„Liczba 100 lat jawiła się naszym przodkom wręcz jako magiczna” – pisze profesor Radosław Gaziński z Uniwersytetu Szczecińskiego. Z tym, że nie była to magia w rozumieniu fikcji i rzeczy nieosiągalnej. Przed wiekami ludzie też dożywali do stu lat. I starano się odnotowywać wszelkie takie przypadki.
Wbrew powszechnym dzisiaj twierdzeniom (a może raczej nadziejom) postęp cywilizacyjny wcale nie sprawił, że pokonaliśmy prawidła biologii i ponadnaturalnie wydłużyliśmy czas ludzkiego życia.
Reklama
Wprawdzie statystycznie dożywamy obecnie nawet trzy razy późniejszego wieku, niż mieszkańcy Polski szlacheckiej, ale nie znaczy to wcale, iż zwiększyły się możliwości ludzkiego organizmu.
Ponure statystyki i szacunki dotyczące czasów przedprzemysłowych wynikają z sięgającej kilkudziesięciu procent śmiertelności niemowląt, ale też – z powtarzających się co kilka lat epidemii i niewiele rzadszych klęsk głodu.
Niebezpieczeństwa stale czyhające na każdego człowieka, niwelowały szanse dożycia starości. Przeszkodą nie był za to zegar biologiczny. Ci, którzy wykazali się doskonałą odpornością i jeszcze większym szczęściem byli w stanie osiągać wiek… podobny co dzisiejsi rekordziści.
„Każdy taki przypadek”. Zapomniana inicjatywa Fryderyka Wilhelma I
Już od początku wieku XVIII wydawano różne almanachy starców, którzy dotrwali do wyjątkowo sędziwego wieku. Dane w nich zawarte nie były jednak precyzyjne i zwykle bazowały raczej na mitach i zmyśleniach, niż faktach.
Reklama
Wyjątkowo na tym tle przedstawia się inicjatywa podjęta w 1718 roku przez władcę Prus, Fryderyka Wilhelma I.
Jak pisze historyk Radosław Gaziński, król „wydał zarządzenie skierowane do administracji terytorialnej w całym kraju, mające na celu rejestrację wszystkich osób, które zmarły skończywszy 90-ty rok życia”.
Wyraźnie podkreślano, że odnotowywany ma być „każdy taki przypadek”. W instrukcjach, które powędrowały do władz kościelnych przestrzegano też, że podstawą raportów mają być wyłącznie księgi metrykalne, a nie ustne informacje od ludzi, którzy mogli nie znać faktycznego wieku zmarłych bliskich lub go zawyżać.
Projekt leżał najwidoczniej na sercu hohenzollernowskiemu władcy, bo w 1725 roku ponowiono zarządzenia.
Reklama
Stulatkowie z XVIII-wiecznego Pomorza
Profesor Gaziński przebadał tę część sprawozdań, która odnosiła się do ludności pruskiego Pomorza, a więc obszaru obecnie w większości wchodzącego w skład Polski.
W prowincji zewidencjonowano w XVIII stuleciu 201 wiarygodnych przypadków osób zmarłych w wieku powyżej 90 lat. W tej grupie było też aż 79 ludzi, którzy przekroczyli setny rok życia.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Co charakterystyczne, grono stulatków składało się w większości z mężczyzn (59,5%), nie zaś kobiet (40,5%).
Bieda, głód i ciężka praca
Najstarsza ze wszystkich była ponoć Erwina Klippen, zmarła w Wolinie w wieku 125 lat. Jeśli zanotowano rzetelne dane na jej temat, to była zarazem bardziej długowieczna od kogokolwiek w naszych czasach. Obecnie bowiem za najdłużej żyjącą osobę uznaje się zwykle Jeanne Calment z Francji (1875-1997, 122 lata).
Rekordzistą wśród pomorskich mężczyzn XVIII stulecia był z kolei niejaki Heinrich Bergmann. Zmarł on w Gryficach jako 115-latek.
Jak podkreślał Radosław Gaziński, „prawie wszyscy odnotowani w badanych aktach [ludzie zmarli powyżej dziewięćdziesiątego roku życia] pochodzili z niższych stanów, żyli ubogo, ciężko pracowali fizycznie i często niedojadali”. Byli też oni co do zasady ludźmi zamężnymi bądź żonatymi. Może więc taka właśnie jest recepta na długowieczność?
Reklama
Bibliografia
- Gaziński Radosław, Z dziejów długowieczności. Rejestracja osób zmarłych powyżej 90. roku życia na Pomorzu w XVIII wieku, „Wykłady na posiedzeniach publicznych walnego zebrania członków Szczecińskiego Towarzystwa Naukowego”, z. 1 (2004).