Przedwojennych oficerów obowiązywały sztywne reguły, których dotyczyły nawet takich aspektów życia jak… taniec. Boleśnie przekonał się o tym adiutant prezydenta Ignacego Mościckiego porucznik Henryk Comte. Nieregulaminowe tany przypłacił dwoma tygodniami aresztu.
Młody, bo ledwie 24-letni porucznik Henryk Comte trafił do Belwederu w czerwcu 1925 roku. W tym czasie urząd prezydenta piastował jeszcze Stanisław Wojciechowski. Po zamachu majowym Wojciechowski musiał odejść, Comte jednak pozostał.
Reklama
Tango z żoną wojewody
Wkrótce Wraz z nowym prezydentem Ignacym Mościckim przeniósł się do Zamku Królewskiego, gdzie aż do 1929 roku był adiutantem głowy państwa. Zaprzyjaźnił się również z Józefem Mościckim, synem prezydenta. To właśnie z nim oraz kapitanem Tadeuszem Nagórnym w czerwcu 1927 roku wybrał się wieczorem do słynnej restauracji „Oaza”.
W pewnym momencie do ich stolika dosiadł się komisarz rządu na miasto stołeczne Warszawę Władysław Jaroszewicz z młodą żoną, która miała wielką ochotę zatańczyć z przystojnym oficerem tango.
Był to problem, bo – jak odnotował po latach sam Comte – „w tym czasie regulamin wojskowy zabraniał umundurowanym oficerom tańczyć w publicznych lokalach”.
Porucznik nie chciał sprawiać zawodu damie. Jak czytamy w jego książce zatytułowanej Zwierzenia adiutanta. W Belwederze i na Zamku:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Twarze przedwojennych przestępców. Czy domyślisz się za co aresztowano każdego z nich?Wstałem, przeprosiłem na chwilę danserkę, podszedłem do najstarszego rangą oficera obecnego na sali, pułkownika, i poprosiłem o zezwolenie na jeden taniec. Zezwolił. A ponieważ szło nam świetnie, więc porwałem moją partnerkę do kolejnych tańców.
Miłe złego początki
Porucznik i żona wojewody Jaroszewicza doskonale się bawili i zapowiadało się na to, że spędzą „wieczór jak najprzyjemniej”. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Okazało się bowiem, że:
Inny obecny na sali oficer — major, widocznie wielki służbista, a może znudzony własnym towarzystwem, uważał, że pułkownik nie jest upoważniony do wydawania tego rodzaju zezwoleń. Zatelefonował do Komendy Miasta. Wkrótce przyjechał oficer inspekcyjny garnizonu i wylegitymował mnie.
Dwa tygodnie odwachu
Na nic zdały się tłumaczenia. Comte został skazany na dwa tygodnie aresztu w odwachu. Wyrok był tak „łagodny” tylko dlatego, że porucznik nie miał wcześniej na koncie żadnych występków.
Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że w tym samym czasie karę trzech tygodni odwachu odsiadywał porucznik Franciszek Żwirko. On z kolei został ukarany nie za nieregulaminowe tańce, ale za zbyt niski przelot nad Warszawą.
Reklama
Bibliografia
- Henryk Comte, Zwierzenia adiutanta W Belwederze i na Zamku, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1975.
1 komentarz