Wódz Galów Brennus naprzeciwko Rzymian. Grafika XIX-wieczna

Jeden z najgorszych dni w historii starożytnego Rzymu. Wieczne Miasto długo się po nim nie pozbierało

Strona główna » Starożytność » Jeden z najgorszych dni w historii starożytnego Rzymu. Wieczne Miasto długo się po nim nie pozbierało

U schyłku IV wieku p.n.e. Rzymowi zagroził przeciwnik znacznie groźniejszy od wszystkich dotychczasowych. Młoda republika dopiero co pobiła Etrusków i zajęła niegdyś potężne Weje. Wieczne Miasto nie było jednak zupełnie gotowe na zmasowany atak plemion z Północy. Dalsze wydarzenia na zawsze położyły się cieniem na historii starożytnego Rzymu.

Niespodziewanym przeciwnikiem były plemiona celtyckie, zwane Galami, przybyłe do Italii zza Alp. Zasadniczo dzieliły się one na trzy główne plemiona: Insumbrów, Senonów oraz Bojów.


Reklama


Podbiwszy północną Italię w latach dziewięćdziesiątych IV wieku Galowie zainteresowali się terenami leżącymi dalej na południu. W ich ręce wpadły między innymi wszystkie kolonie etruskie na północ od łuku Apeninów. W 396 roku p.n.e. padło Melpum zdobyte przez Insumbrów. Bojowie natomiast opanowali tereny wokół współczesnej Bolonii. Najdalej na południowy wschód posunęli się jednak Senonowie.

W 391 roku p.n.e. wódz Senonów Brennus, stojący na czele wieloplemiennej armii, zaatakował etruskie Clusium. Według tradycji władze miasta, nie doczekawszy się wsparcia od innych etruskich miast-państw, zwróciły się o pomoc do Rzymian.

Wyobrażenie galijskiego wodza na XIX-wiecznym rysunku (domena publiczna).
Wyobrażenie galijskiego wodza na XIX-wiecznym rysunku (domena publiczna).

Ci ostatni wysłali poselstwo do Galów, aby nakłonić ich do zaprzestania działań zbrojnych przeciwko Clusium. Na Celtach ci wysłannicy nie tylko nie zrobili żadnego wrażenia, ale wręcz przeciwnie, potraktowali to jako wyzwanie i powód do wojny. W następnym roku ruszyli na Rzym w sile około 30 000 żołnierzy. Były to formacje piechoty i jazdy wraz z rydwanami.

Bitwa nad Alią. Starożytny Rzym przeciwko Galom

Rzymianie na wieść o zbliżaniu się wroga wysłali w pole praktycznie całą swoją armię wraz z kontyngentami sprzymierzeńców latyńskich, składającą się z formacji lekkozbrojnych, hoplitów oraz jazdy. Wojska te liczyły w sumie od około 12 000 do 24 000 ludzi.


Reklama


16 lub 18 lipca 390 roku p.n.e. Rzymianie zastąpili Galom drogę 16 km od miasta Rzym, nad zabagnionym lewym dopływem Tybru – rzeką Alią. Rzymianie zajęli pozycję obronną na północnym brzegu rzeki, mając ją za plecami i blokując przejście przez nią.

Ustawili swoje szeregi w jedną rozciągnięta linię, przy czym w centrum stanęli Rzymianie, a na skrzydłach znajdowali się Latynowie. Linia nie była ciągła, lecz dzieliła się na trzy odcinki.

Tekst stanowi fragment książki Daniela Gazdy pt. Weje 405-396 p.n.e. Ukazała się ona w 2023 roku w ramach kultowej serii Historyczne Bitwy wydawnictwa Bellona.

Latynowie na prawym skrzydle zajmowali dogodną pozycję na pagórku, górującym nieznacznie nad okolicą, lekko wysuniętą w stosunku do centrum. Lewe skrzydło było także złożone z Latynów. Aby utrudnić nieprzyjacielowi jego oskrzydlenie, oparto je o bagna leżące przy ujściu Alii do Tybru.

Można przypuszczać, że siły rzymsko-latyńskie składały się z 4000 ciężkozbrojnych hoplitów rzymskich, 4000 Latynów i około 2000 żołnierzy lekkozbrojnych.


Reklama


„Zapomnieli więc zrobić to, co robiło się przed każdą bitwą”

 Pozycja zajmowana przez Rzymian i Latynów blokowała wprawdzie nieprzyjacielowi przeprawę przez rzekę, ale w razie klęski mogła utrudnić Rzymianom odwrót, pogłębiając ich klęskę. Rzymianie popełnili też według Liwiusza inne karygodne błędy:

Trybuni wojskowi ani nie wybrali miejsca dogodnego pod obóz, ani nie zbudowali wału, za który mogliby się schronić, a nie pamiętając nawet o bogach – jeżeli już nie pamiętali o sprawach ludzkich – nie zasięgnęli porady znaków na niebie ani nie złożyli ofiar; ustawili tam wojsko i rozciągnęli jego skrzydła, by nie mógł ich otoczyć tłum wrogów.

Czoła wojsk nie mogły się zrównać, ponieważ przez wydłużenie linii bojowej mieli środek szyku słaby i ledwie zachowujący ciągłość.

Wódz Galów Brennus naprzeciwko Rzymian. Grafika XIX-wieczna
Wódz Galów Brennus naprzeciwko Rzymian. Grafika XIX-wieczna

Trybuni wojskowi zapomnieli więc zrobić to, co robiło się przed każdą bitwą. Być może zresztą było to spowodowane pośpiechem, a nie wynikało z zaniedbania. Jednak rozciągnięcie linii bojowych było bardzo poważnym błędem.

Niespodziewany bieg wypadków. Jak Galowie pokonali Rzymian?

Celtowie nadciągnęli szlakiem od strony północnej i od razu rozwinęli swoje wojska naprzeciwko pozycji rzymsko-latyńskich. W skład ich armii wchodziły jednostki piechoty i jazdy oraz prawdopodobnie rydwanów w sile około 20 000 ludzi.

Brennus, bojąc się ataku flankowego ze wzgórza, na którym stali Latynowie, rozpoczął na to skrzydło atak wyprzedzający przy jednoczesnym zaangażowaniu swoich sił w centrum. Rzymianie, słysząc odgłosy walki, ulegli panice i porzuciwszy broń zaczęli uciekać z pola bitwy. Galowie rzucili się do natychmiastowego pościgu, niemało z nich kładąc trupem.

Wielu Latynów z lewego skrzydła podczas odwrotu potopiło się w bagnach i tylko niedobitki dotarły do Wejów. Z kolei Latynowie z prawego skrzydła po krótkiej walce poszli w rozsypkę i uciekli prosto do Rzymu, przynosząc ze sobą hiobowe wieści o klęsce.


Reklama


Rzymianie stojący w centrum uciekali albo prosto do Rzymu, albo do Wejów. Zdumieni takim obrotem sprawy Galowie nie podjęli pościgu, bojąc się zasadzki. Być może zresztą zajęli się podziałem łupów i pochowaniem swoich poległych wojowników.

Zwycięstwo Galów było zupełne, a co najważniejsze zostało odniesione przy bardzo niewielkich stratach własnych. Natomiast Rzymianie i Latynowie musieli stracić większą część żołnierzy, wielu z nich jednak padło w trakcie bezładnej ucieczki.

Brennus podczas łupienia Rzymu. Obraz XIX-wieczny.
Brennus podczas łupienia Rzymu. Obraz XIX-wieczny.

Celtowie na ulicach Rzymu. Wieczne Miasto w rękach wroga

Galowie po nocnym odpoczynku podjęli marsz na Rzym. Jednak ta krótka zwłoka umożliwiła Rzymianom przygotowanie obrony wzgórza kapitolińskiego i ewakuację części mieszkańców. Najcenniejsze przedmioty ceremonialne zostały wywiezione przez Rzymian z miasta. Na Kapitolu pozostał senat rzymski, ojcowie narodu nie chcieli w niebezpieczeństwie opuszczać stolicy.

Galowie według Plutarcha wkroczyli do Rzymu trzeciego dnia po bitwie nad Alią. Liwiusz tak oto opisuje wkroczenie Galów do miasta:


Reklama


Teraz nie zajmowali miasta szturmem ni przemocą; z tych więc powodów weszli nazajutrz do miasta bez gniewu, bez podniecenia, nie zamkniętą bramą zwaną porta Collina i przyszli na Forum; wodzili oczyma po świątyniach bogów i po zamku, który sam tylko przedstawiał widok wojenny.

Następnie zostawili małą załogę, by przypadkiem z zamku lub Kapitolu nie uderzono na nich nagłym atakiem, gdy rozproszą się po mieście; sami rozbiegli się za zdobyczą, nie spotykają nikogo na pustych ulicach.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Daniela Gazdy pt. Weje 405-396 p.n.e. Ukazała się ona w 2023 roku w ramach kultowej serii Historyczne Bitwy wydawnictwa Bellona.

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Autor
Daniel Gazda

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.