Bitwa z Irokezami na XIX-wiecznej rycinie.

Indiańska sztuka wojny. Jak rdzenni Amerykanie prowadzili kampanie zbrojne i toczyli bitwy?

Strona główna » Nowożytność » Indiańska sztuka wojny. Jak rdzenni Amerykanie prowadzili kampanie zbrojne i toczyli bitwy?

„Niektóre plemiona indiańskie były bardziej wojownicze od innych, w życiu wszystkich jednak wojna odgrywała niezwykle istotną rolę” – wyjaśnia Jarosław Wojtczak w książce Quebec 1759. Na obszarach północno-wschodnich, które od XVII stulecia usiłowali skolonizować Francuzi, największą rdzenną potęgę stanowiła Liga Irokezów. Jak walczyli wojownicy tej i innych indiańskich wspólnot?

Przed przybyciem białych wojna przyjmowała najczęściej formę indywidualnych, krótkotrwałych i toczonych na ograniczoną skalę walk, podejmowanych z zemsty za doznane krzywdy lub w celu sprawdzenia waleczności młodych wojowników i wzięcia łupów. Czasami, jak w wypadku Irokezów i Huronów, wykazujących najwięcej okrucieństwa, celem było zdobycie jeńców na rytualne tortury.


Reklama


Okazjonalnie silniejsze i lepiej zorganizowane plemiona stać było na prowadzenie dłuższych i zakrojonych na szerszą skalę działań wojennych z udziałem większej liczby wojowników.

Jak wkraczano na wojenną ścieżkę?

Operacje militarne przeprowadzano zazwyczaj latem. Plemiona indiańskie nie miały jednak zorganizowanego systemu prowadzenia wojny. Wojownicy na ochotnika formowali wyprawy pod dowództwem swych wodzów wojennych i po prostu wkraczali na „wojenną ścieżkę”.

Irokezi w walce. Ilustracja z XVII wieku
Irokezi w walce. Ilustracja z XVII wieku

Indiański sposób walki miał w sobie dużo ze zorganizowanego sportu i polegał głównie na skrytym podejściu pod wioskę przeciwnika, niespodziewanej napaści, zadaniu wrogowi strat i ewentualnie zdobyciu ofiary. Czasami przed zaatakowaniem wrogiej osady wojownicy porywali młode kobiety i dzieci, żeby je zabrać w celu zaadoptowania.

W potyczkach międzyplemiennych liczba ofiar była niewielka. Młodym wojownikom bardziej zależało na wykazaniu swojej odwagi i zdobyciu łupów niż zabiciu wroga. W bitwie każdy wojownik walczył indywidualnie, nie zwracając uwagi na swoich towarzyszy. Zazwyczaj po zabiciu lub zranieniu kilku przeciwników napastnicy przerywali walkę i wycofywali się ze zdobytymi łupami i jeńcami.


Reklama


Zawsze starali się unieść z pola walki swoich poległych, rannych zaś transportowali na plecach na prowizorycznie skleconych nosidłach z wikliny. Kiedy przeciwnik organizował pościg, dążyli do wciągnięcia go w zasadzkę i zadania mu dalszych strat.

Wojna bez bitew

Indianie z reguły starali się unikać otwartych i rozstrzygających bitew, szukając zwycięstwa raczej w niespodziewanym ataku pod osłoną lasu. Tylko w razie całkowitego zaskoczenia lub wtedy, gdy dysponowali wyraźną przewagą liczebną, decydowali się na bezpośrednią walkę.

Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wojtczaka pt. Quebec 1759 (Bellona 2021). Jej nowa limitowana edycja do kupienia tylko w księgarni Świata Książki.

W skrytym podejściu do wroga i w walce wręcz Indianin potrafił wykazać szczególne umiejętności, które zupełnie nie pasowały do europejskiego wyobrażenia o wojowaniu. Pomagały mu w tym wyostrzone zmysły, indywidualna odwaga, wytrwałość w znoszeniu niewygód i odporność na ból.

Kierując się jednak swoistym etosem wojny i charakterystycznym dla prymitywnych społeczeństw okrucieństwem, wojownik indiański nie okazywał żadnych względów pokonanemu przeciwnikowi, zabijając na równi mężczyzn, kobiety i dzieci. W obliczu przewagi wroga Indianie często opuszczali pole walki i odchodzili do domów.

Taki sposób prowadzenia wojny sprawiał, że nawet nieudany atak na wioskę przeciwnika nie był uważany za przegraną. Jej celem nie było bowiem zniszczenie osady wroga ani zdobycie jego terenów łowieckich i ziemi.

Słabe strony indiańskiej sztuki wojennej

Słabą stroną indiańskiej sztuki wojennej było jej nastawienie na bezpośrednie i natychmiastowe korzyści. Wojownicy walczyli, jeśli mieli nadzieję na zdobycie łupów i sławy, i to tylko, dopóki mieli na to ochotę. Rzadko zdarzało się, by prowadzili bardziej złożoną i długotrwałą akcję, która miałaby przynieść określone korzyści w przyszłości.


Reklama


Nie umieli prowadzić dalekiego zwiadu, ograniczając się jedynie do tropienia przeciwnika, rzadko też stosowali w marszu ubezpieczenie (z wyjątkiem szperaczy i straży tylnej, której zadaniem było wciągnięcie w zasadzkę ścigającego ich nieprzyjaciela). Nie mogli zrozumieć, dlaczego biali atakują w zimie, po sezonie wojowania, kiedy jest pora na odpoczynek. Często nie wystawiali wart obozowych, dzięki czemu łatwiej było ich zaskoczyć w uśpionych osiedlach.

Broń rdzennych Amerykanów

Najważniejszą bronią leśnych Indian, używaną zarówno przed, jak i po zetknięciu się z białymi, był łuk ze strzałami oraz maczuga z kamiennym lub drewnianym obuchem, która stanowiła niezwykle groźny oręż w walce wręcz.

Bitwa z Irokezami na XIX-wiecznej rycinie.
Bitwa z Irokezami na XIX-wiecznej rycinie.

Łuk i strzały zaczęła z czasem wypierać broń palna, a drewnianą maczugę zastąpiła stalowa siekierka (tomahawk). Indianie szybko poznali wartość europejskiego muszkietu i nauczyli się nim doskonale posługiwać.

Biali kupcy, zwłaszcza francuscy i holenderscy, chętnie dostarczali Indianom broń palną oraz stalowe noże i tomahawki w zamian za cenne futra zwierzęce. Jednak nawet przyswojenie sobie broni palnej nie wpłynęło znacząco na sposób prowadzenia walki przez Indian. Ich ulubioną taktyką pozostał niespodziewany napad na izolowane osiedla przeciwnika, którym od połowy XVII wieku coraz częściej bywał europejski kolonista.

Rannych skalpowali żywcem i wrzucali do ognisk. Przeczytaj też o największym zwycięstwie Indian nad amerykańską armią w dziejach.


Reklama


Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Jarosława Wojtczaka pt. Quebec 1759 (Bellona 2021). Jej nowa limitowana edycja do kupienia tylko w księgarni Świata Książki.

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Autor
Jarosław Wojtczak
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.