W toku amerykańskiej wojny o niepodległość obie strony starały się przekonać do współpracy rdzenne plemiona. Argumenty korony brytyjskiej przemówiły jednak do Indian dużo skuteczniej od zachęt zrewoltowanych kolonistów.
1 lipca 1778 roku siły brytyjskie wspierane przez irokeski lud Seneków wkroczyły do doliny Wyoming w Pensylwanii. Rdzenna ludność została wygnana z tego żyznego obszaru dekadę wcześniej. Teraz przyszedł czas na odpłatę.
Reklama
Napastnicy dysponowali 800 ludźmi. Zajęli bez walki dwa amerykańskie forty – Wintermoot i Jenkins – po czym ruszyli dalej na południe, ku głównej warowni rewolucjonistów w dolinie.
W forcie Forty stacjonowało 400 ludzi, głównie nieprzeszkolonych członków milicji. Siły brytyjskie miały wyraźną przewagę, ale ich dowódca i tak zdecydował się użyć podstępu. Jak się okazało: bardzo skutecznego.
Podstęp Seneków
Oto jak o przebiegu walk pisze Jarosław Wojtczak na kartach książki Fallen Timbers 1794:
3 lipca przed południem [amerykański dowódca Zebulon] Butler wyprowadził z fortu 60 żołnierzy i 326 lokalnych milicjantów, chcąc w polu stawić czoło inwazji brytyjsko-indiańskiej. Na ten widok Brytyjczycy podpalili forty Jenkins i Wintermoot.
Amerykanie, myśląc, że wróg skłania się do odwrotu, gwałtownie ruszyli do przodu i po dotarciu do płonącego fortu Wintermoot wpadli w zasadzkę zastawioną przez Brytyjczyków i Indian w pobliskim lesie. Kiedy zbliżyli się do miejsca, gdzie ukryli się Senekowie, wojownicy nagle ich zaatakowali. Wspierani ogniem brytyjskich rangersów szybko otoczyli Amerykanów, którzy w panice rzucili się do ucieczki.
Reklama
Batalia – nazywana bitwą w dolinie Wyoming – trwała nie dłużej niż trzy kwadranse. Po stronie brytyjsko-indiańskiej zginęły tylko trzy osoby, było ośmiu rannych. Amerykanie na dobrą sprawę nie próbowali nawet stawiać oporu. Walki rychło przerodziły się w rzeź. Jarosław Wojtczak wyjaśnia:
Indianie odcięli uciekinierom drogę odwrotu do Forty Fort i zepchnęli ich pod krzyżowy ogień rangersów.
Do końca dnia ludzie Butlera byli wyłapywani, mordowani i torturowani. Zaledwie 60 z nich, w tym dowódcy i jednemu z jego zastępców, podpułkownikowi Nathanowi Dennisonowi, udało się wyrwać z matni. Pozostali, z drugim zastępcą Butlera podpułkownikiem George’em Dorrance’em, zostali oskalpowani przez Irokezów.
„Żałosne jęki i krzyki”
Wielu przerażonych milicjantów w desperacji rzuciło się do rzeki, Susquehanny. Na brzegach czekali jednak Senekowie z włóczniami. Zadźgane zwłoki spłynęły z nurtem. Los tych, którzy wpadli w ręce wroga był nawet gorszy.
Reklama
Według relacji świadków, być może wyolbrzymionych, jeńców oddano na tortury. Zabijano ich wśród „żałosnych jęków i krzyków”.
Brytyjski dowódca donosił, że jego indiańscy sojusznicy ściągnęli z wrogów 227 skalpów. Po stronie amerykańskiej mogło zginąć nawet 340 osób. Uratowało się około 60.
Honor zwycięzców?
Nazajutrz garstka Amerykanów wciąż obsadzających fort Forty skapitulowała. Rewolucjoniści zdali się na łaskę zwycięzców. Najeźdźcy spalili 1000 domów, przegnali 1000 sztuk bydła i innych zwierząt. Nie doszło jednak do rzezi ludności cywilnej.
Brytyjski dowódca pisał potem z dumą, że nie stała się krzywda „nikomu, kto nie wziął do ręki broni”. Według Barbary Graymont, autorki książki The Iroquois in the American Revolution, komentarz ten był bliski prawdy.
Bibliografia
- Cruikshank E.A., The Story of Butler’s Rangers and the Settlement of Niagara, Tribune Printing House 1893.
- Graymont B., The Iroquois in the American Revolution, Syracuse University Press 1972.
- Wojtczak J., Fallen Timbers 1794, Bellona 2021.