Droga na cesarski tron w starożytnym Rzymie. Tak zostawało się najważniejszym człowiekiem w antycznym imperium

Strona główna » Starożytność » Droga na cesarski tron w starożytnym Rzymie. Tak zostawało się najważniejszym człowiekiem w antycznym imperium

W starożytnym Rzymie bardzo rzadko zdarzało się, aby biologiczny syn dziedziczył po ojcu cesarski tron. Za to często dochodziło do adopcji już dorosłych mężczyzn, którzy mieli przejąć władzę. Sposobów na sięgnięcie po najważniejszy tytuł w antycznym imperium było jednak znacznie więcej, o czym pisze profesor Mary Beard w książce pt. Cesarz Rzymu.

Przez pierwsze dwa i pół wieku jedynowładztwa w Rzymie na tron wstępowali cesarze wszelkiego autoramentu. Wszyscy wywodzili się ze śmietanki elit i – poza jednym – byli senatorami lub ich synami.


Reklama


Cesarze z rzymskich prowincji

Jedynym wyjątkiem był poprzednik Heliogabala, Makryn, u władzy zaledwie przez rok po niecnym zamordowaniu siusiającego Karakalli w 217 roku. On sam jednak był wziętym prawnikiem, wysoko postawionym administratorem i dowódcą pretorianów, nie zaś szeregowym żołnierzem sięgającym po tron.

Lecz coraz różniejsze były rodowody kolejnych cesarzy, do końca więc omawianego tu okresu rzymski tron zajmowali ludzie wywodzący się z Afryki Północnej, Hiszpanii czy Syrii. Pewien rzymski historyk w IV w. skomentował kąśliwie, choć nie do końca zgodnie z prawdą, że po śmierci Domicjana w 96 roku „wszyscy cesarze byli cudzoziemcami”.

Cesarz Domicjan na obrazie Abrahama Bloemaerta (domena publiczna).
Cesarz Domicjan na obrazie Abrahama Bloemaerta (domena publiczna).

Za tą zmianą kryła się narastająca różnorodność rzymskich elit w ogóle. Jedną ze szczególnych cech rzymskiego społeczeństwa i polityki była stopniowa absorpcja prowincjonalnej klasy rządzącej przez klasę rządzącą samej metropolii. Pod koniec II w. n.e. niektórzy senatorowie wywodzili swój ród z Grecji i Hiszpanii, Galii i Afryki Północnej. (Peryferyjna prowincja Brytanii jako jedyna, według naszej wiedzy, nie wydała żadnego senatora).

Skoro elity zyskiwały na różnorodności, podobnie działo się z władcami – podział zaś na „Rzymian” i „cudzoziemców” stawał się coraz bardziej rozmyty. Trajan i Hadrian w początkach II w. byli pierwszymi cesarzami pochodzącymi z Hiszpanii – wiedli ro-dowód jednak od italskich osadników, a nie „rdzennych” Celtyberów.

Przytyki do pochodzenia rzymskich cesarzy

Pół wieku później jako pierwszy północny Afrykańczyk władzę objął Septymiusz Sewer, senator i żołnierz, syn italskiej arystokratki i bogacza z miejscowości Leptis Magna [w dzisiejszej Libii – dop. T.Ch.]. Jego żona, Julia Domna, babka cioteczna Heliogabala, należała do rodziny królewskiej o kapłańskich tradycjach z Emesy w Syrii. Zgodnie z przepowiednią (ani chybi dorobioną post factum) jej horoskop przewidział, że zostanie żoną króla.

Uświęconej tradycją arystokracji nie zawsze w smak była ta różnorodność. Widzimy uprzedzenia w anegdotach o senatorach wyśmiewających przed intronizacją akcent Hadriana jako „wsiowy” czy „prowincjonalny”, co skłoniło go do podjęcia lekcji wymowy.


Reklama


Albo w twierdzeniach, że późniejszy o dziesiątki lat Septymiusz Sewer zawsze „mówił jak Afrykanin” i szczególnie upodobał sobie pewien rodzaj afrykańskiej fasoli (kpina z domowej kuchni podobna do pogardy, jaką brytyjskie elity zareagowały na premiera zajadającego się gniecionym groszkiem i skwarkami wieprzowymi).

Mówiono nawet, że jego siostra ledwie była w stanie się wysłowić po łacinie i że podczas jej wizyty w Rzymie Sewer „spurpurowiał” i prędko odesłał ją do domu. Z podobnych postaw wynikają niewątpliwie podania o „egzotycznych” religijnych innowacjach Heliogabala, wyolbrzymiające i zarazem w czarnych barwach malujące jego syryjskie pochodzenie. Choć w istocie sprawował on kapłańską funkcję w Emesie, nie został (jak możemy z tych podań wnosić) wyciągnięty z mnisiej celi we wschodniej świątyni, by objąć tron cesarski – dziecięce lata spędził w dużej mierze w Italii i na Zachodzie.

Tekst stanowi fragment książki Mary Beard pt. Cesarz Rzymu (Rebis 2024).
Tekst stanowi fragment książki Mary Beard pt. Cesarz Rzymu (Rebis 2024).

Jak to często bywa, ksenofobia i kulturowe uprzedzenia szły w Rzymie w parze ze zróżnicowaniem etnicznym i otwarciem na świat zewnętrzny. Jedno jest pewne: z czasem kolejni cesarze byli o wiele różnorodniejsi, niż mogłoby się zdawać, sądząc po szeregach łudząco podobnych białych popiersi z marmuru, jakie można dziś podziwiać w muzeach.

Cesarz z braku lepszego kandydata

Ścieżki prowadzące ich na tron były tak różne jak ich rodowody. Niektórzy szczęśliwcy z roli wyznaczonego następcy przeszli płynnie do roli cesarza, lecz wcale nie był to najczęstszy scenariusz. Czasem po władzę sięgali, zwyciężywszy w wojnie domowej. Tak było z Wespazjanem w 69 roku i Septymiuszem Sewerem w 193 roku.


Reklama


Czasem po prostu znajdowali się na właściwym miejscu we właściwym czasie, jak Klaudiusz, który po śmierci od sztyletu jego bratanka Kaliguli w 41 roku schował się za zasłoną i tam znalazł go pretorianin. Okrzyknięto go cesarzem z braku lepszego kandydata.

Podobnie pół wieku później, po zabójstwie Domicjana, na tron wstąpił sędziwy Nerwa. Gdy wstępna oferta władzy spotkała się ze stanowczym „nie, dziękuję” ze strony kilku kandydatów (zapewne z obawy przed konsekwencjami, gdyby spisek się nie udał), konspiratorzy zwrócili się do Nerwy, a ten jako jedyny się zgodził.

Posąg cesarza Nerwy (Szilas/domena publiczna).
Posąg cesarza Nerwy (Szilas/domena publiczna).

Do najbardziej chyba niesmacznej sukcesji doszło podczas wojny domowej zakończonej zwycięstwem Septymiusza Sewera w 193 roku, kiedy to na bardzo krótko cesarzem został Dydiusz Julian. Pretorianom nie wystarczyła perspektywa hojnej darowizny od nowego władcy, toteż wystawili tron na aukcję i sprzedali Julianowi, który zapłacił najwięcej.

Nie zawsze był tylko jeden cesarz

Nie zawsze zresztą na tronie zasiadał tylko jeden człowiek. Myślimy dziś o rzymskim cesarzu jako o jedynowładcy. Tak go określałam i pozostanę przy tym. Jednak może to być czasem mylące uproszczenie. Zdarzało się w tamtym okresie (w późniejszym zaś było to jeszcze częstsze), że dwóch cesarzy dzieliło się władzą.


Reklama


Już na początku I w. n.e., jak podaje jedno ze źródeł, Tyberiusz zamierzał przekazać pałeczkę swemu wnukowi stryjecznemu Kaliguli i młodemu wnukowi Tyberiuszowi Gemellusowi pospołu.  Jeśli to prawda, to plan się nie powiódł. Kaligula wstąpił na tron sam, a wnuk długo nie pożył. Udało się to natomiast w 161 roku, po śmierci Antoninusa Piusa, kiedy to Marek Aureliusz i Lucjusz Werus rządzili jako współcesarze do śmierci tego drugiego w 169 roku (prawdopodobnie wskutek pandemii, choć inna wersja podaje, że pozbyła się go własna teściowa, serwując mu zatrute ostrygi).

Znów pod koniec życia Septymiusz Sewer współrządził ze swym synem Karakallą, a po jego śmierci w 211 roku Karakalla i jego brat Geta podzielili się tronem, choć na krótko. W tym wypadku wspólne rządy nie załagodziły rodzinnych niesnasek. Śmierć – rzekomo z poduszczenia brata – dosięgła Getę po niespełna roku, choć w poszukiwaniu ratunku kurczowo czepiał się kolan matki.

Popiersie cesarza Karakalli (Marie-Lan Nguyen/CC BY 2.5).
Popiersie cesarza Karakalli (Marie-Lan Nguyen/CC BY 2.5).

Fałszowanie rodowodu

Pośród różnych ścieżek na szczyt bycie naturalnym synem poprzedniego cesarza niewątpliwie uznawano za zaletę. Z tego powodu instygatorzy spisku, który wyniósł Heliogabala do władzy w 218 roku n.e., puścili w obieg plotkę, jakoby był on synem z nieprawego łoża swego poprzednika (z pominięciem jednego władcy), Karakalli, co próbowali uwiarygodnić przebraniem nieszczęśnika w szaty rzekomo należące do jego „ojca” i stosowną zmianą imienia.

Niewiele później stronnicy Aleksandra Sewera posłużyli się tą samą sztuczką, lecz według naszej wiedzy tym razem obyło się bez przebieranek. Nie oczekiwano jednak koniecznie przekazania władzy po linii krwi, a zresztą w wielu wypadkach nie było żadnego biologicznego potomka na podorędziu.


Reklama


Dopiero w 79 roku, w sto lat po ustanowieniu władzy cesarskiej, gdy Tytus objął tron po Wespazjanie, rodzony syn przejął schedę po ojcu. Kolejny taki przypadek zdarzył się dopiero sto lat później, gdy w 180 roku Kommodus odziedziczył władzę po biologicznym ojcu Marku Aureliuszu.

Nie bez powodu kładę tu nacisk na słowo biologiczny. Podporą transferu władzy cesarskiej zawsze była bowiem adopcja, dająca dostęp do szerszej puli następców przy zachowaniu pozorów, że wszystko odbywa się w rodzinie. Odkąd podają źródła, adopcja w Rzymie pełniła inną funkcję niż dziś.

Pozwalała na zapewnienie ciągłości majątku i rodowego nazwiska w sytuacji, gdy nie było komu przejąć schedy (w tamtej rzeczywistości połowa dzieci nie dożywała dziesiątych urodzin). Większość adoptowanych stanowili dorośli mężczyźni, których rodzice nierzadko wciąż jeszcze żyli.

Zaczęło się od Juliusza Cezara

Adopcja była wbudowana w ustrój jedynowładztwa od samego początku. Pierwszą rzymską dynastię zapoczątkował Juliusz Cezar, testamentem przysposobiwszy wnuka swej siostry, Oktawiana, ten zaś usynowił szereg niefortunnych siostrzeńców, wnuków i innych członków rodu, namaszczając ich tym samym na swych następców.

Juliusz Cezar na obrazie Clary Grosch (domena publiczna).
Juliusz Cezar na obrazie Clary Grosch (domena publiczna).

Podobnie Heliogabal dwa stulecia później – niewątpliwie za namową opiekunów – zabiegał o wzmocnienie swej pozycji i ciągłości dynastycznej przez adopcję kuzyna Aleksandra Sewera (mimo że ten był zaledwie cztery lata młodszy od nowego „ojca”).

Chętnie więc uciekano się do adopcji, by krewnych czy bliskich współpracowników cesarza, którzy od niego nie pochodzili, naznaczyć jako jego następców, co plasowało ich bliżej w wyścigu o tron niż pozostałych członków kamaryli. Do logicznej (i absurdalnej) konkluzji doprowadził to Septymiusz Sewer, który po zdobyciu władzy w 193 roku w wojnie domowej postawił cały proceder na głowie.


Reklama


Aby wzmocnić swe prawo do tronu, retrospektywnie ogłosił, że jest adoptowanym synem przedostatniego cesarza, Marka Aureliusza, nieżyjącego od ponad dziesięciu lat. „Gratuluję ci, Cezarze, znalezienia ojca”, zareagował na tę „samoadopcję” pewien dowcipniś.

A jednak przez osiemdziesiąt lat z górą, od końca I w. i przez większość II w. adopcję stosowano wręcz systemowo. Począwszy od Nerwy, jeden bezdzietny cesarz po drugim przysposabiał następcę z szerokiego grona krewnych, a nawet i spoza niego. Wynikało to po części, rzecz jasna, z konieczności, przez brak rodzonych spadkobierców.

Tekst stanowi fragment książki Mary Beard pt. Cesarz Rzymu (Rebis 2024).
Tekst stanowi fragment książki Mary Beard pt. Cesarz Rzymu (Rebis 2024).

Lecz nawet  jeśli ratowano się adopcją jak kosmetycznym zabiegiem mającym przysłonić deficyt biologicznych synów czy bliskich krewnych, przez dziesięciolecia (…) traktowano ją jako przewodnią regułę sukcesji, a nawet przyklaskiwano jej, widząc w tym sposób zaprowadzenia cesarskiej merytokracji.

Epoka od Nerwy do Marka Aureliusza

Pliniusz w swej mowie dziękczynnej otwarcie chwalił drogę, jaka zaprowadziła Trajana na tron – usynowiony przez Nerwę był pierwszym z szeregu cesarzy „adopcyjnych”, jak czasem dziś się ich nazywa.


Reklama


Za powód do dumy wziął to, że „mąż, który panować będzie nad wszystkimi obywatelami, spośród nich powinien zostać wybrany”. Wybór jest lepszą gwarancją dobrego cesarza niż urodzenie, wszak dzieło przypadku, czy – jak to ujął – cokolwiek spłodzi żona.

Łatwo tu znów dostrzec charakterystyczną ślepotę rzymskich elit wobec przytłaczającej większości obywateli, którzy o zostaniu cesarzem mogli jedynie pomarzyć. Przez „wszystkich obywateli” Pliniusz rozumiał „wszystkich obywateli takich jak ja”. Niemniej chodziło mu o to, że biologiczna spuścizna nie jest satysfakcjonującym kryterium wyboru człowieka, który miałby rządzić rzymskim światem.

Statua cesarza Trajana Hartmann (Linge/CC BY-SA 3.0).
Statua cesarza Trajana Hartmann (Linge/CC BY-SA 3.0).

Zapewne zgodziłby się z nim XVIII-wieczny historyk Edward Gibbon. Jego Zmierzch cesarstwa rzymskiego (z równie wybiórczą ślepotą jak u Pliniusza) przedstawia czas panowania Nerwy i jego „adopcyjnych” następców po zmarłego w 180 roku Marka Aureliusza jako okres, gdy w całej światowej historii „ludzka rasa była najszczęśliwsza i najdostatniejsza”.

Owa „szczęśliwa” epoka dobiegła końca, gdy rodzony syn, Kommodus, zastąpił na tronie cesarza filozofa. To w  następstwie zabójstwa Kommodusa Septymiusz Sewer powrócił do adopcyjnej reguły, choć nie bez przewrotnego, retrospektywnego przekłamania.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Mary Beard pt. Cesarz Rzymu. Ukazała się ona w Polsce w 2024 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Przekład: Tomasz Chwałek, Magdalena Hermanowska.

Nowe spojrzenie na cesarstwo rzymskie

Ilustracja tytułowa: Obwołanie Klaudiusza cezarem (Lawrence Alma-Tadema/domena publiczna).

WIDEO: Największa budowla starożytnego Rzymu

Autor
Mary Beard

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.