Połowa września 1939 roku. Francuska ciężka artyleria kruszy potężną nawałą ogniową niewykończone jeszcze bunkry niemieckiego Wału Zachodniego. W powstałe wyłomy wlewają się fale francuskiej piechoty i czołgów. Niemcy są bezradni. Na zachodniej granicy brakuje im lotnictwa, artylerii, broni pancernej i dobrze wyszkolonej piechoty. Dochodzi do przełamania ich pozycji i francuskie oddziały ruszają w głąb III Rzeszy. Ten, wydawałoby się dziś, zgoła fantastyczny scenariusz był wtedy jak najbardziej realny…
Sojusz polsko-francuski zobowiązywał Paryż do zbrojnego wsparcia Warszawy w razie niemieckiej agresji. Gdy ta stała się faktem, 3 września 1939 roku o godzinie 17.30 Francja znalazła się w stanie wojny z III Rzeszą.
W myśl sojuszniczej umowy francuska armia miała niezwłocznie podjąć działania zaczepne o ograniczonym zasięgu, a gdy tylko będzie widać zwiększony wysiłek sił niemieckich przeciwko Polsce, rozwinąć działania ofensywne na dużą skalę począwszy od 15 dnia swojej mobilizacji.
Pierwsze plany francuskiej ofensywy
Pierwsze przymiarki do planowanej ofensywy pojawiły się nad Sekwaną w maju 1939 roku. Głównodowodzący francuskiej armii generał Maurice Gamelin zaproponował wówczas przeprowadzenie ataku siłą około czterdziestu dywizji w kierunku Zagłębia Ruhry.
Kiedy jednak poczęto przygotowywać szczegółowe plany operacji, wyszło na jaw, że większość francuskich dywizji, szkolonych dotychczas głównie w charakterze wojsk fortecznych, stanowiących obsadę Linii Maginota, nie bardzo nadaje się do prowadzenia działań ruchomych.
Mimo to planowanie ofensywy kontynuowano, ograniczając jednak jej zasięg do Zagłębia Saary. Projekt operacji w takiej formie został zatwierdzony w połowie lipca 1939 roku. 23 sierpnia Paryż przeprowadził alarmową mobilizację 360 tysięcy żołnierzy. Po uderzeniu Niemców na Polskę, nieliczne francuskie oddziały przekroczyły granicę z III Rzeszą już rankiem 4 września.
Żołnierze niespodziewanie napotkali na swojej drodze Schrapnellmine. Były to nieznane im wcześniej miny przeciwpiechotne, które wyskakiwały z ziemi na wysokość pasa i raziły ofiary stalowymi odłamkami. Broń tego typu przysporzyła wówczas Francuzom dużo strat i zahamowała ich postępy.
Przyspieszone uderzenie
Właściwa ofensywa miała dopiero nastąpić. Jak podkreśla w swojej książce pod tytułem Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku Tymoteusz Pawłowski:
Francuzi opracowali bardzo szczegółowy plan przełamania niemieckich fortyfikacji zwanych Linią Zygfryda [Wał Zachodni – Westwall]. W pierwszym etapie zamierzano zdobyć teren przygraniczny i obsadzić linię, która zapewniałaby bezpieczeństwo na skrzydłach i pozwalała atakować w centrum.
W drugiej fazie zamierzano użyć ciężkiej artylerii i czołgów. Oficjalnie miał to być atak pozorowany, ale faktycznie była to próba sprawdzenia, czy nie da się przełamać Linii Zygfryda z marszu. Trzecią fazą było potężne uderzenie przełamujące.
Po tym, jak Wojsko Polskie przegrało swoją bitwę graniczną, Warszawa zaczęła naciskać na Francuzów o jak najszybszą interwencję. I choć przeciwni temu byli generałowie, którzy wiedzieli, że armia nie jest jeszcze gotowa do podjęcia działań ofensywnych na większą skalę, rząd w Paryżu uznał, że z przyczyn politycznych wskazane jest niezwłoczne uderzenie na Niemcy.
Działania ofensywne miała prowadzić 2. Grupa Armii pod dowództwem generała André-Gastona Prételeta, licząca 40 dywizji podzielonych na trzy armie. Niemieckiej zachodniej granicy broniła Grupa Armii „C” generała Wilhelma von Leeba, licząca nominalnie podobną ilość związków taktycznych. W rzeczywistości jednak 2/3 sił III Rzeczy na tym obszarze stanowiły jednostki rezerwowe.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Francusi ruszają do walki
Francuski atak nastąpił w nocy 6 na 7 września, kiedy to czołowe oddziały 2. Grupy Armii ruszyły w głąb Zagłębia Saary. Dwa dni później na tym kierunku, w rejonie miast Saarbrücken i Zweibrücken, uderzyła 4. Armia siłami dwóch dywizji piechoty, jednej dywizji zmotoryzowanej i jednego batalionu czołgów Renault R-35.
Na prawym skrzydle siły te wsparte były częścią 5. Armii: jednej dywizji piechoty i jednej dywizji zmotoryzowanej z batalionem czołgów. Wreszcie na lewym skrzydle 4. Armii działała 3. Armia w składzie dwóch dywizji piechoty i batalionu czołgów. Siły niemieckie na odcinku uderzenia liczyły trzy dywizje.
Francuskie oddziały odniosły pewien sukces, po dość ciężkich walkach podchodząc pod niedokończoną, główną linię niemieckich umocnień i oskrzydlając Saarbrücken. 14 września 2. Grupa Armii przeszła do obrony. Do tego czasu zajęto około dwudziestu niemieckich miejscowości oraz uzyskano dogodne pozycje, z których francuska artyleria mogła swobodnie ostrzeliwać nieprzyjacielskie umocnienia.
Niemcy przerzucają siły na zachód
Przerwa w natarciu wynikała z chęci podciągnięcia świeżych sił, zaopatrzenia i ciężkiej artylerii. Ponadto należało zorientować się, jak Niemcy zamierzają wykorzystać dywizje, na gwałt ściągane z głębi Rzeszy oraz frontu w Polsce na granicę z Francją. Między innymi odwołano elitarną 3. Dywizję Strzelców Górskich generała Eduarda Dietla, szykującą się do ataku na Lwów.
Mimo to, z uwagi na szczupłość dostępnych sił niemieckich, sukces wojsk 2. Grupy Armii, zdolnych z pewnością zdruzgotać do tego czasu słabe oddziały von Leeba, był na wyciągnięcie ręki. 17 września miała się rozpocząć kolejna faza francuskiej ofensywy. Według Tymoteusza Pawłowskiego zahamowała ją… zła pogoda.
Na kartach książki Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku możemy przeczytać:
14 września na granicę francusko-niemiecką przyszedł burzowy front atmosferyczny, (…) a wraz z nim olbrzymie opady deszczu. Warunki atmosferyczne uniemożliwiły działanie lotnictwa, a loty rozpoznawcze miały olbrzymie znaczenie dla francuskich operacji.
Fatalna pogoda utrudniła też wszelkie przewozy: ówczesne drogi były przede wszystkim gruntowe. W dodatku wieści od francuskiej misji wojskowej w Polsce były coraz bardziej optymistyczne: według generała Louisa Faury’ego – jej szefa – kryzys w Polsce został przezwyciężony. Z tych powodów przełożono II etap ofensywy z 17 września na 19, a następnie na 21. Czekano, aż wyklaruje się pogoda.
Ofensywa mogła powstrzymać Stalina?
Tymczasem 17 września do Paryża dotarła hiobowa wiadomość: Armia Czerwona dokonała agresji na Polskę. W zmienionych warunkach 20 września odwołano dalszą ofensywę na Niemcy. Dotychczasowe działania kosztowały Francuzów około 2000 zabitych, rannych i zaginionych żołnierzy.
Strona przeciwna straciła do tysiąca zabitych, rannych i zaginionych. Pogoda, której załamania tak bardzo wyczekiwali Polacy we wrześniu 1939 roku, ponownie sprzyjała Niemcom.
Jest prawdopodobne, że gdyby wówczas doszło do szybszej i bardziej zdecydowanej ofensywy wojsk francuskich na Zachodzie, Józef Stalin powstrzymałby swoje dywizje przed atakiem na Polskę, wyczekując dalszego rozwoju sytuacji.
Z kolei Niemcy uwikłaliby się w regularną wojnę na dwóch frontach już w 1939 roku. Nieprzygotowani do długotrwałego konfliktu i odcięci od dostaw na wschodzie, byliby zmuszeni skapitulować znacznie szybciej, niż dziś jesteśmy w stanie sobie to wyobrazić.
Czy Polacy mogli wygrać w 1939 roku?
Bibliografia
- Norbert Bączyk, Sojusznicza iluzja – francuskie możliwości pomocy Polsce w 1939 roku, „Technika Wojskowa Historia” nr 1/2014.
- Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński, Upadek Francji, maj – czerwiec 1940 r., „Technika Wojskowa Historia” nr 3/2012.
- Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski, Mity polskiego września 1939, Warszawa 2019.
- Leszek Moczulski, Wojna Polska 1939, Warszawa 2017.
- Tymoteusz Pawłowski, Sowieci nie wchodzą, Warszawa 2020.
- Jacek Solarz, Fall „Gelb” 1940, Warszawa 1999.
- Maciej Szopa, Zagłębie Saary, czyli francuska ofensywa w 1939 r., „Historia, Wojsko i Technika” nr 5/2016.
- Lech Wyszczelski, Tajna gra mocarstw. Wiosna – lato 1939, Warszawa 2014.
6 komentarzy