Skryba przy pracy. Miniatura z późnego średniowiecza

Czy władcy z dynastii Piastów potrafili czytać? Stary mit o średniowieczu ma niewiele wspólnego z prawdą

Strona główna » Średniowiecze » Czy władcy z dynastii Piastów potrafili czytać? Stary mit o średniowieczu ma niewiele wspólnego z prawdą

W średniowieczu mało kto potrafił czytać, a tym bardziej pisać. Z analfabetyzmem tej epoki wiąże się jednak całe mnóstwo mitów i przekłamań. Przede wszystkim nie można uparcie twierdzić, że litery stanowiły absolutną niewiadomą dla świeckiej wierchuszki ówczesnego świata. Znacznie większą styczność z nimi, niż zwykle się sądzi, mieli też członkowie polskiej dynastii Piastów.

Nie jest łatwo stwierdzić, ilu ludzi w średniowieczu potrafiło czytać i pisać. Nawet same kryteria nie są oczywiste. Niedobór ścisłych informacji z epoki sprawia, że w gruncie rzeczy nie da się odsiać osób, które umiały odczytać tylko szyld, krótką inskrypcję, albo prostą odezwę od tych, które były w stanie wertować i przyswajać całe księgi.


Reklama


Podobnie nie wiadomo, gdzie dokładnie przebiegała granica między gronem „piszących”, którzy potrafili tylko złożyć osobistą sygnaturę i sklecić pojedyncze wyrazy, a tymi, którzy bez trudności przelewali na pergamin całe listy. Z całą pewnością wiadomo tyle, że pierwsze grupy musiały być znacznie liczniejsze od drugich.

Dlaczego w średniowieczu pismo było czym innym niż dzisiaj?

Ocena zjawiska jest tym bardziej skomplikowana, że w średniowieczu – zupełnie inaczej niż dzisiaj – pisanie i czytanie uważano za dwie odrębne, niezależne kompetencje. Każdy, kto pisał, musiał umieć czytać, ale nie na odwrót. Zwłaszcza we wcześniejszych stuleciach epoki osób potrafiących obcować z literami było wielokrotnie więcej niż tych, które poza tym były władne tworzyć albo przepisywać teksty.

Średniowieczny skryba. Rycina z epoki.

W wielu kręgach pisanie uchodziło wręcz za czynność rzemieślniczą, właściwą dla mnichów albo urzędników, ale nie dla przedstawicieli elity. Człowiek wysoko postawiony nie pisał, lecz dyktował, a jego słowa notowali słudzy.

Już sama zdolność czytania, a zwłaszcza odczytywania psalmów i modlitw, wystarczała zresztą, by zostać zaliczonym do grona litterati. Jeśli z kolei ktoś nie rozumiał znaków, mówiono o nim po łacinie illitteratus, albo bardziej pogardliwie – idiota.


Reklama


We wczesnym średniowieczu pismo było w pierwszej kolejności narzędziem kleru. Uczono go w klasztorach i szkołach katedralnych, jego przynajmniej pobieżną znajomość musieli wykazywać księża i bracia zakonni.

Od szeregowych mnichów nie wymagano jednak w żadnym razie, że będą czytać biegle. Mieli tylko być zdolni korzystać z psałterza jako swoistej ściągawki. W praktyce podczas codziennego oficjum nie czytali psalmów, ale odtwarzali je z pamięci, tylko w razie wątpliwości posiłkując się tekstem.

Artykuł powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach (Wydawnictwo Poznańskie 2024). Pozycja już dostępna w przedsprzedaży.

Clericus, laicus, illitteratus…

Podobnie nie brakowało kapłanów, którzy wcale nie byliby zdolni samodzielnie i ze zrozumieniem odczytać całego mszału, o co dopiero pełnej wulgaty, łacińskiego tekstu Biblii. O tym, jak bardzo umiejętność czytania kojarzono ze sferą religijną, doskonale świadczą terminy clericus i laicus.

Początkowo oznaczały one odpowiednio człowieka duchownego i świeckiego. Stopniowo stały się jednak synonimami słów litteratus oraz illitteratus; używano ich, by szybko stwierdzić, czy ktoś zna pismo, czy też nie.


Reklama


W efekcie w średniowiecznych kronikach czy dokumentach można spotkać się na przykład ze wzmiankami o „laickich biskupach”. Nie chodzi o to, że infułą obdarzono osobę bez święceń, ale tylko o zarzucaną danemu hierarsze niewystarczającą znajomość liter.

Zdarzały się też komentarze jak ten wygłoszony przez XII-wiecznego opata Filipa z Harveng: „czasem szlachcic jest lepszym clericus niż kapłan”. I znów autor nie miał na myśli, że jakiś członek możnowładztwa lepiej nadawałby się do odprawiania mszy, albo do głoszenia kazań. Odnosił się tylko do kwestii zaznajomienia z pismem. Szlachcic był lepszym clericus, bo lepiej czytał.

Osobliwym, żeby nie powiedzieć: kuriozalnym, symptomem takiego przemieszania znaczeń był zwyczaj prawny, który jeszcze u schyłku epoki obowiązywał w Anglii.

Jak wyjaśnia badacz historii wyspiarskiego oczytania profesor Michael Clanchy, rycerz lub mieszczanin oskarżony o ciężką zbrodnię mógł wymigać się od kary śmierci, o ile znał choćby podstawy łaciny. Jeśli bowiem był zdolny odczytać wskazany ustęp z Biblii, to sądzono go według mniej surowych przepisów przeznaczonych dla kleru, nie zaś w myśl drakońskiego prawa dla świeckich.

Swoją drogą, relikty dawnego podziału na nieczytatych świeckich i znających pismo „kleryków” widać też chociażby w dzisiejszej polszczyźnie. Wciąż przecież o ludziach pozbawionych specjalistycznej wiedzy w jakiejś dziedzinie mówimy: laicy.

Skryba przy pracy. Miniatura z późnego średniowiecza
Skryba przy pracy. Miniatura z późnego średniowiecza.

Pismo na szczytach władzy

Długa dominacja kleru w sferze literatury nie jest podważana, należy jednak mieć świadomość, że w ostatnich dekadach spogląda się na nią w coraz bardziej zniuansowany sposób.

Tradycyjnie pisano, że wczesnośredniowieczne barbarzyńskie elity, które pogrzebały Cesarstwo Rzymskie, powszechnie gardziły pismem. Z nowych badań wynika jednak, że postawy nie były tak jednolite, nawet w stuleciach uznawanych umownie za najciemniejsze.

Chociażby Rosamond McKitterick, znawczyni kultury intelektualnej państwa Franków, przekonuje, że pod władzą Merowingów i Karolingów pismo nie było wcale zastrzeżone dla duchownych. Znaczny odsetek świeckich elit też miał umieć czytać, a niektórzy uczyli się nawet stawiania znaków. Specjalistka z Uniwersytetu Cambridge uważa poza tym, że poziom analfabetyzmu u Franków wcale nie był wyższy niż kilka stuleci wcześniej, w schyłkowym Cesarstwie Rzymskim.


Reklama


O tym, że znajomość pisma już we wczesnym średniowieczu mogła przydawać wysoko urodzonemu człowiekowi dumy, a poza tym być użyteczna w kontakcie między władzą a świeckimi poddanymi pisze się również w odniesieniu do ziem włoskich podporządkowanych bezpośredniej władzy papieża, albo do władztwa Wizygotów na Półwyspie Iberyjskim.

Co więcej, kładzie się rosnący nacisk na rozwój kultury pisma w żeńskich wspólnotach klasztornych. Mniszki często bowiem czytały i pisały sprawniej oraz chętniej od mnichów. Spod rąk tych kobiet wychodziły chociażby kluczowe annały, naświetlające początki państwa niemieckiego – roczniki kwedlinburskie.

Karol Wielki w wyobrażeniu Albrechta Dürera.
Karol Wielki w wyobrażeniu Albrechta Dürera.

Czy królowie i książęta potrafili czytać?

Na pewno błędny jest tradycyjny pogląd, zgodnie z którym średniowieczni władcy byli w zdecydowanej większości analfabetami. Rzecz miała się raczej odwrotnie. Na obszarach niegdyś podporządkowanych Rzymowi zawsze rozumiano wartość pisma.

W państwie Franków już od Merowingów, którzy rządzili od V do VIII stulecia, wymagano podstawowego literackiego wyrobienia. Zachowały się odręczne podpisy pięciu różnych monarchów z tej linii. O Chilperyku I, który zasiadał na tronie w VI wieku, wiadomo nawet, że układał własne łacińskie wiersze i opracowywał różne językowe innowacje.


Reklama


Gdy dwieście lat później korona przypadła Karolowi Wielkiemu, normy były tylko nieco mniej wyśrubowane. Władca sam zresztą stwierdził, że nie brakowało mu edukacji. Zachował się list, w którym Karol ogłaszał, iż poddani powinni „iść za jego przykładem” i kształcić się w zakresie sztuk wyzwolonych.

Z innych źródeł wiadomo z kolei, że król od małego uczył się modlitw i że był zapalonym bibliofilem. Ponieważ jednak jego doradca i biograf, Einhard, zanotował, że Karol miał problem z pisaniem i że jego usilne treningi w tym zakresie nastąpiły w zbyt późnym wieku, by wydać owoce, zrodził się mit, zgodnie z którym najsłynniejszy władca wczesnego średniowiecza był ogółem analfabetą. To bzdura.

Niegramotnych monarchów spotykało się oczywiście na peryferiach świata łacińskiego. Na przykład wielu wczesnych władców Norwegii unikało liter jak ognia. Co do zasady jednak tam, gdzie docierała kultura pisma, rodziło się też przekonanie, że suweren powinien być w stanie z tą kulturą obcować.

Czy członkowie dynastii Piastów też potrafili składać litery?

Sensacją nie były ani czytelnicze zamiłowania czeskiego księcia Wacława z X wieku (przyszłego świętego i patrona wawelskiej katedry), ani wysokie wykształcenie niemieckiego cesarza Henryka II – tego samego, który kilkanaście lat wojował z naszym Bolesławem Chrobrym. Jeśli coś rodziło plotki, to brak odpowiedniego literackiego przygotowania do dzierżenia władzy.

Artykuł powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach (Wydawnictwo Poznańskie 2024). Pozycja już dostępna w przedsprzedaży.

Na przykład o Konradzie II, który przejął niemiecki tron w 1024 roku i założył nową dynastię salicką, poddani wprost pisali, że to rex idiota. Dla porównania, o panującym w tym samym czasie polskim królu z dynastii Piastów Mieszku II rozpowiadano, że zna nie tylko swój rodzimy język, ale też łacinę i grekę.

Również na temat kolejnego piastowskiego władcy, Kazimierza Odnowiciela, dysponujemy twardymi dowodami, że odebrał skrupulatne wykształcenie. Nie on jedyny, bo w historii Polski wyjątkowo trudno wskazać przypadki posadzenia na tronie analfabetów.


Reklama


Występują oni głównie w opowiastkach, które sami Polacy układali, by szkalować swoich monarchów. Spośród koronowanych władców właściwie tylko o jednym, Kazimierzu Wielkim, mamy konkretną wzmiankę źródłową, zgodnie z którą nie potrafił samodzielnie czytać.

Ilu ludzi w Polsce pierwszych Piastów potrafiło czytać?

Wnioski na temat wyższego niż dawniej sądzono wykształcenia średniowiecznych królów i członków elity każą ostatecznie odrzucić mit, zgodnie z którym na jakimkolwiek etapie dziejów Europy tylko duchowni potrafili czytać.

Kazimierz Wielki. Jedyny król z dynastii Piastów, o którym z cała pewnością wiadomo, że nie potrafił czytać.

Nie należy jednak zapędzać się dalej i przy okazji zakładać, że pismo ogółem było 1000 albo 1500 lat temu powszechne. Powyższe dywagacje dotyczą łącznie może 2% społeczeństwa, tylko samej wierchuszki.

Przytłaczająca większość populacji nie miała we wczesnym średniowieczu niemal żadnego kontaktu z pismem. Brakuje wprawdzie ścisłych danych, wydaje się jednak, że nawet na zachodzie kontynentu około roku 1000 poziom całkowitego analfabetyzmu wyraźnie przekraczał 95%.


Reklama


Wielu mieszkańców prowincji przez całe życie miało okazję zobaczyć tylko jedną książkę – mszał będący w posiadaniu plebana. Znaki wypełniające strony tego kodeksu wydawały im się wprost symbolami magicznymi, a nie narzędziem komunikacji.

Tak musiało być tym bardziej na świeżo chrystianizowanych obszarach środkowej Europy. W państwie Mieszka I było może kilkanaście osób potrafiących czytać. W Polsce Bolesława Chrobrego – raczej nie więcej niż kilkadziesiąt.

Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było

Jaka była najwyższa budowla średniowiecza? Jak przeliczyć ówczesne pieniądze na dzisiejsze złotówki? Ile kalorii zapewniała dziennie średniowieczna dieta? I ilu zbrojnych naprawdę brało udział w bitwach sprzed 500 lub 1000 lat?

O tym wszystkim i nie tylko dowiecie się z najnowszej książki Kamila Janickiego – Średniowiecze w liczbach. Pozycja już dostępna w przedsprzedaży.

WIDEO: Średniowieczne suchary

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.