Stereotypowy dworek szlachecki na obrazie Bronisławy Janowskiej-Rychter

Dworki szlacheckie w dawnej Polsce. W jakich warunkach faktycznie mieszkali wiejscy panowie 500 lat temu?

Strona główna » Nowożytność » Dworki szlacheckie w dawnej Polsce. W jakich warunkach faktycznie mieszkali wiejscy panowie 500 lat temu?

Jak wyglądał typowy dworek szlachecki? Na myśl natychmiast nasuwają się okazałe, a jednocześnie stylowe wiejskie rezydencje z XVIII czy XIX wieku, których wciąż wiele można oglądać na polskiej prowincji. Niemal obowiązkowo mają ganki, schodki, kolumienki i podłużną bryłę. Ale taka z pozoru klasyczna forma dworku to twór bardzo świeży. W czasach świetności Rzeczpospolitej Obojga Narodu domy szeregowych przedstawicieli najwyższej warstwy wyglądały inaczej.

Poniższy tekst powstał w oparciu o nową książkę Kamila Janickiego pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty. Pozycja już dostępna w przedsprzedaży.

Typowy dworek szlachecki z XVI albo XVII wieku nie był gmachem ani tak wielkim, ani równie okazałym, co ziemiańskie siedziby z XIX stulecia. Nie miał też jednego wzoru: u zarania Rzeczpospolitej daleko jeszcze było do epoki wszędobylskich ganków ze schodkami i kolumienkami.


Reklama


W architekturze, jak w tylu innych dziedzinach, szlachta opowiadała się za pełną wolnością. Tak jak dzisiaj Polacy ze wstrętem patrzą na wszelkie lokalne uchwały, narzucające im określony kolor dachu albo styl zabudowy zgodny ze specyfiką danej okolicy, tak już Mikołaj Rej w XVI stuleciu wzywał, by każdy ziemianin stawiał sobie dom „wedle myśli swojej”.

Dlaczego dworki szlacheckie budowano z drewna?

Chętnie odwoływano się też do poradnika wprawdzie średniowiecznego, ale przetłumaczonego na polski i zaadaptowanego do lokalnych potrzeb dopiero w 1549 roku. Piotr Krescentyn (właściwie: Pietro de Crescenzi) zalecał, zgodnie z oczekiwaniami nadwiślańskiej szlachty, że dom ma być „mały albo wielki, drewniany albo kamienny”, tak jak każdy sobie zamarzy i jak budżet pozwoli mu budować.

XVII-wieczny dwór w Kowalewszczyźnie na Podlasiu, ściany frontowa i boczna. Rysunki Zygmunta Glogera z 1869 roku.
XVII-wieczny dwór w Kowalewszczyźnie na Podlasiu, ściany frontowa i boczna. Rysunki Zygmunta Glogera z 1869 roku.

W praktyce dwory niemal zawsze wznoszono z drewna, najchętniej sosnowego, choć niekiedy też z jodły lub modrzewia. Historyk architektury Adam Miłobędzki szacował, że w 1500 roku spośród wszystkich budowli w Polsce tylko 0,4 procent było murowanych. Potem cegła zaczęła upowszechniać się w miastach, gdzie panicznie bano się nawracających pożarów, ale na wsi wciąż była na cenzurowanym.

Za budownictwem „drzewnym” przemawiała dostępność surowca, ale też tradycja i głębokie przekonanie o wyższości takiego rozwiązania.


Reklama


„Wprawdzie większość tutejszych domów jest budowana z drewna, ale nie oznacza to ubóstwa, lecz wynika z powszechnego zdania, że domy drewniane są bez porównania zdrowsze od murowanych z cegły czy kamienia” – komentowała pewna Francuzka przybyła nad Wisłę w połowie XVII stulecia. To samo mógłby powiedzieć niemal dowolny ziemianin.

Gont, skobel i przynajmniej trzy pomieszczenia. Wnętrza polskich dworków szlacheckich

Szlacheckie domostwa kryto zwykle dwuspadzistymi dachami, stromymi z racji srogich zim, jakie nawiedzały Polskę. Jako materiału używano gontu, tylko najubożsi panowie byli zmuszeni mieszkać pod słomą.

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj.

Najmniejsze dworki miały wewnątrz zaledwie trzy lub cztery pomieszczenia i układ podobny do tego, jaki spotykało się w chatach chłopskich. Drzwi, wyposażone w klamki, a nie zasuwy lub skoble, jak u kmieci, prowadziły do sieni służącej po części za przedpokój, po części też magazyn i miejsce wykonywania różnych robót gospodarskich.

Dalej była izba – główne, dzienne pomieszczenie dworu, ogrzewane przy użyciu pieca. Ten, jako podstawowe źródło ciepła w domu, zajmował wraz z kominem bardzo wiele miejsca, stanowił niejako serce gmachu. Często był ceglany lub nawet ulepiony z gliny, ale kogo było na to stać, starał się o jego piękne malowanie lub wykosztowywał się na ozdobne kafle, podobne do tych, jakie widywano w pałacach.


Reklama


O statusie właściciela świadczyły poza tym okna. Starano się je wypełniać bardzo jeszcze kosztownymi szklanymi szybkami. Te były wprawdzie, z uwagi na technikę wyrobu, mętne i nierówne, a przez to nie przepuszczały wiele światła, ale i tak stanowiły rozwiązanie znacznie lepsze od alternatyw – papieru nasączonego tłuszczem i zwierzęcych pęcherzy, ewentualnie samych okiennic, czyniących wnętrza nieznośnymi, gdy nadeszły trzaskające mrozy.

Do izby przylegała jeszcze komora lub komory – małe pokoiki pozbawione własnego ogrzewania, nie zawsze też wyposażone w okna, zwłaszcza pełnowymiarowe. W zamożniejszych dworach była poza tym komnata, a więc pomieszczenie sypialne, z kominkiem (od którego czerpała nazwę) oraz z wielkim łożem małżeńskim stanowiącym chlubę właścicieli.

„Szczery wyraz życia, potrzeby, obyczaju”

Jeśli to nie wystarczało, można było mnożyć zarówno liczbę izb, jak i komór. Duże dwory składały się nawet z ośmiu czy dziesięciu pomieszczeń, często dobudowywanych po fakcie, niekoniecznie w myśl jakiegokolwiek projektu.

„Nie miał dwór staropolski prawie nigdy architektonicznej jedności” – słusznie komentował przed przeszło stuleciem historyk Władysław Łoziński. Był do pewnego stopnia „nieforemnym aglomeratem”, ale właśnie „improwizowany układ mas i członków” nadawał mu charakterystycznej malowniczości. I czynił z niego, jak pisał Łoziński, „szczery wyraz życia, potrzeby, obyczaju” kolejnych pokoleń mieszkańców.

Stereotypowy dworek szlachecki na obrazie Bronisławy Janowskiej-Rychter
Stereotypowy dworek szlachecki na obrazie Bronisławy Janowskiej-Rychter. Początek XX wieku.

Błędne wyobrażenia. Dlaczego dworki szlacheckie były mniejsze niż nam się wydaje?

W praktyce duże dwory spotykało się chyba rzadko. Zwyczajnie nie były potrzebne. Ze szczegółowych badań demograficznych prowadzonych w ostatnich latach wynika, że typowa rodzina szlachecka z czasów pierwszej Rzeczpospolitej prezentowała się bardzo różnie od przyjętego stereotypu.

W starszych publikacjach naukowych, a już zwłaszcza w powieściach i filmach, można się spotkać z obrazem dworków niezwykle zatłoczonych i tętniących życiem. To rezydencje, w których przebywali przedstawiciele kilku pokoleń, od dziadków po wnuki, poza tym zaś też różni dalecy krewni, goście, rezydenci. Takie siedziby oczywiście też się zdarzały, nie były jednak typowe.


Reklama


Jak wykazał między innymi Piotr Guzowski, XVIII-wieczna rodzina ziemiańska zamieszkująca pod jednym dachem składała się średnio tylko z czterech osób. Była to, w przytłaczającej większości przypadków, rodzina nuklearna, złożona z samych rodziców i dzieci, podobna więc do dzisiejszych.

Czasem we dworze żyli jeszcze rodzice albo nieżonaci bracia czy niezamężne siostry właściciela majątku. Różne odmiany rodzin rozszerzonych zamieszkiwały jednak zaledwie kilkanaście procent wszystkich szlacheckich gospodarstw.

Mały dworek szlachecki w Mazurkach na Polesiu. XIX-wieczny rysunek Józefa Smolińskiego.
Mały dworek szlachecki w Mazurkach na Polesiu. XIX-wieczny rysunek Józefa Smolińskiego.

Jeśli dwory nie robiły wrażenia opustoszałych, to głównie z racji stałej obecności służących. Według jednego z szacunków w Wielkopolsce i Małopolsce aż 96 proc. ziemian zatrudniało służbę domową. Tej tak zwanej czeladzi nie mieli wyłącznie zupełni bankruci.

Zwykle we dworze pracowało kilka osób, choć tylko najpotrzebniejsze sypiały w przydzielonej im komorze. Innych kwaterowano poza siedzibą szlachecką.

***

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj. Dowiedz się więcej na Empik.com.

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.