Ryszard Kapuściński był prawdziwym mistrzem reportażu. Jego książki doczekały się tłumaczenia na około 40 języków i trafiły do rąk milionów czytelników na całym świecie. Nazwisko autora takich bestsellerów jak Cesarz czy Szachinszach wymieniano wśród kandydatów do literackiego Nobla. Pisarz wielokrotnie podkreślał, że ogromny wpływ na jego twórczość miało dzieciństwo spędzone w Pińsku. Oto jak wyglądały najmłodsze lata „cesarza reportażu” w położonym na Kresach miasteczku.
Rodzice słynnego reportera trafili do Pińska nieco z przymusu, gdyż podzielili los wielu innych młodych ludzi narodowości polskiej, którzy nie mając szans na pracę w centrum kraju, zdecydowali się wyjechać na Kresy. [Jak tłumaczył sam pisarz:]
Reklama
Moja mama pochodziła z Małopolski, z Bochni tata zaś z Daleszyc w Kieleckiem. (…) Po pierwszej wojnie światowej rodzice szukali pracy. Powiedziano im, że powinni spróbować na Kresach, bo tam najłatwiej.
Tak też zrobili: tata ukończył seminarium nauczycielskie w Prużanach, mama trafiła do Łunińca, miejscowości leżącej tuż przy granicy z Sowietami. Poznali się dopiero na wschodzie Polski, pobrali i zamieszkali w Pińsku, gdzie oboje otrzymali posady w szkole powszechnej. Tam też przyszedłem na świat w roku 1932.
Człowiek kresowy
Przy ulicy Błotnej 43 (obecnie Suworowa) stoi niewielki piętrowy dom, w którym Kapuścińscy zajmowali mieszkanie na piętrze. Zachowało się nawet zdjęcie przedstawiające przyszłego mistrza reportażu podczas zabawy na balkonie. Na odnowionej fasadzie budynku umieszczono niedawno dwujęzyczną tablicę upamiętniającą pisarza.
Państwo Kapuścińscy zmienili w Pińsku kilka adresów, jednak ich synowi najbardziej zapadł w pamięć właśnie dom przy Błotnej. Stał się dla niego synonimem sielskiego dzieciństwa, o którym na zawsze zachował ciepłe wspomnienie. [Pisarz wspominał wiele lat później:]
Reklama
Ukształtowało mnie wszystko to, co kształtuje tzw. człowieka kresowego. Człowiek kresowy zawsze i wszędzie jest człowiekiem międzykulturowym – człowiekiem „pomiędzy”. To człowiek, który od dzieciństwa, od zabawy na podwórzu, uczy się tego, że ludzie są różni i że inność jest po prostu cechą człowieka…
W Pińsku jeden dzieciak zabierał z domu śledzia, drugi kulebiak, a trzeci kawałek kotleta… Kresowość to otwarcie na inne kultury, a nawet więcej – ludzie kresowi nie traktują innych jako innych, tylko jako część własnej kultury.
Małomiasteczkowy romantyzm
Przyszły reporter nie widział w egzotyce Polesia nic nadzwyczajnego. Była to jego mała ojczyzna, kraj lat dziecinnych, w którym czuł się szczęśliwy. Nieważne, że w stosunku do zachodniej Polski zacofany, gdzie większość chodników była drewniana i wiosną oraz jesienią tonęły w błocie. Brukowano tylko główne ulice, i to nie wszędzie. [Kapuściński opowiadał:]
Parterowe czy piętrowe domki wśród ogródków i sadów, tu i tam drewniane płoty, cembrowane studnie, (…) ulice, które kiedyś nazywały się Bednarska, Franciszkańska, Błotna. Ten Pińsk kurczy się, ale choć burzony, dziesiątkowany ciągle istnieje, można go jeszcze zobaczyć, zachwycić się jego małomiasteczkowym romantyzmem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Świętem dla miasta były dni targowe, gdy wszyscy spotykali się w pobliżu kościoła Jezuitów nad brzegiem Piny. Zewsząd pojawiały się czółna Poleszuków, a czasami większe łodzie z kilkuosobową załogą. Handlowano praktycznie wszystkim – począwszy od siana, a skończywszy na rybach i inwentarzu gospodarskim. W zamian Poleszucy kupowali metalowe narzędzia i elementy wyposażenia potrzebne w obejściach.
Koniec sielankowego dzieciństwa
Ten świat runął we wrześniu 1939 roku, gdy Ryszard miał rozpocząć naukę w trzeciej klasie. Ostatnie lato przed wojną spędzał z rodziną poza miastem, ojciec został zmobilizowany, a po ataku hitlerowców rodzina powróciła do Pińska. [Po latach relacjonował:]
Reklama
Idę z siostrą obok furmanki jest to prosty drabiniasty wóz wyłożony sianem, wysoko na sianie, na lnianej płachcie leży mój dziadek. Leży, nie może się poruszyć, jest sparaliżowany. Kiedy zaczyna się nalot, cały cierpliwie wędrujący, a teraz nagle ogarnięty paniką tłum chroni się w rowach, zaszywa w krzakach, zapada w kartofliskach.
Na opustoszałej, wymarłej drodze zostaje tylko furmanka, na której leży mój dziadek. Dziadek widzi lecące na niego samoloty, widzi, jak się gwałtownie zniżają, jak biorą na cel porzuconą na drodze furmankę, widzi ogień broni pokładowej, słyszy ryk przelatujących nad jego głową maszyn. Kiedy samoloty znikają, wracamy do furmanki i matka ociera dziadkowi spoconą twarz.
Ojciec dostał się do sowieckiej niewoli, ale udało mu się z niej uciec. Pod zmienionym nazwiskiem wrócił do Pińska, gdzie spotkał się z rodziną. Kapuścińscy mieli szczęście – uniknęli wywózek do Kazachstanu i przedostali się pod okupację niemiecką. Przyszły reporter na zawsze opuścił rodzinne miasto wiosną 1940 roku.
To już nie był ten sam Pińsk
Po latach dostał od Sowietów identyczną propozycję jak Stanisław Lem – gdy stał się sławny, zaoferowali mu zgodę na odwiedzenie rodzinnego miasta. Lem odmówił przyjazdu do Lwowa, nie chcąc niszczyć dobrych wspomnień, ale Kapuściński – jak na rasowego reportera przystało – w latach 70. pojawił się nad Piną.
Reklama
Po upadku komunizmu przyjeżdżał tu jeszcze kilka razy, mając nadzieję na napisanie książki o swoim rodzinnym mieście. Zbierał materiały, rozmawiał z ludźmi, którzy przetrwali wojnę i komunizm. Zauważał, jak wiele zmieniło się przez kilkadziesiąt lat.
Wprawdzie pozostało sporo dawnej zabudowy, ale dominował „Pińsk sowiecki, chruszczowowsko-breżniewowski, miasto szarych lub ceglanych bloków, ciężkiej, prymitywnej, niechlujnej wielkiej płyty, zabłoconych, ponurych, nieoświetlonych osiedli. A obok był „Pińsk lat dziewięćdziesiątych, popierestrojkowy, nowobogacki, willowy, tylko dla wybrańców, dla wygranych, raj Nowych Białorusinów, Nowych Rosjan”.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra w pt. Wielkie Księstwo Litewskie. Podróż po bliskich Kresach. Jej nowe wydanie ukazuje się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.