W największych miastach starożytnego Rzymu żyły setki tysięcy a nawet miliony mieszkańców. Takie masy ludzi produkowały ogromne ilości śmieci oraz nieczystości, których usuwanie stanowiło wielkie wyzwanie. O tym jak sobie z tym radzono 2000 lat temu pisze Agnieszka Krzemińska w książce pt. Dawniej ludzie żyli w brudzie. Kiedy i dlaczego zaczęliśmy o siebie dbać?
Kwestia czystości stała się problemem w momencie, gdy zaczęliśmy mieszkać w większych grupach w jednym miejscu, czyli w wymuszającym osiadły tryb życia neolicie.
Reklama
Zawartość nocników wylewana za okno
Od tego momentu problem zanieczyszczenia i wyjałowienia okolic osad rolników był tak poważny, że często, po pewnym czasie należało je po prostu opuścić (u nas najbardziej jednoznacznym przykładem są łużyckie osady typu biskupińskiego na Pałukach).
Poza tym w większych skupiskach ludzi i zwierząt produkowano ogromną ilość śmieci (na przykład potłuczonych skorup, odpadków produkcyjnych i pokonsumpcyjnych) oraz nieczystości.
Niby większość starano się wrzucać do jam-śmietników, ale mimo to domy i tak tonęły we wnoszonym do nich cuchnącym odchodami błocie. Jeszcze poważniejszym problemem stało się sprzątanie ciasno zabudowanych miast ze śmieci i zostawianych przez ludzi i zwierzęta odchodów.
Nawet Rzymianie mieli kłopoty z utrzymaniem czystości w swych wspaniałych, wybrukowanych i pełnych instalacji sanitarnych miastach. Patrycjusze mogli się chować za murami otoczonych ogrodami willi, nie dało się jednak w ten sposób uciec od smrodu, hałasu i brudu na wąskich uliczkach ubogich dzielnic Wiecznego Miasta, takich jak Subura.
Reklama
Na wyższe piętra czynszowych kamienic nie doprowadzano wody, więc nie było tam ani kuchni, ani toalet, korzystano tam zatem z nocników, których zawartość zapewne wylewano za okno. Ponieważ zdawano sobie sprawę, że usuwanie odpadów w miastach jest ważne dla zdrowia i komfortu mieszkańców, Rzymianie skodyfikowali zasady ich sprzątania.
Cloaca Maxima
Urzędnikami zajmującymi się porządkiem byli edylowie kurulni (bywali nimi również plebejusze), którzy między innymi decydowali o częstotliwości wywozu śmieci i usuwania z ulic padłych zwierząt. Prace porządkowe odbywały się zazwyczaj nad ranem, kiedy w mieście było najspokojniej.
Aby zachować higienę na rzymskim wysypisku śmieci (dziś trzydziestometrowe Monte Testaccio), kolejne warstwy nieczystości przesypywano wapnem. Nie trzeba też było brudzić sobie śnieżnobiałej togi, chodząc po mieście, bo były chodniki i na drugą stronę można było przejść po uniesionych nad poziom ulicy kamiennych zebrach, tak doskonale zachowanych w Pompejach.
Jaja pasożytów na grzebieniach, tkaninach i w odchodach świadczą o tym, że życie w rzymskim mieście dalekie było od współczesnych standardów. Latryny i łaźnie cuchnęły, natomiast do Cloaca Maxima spływały tylko nieczystości z toalet publicznych, co oznacza, że ścieki z toalet prywatnych gdzieś musiały być odprowadzane lub wylewane.
Reklama
Problemy najbogatszych
Problemy z sanitariatami mieli też mieszkańcy wspaniałych willi, bo nawet jeśli posiadali toalety, to odprowadzające z nich nieczystości rury były nieszczelne, co powodowało, że z ubikacji rozchodził się często intensywny fetor.
Właściciele willi chętniej korzystali z nocników opróżnianych przez niewolników, ustępy zaś odwiedzała służba. Poza tym podczas jedzenia rzucanie na podłogę resztek było ogólnie przyjętym zwyczajem, oczywiście niewolnicy je sprzątali, tylko zapewne nie wszyscy byli tak samo sumienni, więc przykre zapachy i walające się po podłodze śmieci musiały być dość częstym zjawiskiem.
Tym, co rzeczywiście sprawiało, że bogaczom żyło się bardziej komfortowo, były otaczające ich domy ogrody. Dbali o nie głównie ogrodnicy, których zadanie polegało na sianiu i pielęgnowaniu miłych dla oka i nosa kwiatów oraz krzewów.
Przydomowe ogrody
Harmonia ogrodowych rabatek, wyznaczanych między nimi alejek oraz dających chłód zbiorników wodnych przynosiła wytchnienie i sprawiała, że nie docierał do nich brud i hałas miasta, podobnie jak do zmyślnie zaprojektowanych domów nie docierały upał i kurz, które zieleń skutecznie zatrzymywała.
Reklama
Zarówno w ciepłych krajach regionu basenu Morza Śródziemnego, jak i potem przy willach i pałacach północnej Europy odpowiedzialni za wygląd i porządek w ogrodach byli zazwyczaj mężczyźni, choć zdarzały się – zwłaszcza w krajach anglosaskich – uzdolnione ogrodniczki.
W Europie chrześcijańskiej miało to tradycję w postaci żeńskich zakonów, gdzie to mniszki zajmowały się wirydarzami, a niektóre z nich, jak Hildegarda z Bingen, były prawdziwymi badaczkami przyrody.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Agnieszki Krzemińskiej pt. Dawniej ludzie żyli w brudzie. Kiedy i dlaczego zaczęliśmy o siebie dbać? Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
Kiedy i dlaczego ludzie zaczęli o siebie dbać?
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: Pompejska ulica w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (Eduardo Ettore Forti/domena publiczna).