KL Buchenwald. W tym obozie koncentracyjnym przed wojną umierało najwięcej ludzi

Strona główna » Międzywojnie » KL Buchenwald. W tym obozie koncentracyjnym przed wojną umierało najwięcej ludzi

Powszechny głód, proca ponad siły, pseudomedyczne eksperymenty oraz sadystyczni strażnicy. Wszystko to, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, czekało nieszczęśników, którzy trafili za druty Buchenwaldu.

Buchenwald miał być prototypowym obozem i na początku 1945 roku był największym funkcjonującym nazistowskim obozem koncentracyjnym. Oficjalna historia obozu stwierdza, że:

(…) wszystkie funkcje systemu obozowego znalazły tu swoją realizację. Buchenwald był miejscem izolacji „wrogów wspólnoty narodowej” oraz represji wobec ruchu oporu w Niemczech i krajach okupowanych.


Reklama


Poza tym wraz ze swymi 136 podobozami był częścią rozległego imperium pracy przymusowej, kierowanego przez SS.

Innymi słowy, łączył w sobie polityczne i ekonomiczne interesy SS.

Starannie wybrana lokalizacja

SS miało ambitne plany co do obozów koncentracyjnych, a Weimar [w pobliżu, którego zlokalizowano obóz] miał ambitny plan stania się sercem nazistowskich Niemiec. Buchenwald, zbudowany w miejscu tak ważnym dla niemieckiej historii, a jednocześnie będącym tak popularnym celem jednodniowych wycieczek, stanowił znakomite zwieńczenie tych projektów.

Brama KL Bychenwald (Andreas Trepte/CC BY-SA 2.5).
Brama KL Bychenwald (Andreas Trepte/CC BY-SA 2.5).

Więzień Buchenwaldu, a później historyk obozu Eugen Kogon, napisał:

Wybór tego miejsca miał swój wyższy symboliczny sens: Weimar to narodowy ośrodek niemieckiej kultury, dawniej miasto wielkich klasyków niemieckiej literatury, którzy dali najznakomitszy wyraz niemieckim emocjom i niemieckiej myśli – i Buchenwald, kawałek surowej ziemi, na którym miały rozkwitnąć nowe niemieckie uczucia.

Sentymentalnie kultywowane muzeum literatury i bezwzględna żądza władzy stworzyły ten nowy konglomerat weimarsko-buchenwaldzki.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Bite, głodzone, wysyłane do gazu. Piekielne miejsce, w którym Niemcy pastwili się nad 40 000 polskich kobiet

Plany budowy obozu zainicjowane zostały w maju 1936 roku przez inspektora obozów koncentracyjnych i dowódcę oddziałów wartowniczych SS Totenkopf Theodora Eicke oraz namiestnika Rzeszy w Turyngii Fritza Sauckela.

Szef Wydziału Policji w ministerstwie spraw wewnętrznych Turyngii Hellmuth Gommlich, stary nazista i antysemita, miał znaleźć odpowiednie miejsce na obóz i założyć go. Po rozpatrzeniu kilku alternatyw Gommlich i Eicke zdecydowali się na zalesione wapienne zbocze na północnym skłonie Ettersbergu.


Reklama


Pierwsi więźniowie obozu w Buchenwaldzie

Decyzję te przyjęci z zadowoleniem miejscowi rolnicy – przynajmniej według listu Gommlicha do Eickego:

Na zebraniu lokalnych rolników, ich stowarzyszenie zadeklarowało wobec mnie, że założenie obozu w miejscu, które zaproponowałem, spotyka się z ich pełną aprobatą. Stowarzyszenie domaga się wręcz jak najszybszej realizacji tego planu.

Tekst stanowi fragment książki Karen Bartlett pod tytułem Architekci śmierci. Rodzina inżynierów Holocaustu (Prószyński i S-ka 2020).
Tekst stanowi fragment książki Karen Bartlett pod tytułem Architekci śmierci. Rodzina inżynierów Holocaustu (Prószyński i S-ka 2020).

SS wybudowało pierwsze baraki po północnej stronie obozu jeszcze zanim przywieziono więźniów, a 15 lipca 1937 przyjechały tam ciężarówki z pierwszymi 149 więźniami z Sachsenhausen.

W następnych tygodniach nadjechały transporty z likwidowanych właśnie obozów w Sachsenburgu koło Chemnitz i Lichtenburgu. Halmut Thiermann opisał swój transport z Sachsenburgu 27 lipca:

Ciężarówki były przykryte brezentem i tylko dzięki hałasom na drodze i otworom wentylacyjnym w brezencie mogliśmy się ogólnie zorientować w trasie naszej podróży (…) Kiedy wjechaliśmy w gęsto zalesiony teren [koło Weimaru] wiedzieliśmy, że dojechaliśmy na miejsce.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Pierwszą noc w Buchenwaldzie Thiermann opisał tak:

Pierwszej nocy dzieliliśmy baraki z SS, następnego dnia przenieśli nas do właściwego obozu, do bloku 7. Po przybyciu otrzymaliśmy czerwone trójkąty z tkaniny i dwie długie tasiemki z numerami, które musieliśmy sobie przyszyć do bluz i spodni w dokładnie określonych miejscach.

Ja otrzymałem numer 318. O tej pory byliśmy istotami bezimiennymi, za to ponumerowanymi. Dokończyliśmy budowę baraku „Blok 7” i wprowadziliśmy się do niego tego samego dnia.


Reklama


Czerwony trójkąt („winkiel”) oznaczał, że Thiermann był więźniem politycznym.

Kto trafiał do Buchenwaldu?

W latach 1930. obozy koncentracyjne poddawały więźniów coraz ostrzejszym prześladowaniom na tle rasowym i społecznym. Nazistowska wizja społeczeństwa, w której „naturalna prostolinijność niemieckiego ludu” miała się łączyć z „siłą i stanowczością”, odbiła się najpierw na ludziach upośledzonych i doprowadziła w 1933 do ich przymusowej sterylizacji, „by zapobiec wydawaniu przez nich na świat genetycznie niepełnowartościowego potomstwa”, a końcu do ich mordowania w ramach nazistowskiego programu eutanazji podczas wojny.

Więźniowie Buchenwaldu w czasie apelu (United States Holocaust Memorial Museum/domena publiczna).
Więźniowie Buchenwaldu w czasie apelu (United States Holocaust Memorial Museum/domena publiczna).

Poza tym naziści skupili się na ludziach „aspołecznych” – kategorii „narodowych pasożytów”, do której należeli kryminaliści i homoseksualiści. W 1935 roku policja zaczęła stosować coraz częściej „zatrzymania prewencyjne”; miał to być sposób na „oczyszczenie społeczeństwa”.

W lutym 1937 roku Himmler wydał rozkaz aresztowania 2000 ludzi, którzy „zagrażali społeczeństwu swoim aspołecznym zachowaniem”. Wiele ofiar tych masowych aresztowań znalazło się w Buchenwaldzie. W grudniu tego roku w obozach koncentracyjnych przebywało 7 746 osób. (…)

<strong>Przeczytaj też:</strong> Wyżywienie w Berezie Kartuskiej. Co jedli więźniowie sanacyjnego obozu?

Tysiące więźniów

Do wybuchu wojny istniały trzy główne kategorie więźniów. Kryminaliści nosili na ubraniach zielone trójkąty (winkle), a więźniowie polityczni, głównie komuniści, czerwone. Żydzi natomiast musieli nosić żółte gwiazdy.

W Buchenwaldzie przetrzymywano też kilkuset świadków Jehowy, którzy nosili purpurowe gwiazdy, oraz czterdziestu trzech homoseksualistów, którzy z kolei nosili różowe gwiazdy.


Reklama


Liczba więźniów wzrosła znacznie podczas wojny. Wiosną 1938 roku w obozie było 2 500 więźniów. W lipcu liczba ta wzrosła o pięciuset, gdy przybyli pierwsi więźniowie żydowscy. We wrześniu 1939 roku przewieziono tu z Dachau 2 300 więźniów politycznych.

Ale największy napływ więźniów nastąpił w listopadzie i grudniu 1938, gdy po Nocy Kryształowej przewieziono tu ponad 10 000 Żydów, z których większość jednak zwolniono po zobowiązaniu się do opuszczenia Niemiec.

Żydowscy więźniowie Buchenwaldu, którzy trafili do obozu po Nocy Kryształowej (domena publiczna).
Żydowscy więźniowie Buchenwaldu, którzy trafili do obozu po Nocy Kryształowej (domena publiczna).

Buchenwald był wówczas zaliczany oficjalnie do kategorii II; był obozem, którego więźniów można było „zreedukawać”, choć z trudem (dla porównania Mauthausen było jedynym obozem kategorii I, dla więźniów uznanych za niemożliwych do reedukacji. Dachau miało zaś kategorię III, z której, jak uważano, dawało się stosunkowo łatwo wydostać).

Jednak dla ludzi uwięzionych za trzykilometrowym ogrodzeniem podłączonym do prądu rozróżnienia te miały niewielkie znaczenie. Życie więźniów Buchenwaldu było pomyślane jako z zasady nieludzkie i nie do zniesienia.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Fińskie obozy koncentracyjne. Uwięzili co trzeciego Słowianina, zagłodzili co siódmego osadzonego

Małżeństwo z piekła rodem

W późniejszym okresie istnienia obozu SS zorientowało się, że na wykorzystaniu siły roboczej dużej populacji obozowej da się dobrze zarobić, ale na początku większą wagę przykładano do aspektu „karnego” niż „wydajnościowego”, stąd tyle było kar i morderstw, dokonywanych zwykle przez sadystów i psychopatów. Przed wybuchem wojny Buchenwald miał najwyższy wskaźnik śmiertelności ze wszystkich obozów koncentracyjnych.

Reżim pierwszego komendanta Buchenwaldu, Karla-Ottona Kocha i jego równie zdeprawowanej żony Ilse, charakteryzował się kapryśnym okrucieństwem, zepsuciem i łapownictwem.


Reklama


Więzień William Gellinick wspominał, że słyszał jak Ilse Koch mówiła do swego męża: „Mój gołąbeczku, myślę, że już czas, żeby ten staruszek poturlał się trochę” – a potem człowiek ten musiał się stoczyć po zboczu, odnosząc rany, od których umarł.

Kochowie mieli w czasie urzędowania w Buchenwaldzie dwoje dzieci. Karla Kocha sfotografowano z jego synkiem, jak głaszcze jelonka w buchenwaldzkim ZOO, mieszczącym się zaraz za obozowym ogrodzeniem, niedaleko krematorium. Podpis pod zdjęciem z albumie rodzinnym Kochów brzmi: „W ZOO z tatusiem”.

Pierwszym komendantem KL Buchenwald był Karla-Ottona Koch. Na zdjęciu stoi drugi od prawej (domena publiczna).
Pierwszym komendantem KL Buchenwald był Karla-Ottona Koch. Na zdjęciu stoi drugi od prawej (domena publiczna).

Rygorystyczne przestrzeganie wszystkich przepisów prowadziło do pewnej śmierci, a SS specjalizowało się we wprowadzaniu sprzecznych przepisów uniemożliwiających przetrwanie.

Na przykład strażnik mógł zrzucić więźniowi czapkę w kierunku ogrodzenia z drutu kolczastego i kazać mu ją podnieść. Jeśli więzień to zrobił, mógł być rozstrzelany za próbę ucieczki, a jeśli odmówił, to czekało go rozstrzelanie za niewykonanie rozkazu.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Piekło dla Polaków. Polscy więźniowie i ofiary obozu w Auschwitz

Można było zginąć w każdej chwili

Ci, którzy przetrwali długie godziny odliczania na porannym apelu, stojąc nieraz na deszczu czy w śniegu, mogli łatwo stracić życie przygnieceni głazami spadającymi w kamieniołomie albo potrąceni przez ciężarówki. W jednym z takich „wypadków drogowych” żydowski więzień Horst Loeweberg został przejechany przez ciężarówkę prowadzoną przez esesmana.

Więźniów rutynowo torturowano. Byli wieszania na gałęziach drzew i poddawani chłoście albo zamykani w celach prowadzonych przez osławionego sadystę Martina Sommera, który lubił osobiście dusić swe ofiary, a na biurku trzymał podświetlaną elektrycznie czaszkę.

Strażnicy w Buchenwaldzie lubowali się w torturowaniu więźniów. Na zdjęciu wykonanym już po wyzwoleniu obozu jeden z byłych więźniów wskazuje palcem strażnika (domena publiczna).
Strażnicy w Buchenwaldzie lubowali się w torturowaniu więźniów. Na zdjęciu wykonanym już po wyzwoleniu obozu jeden z byłych więźniów wskazuje palcem strażnika (domena publiczna).

Ci, którzy nie umarli z przepracowania albo od tortur, głodowali (więźniom dawano dziennie co najwyżej 550 gramów chleba z kawałeczkiem kiełbasy, trochę wodnistej zupy i ćwierć litra wody pitnej, ale często racje te ograniczano do połowy) lub ginęli w którymś z niesławnych eksperymentów medycznych, gdy wszczepiano im zarazki tyfusu, żółtej febry albo dyfterytu lub też byli paleni płonącym fosforem.

Wielu ginęło po prostu z brudu (w obozie były toalety, ale przez lata pozbawione były bieżącej wody); zarazków było wszędzie pełno, a ropiejących ran nie leczono.


Reklama


Była to iście diabelska kombinacja kar, tortur braku higieny oraz kompletnego braku poszanowania ludzkiego życia – i to ona doprowadziła do współpracy firmy Topf i Synowie z komendanturą obozu Buchenwald, a tym samym z SS.

O współpracy firmy Topf i Synowie przy budowie obozowych krematoriów przeczytacie w tym artykule

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Karen Bartlett pod tytułem Architekci śmierci. Rodzina inżynierów Holocaustu. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Polecamy

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Autor
Karen Bartlett
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.