Edukacja Habsburgów w XIX wieku. Jak sławna dynastia kształciła swoje dzieci?

Strona główna » XIX wiek » Edukacja Habsburgów w XIX wieku. Jak sławna dynastia kształciła swoje dzieci?

Nawet od członka bocznej linii rodu oczekiwano, że zostanie erudytą, poliglotą i biegłym adeptem rozlicznych nauk. Poza tym zaś – głęboko konserwatywnym katolikiem. Ale czy starania zastępu tutorów przynosiły zamierzone skutki?

Bez względu na naturalne predyspozycje (bądź ich brak!) wszyscy mali Habsburgowie odbierali staranne wykształcenie w duchu konserwatywnych, katolickich wartości. Skoro w gronie błękitnokrwistego towarzystwa z całej Europy mieli reprezentować najjaśniejszego cesarza, musieli to robić godnie i w zgodzie z oficjalnie przyjętymi poglądami.


Reklama


Daleko od tronu

Naszym przewodnikiem po świecie habsburskiego kształcenia niech będzie arcyksiążę Franciszek Ferdynand (ur. 1863). To właśnie jego Gawriło Princip zastrzelił w Sarajewie, tym samym rozpętując I wojnę światową. Za młodu jednak dynasta nawet nie przypuszczał, że czeka go sława, albo, że będzie pretendować do tronu.

Jego stryj, cesarz Franciszek Józef, miał się doskonale i posiadał męskiego potomka w sile wieku. Franciszek Ferdynand stał w drugim szeregu dynastii i był dopiero trzeci w linii sukcesji. Aby to on przejął władzę, coś musiałoby pójść bardzo nie tak.

Cesarz Franciszek Józef (domena publiczna).

W efekcie mały książę odebrał habsburską edukację w wersji „standard”, a nie według standardów monarszych. I choć dzieckiem był dość delikatnym i lubiącym samotność, nie dawano mu wytchnienia. Surowy reżim edukacyjny był nieuchronny.

Ojcowskie ambicje

Dzieci Karola Ludwika Habsburga, młodszego brata cesarza Franciszka Józefa, w kwestii wykształcenia nie mogły odstawać od swoich arystokratycznych kuzynów w całej Europie. Arcyksiążę nie szczędził zatem nakładów na prywatnych nauczycieli. Co więcej, sam aktywnie włączał się w cały proces kształcenia, udzielając synom lekcji na przykład z historii sztuki.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Brudna historia rodu Sforzów. Kim naprawdę byli przodkowie królowej Bony?

By poszerzyć ich horyzonty niejednokrotnie zapraszał także znanych artystów, wynalazców i naukowców. Ci goście ciekawymi wykładami mieli zachęcić małe książątka do pilniejszej nauki i zainteresować je swoją pracą. Taka przynajmniej była teoria. Bo w praktyce wcale ciekawie nie było.

Bardzo indywidulny tryb nauczania

Należy wyjaśnić jedną kwestię. Nie istniały gwarne klasy, wypełnione małymi habsburskimi książątkami, ani specjalne placówki kształcenia najwyższej arystokracji austro-węgierskiej. Podobnie, jak to się odbywało w wielu najznamienitszych rodach europejskich, dzieci uczyły się w pałacowych komnatach.


Reklama


Zdarzało się, jeśli różnica wieku pomiędzy rodzeństwem była niewielka, że części wykładów pociechy słuchały wspólnie. Najczęściej jednak przez kilka godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, mały uczeń skazany był tylko na towarzystwo surowego preceptora i swoje własne.

W wypadku małego Franciszka Ferdynanda i jego rodzeństwa strażnikiem surowego reżimu był człowiek bez większej wyobraźni i skłonności do nowatorstwa.

Nauczycielem historii małego Franciszka Ferdynanda był profesor Onno Klopp (domena publiczna).
Nauczycielem historii małego Franciszka Ferdynanda był profesor Onno Klopp (domena publiczna).

Hrabia Ferdynand Degenfel, były oficer, skrupulatnie nadzorował konserwatywny program nauczania ciasno wypełniony naukami ścisłymi, arytmetyką, historią, literaturą, religią i oczywiście językiem niemieckim i gramatyką. Nie zezwalał na odstępstwa i dbał o to, jakie wartości opiekunowie wpajają małym Habsburgom.

Nauczyciel cenzuruje podręczniki

Kształceniem książąt w dziedzinie historii zajmował się profesor Onno Klopp. Uczony zdawał sobie sprawę, że na jego barkach spoczywa trudne i ważne zadanie. Miał prezentować przeszłość, jednocześnie wychwytując i niwelując najmniejsze przebłyski „reakcyjnych” myśli, rodzące się w głowach uczniów.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Metoda, którą obrał opierała się na wpajaniu dzieciom „jedynej słusznej opinii” jako dogmatu. Na wszelki wypadek własnoręcznie dokładnie ocenzurował pomoce dydaktyczne. Jak piszą Greg King i Sue Woolmans, autorzy książki Zabić arcyksięcia:

Nauczyciel skupiał się na krytyce liberalnych poglądów politycznych, zagrożeniach związanych z nowoczesną myślą i złowieszczych ostrzeżeniach przed rosnącym pruskim zagrożeniem wiszącym nad świętą misją monarchii habsburskiej.


Reklama


Klopp tak bardzo bał się odmiennych idei, które mogłyby wpłynąć na jego ucznia, że nawet własnoręcznie przepisał podręcznik do historii dla młodego arcyksięcia, by usunąć niechciane i szkodliwe terminy polityczne.

Pięć języków dla każdego arcyksięcia

Przyszłe obowiązki małego księcia wobec dynastii (np. służba wojskowa, bądź dyplomatyczna, w różnych zakątkach państwa) wymagały znajomości kilku języków.

Dorosły już Franciszek Ferdynand z żoną i dziećmi (domena publiczna).
Dorosły już Franciszek Ferdynand z żoną i dziećmi (domena publiczna).

Pierwszym i podstawowym był język niemiecki, od którego dzieci Habsburgów zaczynały naukę mówienia. Następnie poznawały francuski, angielski, czeski i węgierski. Dla Franciszka Ferdynanda  najprawdziwszą zmorą był ten ostatni.

Książę nie miał talentu poligloty. Ba! Przez całe swoje życie starał się poprawić znajomość węgierskiego, jednak nigdy nie udało mu się dojść do poziomu biegłego. Także jego angielski nieco kulał.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Ta śmierć przeraziła cywilizowaną Europę. Dlaczego serbska królowa została zabita, wypatroszona i wyrzucona przez okno?

Katolicyzm obowiązkowy

Jeśli chodzi o kwestię nauczania religii, nie było taryfy ulgowej. W meandry teologiczne Franciszka Ferdynanda wprowadzał Gottfried Marschall, surowy duchowny ściśle związany z Habsburgami.

Jeśli ktoś urodził się w austriackiej dynastii Habsburgów i w dodatku był blisko spokrewniony z cesarzem, nie było innej opcji – katolicyzm i basta. W dodatku, małe książątka miały w przyszłości świecić przykładem wiary i pobożności (przynajmniej publicznie). W przypadku Franciszka Ferdynanda kapłan miał szczególnie ułatwione zadanie.


Reklama


Chłopiec był od najmłodszych lat dość uduchowiony i wykazywał niespotykane zainteresowanie liturgią. Fascynacja katolicyzmem była u niego tak głęboka, że wręcz przesiadywał w pałacowych kaplicach, chcąc chłonąć ich podniosłą atmosferę.

Dogmatów wpajanych przez Marschalla nie poddawał żadnej krytyce. Co ciekawe, obca była mu nietolerancja religijna. Liczyło się dla niego to, czy dana osoba jest wierna własnej wierze i żyje zgodnie z jej nakazami, a nie czy czyta Biblię, Torę czy Koran.

Gottfried Marschall (Charles Scolik/domena publiczna).
Gottfried Marschall (Charles Scolik/domena publiczna).

„Niczego nie zaniedbywano”

Podstawowe kursy uzupełniały dodatkowe wykłady. Jak piszą autorzy książki Zabić arcyksięcia, książę Franciszek Ferdynand pobierał lekcje:

(…) historii wojskowości, manewrów morskich, architektury i inżynierii. Przyszły premier Austrii Max Vladimir Beck nauczał prawa cywilnego i konstytucyjnego. Niczego nie zaniedbywano.

Nie odpuszczano też ćwiczeń praktycznych – jazdy konnej, lekcji tańca i fechtunku. Wszystko to brzmi doskonale i powinno składać się na obraz gruntownie wykształconego młodego człowieka, erudyty i poligloty. Cóż z tego, skoro poza liturgią nasz bohater nie przejawiał szczególnych talentów.


Reklama


Mimo najszczerszych chęci nauczycieli i ich usilnych starań, ziarno wiedzy padało na wyjątkowo niepodatny grunt. Nie posuniemy się tu w żadnym razie do nazwania księcia głupim, wszak to byłaby obraza majestatu! Starczy stwierdzić, że wkuwał wszystko, nie nauczył się porządnie niczego.

W zasadzie nie stanowiłoby to większego problemu. Los Franciszka Ferdynanda wydawał się przesądzony. Kariera wojskowa, podnoszenie prestiżu dynastii (a przynajmniej nie obniżanie go!) i wygodne życie. Fortuna okazała się być przewrotną i jednego dnia wszystko to obróciła w niwecz. Młody książę został następcą tronu. Ale to już zupełnie odrębna historia.

Przeczytaj również o tym najpotężniejszej dynastii Europy. Wcale nie chodzi o Habsburgów

Bibliografia

  • King Greg, Woolmans Sue, Zabić arcyksięcia, Znak Literanova 2014.
Autor
Aleksandra Zaprutko-Janicka
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.