Chyba żaden naród nie wyzbył się pamięci o przemocy seksualnej z czasów II wojny światowej równie skutecznie, co Francuzi. Nad Sekwaną od lat pisze się o przypadkach dobrowolnej „kolaboracji na leżąco”, ale temat gwałtów dokonywanych przez wrogich żołnierzy właściwie nie istnieje. To wcale jednak nie oznacza, że także samo zjawisko nie miało w okupowanej Francji miejsca.
Przemoc seksualna nie miała nad Sekwaną równie potwornej skali, co na okupowanych ziemiach polskich czy też na terytoriach niemieckich, które pod koniec II wojny światowej zajmowali czerwonoarmiści. Zjawisko w żadnym razie nie było też jednak incydentalne.
Reklama
Dlaczego wciąż panuje milczenie?
Po wyparciu Wehrmachtu o gwałtach nie pisano, bo te kłóciły się z przyjętą wizją pełnego zwycięstwa nad hitlerowskim reżimem. Poza tym przez Francję przewaliła się fala represji w stosunku do kobiet, które „kolaborowały na leżąco”, a więc angażowały się w intymne relacje z okupantami.
Pośród gorączkowych rozliczeń z prawdziwymi lub rzekomymi kolaborantami nie próbowano analizować motywów ani oceniać stopnia desperacji kobiet oskarżanych o kontakty z Niemcami.
Zdarzało się, że dotkliwie karano nawet te Francuzki, które wykorzystywały romanse z oficerami, by pozyskiwać tajne informacje i wspierać ruch oporu. Tym bardziej ostracyzm objął ofiary przemocy seksualnej.
Kobietom zgwałconym przez Niemców lub ich sojuszników często golono po wojnie głowy, obśmiewano je publicznie, nawet stawiano przed sądem. Trudno się więc dziwić, że ofiary dokładały wszelkich starań, by to, czego doświadczyły, nigdy nie wyszło na jaw.
Reklama
Przemoc seksualna jako forma terroru
Nie da się oszacować liczby gwałtów, jakich wrodzy żołnierze dopuścili się na obszarze Francji w całym okresie II wojny światowej. Zjawisko, obecne od początku okupacji, wyraźnie przybrało na sile w latach 1943-1944.
W obliczu narastającej działalności ruchu oporu oraz w następstwie alianckiego lądowania w Normandii, Niemcy zaczęli sięgać po przemoc seksualną jako po jedno z narzędzi terroru. Gwałcili kobiety, by zemścić się na niepokornym społeczeństwie, ale też po to, by zastraszyć Francuzów i zniechęcić ich do dalszego sprzeciwu.
Badacz tematu, Fabice Virgili z paryskiego Le Centre national de la recherche scientifique, przytacza przykład 266. pułku artylerii.
Krwawy szlak „pacyfikacji”, prowadzonej przez ten zbrodniczy oddział w sierpniu 1944 roku w bretońskiej gminie Saint-Pol-de Léon, znaczyły podpalenia, sterty zwłoki rozstrzelanych ofiar, ale też ciała zgwałconych i zabitych kobiet, których strefy intymne dodatkowo pokaleczono.
Reklama
W podobnych aktach przemocy uczestniczyli nie tylko Niemcy, ale też członkowie oddziałów posiłkowych, między innymi własowcy z tak zwanej Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej kolaborującej z hitlerowskim reżimem.
Przemilczane zbrodnie
Przemoc seksualną stosowano podczas przesłuchać członkiń ruchu oporu. Gwałty były poza tym powszechne w toku represji wymierzonych w regiony południowej Francji wspierające La Resistance.
Jak pisze Virgili, od marca do czerwca 1944 roku w departamentach Dordogne, Ardèche i Drôme „odnotowywano po kilkadziesiąt gwałtów. Niekiedy taka liczba przypadała na jedno pustoszone przez wroga miasteczko”.
Prawnik z gminy Crest w departamencie Drôme przygotował raport, według którego tylko w tej okolicy i tylko w lipcu 1944 roku „zgwałcono kilkaset kobiet”. Jeśli szacunek był bliski prawdy, bo w całym kraju musiało dość przynajmniej do tysięcy podobnych, wciąż przemilczanych, aktów przemocy.
Bibliografia
- Paxton Robert O., Francja Vichy, Bukowy Las 2011.
- Virgili Fabrice, Rapes Committed by the German Army in France (1940-1944), „Vingtième Siècle. Revue d’histoire”, t. 130 (2016).
***
Słychać wojenne werble, Francja zmierza ku upadkowi. Kto upadnie wraz z nią? Zdrada to nowa, porywająca powieść Kate Furnivall, rozgrywająca się we Francji w ostatnich miesiącach pokoju. Dowiedz się więcej na Empik.com.