Znajomy kleryk z Seminarium Duchownego w Gnieźnie oprowadzał swoich bliskich po tamtejszej katedrze, niewątpliwej Matce kościołów polskich. Na początek kazał im stanąć w nawie głównej, pod gotyckimi sklepieniami, i spojrzeć w głąb. „Widzicie?” – zapytał.
– ?
– Że krzywo!
Faktycznie. Prezbiterium katedry wyraźnie odchyla się w lewo, czyli że oś nawy i oś prezbiterium ustawione są względem siebie pod kątem rozwartym.
Reklama
– No i co z tego?
– To średniowieczna symbolika!
– Bo krzywo?!
– Bo Pan Jezus na krzyżu „skłoniwszy głowę, oddał ducha”!
„Prezbiterium wykazuje załamanie”
[Przyjmuje się, że] wedle średniowiecznej symboliki każda świątynia chrześcijańska oznacza zarazem ciało ludzkie i wspólnotę wierzących oraz krzyż Chrystusa.Skoro prezbiterium kościoła oznacza głowę, a wspólnota Kościoła sama jest Ciałem Chrystusa, to czy skrzywienie osi prezbiterium wobec nawy głównej może odwoływać się do faktu, że Pan Jezus na krzyżu „skłoniwszy głowę, oddał ducha” (J 19, 30)?
Reklama
Nie dziwię się, że gnieźnieński seminarzysta uwierzył w ten mit. Miał przezacnych poprzedników.
Wszyscy wybitni badacze XIX wieku zauważali, że „wchodząc do średniowiecznych świątyń, nawet tych najpiękniejszych i najlepiej zbudowanych, nader często uderza nas fakt, że prezbiterium, zamiast trzymać się tej samej osi, co reszta budynku, wykazuje załamanie – ku lewej, lub ku prawej stronie”.
„Interpretacja nie wymaga żadnego dowodu”
Ponieważ zaś wszyscy znali tekst Ewangelii św. Jana o skłonieniu Chrystusowej głowy:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Średniowieczne budowle wcale nie wyglądały tak, jak ci się wydaje. Prawda „byłaby nazbyt szokująca dla widza”[…] przyjęło się we Francji uważać, że stawiając prezbiteria naszych świątyń pod kątem [w stosunku do nawy], średniowieczni budowniczowie pragnęli symbolicznie oddać układ ciała Chrystusa Ukrzyżowanego.
Kto pierwszy wyraził tę opinię? Nie wiem, ale poszukiwanie jej pierwotnego autora byłoby stratą czasu. Większość piszących na ten temat nie tłumaczyła, dlaczego tak uważają; po prostu uznali że ta interpretacja nie wymaga żadnego dowodu. […]
Od trzech ćwierci stulecia [słowa te pisano w 1906 roku] masa książek i studiów naukowych posługiwała się tą interpretacją, która stała się też tematem niejednej dysertacji z historii architektury.
(Robert de Lasteyrie, „Czy skrzywienie osi kościoła jest symboliczne?„)
Reklama
Interpretacja „zgodna” ze średniowiecznym myśleniem?
Nawet najbardziej krytyczni, jak antyklerykalny Eugène Viollet-le-Duc, przyznawali, że tego rodzaju interpretacja „nie sprzeciwia się średniowiecznemu sposobowi myślenia”, a nawet wydaje się „doskonałą”.
Émile Mâle napisał zaś z pełnym przekonaniem, że przypadki występowania skrzywionej osi prezbiterium:
(…) są tak częste, iż naprawdę trudno przypisywać je wciąż, jak to się czyni, przypadkowi, albo koniecznościom natury konstrukcyjnej.
Rzecz też szczególna, że tego rodzaju nieregularność występuje często w najbardziej dopracowanych świątyniach średniowiecza, na przykład w paryskiej Notre-Dame czy w katedrze w Yorku”.
Wciąż jednak pozostawał zasadniczy problem, przez większość zbywany milczeniem. Mianowicie, interpretacji tej nie wspierał „żaden pewny dowód” (Eugène Viollet-le-Duc).
Reklama
Budowla kościoła symbolizuje ciało Chrystusa?
Wszyscy ci, którzy pragnęli ją uzasadnić, sięgali po popularny w średniowieczu traktat Wilhelma Durandusa, wykazując, że według niego budowla kościoła symbolizuje Ciało Chrystusa i Krzyż święty.
Jednak sam Durandus, który dokładnie omawia i interpretuje każdy szczegół świątyni chrześcijańskiej, w ogóle nie zauważa kwestii skrzywienia prezbiterium. Gdyby coś było na rzeczy, gdyby o tym wówczas [na początku XI wieku] rozprawiano, z pewnością nie przemilczałby tego tematu.
Wniosek może być tylko jeden: że wprawdzie taka symbolika „nie sprzeciwia się średniowiecznemu sposobowi myślenia”, ale skoro nigdzie nie można znaleźć jej śladu, to w średniowieczu nie występowała, przynajmniej jako powszechnie uznawana…
„Pedantyczne bzdury”
W roku 1906 ogłosił to wszem i wobec w krytycznym, kategorycznie sformułowanym artykule, cytowany już wyżej Robert de Lasteyrie.
Reklama
Część naukowego środowiska poczuła się dotknięta, a stojący nad grobem znany pisarz, krytyk i badacz sztuki, Joris-Karl Huysmans, zawrzał oburzeniem:
<strong>Przeczytaj też:</strong> To jeden z najwspanialszych obrazów, jakie stworzył człowiek. Jak trafił do Polski?École des chartes, która po śmierci Léona Gautiera i Lecoy’a de La Marche’a, przedzierzgnęła się w rodzaj filosemickiej tudzież protestanckiej oficyny, postanowiła, jak się zdaje, zohydzić nasze średniowiecze, które tak wychwalali jej dawni profesorowie. Od tamtych czasów wszystko się jednak zmieniło.
Obecnie symbolikę wyrzucono do kosza, a w École wykłada się archeologiczny materializm w jego najbardziej prostackim wydaniu. Broszura […] autorstwa pana de Lasteyrie, członka Instytutu i jednego z filarów szkoły, okazuje się pod tym względem znamienna. […]
Oto lekcja archeologicznej ortopedii, jaką żyruje nam obecna École des Chartes. Zostawmy jednak te pedantyczne bzdury.
(Joris-Karl Huysmans, Symbolika katedry Notre-Dame w Paryżu)
Kłótnia obu panów była czymś więcej niż zwykłą naukową potyczką: była starciem dwóch mentalności, z których jedna właśnie wypierała drugą. U progu XX wieku, jak powiada Wojciech Bałus, analizujący postawy XIX-wiecznych badaczy architektury „zaczął zamierać historyzm, […] a także symbolizm, rozpatrujący sens budowli sakralnych w perspektywie archeologii i średniowiecznej ikonografii chrześcijańskiej. Kończyła się epoka”.
Drugi etap budowy
Jak widać po przygodzie gnieźnieńskiego seminarzysty, wiek XIX wcale się jeszcze nie skończył. Podobnie jak średniowiecze. I bardzo dobrze. Niemniej, co do symboliki skrzywionej osi – racja pozostaje przy panu de Lasteyrie.
Reklama
Huysmans wysuwał wprawdzie wątpliwość: jak to możliwe, by średniowieczni budowniczowie nie widzieli, że budują krzywo prezbiterium, skoro całą resztę budynku stawiali prosto?
Owszem, tylko że w średniowieczu z reguły zaczynano budowę od prezbiterium, pozostawiając korpus naw do drugiego etapu. Drugi etap następował zaś często dopiero po dziesięciu, dwudziestu latach, albo jeszcze później.
Przy czym niemal wszystkie gotyckie katedry powstawały na miejscu swoich romańskich poprzedniczek. Te ostatnie rozbierano do fundamentów, ale nie całkowicie. Tak więc, budując nowy chór – długo jeszcze nie rozbierano starego korpusu naw; gdzieś przecież trzeba było odprawiać nabożeństwa.
Dlatego fundamenty nowych naw kopano często na zewnątrz starych, wciąż funkcjonujących, na długo przed ich rozbiórką. I właśnie w tym newralgicznym momencie prac nader łatwo było popełnić drobny błąd, który ujawniał się dopiero po latach, ale wówczas nic już nie można było zrobić.
Reklama
To nie żadna zmiana warsztatu
Mój Mistrz, profesor Szczęsny Skibiński, opowiadał, że za młodu wszelkie niedokładności, przesunięcia murów i krzywizny ścian badanych przez siebie średniowiecznych świątyń uznawał za dowód „zmiany warsztatu” albo i „zmiany koncepcji”.
Dopiero kiedy sam wziął się za budowanie domu i osobiście kładł fundamenty, zrozumiał, że nie potrzeba żadnej zmiany warsztatu, a majstrowie średniowieczni i tak byli mistrzami.
Źródło
Tekst, który przeczytałeś stanowi fragment książki prof. Jacka Kowalskiego pt. Średniowiecze. Obalanie mitów, która ukazała się nakładem Zony Zero. Możesz ją kupić w atrakcyjnej cenie w księgarni internetowej wydawcy.
Znany historyk sztuki obala przesądy i mity o średniowieczu
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.
3 komentarze