„Bestia” była melomanką, marzyła więc o własnej obozowej orkiestrze. Chciała by muzyka dodatkowo pognębiła znienawidzone ofiary. Dla dziewcząt skierowanych do lagerkapeli znajomość nut oznaczała jednak ratunek od śmierci.
Więźniarskie orkiestry nie były w niemieckich obozach koncentracyjnych niczym rzadkim. Już w 1933 roku, u samego zarania nazistowskiego systemu represji, tak zwane „lagerkapele” powołano w Oranienburgu, Sonnenburgu i Dürrgoy, obozie na południowych przedmieściach Wrocławia.
Reklama
W okresie II wojny światowej orkiestry kompletowano też w obozach zagłady. „Inicjatorami założenia przynajmniej części z nich byli komendanci obozów, którzy przez fakt posiadania własnego zespołu chcieli podnieść swój prestiż” – wyjaśnia dr Jacek Lachendro z Muzeum Auschwitz-Birkenau. – „Orkiestry te grały dla komand wychodzących do pracy i wracających do obozu po jej zakończeniu, a w chwilach wolnych dostarczały rozrywki esesmanom i więźniom”.
W KL Auschwitz pierwsza więźniarska orkiestra powstała już w grudniu 1940 roku, zresztą na prośby osadzonych. Potem w kompleksie obozowym działało jednocześnie kilka zespołów. Największy liczył w latach 1941-1944 około stu dwudziestu osób.
Osobną lagerkapelę utworzono też w żeńskim podobozie Birkenau. Ona była faktycznie zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju. Nic dziwnego, że Marcin Lwowski, autor nowej powieści Orkiestra z Auschwitz, powstałej na kanwie autentycznych przeżyć więźniarek, stwierdził, że zajął się tematem „niewyczerpanym i fascynującym”.
Jedyna taka orkiestra
„W całym przepastnym systemie obozów, gett i więzień stworzonym przez nazistów była to jedyna oficjalnie działająca kobieca orkiestra” – podkreślają twórcy serwisu Music and the Holocaust.
Reklama
Zespół – Mädchenorchester von Auschwitz – powołano w kwietniu 1943 roku. Zarządzenie w tej sprawie wydał komendant Franz Hössler. Pomysł wyszedł jednak od nadzorczyni podobozu Birkenau Marii Mandel.
Była to jedna z największych sadystek działających w nieludzkiej fabryce śmierci. Przypisuje się jej współodpowiedzialność za śmierć setek tysięcy ofiar, nic więc dziwnego, że więźniarki przezywały ją „Bestią”. Jednocześnie Mandel była wielką melomanką.
„Założenie kobiecej orkiestry złożonej z więźniarek, która grałaby innym więźniom w drodze do komór gazowych, była jej marzeniem” – podkreśla popularyzatorka tematyki obozowej Patrycja Dołowy.
Kołysanka dla Mengelego
Pierwszą konduktorką orkiestry została „surowa nauczycielka muzyki” z Tarnowa, Zofia Czajkowska. Latem 1943 roku jej miejsce zajęła skrzypaczka z Wiednia, Alma Rosé.
Głównym zadaniem żeńskiej lagerkapeli było granie więźniarkom wychodzącym do pracy i wracającym do baraków. Muzyczki ustawiały się przy bramie obozu bardzo wcześnie, dzięki czemu zwalniano je z udziału w sadystycznych apelach.
Reklama
Grały często przez wiele godzin bez przerwy, nawet w trakcie ulew i zawiei. Brakowało im instrumentów, nie miały szansy ćwiczyć nowych utworów. Powtarzały więc te same melodie, nawet kilkadziesiąt razy z rzędu.
Tak jak życzyła sobie „bestia” grały też na rampie, w trakcie selekcji. Ich muzyka miała towarzyszyć nieszczęśnikom posłanym na śmierć.
Jedna z członkiń orkiestry, Yvette Assayala, musiała grać nawet, gdy do komory gazowej prowadzono całą jej rodzinę. Anita Lasker wspominała z kolei po latach, że sam „doktor śmierć”, Josef Mengele, kazał grać sobie ulubioną kołysankę Träumerei.
Łącznie przez orkiestrę przewinęło się około 60 muzyczek, w większości bardzo młodych dziewcząt. Pod batutą Almy Rosé były to głównie Żydówki. Muzyka ratowała ich życie. Choć zarazem służyła, zgodnie ze słowami dyrygenta z obozu macierzystego, Szymona Laksa, zabijaniu – „jak cyklon B”.
Fascynująca opowieść o zapomnianej orkiestrze z fabryki śmierci
Bibliografia
- Dołowy Patrycja, Dziewczęca orkiestra z Birkenau [w:] Wirtualny Sztetl.
- Lachendro Jacek, Orkiestry w KL Auschwitz, „Zeszyty Oświęcimskie”, t. 27 (2012).
- Zofia Czajkowska [w:] Music and the Holocaust.
1 komentarz