W połowie 1940 roku kolaborujący z Niemcami przedwojenny amant filmowy Igo Sym zaczął werbować polskich aktorów do ról w kłamliwej propagandowej produkcji Gustava Ucicky’ego Heimkehr. Austriacka noblistka Elfriede Jelinek nie bez racji nazwała go „najgorszym filmem propagandowym, jaki kiedykolwiek powstał”.
Ukazywał on, jak w małej wsi na Wołyniu w marcu 1939 r. Polacy brutalnie znęcają się nad mniejszością niemiecką, a w szczególności nad niemieckimi kobietami i dziećmi. Dzieło Ucicky’ego miało być pokazywane mieszkającej na ziemiach polskich ludności niemieckiej, aby podsycać jej nienawiść do Polaków.
Reklama
Junosza-Stępowski odmawia
Wstępne projekty dekoracji do filmu już w styczniu 1940 r. zatwierdzał sam Heinrich Himmler, jeden z głównych przywódców III Rzeszy. Sym dobrze wiedział, że trudno będzie mu zmusić polskich aktorów do przyjęcia ról w tak obrzydliwym filmie, dlatego poza rolą burmistrza Polacy grali tam jedynie epizody.
Reżyser Gustav Ucicky, mając na uwadze możliwość niepowodzenia zebrania odpowiedniej polskiej obsady, planował nawet zatrudnić jako Polaków mówiących po polsku Niemców i Białorusinów. Sam uważał jednocześnie, że przyjęcie roli w Heimkehrze jest „niegodne Polaka”, i angażował wyłącznie aktorów, którzy nie wyrażali żadnych obiekcji.
Igo Sym był pod tym względem bardziej radykalny – otrzymał misję do wykonania i chciał się z niej jak najlepiej wywiązać. W roli burmistrza widział początkowo wybitnego polskiego aktora filmowego i teatralnego Kazimierza Junoszę-Stępowskiego. Ofertę przedstawił mu w kawiarni SiM w obecności Gustava Ucicky’ego i Józefa Artura Horwatha.
Chociaż zaproponowano mu znakomite warunki finansowe oraz bezpłatny pobyt we Włoszech lub w Tyrolu, Stępowski pozostawał nieugięty. Kiedy zaś straszono go wywiezieniem do obozu, odpowiedział im stanowczo: „Kategorycznie odmawiam. Możecie panowie robić, co uważacie za stosowne. Nazywam się Junosza-Stępowski, a za udział w tym filmie powinien Polakowi każdy napluć w oczy”.
Reklama
Samborski chciał chronić żonę
Rozmowę ekipy filmowej ze Stępowskim słyszał Roman Niewiarowicz, który zajmował się już wówczas obserwowaniem Igo Syma. „Gdy po chwili zostaliśmy sami ze Stępowskim, zapytałem: »A jeżeli cię istotnie wywiozą?« – »To mogą zrobić, ale pachołka niemieckiego ze mnie nie zrobią i nikt nie powie, że mnie szwaby kupiły«. Cieszę się, że byłem wówczas świadkiem tej sceny” – wspominał Roman Niewiarowicz w „Przekroju” we wrześniu 1956 r.
Ostatecznie wybór Syma padł na Bogusława Samborskiego, który przed wojną zasłynął rolami czarnych charakterów, m.in. w filmach Dziesięciu z Pawiaka, Szpieg w masce czy Gehenna. Od początku okupacji Samborski żył w ciągłym strachu, bowiem jego żona Stella (Stefania) Samborska pochodziła z rodziny łódzkich Żydów Tarapanich.
Samborski chciał za wszelką cenę ochronić Stellę i Stefana, jej syna z pierwszego małżeństwa z działaczem syjonistycznym Leonem Sokołowem, przed wywiezieniem do getta. Kiedy zaś Stefan Sokołow trafił do warszawskiego getta, Samborski czynił rozpaczliwe starania, aby go uwolnić.
14 000 i wyjazd do Wiednia
Sym zaproponował mu rolę w Heimkehrze, grożąc złożeniem donosu na jego żonę, więc Bogusław Samborski poszedł na współpracę. Samborska okazała się zresztą bardzo przydatna, dzięki swojej doskonałej znajomości języka niemieckiego – pośredniczyła jako tłumaczka w rozmowach polskich aktorów z ekipą filmową w Wiedniu.
Reklama
Dwudziestego marca 1941 r. jeden z działaczy podziemia donosił w meldunku o Samborskim:
Obywatel polski, artysta dramatyczny, zdecydował się dobrowolnie grać w filmie o nastawieniu antypolskim. Film ten jest nakręcany w Wiedniu. Za nakręcanie tego filmu Samborski otrzymał 14 tys. plus bezpłatne przejazdy do Wiednia.
Obecnie w połowie marca rb. Samborski przeniósł się na stałe do Wiednia. Mówiło się w sferach artystycznych, że Samborski otrzymał od organizacji niepodległościowych kilka wyroków śmierci.
Do mniejszych ról udało się nakłonić Symowi kilku znanych przed wojną artystów, m.in.: Michała Plucińskiego, Juliusza Łuszczewskiego, Józefa Kondrata i Bazylego Sikiewicza. Bez wahania angaż do filmu przyjął również Józef Artur Horwath, który przystawał na wszelkie pomysły Syma z obawy przed zadenuncjowaniem jego żony lub kochanki żydowskiego pochodzenia, Hanny Libickiej.
„Nie zagram w antypolskim filmie”
W stosunku do kobiet Sym zachowywał się jednak w sposób o wiele mniej radykalny. Na propozycję zagrania w filmie Heimkehr Ina Benita odpowiedziała aktorowi: „Tu [w Polsce – przyp. aut.] jadłam chleb, nie zagram w antypolskim filmie”, i nie spotkały jej za to żadne represje.
Reklama
Żadnych konsekwencji za odrzucenie roli w Heimkehrze nie poniosła również Lili Zielińska 17 . Z kolei Maria Malicka, której Sym proponował angaż do Teatru Miasta Warszawy, odparła: „Tam, gdzie teraz wisi Hitler, wisiały kiedyś portrety Wojciechowskiego i Mościckiego”, i zaczęła błagać go, aby za odmowę nie doprowadził do wysłania jej do obozu. Ona również nie została w żaden sposób skrzywdzona przez wieloletniego znajomego.
„Nie wiem, czy uznał moje argumenty, czy nie był tak zły, jak myślimy” – mówiła o Igo Krystyna Marynowska, która zdołała znaleźć wymówkę, by nie grać w prowadzonym przez aktora teatrze. Nie tylko kobiety uniknęły represji ze strony Syma. Aktor Roman Dereń powiedział dyrektorowi podczas przypadkowego spotkania na schodach w teatrze: „Pamiętaj, że ja nie przyjmuję tej roli i że ci egzemplarz jutro zwrócę”.
„Sym to był sfrustrowany człowiek”
I nie spotkały go w związku z tym żadne przykrości. Ósmego września 1948 r. mąż Lili Zielińskiej Tadeusz Chrzanowski zeznał w Prokuraturze Sądu Okręgowego w Warszawie:
Szereg osób zaproszonych do udziału w filmie odmówiło od razu, inni przyjęli zaliczkę pieniędzy i podpisali kontrakty, ale następnie zwracali otrzymane kwoty i zwolniono ich z kontraktu, inni jednak grali w filmie (Samborski i inni). Ci wszyscy, którzy wymówili kontrakty, nie spotkali się ze strony władz niemieckich z represjami.
Z kolei na początku 1986 r. Maria Malicka w rozmowie z Maciejem Nowakiem tak scharakteryzowała Igo Syma:
Sym to był sfrustrowany człowiek. Przed wojną próbował w kilku filmach, w teatrze, ale jakoś mu nie szło. Tyle tylko, że był to naprawdę ładny chłopak.
Miał serię niepowodzeń, a był niesłychanie ambitny. I gdy Niemcy zaproponowali mu dyrekcję wielkiego teatru, przewróciło mu się w głowie. Ale do obozu chyba nie wysyłał.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Marka Telera pt. Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 202.
Reklama
AK-torzy kontra kolaboranci
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.