Danuta Szaflarska w Powstaniu Warszawskim. „Trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę”

Strona główna » II wojna światowa » Danuta Szaflarska w Powstaniu Warszawskim. „Trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę”

„Nie miałam nic dla dziecka. Żadnej kaszki, kropli mleka. Przez dwa miesiące Marysia zjadła jedno jajko. Naszym pożywieniem były wytłoczyny z maku, pewna kobieta dała mi suche skórki od chleba. Cóż to był za skarb” – wspominała po latach Danuta Szaflarska. O powstańczych losach najdłużej pracującej polskiej aktorki pisze Agnieszka Cabała w książce pt. Artyści ’44.

1 sierpnia 1944 roku Danuta Szaflarska przebywała na ulicy Polnej wraz z matką, mężem, pianistą Janem Ekierem, i maleńką córeczką Marysią, która miała wówczas rok i trzy miesiące. Najtrudniej było podczas pierwszej nocy, którą spędzili w mieszkaniu znajomych przy Polnej 36.


Reklama


Człowiek może przywyknąć do wszystkiego

Przed budynek zajechał czołg, tak zwany tygrys. Wystrzelony przez niego pocisk trafił w piwnicę sąsiedniego domu – spowodował śmierć ośmiu osób. Jedynym rozwiązaniem była ucieczka. Jedna z sanitariuszek doznała szoku, dlatego nosze pomagał koleżance nieść mąż aktorki. Biegli w stronę ulicy Jaworzyńskiej. Dopiero reakcja rannego uświadomiła wszystkim, że są ostrzeliwani z samolotu lecącego nad nimi.

Miałam to szczęście, że nikt z moich najbliższych nie zginął ani nie został ranny, ale gdy przypominam sobie czas powstania warszawskiego, to trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę aż 63 dni.

Danuta Szaflarska na zdjęciu wykonanym w 1939 roku po ukończeniu Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej (domena publiczna).
Danuta Szaflarska na zdjęciu wykonanym w 1939 roku po ukończeniu Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej (domena publiczna).

Okazuje się, że człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego. Nabiera z czasem jakiejś twardości, odporności. Miałam to szczęście, że byłam na południu Śródmieścia. A była to część Warszawy niezdobyta przez Niemców aż do czasów kapitulacji.

Dzięki pomocy aktora Zygmunta Urbańskiego cała rodzina Danuty mogła nocować w mieszkaniu jego znajomych. Właścicieli nie było w domu. Gosposia nie pozwoliła im jednak położyć się do łóżek. Wyjątek zrobiła wyłącznie dla rocznej Marysi. Mimo to cieszyli się, że mają dach nad głową.


Reklama


Najtrudniej siedzieć z założonymi rękami

Po jakimś czasie artystka zgłosiła się do kwatery Biura Informacji i Propagandy, które organizowało liczne koncerty dla żołnierzy i ludności cywilnej. Ona sama wolała pełnić funkcję łączniczki, czy też gońca, jak najczęściej mawiała. Zawiadamiała artystów o terminach imprez, przeprowadzała bezpieczniejszymi od ulic przejściami przez podwórka i piwnice.

Miałam na nogach dobre buty, coś w rodzaju pionierek, i brązową spódniczkę, którą uszyłam sobie z cywilnych spodni brata, który poległ jako kawalerzysta w 1939 roku; w tych samych butach i w tej samej spódniczce występowałam w Zakazanych piosenkach. To był mój strój wyjściowy i do „teatru”.

Artykuł stanowi fragment książki Agnieszki Cubały pt. Artyści ’44 (Wielka Litera 2022).
Artykuł stanowi fragment książki Agnieszki Cubały pt. Artyści ’44 (Wielka Litera 2022).

Te występy, koncerty były wspaniałe! Schiller, Wyrzykowski w mundurze powstańca, Mira Zimińska, Fogg, Dubiska, mój mąż. Strzelanina, wybuchy, w każdej chwili może się coś stać, a tutaj – spokój i opanowanie, zarówno publiczności, jak i artystów.

Najtrudniej podczas powstania było siedzieć z założonymi rękami i czekać na to, co się wydarzy, będąc całkowicie bezbronnym i zdanym na łaskę losu i innych ludzi. Dlatego artystka wielokrotnie podkreślała, jak bardzo cieszyła się z tego, że miała konkretne zadania do wykonania.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Wiedziała, co ma robić i dokąd pójść. I mogła się na tym skoncentrować. „Pociski leciały mi koło głowy, ale myślę, że bardziej bym się bała, gdybym siedziała w piwnicy”.

Nie bała się kul

Niebezpieczeństwo czyhało jednak na każdym kroku. „Spotkania ze śmiercią” stały się zwykłym elementem codzienności powstańczej wszystkich mieszkańców miasta. A jednak jedni ginęli – innym udawało się przeżyć. Jak wspominała artystka, w sierpniu i we wrześniu 1944 roku czuwała nad nią Opatrzność. Kiedyś wybiegła z dzieckiem z domu przy ulicy Polnej.


Reklama


Przypomniała sobie w pewnej chwili, że w plecaku został obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Wróciła się po niego. W tym momencie w miejsce, w którym się wcześniej znajdowała, uderzył pocisk – zginęło osiem osób.

Nie wiem, jak to się stało, ale przeczuwałam niebezpieczeństwo. Często przeprowadzałam labiryntem przejść ludzi… Zdarzyło się, że nagle krzyknęłam: – Stać! I za chwilę łomot padającego pocisku.

W trakcie powstania Danuta Szaflarska wielokrotnie otarła sie o śmierć. Na zdjęciu mężczyzna siedzi przy zwłokach kobiety przy wejściu do „Adrii” na ul. Moniuszki 10 (Eugeniusz Lokajski/domena publiczna).
W trakcie powstania Danuta Szaflarska wielokrotnie otarła się o śmierć. Na zdjęciu mężczyzna siedzi przy zwłokach kobiety przy wejściu do „Adrii” na ul. Moniuszki 10 (Eugeniusz Lokajski/domena publiczna).

Gdybyśmy wyszli – zginęlibyśmy. Czy się bałam? Bałam się bomb, szrapneli, granatów. Bałam się o mamę, która tak dzielnie mi towarzyszyła i opiekowała się Marysią. Bałam się o męża, który występował z koncertami…

Nie bała się natomiast kul… Tak ładnie śpiewały… Tiu, tiu, tiu…

„Nie miałam nic dla dziecka”

Z dnia na dzień w powstańczej Warszawie żyło się coraz trudniej. Panował głód. Nie było wody, gazu, prądu, środków sanitarnych, lekarstw. Trudno było znaleźć dach nad głową, nie wspominając o chwili spokoju czy poczuciu bezpieczeństwa.


Reklama


By zdobyć jakiekolwiek pożywienie, Danuta zgłaszała się do transportu worków ze zbożem z browarów Haberbuscha i Schielego.

Nie miałam nic dla dziecka. Żadnej kaszki, kropli mleka. Przez dwa miesiące Marysia zjadła jedno jajko. Naszym pożywieniem były wytłoczyny z maku, pewna kobieta dała mi suche skórki od chleba. Cóż to był za skarb.

W Wydziale Architektury dostałam talerz zupy z soczewicy! Coś pysznego! Moje dziecko od śmierci głodowej uratował chyba dar Ziemka Karpińskiego. […] Dał mi puszkę z witaminami: „Weź, to dla dziecka!”.

Dla Danuty Szaflarskiej największym szczęsciem było zdobycie jedzenia dla małej córeczki. Powyżej zdjęcie aktorki okładki z pierwszego numeru dwutygodnika "Film" (domena publiczna)
Zdjęcie Danuty Szaflarskiej z okładki z pierwszego numeru dwutygodnika „Film”, który ukazał się 1 sierpnia 1946 roku (domena publiczna)

Kiedy dziewczynka zachorowała, uratował ją „Wojtek” – lekarz z powstańczego punktu medycznego przy ulicy Poznańskiej 11. Dokonując prawdziwych cudów, zdobył dla niej lekarstwo i odpowiednie jedzenie.

Gdy w pobliżu ich kwater zabito konia, udało im się w końcu zjeść kawałek mięsa. Dostępny był także cukier. Nosiło się go w kieszeniach i gryzło w chwilach, gdy głód stawał się nie do wytrzymania. Pewnego razu, gdy Danuta Szaflarska szła ulicą, jakaś kobieta dała jej łyżkę konfitur – dla dziecka. Mira Zimińska podarowała z kolei słoiczek truskawek. Taki dar stanowił prawdziwy skarb.

„Nie wierzymy oczom”

Co jeszcze zapamiętała Danuta z tamtych czasów?

Gotowaliśmy na „kozie”, w pobliżu zapalające bomby, huki „Berty” co siedem minut. W krótkich cichych chwilach niosłam małą na ciemne podwórko, wchodziłam z nią na śmietnik, by mogła złapać, tam wyżej, trochę słońca. W tych dniach powstania podziwiałam nieraz żywotność i zaradność mieszkańców Warszawy. […]

Ulica wymarła, zdziczałe koty jeżdżą po rynnach; nagle jęk pod stopami: nadepnęłam na struny rozbitego fortepianu. Wymarłe podwórze i jakaś samotna kobieta. Nie wierzymy oczom: pali się ognisko, a ona nad ogniem trzyma patelnię i spokojnie smaży placki; jakby stała przy swoim piecu, w swoim bezpiecznym domu.

Danuta Szaflarska na okładce magazynu "Film", wydanego przed premierą Zakazanych piosenek (domena publiczna).
Danuta Szaflarska na okładce magazynu „Film”, wydanego przed premierą Zakazanych piosenek (domena publiczna).

A jednak w tych najtrudniejszych chwilach warszawiaków ratowały humor, śmiech, piosenka. Były to najlepsze sposoby, by po zderzeniu się z tak trudną rzeczywistością wrócić do normalności.

W jednym z wywiadów aktorka opowiedziała na przykład o tym, że powstańcy czekający w długiej kolejce po wodę siadali na grobach i opowiadali sobie dowcipy. To był sposób na odreagowanie wszystkich przeżywanych stresów. Najprostsza obrona przed tym, by… nie oszaleć.

Przeczytaj również o polskich stratach w powstaniu warszawskim. Te liczby pokazują ogrom tragedii, która spotkała ludność stolicy


Reklama


Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Agnieszki Cubały pt. Artyści ’44. Ukaże się 27 lipca 2022 roku nakładem wydawnictwa Wielka Litera. Już dziś możesz zamówić swój egzemplarz.

Losy gwiazd kina, estrady i teatru w czasie powstania

Autor
Agnieszka Cubała

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.