Dzięki doskonałej znajomości języka niemieckiego oraz imponującej pewności siebie Kazimierz Leski „Bradl” dokonał rzeczy z pozoru niemożliwej. Wcielił się w niemieckiego generała i wielokrotnie podróżował w takim przebraniu na trasie Warszawa-Paryż. Udało mu się zdobyć wprost bezcenne informacje. A Niemcom nawet nie przyszło do głowy, że mają do czynienia z agentem polskiego podziemia.
[W 1941 roku wywiad Związku Walki Zbrojnej] zdobywał coraz więcej cennych materiałów, problem jednak stanowiło dostarczanie ich do Londynu. Przez blisko dwa lata korzystano ze stosunkowo bezpiecznej drogi przez Słowację i Budapeszt i dalej do portów adriatyckich lub do Włoch.Reklama
Akcja 666
Jednak kolejne podboje niemieckie i sowieckie spowodowały ograniczenie możliwości korzystania z tej trasy, a agresja Hitlera na ZSRS w 1941 roku w ogóle ją zablokowała. W tej sytuacji koniecznością stało się poszukiwanie nowych szlaków kurierskich do Londynu.
Na przełomie lat 1941/42 Leski otrzymał rozkaz wytyczenia nowych dróg przerzutowych. Wydawał się idealnym kandydatem do realizacji tego zadania: znał doskonale niemiecki, dobrze francuski, angielski i niderlandzki, przed wojną mieszkał na zachodzie Europy. Jednak ze względu na niebezpieczeństwo dekonspiracji musiał zwerbować zupełnie nowych ludzi. Akcja otrzymała kryptonim 666 i chyba nie było to przypadkowe oznaczenie kodowe.
Początkowo kilka razy wybrał się do Berlina z fałszywymi dokumentami jako polski pracownik Ostbahn – kolei działających na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Uznał jednak, że w przebraniu kolejarza nie osiągnie wiele, a zbyt duża liczba kontroli groziła zdemaskowaniem. Leski musiał więc zmienić sposób postępowania.
Postanowił udawać niemieckiego oficera. Najmniejszy kłopot stanowiły dokumenty, komórka legalizacyjna AK kierowana przez cichociemnego Stanisława Jankowskiego, pseudonim Agaton, potrafiła podrobić każdy zamówiony dokument, i to na papierze nieodbiegającym od pierwowzoru. znacznie większym problemem okazały się regulaminy i zwyczaje armii niemieckiej, które dopiero należało poznać.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Afera szpiegowska, która wstrząsnęła całą Polską. Jak taki człowiek mógł przejść na stronę Sowietów?Generał Julius von Hallman
Pierwszą podróż do okupowanej Francji Leski odbył w mundurze porucznika, ale szybko doszedł do wniosku, że ułatwi sobie życie, gdy będzie przedstawiał się jako generał. Oznaczało to mniej kontroli, ponadto jego kręgosłup, mocno nadwerężony podczas kampanii wrześniowej, wymagał podróży w odpowiednim komforcie.
W ten sposób narodził się generał Julius von Hallman, pełniący służbę w autentycznej organizacji budującej zaplecze na froncie wschodnim. Generał nosił długi służbowy tytuł: General Bevollmä chtigter fur Verkehrsund Festnungvesen der SüdOst Front Ukraine.
Reklama
Nie zaniedbano żadnego szczegółu, Leski nauczył się na pamięć nowego życiorysu, doskonale też po znał osiągnięcia swego przedsiębiorstwa. A posiadane przez niego dokumenty były czasami bardziej wiarygodne od oryginałów.
„Przyjechawszy do Paryża – wspominał – pojechałem do Stadtkommandantur w celu zameldowania się, otrzymania hotelu i zamiany kartek [żywnościowych – S.K.]. W momencie gdy podchodziłem do właściwego okienka, usłyszałem ożywioną wymianę zdań na temat kartek przedstawionych przez mojego poprzednika.
Z okienka wysunęła się ręka, złapała moje kartki i przedstawiła tamtemu pod oczy. i wtedy usłyszałem: »Proszę patrzeć. to są właściwe kartki. Takie powinny być pańskie«. Był to chyba największy komplement, jaki można było powiedzieć »Agatonowi« i jego kolegom”.
Niemiecka mentalność
Leski korzystał ze specjalnych pociągów urlopowych dla Wehrmachtu, zawsze jeździł w przedziale sypialnym lub pierwszą klasą. Być może miał trochę za mało lat jak na generała, ale bardziej dziwne wydaje się, że nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że oficer tak wysokiej rangi podróżował bez adiutanta i ordynansa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Prawdopodobnie odpowiedź leży w niemieckiej mentalności. Niemcy mają bowiem nie tylko wielkie poszanowanie dla szarż, ale z reguły ustępują przed pewnością siebie i zdecydowaniem, szczególnie gdy widzą, że ktoś nie okazuje zdenerwowania. Gdyby Leski denerwował się i dawał to poznać po sobie, zapewne jego misja szybko by się skończyła.
Zdarzały się przecież przypadki, że legitymowali go żandarmi czy oficerowie, którzy trzymali posterunki na dworcach okupowanej Europy, ale za każdym razem udawało mu się wyjść cało z opresji.
Reklama
Był zdecydowany i nigdy nie brakowało mu tupetu, a Niemcy zawsze pokornie reagowali na jego wysoką szarżę i podniesiony ton głosu. Do głowy nie przyszło im kwestionować tożsamość generała, który miał dokumenty niewzbudzające podejrzeń.
Nie on jeden
Leskiemu udało się nawiązać współpracę z francuskim ruchem oporu, dzięki czemu dostał namiary na przewodników mogących go przeprowadzić do nieokupowanej strefy pod administracją rządu w Vichy. Ponownie zmieniał tożsamość i ubrany po cywilnemu wielokrotnie przemierzał trasę do portów Hiszpanii i Portugalii, organizując miejsca noclegowe dla kurierów.
Spotykał się z nimi w Paryżu, a szczególnie utkwiło w jego pamięci spotkanie z Aleksandrem Stpiczyńskim, pseudonim Wilski, który występował jako pułkownik baron Arnold von Lückner. „Wilski” również zapamiętał ten dzień, poświęcając mu fragment w swoich wspomnieniach:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Niemiecki wywiad po II wojnie światowej. Przez ćwierć wieku kierował nim były nazista z AbwehryJestem zaniepokojony, wczoraj miał przyjechać z Warszawy Bradl, inżynier Kazimierz Leski, najdzielniejszy z dzielnych naszej paczki konspiracyjnej. Ponieważ jednak Kazio, podobnie jak ja, jest chwilowo członkiem zwycięskiej wielkiej armii niemieckiej, musi po przyjeździe do Paryża zameldować się w Komendzie Placu.
Niewiele myśląc, idę do komendy i dyżurnemu podoficerowi każę na wielkiej tablicy ustawionej pośrodku sali napisać kredą dużymi literami, że Oberst Arnold von Lückner prosi jego ekscelencję generała von Hallmana o skomunikowanie się z nim w hotelu Rochechoire.
Pociąg Leskiego spóźnił się, ale panom ostatecznie udało się spotkać. okazało się, że tupet opłaca się w takich chwilach. Dobry oficer wywiadu powinien mieć umiejętność rzetelnej oceny sytuacji oraz znajomość mocnych i słabych stron własnej psychiki.
Reklama
Leski zdobywa plany Wału Atlantyckiego
„Bradl” musiał mieć obie zdolności rozwinięte w stopniu ponadprzeciętnym, co zresztą nieraz potwierdzał, podobnie jak „Wilski”. Obaj byli przy tym mistrzami kamuflażu, co w połączeniu z ich bezczelnością oraz perfekcyjną znajomością języka przynosiło nieprawdopodobne wyniki. (…)
Leski wykazał się niezwykłą skutecznością, udało mu się wytyczyć kilka alternatywnych tras przerzutowych dla kurierów. Korzystano z nich przez prawie dwa lata, a „Bradl” często osobiście podróżował na zachód Europy.
Pomimo wielu groźnych sytuacji nigdy nie został zdekonspirowany, chociaż nieraz zdawał się tego bliski. Raz, gdy przewoził dużą ilość gotówki, żandarmi chcieli skontrolować jego bagaż. Z wyraźną wyższością w głosie płynną niemczyzną im tego zabronił, i to poskutkowało.
Jako generał-inżynier zatrudniony w Dienststelle wielokrotnie pojawiał się w paryskim oddziale sztabu Gospodarczego, gdzie trwały prace nad planami Wału Atlantyckiego, mającego chronić okupowaną Francję przed inwazją aliantów.
<strong>Przeczytaj też:</strong> 60% wszystkich informacji wywiadowczych z Niemiec pochodziło od jednego człowieka. Jego metody były unikalneWdawał się w dyskusje nad projektem, służył swoimi pomysłami, zyskując szacunek i zaufanie niemieckich oficerów. Na ostatnim z takich spotkań wycenił swoje usługi na 500 marek, stwierdzając, że musiał przedłużyć pobyt nad Sekwaną. Po powrocie do kraju przekazał zdobyte materiały przełożonym, którzy wysłali je kurierskim szlakiem do Londynu. A Leskiemu pozwolono zachować 500 marek jako osobistą premię.
Hallman znika, pojawia się Jansen
Po tym spotkaniu, które odbyło się wiosną 1943 roku, generał Hallman przepadł jak kamień w wodę. służby bezpieczeństwa III Rzeszy były zdezorientowane, zgubiono wysokiej rangi oficera, wtajemniczonego w ściśle tajne plany budowy fortyfikacji. Po skontaktowaniu się z jednostką macierzystą generała stacjonującą na Ukrainie wydało się, że taki oficer nigdy nie istniał.
Reklama
Po takim wyczynie generał Hallman musiał oczywiście zniknąć, jednak Leski uznał, że nie ma powodu, by zdejmować niemiecki mundur. Stwierdził, że nadal powinien osobiście nadzorować trasy kurierskie, więc znów pojawił się w Paryżu. tym razem jako generał Karl Leopold Jansen.
Oczywiście zatrzymywał się w innych hotelach niż przedtem, ale i tak o mały włos nie został zdekonspirowany. „Podchodząc do recepcji – relacjonował Leski – już miałem wyciągnąć mój przydział, gdy zostałem gwałtownie przywołany do przytomności prawie wesołym powitaniem portiera: »Witam pana, generale von Hallman. cieszymy się, że znów pan do nas przyjechał!«.
W tej sytuacji skierowania już nie wyciągałem. zapytałem jedynie, czy jest już pułkownik, tu wymieniłem pierwsze lepsze nazwisko z tego, co mi wpadło do głowy, możliwie nie najbanalniejsze. Portier żałował, że taki oficer u nich nie mieszka, a ja powiedziałem, że wpadnę w najbliższych dniach jeszcze raz”.
Człowiek do zadań specjalnych
Działalność Leskiego w konspiracji to praca na kilku pełnych etatach. Drogami stworzonymi przez komórkę 666 przerzucono wielu kurierów Polskiego Państwa Podziemnego czy lotników brytyjskich i amerykańskich strąconych nad okupowanymi terenami. Trasy te dobrze służyły AK do czasu inwazji w Normandii i przyczyniły się w dużym stopniu do sprawnego funkcjonowania polskiego podziemia.
Reklama
Po wypełnieniu tego zadania przełożeni zlecili Leskiemu nadzór nad organizacją łączności z uwięzionymi na Pawiaku. Zajmowała się tym komórka o kryptonimie 998. Jak zwykle nie zawiódł, uporządkował system kontaktów, mocno skomplikowany po serii zdrad i denuncjacji.
Udało mu się zorganizować w miarę bezpieczną siatkę oraz metody przekazywania grypsów i kontaktów więźniów ze światem zewnętrznym. Przy okazji uwolniono kilku członków AK, zarażając ich celowo tyfusem, którego Niemcy bali się bardziej niż bolszewików. Gdy uznano, że „Bradl” wypełnił już swoje zadanie, został odwołany z pełnionej funkcji.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra Polscy szpiedzy 2. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
Druga część bestselleru o polskich szpiegach
Tytuł, lead tekst w nawiasie kwadratowym i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: Bunkier Wału Atlantyckiego (Bundesarchiv/Müller/CC-BY-SA 3.0).
1 komentarz