Miała w walizce jedne z najcenniejszych materiałów w historii działań wywiadowczych Armii Krajowej. To dzięki Władysławie Harat powstał raport Karskiego, z którego Zachód dowiedział się o horrorze Auschwitz. Dlaczego tak niesamowicie ważną misję powierzono 17-latce, która nigdy wcześniej nie zrobiła niczego podobnego?
Władysława Harat, urodzona w Libiążu pod Chrzanowem (na zachód od Krakowa) w chwili wybuchu II wojny światowej miała zaledwie 14 lat. Zdążyła ukończyć dopiero drugą klasę gimnazjum. Była drużynową w harcerstwie. Nie mogła się jednak spodziewać, że wkrótce zostanie też kurierką państwa podziemnego.
Reklama
Decydujące okazało się pochodzenie. Ojcem Władysławy był Andrzej Harat – działacz samorządowy, były legionista z czasów I wojny światowej, szanowany przedsiębiorca o szerokich kontaktach na pograniczu Małopolski i Górnego Śląska.
Gdy zaczęła się okupacja, natychmiast przystąpił do działań konspiracyjnych. I to mimo, że mieszkał pod jednym dachem z Niemcami.
Najciemniej jest pod latarnią
Władysława wspominała po latach, że jej dom „zawsze były ludny”. Był też „piętrowy, ładny i komfortowy z 12 pokojami i dużym ogrodem”. W efekcie natychmiast zainteresowały się nim władze okupacyjne.
Niemcy zajęli najpierw 9 pokojów, potem już 11. Haratowie gnieździli się w jednym pomieszczeniu z kuchnią, podczas gdy resztę oddano na kwatery dla żołnierzy, policjantów i urzędników.
Reklama
Działo się to na obszarze włączonym do Rzeszy, gdzie rozwój jakiejkolwiek podziemnej działalności był szczególnie utrudniony. Mimo to już w listopadzie 1939 roku zapadła decyzja, by struktury konspiracji w rejonie Chrzanowa budować właśnie u Haratów.
Jak wyjaśnia Stanisław Zasada na kartach książki Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust „w domu z czerwonej cegły zaroiło się od spiskowców”.
Andrzej pseudonim „Wicher” przyjął regułę: „najciemniej jest pod latarnią”. Wierzył, że nikt nie będzie podejrzewać go o skrajne szaleństwo. I nie zwróci uwagi, że podziemna siatka działa w miejscu, gdzie mieszkają wrogowie.
„Uważali, że jestem dość inteligentna”
„Byłam najstarsza spośród rodzeństwa” – wspominała Władysława. – „Mama i tata uważali, że jestem dość inteligentna i bystra, trudno więc będzie utrzymać w tajemnicy przede mną ciągłe pojawianie się pewnych osób i jakieś, mimo wszystko tajemnicze, spotkania”.
Reklama
Zapadła decyzja, że nastolatka zostanie „do pewnego stopnia” wprowadzona „w to, co się zaczynało tworzyć”. Dziewczynie kazano złożyć przysięgę, aby „przez nieświadomość lub przypadek nie powiedziała czegoś za dużo”. „Tak zaczęła się moja epopeja wojskowa” – stwierdziła kurierka.
„Po niemiecku mówiła jak rodowita Niemka”
Decydujące okazało się wykształcenie Władysławy. Była młoda, ale miała też wyjątkowy talent do języków. Doskonale znała francuski. I nie tylko.
„Po niemiecku mówiła jak rodowita Niemka. Była oczytana w niemieckiej literaturze. Goethe, Heine, Schiller. Znała ich wiersze, tytuły ich książek” – wyjaśnia Stanisław Zasada w książce Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust.
Właśnie dlatego, gdy poręczył za nią ojciec, dziewczynie powierzono obowiązki łączniczki przenoszącej meldunki między placówkami. Jeździła do Chrzanowa, Trzebini, Chełmka. „W późniejszym okresie, po sprawdzeniu mojej pracy, powierzono mi obowiązki łączniczki w obwodach, które terytorialnie obejmowały powiaty, zaś po linii wojskowej bataliony” – wspominała Władysława.
Wreszcie zaczęto wysyłać ją aż po Olkusz, Sosnowiec i Zawiercie, do sąsiednich inspektoratów. Dziewczyna nie dopuściła do żadnej wsypy, podczas gdy inni byli aresztowani lub narażali organizację na niebezpieczeństwo. Zapadła więc decyzja, by przeszkolić ją z użycia broni oraz technik wywiadowczych.
„Ostatnim etapem mojego szkolenia było ćwiczenie pamięci poprzez zapamiętywanie numerów wagonów jadącego pociągu” – opowiadała Władysława po latach. Bardzo jej się to przydało. Została wyznaczona na kurierkę mającą zapewniać łączność Okręgu Śląskiego z samą Komendą Główną Armii Krajowej w Warszawie.
Reklama
Śmiertelnie niebezpieczna walizka
Dziewczyna, teraz już 17-letnia, nieraz ruszała do okupowanej stolicy, podając się za Niemkę. Pozwalało jej to bezpiecznie przekroczyć granicę. Zawsze jednak, jak podkreśla autor książki Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, „uczyła się wszystkiego na pamięć. Przed podróżą wkuwała imiona, nazwiska, pseudonimy, treści meldunków”. Nie miała ze sobą kompromitujących materiałów. Aż do 3 marca 1943 roku.
Wówczas powierzono jej dużą walizkę, wypchaną po brzegi bezcennym materiałami na temat obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. Były w niej „plany krematoriów, komór gazowych, bloków mieszkalnych i spis więźniów, którzy znajdowali się w obozie od jego powstania”. Dołączono także „szacunkowe dane masowych transportów Żydów”, których wysyłano prosto do komór gazowych.
Wszystko to należało koniecznie dostarczyć przez kordon do Warszawy. „Podjęłam się misji z pełną świadomością ryzyka” – wspominała kurierka. Tak zaczął się najważniejszy dzień w jej życiu, ale też – jeden z ważniejszych w historii Armii Krajowej. Materiały z walizki pozwoliły bowiem stworzyć raport, z którego władze mocarstw zachodnich poznały szczegóły masowej zbrodni, jakiej Niemcy dopuścili się w Oświęcimiu.
***
Pełną historię brawurowej misji Władysławy Harat znajdziecie w książce Stanisława Zasady pt. Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust.
Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holokaust
Bibliografia
- Zasada Stanisław, Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, Wydawnictwo Agora 2021.
- Wspomnienie W. Rzepeckiej, maszynopis w zbiorach Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej.