Dante Alighieri, sławny za sprawą Boskiej Komedii, pochodził z Florencji i tam robił karierę polityczną. Aż 1/3 życia spędził jednak na wygnaniu, pod opieką różnych możnych protektorów. Zanim umarł w Rawennie w roku 1321, został niespodziewanie wmieszany w jedno z najdziwniejszych dochodzeń epoki. W Awinionie wszczęto proces w sprawie próby zamordowania papieża z użyciem… magicznego posążka.
Były to lata, kiedy paranoiczna obsesja na punkcie czarów zaczynała obejmować zachodnie chrześcijaństwo, które miała dręczyć przez cały schyłek średniowiecza i znaczną część epoki nowożytnej.
Reklama
W tych warunkach stawały się możliwe coraz częstsze procesy o czarnoksięstwo przeprowadzane w celach wyraźnie politycznych, z przesłuchaniami świadków gotowych zeznać cokolwiek; przeprowadzał je chętnie król Francji Filip Piękny , który jeden z owych procesów skierował przeciw [ojcu świętemu] Bonifacemu VIII.
Teraz papież Jan XXII montował proces o czarnoksięstwo przeciw swojemu największemu wrogowi – Matteowi Viscontiemu, władcy Mediolanu, oskarżając go o próbę zamordowania siebie za pomocą czarów.
Czarny posążek papieża
Dantego wymienił główny świadek – nazwalibyśmy go dzisiaj współpracującym z wymiarem sprawiedliwości informatorem – na którego zeznaniach opierało się dochodzenie. Był nim mediolański duchowny Bartolomeo Cagnolati.
W czasie pierwszego przesłuchania 9 lutego 1320 roku Cagnolati oświadczył, że Matteo Visconti zwrócił się do niego jako do biegłego w czarnej magii. Władca Mediolanu miał pokazać mu srebrny posążek z wypisanym imieniem Jana XXII, mówiąc, że ten papież jest papieżem tak jak on sam (iste papa parum est sicut ego) i że należy się go pozbyć, Cagnolati więc powinien posłużyć się posążkiem, aby rzucić czary.
Reklama
Duchowny zapewnił awiniońską komisję, że odmówił. Wtedy Visconti odprawił go, przykazując, aby nikomu o sprawie nie wspominał, lecz on szybko porozumiał się z wrogiem Viscontiego, Simonem della Torre, prosząc go, aby zawiadomił dwór papieski o grożącym niebezpieczeństwie.
Matteo wezwał go potem ponownie i polecił mu przekazać posążek innemu czarnoksiężnikowi w Weronie, Pietrowi Nanowi; było to przezwisko messer Pietra da Marano, zaufanego doradcy Cangrandego, w rzeczywistości karła (nano).
Cagnolati znowu odmówił, tłumacząc się złym stanem zdrowia; wywołał tym niezadowolenie władcy, lecz nie poniósł żadnej kary. Wezwano go następnie do Awinionu, dokąd spokojnie pojechał na przesłuchanie.
Przed wyjazdem z Mediolanu odbył jeszcze rozmowę z poinformowanym o wszystkim sędzią Scottem da San Gimignano. Spytał go, co stało się z posążkiem. Sędzia odpowiedział, że posążek ma się doskonale (quod dicta ymago stabat multum bene) i że czary zostały rzucone: przez dziewięć nocy okadzano go trującymi ziołami.
Reklama
„Źle wykonane” zaklęcia
Dwaj prowadzący dochodzenie kardynałowie zarejestrowali bez mrugnięcia okiem to zadziwiające zeznanie i odesłali Cagnolatiego do Mediolanu, gdzie został natychmiast uwięziony i poddany połączonemu z torturami przesłuchaniu przez tegoż Scotta da San Gimignano, który chciał poznać przyczyny jego wyprawy do Awinionu.
Trzymano go zakutego w kajdany przez półtora miesiąca, potem zwolniono za kaucją. Wtedy miał go wezwać syn Mattea Viscontiego, Galeazzo, władca Piacenzy. Przyjął go bardzo życzliwie, wyjawił, że czary nie zadziałały, i spytał, czy to przypadkiem nie z jego winy.
Duchowny powiedział, że w Awinionie o sprawie nikomu nie mówił i że najwidoczniej zaklęcia zostały źle wykonane. Visconti zapytał, czy sam Cagnolati nie zechciałby spróbować, zapewniając, że uwolnienie świata ab illo dyabolo magno pape [od tego wielkiego diabła papieża] byłoby dobrym uczynkiem. Dodał też, że w tym celu sprowadził już do Piacenzy magistrum Dante Aleguiro de Florencia.
Bartolomeo odetchnął z ulgą i powiedział, że jego zdaniem Dante doskonale nadaje się do rzucania czarów.
Wtedy Galeazzo oświadczył niezrozumiale, że nigdy by się nie zgodził, aby zajął się tym Dante, i że nie chce nawet jemu wyjawić prawdziwej przyczyny, dla której sprowadził poetę do Piacenzy; rzecz ma załatwić Cagnolati. Duchowny udał, że się zgadza, lecz zaraz po otrzymaniu posążka ulotnił się i schronił w Awinionie.
Reklama
11 września 1320 roku opowiedział tam o tym wszystkim w drugim zeznaniu, okazując przy sposobności posążek i aż trzy listy Galeazza Viscontiego dowodzące jego udziału w sprawie.
Nieprawdopodobny udział
Temu niesamowitemu świadectwu można wierzyć lub nie, lecz musimy wziąć pod uwagę jego konsekwencje. Jeżeli opowiadanie duchownego jest prawdziwe, oznacza to, że Galeazzo Visconti , władca Piacenzy przede wszystkim dzięki nominacji cesarskiej ze strony Henryka VII, znał bliżej Dantego i zamierzał istotnie wmieszać go w tę aferę. Wezwał go więc do Piacenzy, ale po jego przyjeździe zmienił zdanie i postanowił o niczym mu nie mówić.
Natomiast jeżeli Cagnolati wszystko sobie zmyślił, wynika stąd, że w Awinionie Dante był dobrze znany (…) i że ktoś chciał wmieszać go w proces. Potem – może wskutek zmiany decyzji w ostatniej chwili – postanowiono go wyłączyć i zlecono Cagnolatiemu, aby wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu oświadczył, że Galeazzo zdecydował się nie zdradzać poecie przyczyny, dla której go sprowadził. (…)
Udziałowi w uknutym przez gibelińskich wielmożów spisku przeczy dobitnie fakt, że Dante z pewnością przebywał już wtedy w Rawennie jako gość gwelfa Guida da Polenta. Wszystko wskazuje na aferę wyreżyserowaną w Awinionie, gdzie nie wiedziano może o jego ostatniej przeprowadzce, wiedziano natomiast, że wcześniej od lat mieszkał w Weronie.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Alessandra Barbero pt. Dante. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Marginesy w 2022 roku. Przekład – Krzysztof Żaboklicki.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.