Jeden z najgorszych cesarzy starożytnego Rzymu. Rządził jedynie przez osiem miesięcy, spotkał go okrutny koniec

Strona główna » Starożytność » Jeden z najgorszych cesarzy starożytnego Rzymu. Rządził jedynie przez osiem miesięcy, spotkał go okrutny koniec

69 rok n.e. przeszedł do historii starożytnego Rzymu, jako rok czterech cesarzy. Trzecim z nich był Aulus Witeliusz, który został wyniesiony na tron dzięki poparciu reńskich legionów dowodzonych przez Walensa i Cecynę. Jego rządy, rozpoczęte 19 kwietnia, trwały zaledwie osiem miesięcy. Mimo to uważany jest za jednego z najgorszych następców Oktawiana Augusta. O tym jak sobie zasłużył na to miano pisze w swojej książce L.J. Trafford.

Swetoniusz uczestniczył w obiedzie wydanym przez brata Witeliusza z okazji przybycia nowego cesarza do Rzymu. W menu znalazły się dwa tysiące najwyborniejszych ryb i siedem tysięcy ptaków.


Reklama


Ogromne sumy wydawane na uczty

Sam jednak Witeliusz wymyślił danie, które przebijało wszystkie. Podawało się je w misie, którą nazwał tarczą Minerwy:

Na tej misie pomieścić kazał razem wątróbki ryb zamorskich, mózgi bażantów i pawi, języki flamingów, mlecze węgorzy morskich, poszukiwanych na wodach od krainy Partów aż do Cieśniny Gibraltarskiej.

Rzymska uczta w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna)
Witeliusz miał wydawać ogromne sumy na urządzane przez siebie uczty (domena publiczna)

Jednego wieczoru Witeliusz potrafił uczestniczyć w trzech ucztach, z których każda, jak pisze Swetoniusz, nie mogła kosztować mniej niż czterysta tysięcy sesterców. To były wielkie sumy, które nawet Kaligula wydałby sensowniej, na przykład na dania garnirowane płatkami złota, bo to chociaż przedłużało ich trwałość i potęgowało wrażenia z konsumpcji.

Horrendalne wydatki i czas poświęcany przez Witeliusza na bankietowanie to gwoździe programu wszystkich relacji starożytnych autorów o rządach tego cesarza. Wynika z tego jasno, że ich zdaniem nie nadawał się na władcę, co zwraca nas (…)  ku koncepcji virtus i tego, co czyni człowieka dobrym Rzymianinem.

Fatalny wpływ bogactwa na starożytny Rzym

Starożytni autorzy podkreślali fatalny wpływ, jaki bogactwo i luksusy miały na społeczeństwo, zwłaszcza na rzymskie, bo obserwowali skutki napływu pieniądza w miarę powiększania się imperium. Liwiusz we wstępie do swej wielkiej historii Rzymu pragnie wstrząsnąć czytelnikami. Pisząc o tym, co stało się z Rzymem, stwierdza:

(…) niech każdy śledzi z uwagą jakby gnuśnienie obyczajów, następnie coraz większy ich upadek, a wreszcie gwałtowne staczanie się w przepaść, aż przyszło do naszych czasów, w których już ani błędów swoich, ani lekarstw na nie znieść nie możemy.


Reklama


Warto zauważyć, że te marne „nasze czasy”, w których żył Liwiusz, to epoka panowania cesarza Augusta, którą współcześni historycy traktują jak złoty wiek. Grecki historyk Plutarch opisuje okres II wojny punickiej jako czas, gdy tak wielu prawdziwie wielkich i wybitnych ludzi w chwale i cnocie legło na ziemi.

Nie powinien być cesarzem

Tymczasem Katon Starszy, żyjący w tym samym okresie, objął urząd cenzora „jako stróż, instruktor, karciciel, by nikt nie przesadzał w zbytkach, nie przekraczał ojczystego i przyjętego obyczaju”.

Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu (Prószyński i S-ka 2025).
Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu (Prószyński i S-ka 2025).

Krótko mówiąc, nie ma zgody co do umiejscowienia w czasie złotego wieku Rzymu. Wiadomo tylko, że był on kiedyś. Nie powstrzymywało to jednak władców przed próbami powrotu do tego okresu poprzez zmuszanie ludzi narzędziami prawnymi, by zachowywali się w sposób uważany za właściwy.

Przepisami najbardziej szacownymi były te dotyczące moralności, a pochodzące z czasów Augusta i Domicjana, które broniły instytucji małżeństwa i karały cudzołóstwo. Istniały też jednak prawa ograniczające rozrzutność i luksusowe życie. W istocie te dwa obszary prawodawstwa się dopełniały. Zbyt wygodne życie prowadziło do wydelikacenia, a to do zniewieścienia, które z kolei skutkowało rozpasaniem seksualnym godnym kary.


Reklama


Taki wywód można odszukać między wierszami w relacjach o łakomstwie Witeliusza: jest wydelikacony, więc zepsuty, zatem niemoralny i leniwy; nie jest energicznym rządcą ani obrońcą imperium, zatem nie jest prawdziwym Rzymianinem. Ergo: nie powinien być cesarzem.

Rozprzężenie legionów rzymskich

Obok obżarstwa innym symbolem panowania Witeliusza jest rozprzężenie w legionach. Sposób, w jaki Galba poradził sobie z niezdyscyplinowanymi marynarzami, był skrajnie surowy, ale nie można zaprzeczyć, że zdziesiątkowanie zadziałało, bo niesforni żeglarze zniknęli ze źródeł historycznych.

Rzymscy legioniści na kolumnie Trajana (Rabax63/CC BY-SA 4.0).
Rzymscy legioniści na kolumnie Trajana (Rabax63/CC BY-SA 4.0).

Oczywiście ostatecznie ta decyzja i tak obróciła się przeciwko Galbie, bo legioniści przenieśli swe poparcie na Witeliusza, który nie był skłonny stosować decymacji z błahego powodu. Możliwe jednak, że każdy miałby kłopoty z kontrolowaniem legionów reńskich, bo były liczne, przekonane o swej wyższości nad pozostałymi i bardzo dbały o łupy, które ich zdaniem im się należały.

Niewątpliwie Walens był utalentowanym dowódcą, ale i on miał problemy z utrzymaniem swoich żołnierzy w ryzach. Dochodziło do konfliktów pomiędzy częścią batawskich oddziałów pomocniczych i resztą wojska, które „niemal w otwartą walkę się rozogniły, lecz Walens, kilku śmiercią ukarawszy, Batawom zapomniane już przez nich naczelne swe dowództwo przypomniał”. Ale miało go spotkać coś gorszego: żołnierze zaatakowali samego Walensa.


Reklama


Wśród krzyków, że on łupy Galii i złoto Wieneńczyków, nagrody za ich trudy, u siebie ukryte trzyma, splądrowali jego bagaże, przetrząsnęli namiot wodza, a nawet ziemię oszczepami i lancami przeryli; Walens bowiem w przebraniu niewolniczym u dekuriona jazdy się ukrył.

Walensowi udało się przywrócić dyscyplinę, ale w relacji Tacyta pojawia się na końcu znamienne zdanie:

On ze wskazanym umiarkowaniem nie zażądał niczyjej śmierci, a nie chcąc udawaniem nieświadomości tym większych wzbudzać podejrzeń, niewielu obwinił, dobrze o tym wiedząc, że w wojach domowych więcej żołnierzom niż wodzom wolno.

Popiersie cesarza Witeliusza (M.Rais/domena publiczna)
Popiersie cesarza Witeliusza (M.Rais/domena publiczna)

Do bijatyki i oręża przechodzili”

Walens wcześnie pojął kluczową lekcję 69 roku, że to armia ma władzę. To wojsko, a nie senat, naprawdę rządziło Rzymem, przesądzając o biegu wypadków. Bo jedyne, co mogło zrobić dostojne gremium sześciuset senatorów, to czekać i obserwować, jak postąpi armia. To spostrzeżenie, które będzie miało wielki wpływ na przyszłość Rzymu.

Osiągnąwszy swój cel zrobienia z Witeliusza cesarza, wojska znad Renu zachowywały się w stolicy niezbyt godnie:


Reklama


(…) okropny widok sami przedstawiali, skórami dzikich zwierząt i ogromną bronią nastroszeni, gdy tłumy ludu w swej niezgrabności nie dość wymijali albo na śliskiej drodze lub w zetknięciu się z kimś upadłszy, do kłótni, a potem do bijatyki i oręża przechodzili.

Niekiedy dochodziło do rękoczynów na wielką skalę. Jak zanotował Tacyt, wojsko było wszędzie. Żołnierzy było zbyt wielu, by się pomieścili w koszarach, więc wałęsali się po ulicach, dopuszczając się „wybryków, które wstyd jest po imieniu nazwać”. Zajęci zabawą i dopuszczając się szokujących ekscesów, a pozbawieni codziennego drylu wojskowego, zaprawieni kiedyś w bojach legioniści reńscy „ciało próżnowaniem, a ducha chuciami wątlili”.

Płaskorzeźba przedstawiająca rzymskich legionistów w szyku bojowym (Rama/CC BY-SA 2.0 fr).
Płaskorzeźba przedstawiająca rzymskich legionistów w szyku bojowym (Rama/CC BY-SA 2.0 fr).

Wespazjan nadciąga

Ale tych żołnierzy miało spotkać coś gorszego. Skoszarowani w wielkiej liczbie na Watykanie w namiotach ciasno rozstawionych jeden obok drugiego w gorącym klimacie rzymskiego lata padli ofiarą epidemii. Nie wiadomo dokładnie, jaka to była choroba, ale pochłonęła ich znaczną liczbę.

Gwałtowne obniżenie się liczebności i wartości bojowej tych wojsk nie było zbyt szczęśliwym zbiegiem okoliczności, gdyż Witeliusz wkrótce bardzo ich potrzebował. Tego gorącego lata do Rzymu dotarły wieści, że legiony wschodnie obwołały cesarzem Wespazjana. Zanosiło się więc na otwartą rozprawę pomiędzy siłami uzurpatora a sflaczałymi, rozleniwionymi, schorowanymi i zdemoralizowanymi wojskami Witeliusza.


Reklama


Witeliusz stanął przed takim samym problemem jak wcześniej Oton: nadciągał rywal na czele armii gotowej go obalić. Oton wykorzystał okazję i dzięki temu ten młody dandys i przyjaciel Nerona, po którym nikt się niczego wielkiego nie spodziewał, został cesarzem.

I choć żołnierze Otona byli tak oddani swemu cesarzowi, że gotowi byli wciąż za niego walczyć ze znacznie silniejszymi wojskami Witeliusza, to sam Oton postanowił, że nie będzie narażał ich życia dla swojej sprawy, „spokojny na twarzy, nieustraszony w słowach, niewczesne swoich łzy powściągając”.

Jak bardzo rzymskie to było zachowanie i jak niepodobne do tego fircyka, jakim był, kiedy wkręcił się na dwór Nerona, udając miłość do wpływowej cesarskiej wyzwolenicy, „chociaż to była kobieta leciwa i prawie zgrzybiała”. W godzinie próby potrafił się zrehabilitować. Czy Witeliusz w obliczu identycznego kryzysu postąpił tak samo? Odpowiedź brzmi: „Nie! Nic z tego”.

Nie stanął na wysokości zadania

Pierwszą reakcją Witeliusza na fatalne nowiny było niedowierzanie – i ukaranie tych, którzy mu je przynieśli. „Witeliusz do żołnierzy przemówił, przy czym na zwolnionych świeżo pretorianów napadł, którzy fałszywe wieści rzekomo rozsiewają, i zapewniał, że nie ma żadnej przed wojną domową obawy; imię Wespazjana zamilczał, a w celu ukrócenia gminnych plotek żołnierzom po mieście uwijać się kazał”.

Byzantion znalazł się w granicach Cesarstwa Rzymskiego za czasów Wespazjana (shakko/CC BY-SA 3.0).
Popiersie Wespazjana już jako cesarza (shakko/CC BY-SA 3.0).

Ta stara taktyka udawania, że problem nie istnieje, w nadziei, że naprawdę się nie pojawi, nie sprawdza się już w przedszkolu – i nie zadziałała też w przypadku cesarza. W końcu jednak stało się jasne, że coś trzeba będzie zrobić, i Cecyna wraz z Walensem wyruszyli w pole, by pokonać siły Wespazjana tak, jak uczynili to z armią Otona.

Gdy zdecydowali się na ten czyn, Witeliusz na dobrą sprawę nie zrobił nic, „nie starał się o broń, nie umacniał żołnierza przemową i ćwiczeniem, nie pokazywał się przed oczyma tłumu, lecz w altanach parku ukryty, podobnie jak leniwe zwierzęta, które jeśli się im tylko strawę podrzuci, bez ruchu leżą – przeszłość, teraźniejszość, przyszłość w jednakim zapomnieniu pogrążył”. Jeśli zbliżanie się wroga wywyższyło Otona, to pogrążyło Witeliusza.


Reklama


Po prostu się załamał

Możliwe, że świadczy to o tym, że Witeliusz był od początku marionetką w rękach Cecyny i Walensa, że nigdy nie chciał być cesarzem i że został zmuszony do przyjęcia tej funkcji, a gdy wydarzenia przybrały fatalny obrót, po prostu się załamał. Nie dopuszczał do świadomości sytuacji i w rezultacie sam sprowadził na siebie zgubę, która zdaniem Tacyta nie była wcale nieunikniona.

Bo gdyby uznał prawdę „i rady zasięgnął, to nadziei i sił dość mu jeszcze pozostawało; ponieważ, przeciwnie, wmawiał w siebie, że wszystko idzie świetnie, wskutek tej ułudy coraz z nim gorzej było. Dziwne w jego otoczeniu o wojnie milczenie; zabroniono o tym w mieście rozmów i dlatego tym więcej ludzi (…) groźniejsze wiadomości rozszerzało”.

Cesarz Witeliusz w wyobrażeniu XVI-wiecznego artysty (domena publiczna).
Cesarz Witeliusz w wyobrażeniu XVI-wiecznego artysty (domena publiczna).

Tacyt miał rację, Witeliusz miał wciąż pod sobą olbrzymią armię, choć nieco uszczuploną dezercjami na stronę Wespazjana. Dla Witeliusza wciąż nie wszystko było stracone – jeśli odpowiedziałby na sytuację jak cesarz.

Walens zginął w bitwie, broniąc cesarza, którego sam wykreował. Cecyna, obserwując bacznie, skąd wieje wiatr, stwierdził nagle, że mylił się pod każdym względem – że Witeliusz nigdy nie powinien zostać cesarzem, a Wespazjan – owszem, po czym zręcznie przeszedł na drugą stronę. Co Witeliusz zrobił bez tych dwóch ludzi szepczących mu do ucha jakieś mrzonki o chwale i zwycięstwie? Odpowiedź jest szokująca: po prostu zrezygnował z tronu.


Reklama


Abdykacja za sto milionów sesterców

Jeśli brzmi to całkiem godnie, trzeba wyjaśnić, gdzie krył się haczyk. Otóż był to wynik układu zawartego z bratem Wespazjana, Flawiuszem Sabinusem. Za cenę abdykacji Witeliusz miał ocalić życie i otrzymać sto milionów sesterców. Niezła odprawa za kilka miesięcy na stanowisku.

Witeliusz bardzo małym wysiłkiem ze swojej strony został cesarzem, mógł się gruntownie nacieszyć przyjemnościami, jakie się z tym wiązały (jedzenie, bankiety, rozrywki, jakieś ochłapy prawdziwej władzy, jeszcze więcej jedzenia), a teraz mógł sobie odejść na emeryturę ze stu milionami. Zabranie takiej kwoty wymagało niemałego konwoju wozów.

Aureus z podobizną Witeliusza (Classical Numismatic Group/CC BY-SA 2.5).
Aureus z podobizną Witeliusza (Classical Numismatic Group/CC BY-SA 2.5).

Interes był dobry, lecz istniał pewien problem: Witeliusz miał dostać sto milionów, ale co mieli zyskać jego żołnierze, reńscy legioniści, którzy wcześniej narobili takiego bałaganu w Rzymie? Teraz to ekscesarz musiał ich przekonać, by scedowali swą wierność na Wespazjana.

„Gdyby Witeliusz tak łatwo nastrojem swoich druhów umiał był pokierować, jak sam ustępliwym się okazał, to wojsko Wespazjana byłoby bez krwi rozlewu do stolicy wkroczyło” . Niestety Witeliusz nie miał takiej siły perswazji, by skłonić swych żołnierzy do złożenia broni, jak jego generałowie namawiający ich, by tę broń podnieść. Stało się to oczywiste aż do bólu podczas ceremonii, na której Witeliusz miał oficjalnie abdykować.


Reklama


„Wówczas bezradny do Palatium wrócił”

Schodząc po stopniach pałacu, ubrany cały na czarno i w towarzystwie swojej rodziny, Witeliusz zwrócił się do ludu rzymskiego, prosząc, by o nim pamiętał. I owszem, zapamiętano go jako człowieka otaczającego się eunuchami, pałaszującego mlecz węgorzy i wypełniającego miasto hordami żołnierzy. Takich rzeczy szybko się nie zapomina.

Witeliusz miał następnie oddać oficjalne symbole swej godności – sztylet symbolizujący władzę nad życiem i śmiercią obywateli oraz insygnia cesarstwa, które miały być złożone w świątyni Zgody. Jednakże gdy chciał wręczyć symboliczny sztylet konsulowi Cecyliuszowi Sympleksowi, ten odmówił przyjęcia go.

Witeliusz w wyobrażeniu Hendrika Goltziusa (domena publiczna).
Witeliusz w wyobrażeniu Hendrika Goltziusa (domena publiczna).

Tłum otaczający Witeliusza zaczął krzyczeć, że powinien wrócić do pałacu – i zastąpiono mu drogę na zewnątrz. „Wówczas bezradny do Palatium wrócił”. Przekazanie władzy nie zostało sfinalizowane.

Czy wciąż był cesarzem, czy nie? „Sam nie mógł ani rozkazywać, ani zakazywać i już nie był cesarzem, lecz tylko do wojny pretekstem” – napisał Tacyt. Ale sprzeciwił się egzekucji brata Wespazjana, Flawiusza Sabinusa, pojmanego przez jego żołnierzy, bo śmierć ta położyłaby kres nadziejom na te sto milionów sesterców oraz szansom na wynegocjowanie z Wespazjanem ocalenia życia.


Reklama


Ta próba zademonstrowania cesarskiej łaski (clementia) została zakrzyczana i ekscesarz musiał się skryć w pałacu. Nie miał już żadnej kontroli nad biegiem wypadków, był bez znaczenia, całkowicie zbędny.

Marny koniec Witeliusza

Krwawa bitwa, jaka rozgorzała na ulicach Rzymu, skończyła się triumfem sił Wespazjana. Ci zwycięscy żołnierze znaleźli Witeliusza w pałacu, związali mu ręce na plecach i powlekli go ulicami Rzymu w naprawdę przerażającej scenie:

(…) wleczono [go] na forum wśród powszechnego poszturchiwania i pośmiewiska, przez całą długość drogi Świętej. Głowę odchylono mu ku tyłowi, gdyż trzymano go za włosy, jak zwykle złoczyńców, ostrzem miecza podparto mu podbródek, aby można było obejrzeć jego twarz  (…). Niektórzy rzucali w niego gnojem i błotem. Inni przezywali podpalaczem i żarłokiem. Część pospólstwa wytykała mu nawet fizyczne ułomności.

Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu (Prószyński i S-ka 2025).
Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu (Prószyński i S-ka 2025).

Warto się zastanowić, czy ten tłum, który obrzucał Witeliusza gnojem, nie był tym samym, który ledwie kilka dni wcześniej upierał się, by pozostał cesarzem, i zmusił go do przerwania ceremonii abdykacyjnej. Tacyt był przekonany, że ten motłoch „z taką samą nikczemnością pastwił się nad martwym, z jaką hołdował mu za życia”.

Związanego Witeliusza prowadzono ulicami przy nieustannych drwinach i poszturchiwaniach ze strony jego byłych poddanych aż do miejsca zwanego Schodami Gemońskimi. Tam leżały jeszcze zwłoki Flawiusza Sabinusa, którego Witeliusz próbował ocalić. Gdy jakiś trybun drwił z niego, odparł: „Mów, co chcesz, ale byłem twoim cesarzem”. Potem padł bez życia pod gradem ciosów. Taki był naprawdę straszny koniec Witeliusza.


Reklama


Był tylko narzędziem?

Można też zaryzykować tezę, że Witeliusz był na tyle cwany, by zdystansować się od ludzi działających w jego imieniu i zyskać możliwość wykręcenia się od wszystkiego. Ale jak mało kto nadaje się do umieszczenia na liście najgorszych cesarzy, nawet gdyby nie do końca wierzyć propagandzie Flawiuszów co do jego niebywałej rozrzutności i (niewiarygodnych) sum, jakie miał wydawać na jedzenie, tym bardziej że nie dekorował potraw złotem i klejnotami.

Pozbył się przecież tytułu i odpowiedzialności, powierzonych mu przez senat i lud rzymski, za sto milionów sesterców, a myślącym o publicznych powinnościach Rzymianom trudno było wyobrazić sobie obrzydliwsze tchórzostwo (…).

Witeliusz ciągnięty ulicami Rzymu na obrazie Georges'a Rochegrosse'a (domena publiczna).
Witeliusz ciągnięty ulicami Rzymu na obrazie Georges’a Rochegrosse’a (domena publiczna).

Zapewne nie pomogło pamięci o Witeliuszu to, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej inny cesarz, Oton, stanąwszy wobec podobnie rozpaczliwej sytuacji, wybrał całkiem inną drogę: poświęcił własne życie, by oszczędzić życie innych. W tym kontekście te sto milionów odprawy wygląda jeszcze bardziej skandalicznie.

Witeliusz nigdy nie powinien zostać cesarzem i wiele poszlak dowodzi, że naprawdę nie miał na to szczególnej ochoty. Dla Walensa, Cecyny i innych był jedynie środkiem do celu; wykorzystali go, by wzbogacić się i nagrodzić żołnierzy, którymi to oni, a nie on, dowodzili.

Pozostawiony samemu sobie, Witeliusz okazał się bardzo słaby – niezdolny do kontrolowania własnych żołnierzy ani podjęcia zdecydowanych działań przeciw Wespazjanowi. Uległ własnej naturze, a jego chciwość kazała mu przedłożyć pieniądze ponad obowiązek. Tak, bez wątpienia należał do najgorszych.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu. Jej polskie wydanie ukaże się 22 lipca nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Przekład: Jarosław Skowroński. Już dzisiaj zamów w przedsprzedaży.

Najgorsi władcy cesarstwa rzymskiego

Autor
J.L. Trafford

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.