To twierdzenie powtarza się zarówno w fachowych pracach z zakresu historii gospodarczej, jak i w czysto popularnonaukowych publikacjach. Historycy zgodnie twierdzą, że ekspert „czarnego złota” do Skandynawii miał kluczowe znaczenie dla polskiego gospodarki: pozwolił ożywić koniunkturę i oddalić widmo kryzysu. A jak było naprawdę?
Pisze się, że dzięki strajkowi brytyjskich górników polski węgiel w 1926 roku popłynął szerokim strumieniem do Skandynawii. Zawojowanie nowych rynków miało przynieść krociowe zyski, rzutujące na całą polską ekonomię.
Reklama
Zdaniem chociażby Henryka Zielińskiego (Historia Polski 1914-1939) czy Mariana Drozdowskiego (Z dziejów drugiej Rzeczpospolitej) sprzedaż „czarnego złota” do państw Europy Północnej, a zwłaszcza Szwecji, miał decydujący wpływ na poprawę sytuacji gospodarczej nad Wisłą i nastanie krótkiego okresu prosperity w naszym kraju w latach 1926-1929.
Jednocześnie eksport ten miał znacznie poprawić polski bilans handlowy, który mocno ucierpiał na skutek – prowadzonej od połowy 1925 roku – wojny celnej z Niemcami. Czy rzeczywiście skandynawskie lekarstwo okazało się lekiem na całe zło?
(Pozornie) imponujące liczby
Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. A w tym przypadku – w liczbach. Wart na moment się nad nimi pochylić.
Cały polski eksport w 1926 roku wyniósł 2,25 miliarda złotych, import zaś 1,55 miliarda. W efekcie mieliśmy dodatnie saldo handlowe: ponad 700 milionów na plusie!
Reklama
Należy podkreślić, że do wybuchu wielkiego kryzysu gospodarczego nigdy nie udało się powtórzyć tego wyczynu (1927: minus 377 mln zł, 1928: minus 854 mln zł, 1929: minus 294 mln zł).
Zresztą i wcześniej nie mieliśmy na tym polu specjalnych powodów do zadowolenia. W 1925 roku saldo wyniosło minus 567 mln zł.
To nie nadwyżka, tylko ogromny spadek
Dane zdają się potwierdzać wyjątkową poprawę sytuacji jeśli nie gospodarczej, to przynajmniej handlowej. Warto jednak popatrzyć dokładniej.
Po pierwsze, dodatni bilans handlowy wynikał nie tyle z lawinowego wzrostu eksportu, co raczej… ze spadku importu. W stosunku do roku 1925 nastąpiło spektakularne tąpnięcie. W toku wspomnianej wojny celnej import zmniejszył się o ponad 46%!
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zmiana bilansu wcale nie znamionowała poprawy sytuacji. Tym bardziej zaś nie miała związku z eksportem węgla do Skandynawii.
Prawie pięć procent
W 1926 roku poza granice kraju trafił węgiel o wartości ok. 446 milionów złotych. „Czarne złoto” odpowiadało więc za 1/5 całego polskiego eksportu.
Reklama
Z tego na rynki skandynawskie przypadło ok. 95 milionów złotych, czyli uwaga: ledwie 4,2% wartości naszego wywozu za ten rok!
Dla porządku spójrzmy jeszcze na dane z 1927 roku. Wyeksportowaliśmy wtedy węgiel o wartości ok. 348 milionów złotych. Na kraje północnej Europy przypadła jedna trzecia kwoty. Niby sporo, ale w całym polskim eksporcie było to wciąż tylko 4,8%.
Nieprzekonujące twierdzenia
Jak widać zyski uzyskane ze sprzedaży węgla do Skandynawii, mogły stanowić tylko znikomy procent dochodów polskiego budżetu. Nie przekładały w znaczący sposób ani na kondycję całej gospodarki, ani tym bardziej na sytuację finansową mieszkańców kraju.
Oczywiście samo zdobycie nowych rynków, a później ich utrzymanie należy poczytać za sukces.
Reklama
Trudno natomiast poważnie traktować twierdzenie, iż był to decydujący czynnik, który wpłynął na ożywienie gospodarcze z lat 1926-1929. Podobnie nieprzekonująca jest teza, jakoby przyczółek zdobyty w Skandynawii uchronił Polskę przed klęską w wojnie celnej z Niemcami.
Bibliografia
- Łapa Małgorzata, Modernizacja państwa. Polska polityka gospodarcza 1926-1929, Łódź 2002.
- Mały Rocznik Statystyczny, 1938.
- „Przegląd Gospodarczy”, 1927, nr 3.
- „Przemysł i Handel”, 1928, z. 5.
- Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej, 1928.