To był moment zwrotny w toczonej od stycznia 1919 roku przez Irlandzką Armię Republikańska walce o niepodległość Zielonej Wyspy. 21 listopada 1920 roku Brytyjczycy otworzyli ogień do tysięcy bezbronnych ludzi zgromadzonych na stadionie w Dublinie. Zemścili się w ten sposób za likwidację 14 agentów rozpracowujących IRA.
Na początku listopada [1920 roku minister wojny Winston] Churchill poprosił o specjalne posiedzenie gabinetu celem omówienia sytuacji w Irlandii. Do wniosku dołączył spisane swoje przemyślenia, zupełnie słusznie opatrzone klauzulą „TAJNE”.
Reklama
Rząd powinien autoryzować akcje odwetowe
W pierwszym punkcie wyraźnie opowiadał się za stosowaniem represji: „Nie widzę racji w karaniu żołnierzy, gdy dotknięci do żywego, nie widząc innej możliwości zadośćuczynienia podejmują działania na własną rękę”.
Krytykował publiczne ogłaszanie zapadłych w tych sprawach wyroków sądów wojskowych: „To nie fair wobec żołnierzy, nie fair wobec oficerów dowodzących nimi”. Powoływał się na „zdecydowane” przekonanie autorytetów militarnych, że „rząd winien autoryzować akcje odwetowe w ściśle zakreślonych ramach, prowadzone pod nadzorem odpowiedzialnych oficerów”.
Przeszedł następnie do propozycji obowiązkowych dokumentów tożsamości, po które członkowie IRA, jego zdaniem, nie odważą się zgłosić, a wtedy „systematyczne przeczesywania i łapanki na znacznych obszarach […] doprowadzą do aresztowania wielu nadaremnie dotąd poszukiwanych”.
Reklama
Terror rodzi terror
Niemal w tym samym dniu kolega z rządu Edwin Montagu wezwał do „przedyskutowania spraw irlandzkich”, dodając: „przyznaję, że skłaniam się tu do ponurego pesymizmu”. Podszedł do tematu zupełnie inaczej niż Churchill. Jako minister do spraw Indii nie uczestniczył często w rozmowach o Irlandii, nie był świadomy szczegółów, lecz zbulwersowały go uzyskane informacje:
Doszło do mnie, iż mundurowi stosują w najlepsze represje. Słyszę o „czarnych i brązowych” oficerach, zupełnie niezdyscyplinowanych, strzelających i podpalających bez opamiętania […]. Mówiono mi, że mają dobre podstawy, by powoływać się w tym na zachętę rządu.
Kontynuując, podkreślał, że szykany wydają się „starannie planowane”, i otwarcie oburzał się:
Na terror odpowiedzią jest terror, na zbrodnię – zbrodnia, na rozlew krwi – rozlew krwi. Narasta we mnie przekonanie, że nawet jeśli te metody doprowadzą do rozbicia gangu morderców z Irlandii […] [młode pokolenie] wejdzie w dorosłość i życie publiczne z żądzą mordu i zemsty w sercu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ważki głos ministra, zasadnie oskarżającego własny rząd o wspieranie terroru. Montagu obwiniał IRA o zabójstwa i okrucieństwa; także siłom koronnym przypisywał gwałty i przestępstwa. Podsumował: „Skoro tak się dzieje po obu stronach, czyż nie pora na rokowania?”.
Brytyjscy agenci na tropie IRA
Kule posyłane przez IRA i brutalne reakcje wojska to jawna strona konfliktu. Była i ukryta – praca brytyjskich służb specjalnych nad cichym zduszeniem Sinn Fein. Skalą i złożonością nie dorównywała ani w części wysiłkom wywiadu brytyjskiego rozpracowującego terrorystów podczas późniejszych „The Troubles” w Ulsterze w drugiej połowie XX wieku. Stanowiła w każdym razie wyraz przekonania, że sekretne operacje poskutkują tam, gdzie zawiedzie goła siła umundurowanych patroli.
Reklama
Z początkiem roku wywiad wojskowy zwerbował około dwudziestu oficerów na tajną akcję. Przeszkoleni w Londynie, w pojedynkę przybywali do Dublina, gdzie pod fałszywymi nazwiskami podejmowali działalność zarobkową i powoli szukali kontaktów.
Byli między nimi doświadczeni szpiedzy, wywiadowcy zasłużeni w Egipcie i Palestynie. Systematycznie kompletowali czarną listę liderów republikańskich. Udało im się uśmiercić urzędnika skarbowego Irish Treasury, powiązanego z IRA, jednak zbieg okoliczności sprawił, że się zdekonspirowali.
„Rozpocząć przygotowania w wiadomej sprawie”
Jeden po pijanemu pochwalił się dziewczynie udziałem w zabójstwie, ta doniosła irlandzkiemu informatorowi; gospodyni innej grupy lekkomyślnie zdradziła nieodpowiedniemu człowiekowi, że jej brytyjscy lokatorzy wyszli w nocy z domu mimo godziny policyjnej. Republikanie skojarzyli fakty i jesienią byli przygotowani do zemsty.
Michael Collins, sławny przywódca, minister finansów w separatystycznym rządzie i szef wywiadu IRA, pisał 17 listopada do komendanta Dublin Brigade: „Ustaliłem adresy niektórych. Rozpocząć przygotowania w wiadomej sprawie”. Wskazał, że dwudziesty pierwszy dzień miesiąca będzie „najwłaściwszy, jak sądzę”.
Reklama
W ów niedzielny ranek zespoły bojowców dokonały równoczesnych zamachów, zabijając czternastu ludzi, a więc nie wszystkich tajnych agentów brytyjskich i współpracowników. Ofiary w rozumieniu IRA to szpiedzy i zabójcy, w oczach wojska – kombatanci zamordowani z zimną krwią. W ujęciu Lloyda George’a „byli żołnierzami i podjęli żołnierskie ryzyko”.
„Nie mogliśmy uwierzyć, że widzimy, jak pociski padają i trafiają”
W mieście zawrzało, gdy wieść o ataku się rozprzestrzeniła. Mimo to planowany mecz futbolu gaelickiego między Dublinem a Tipperay rozpoczął się na Croke Park tylko z niewielkim poślizgiem. Toczyła się gra, tymczasem trzy samochody pancerne i liczne ciężarówki wojskowe przewaliły się z dudnieniem przez Jones Road i zatrzymały obok stadionu wypełnionego pięcioma tysiącami kibiców.
Ciąg dalszy jest przedmiotem sporów trwających od stu lat. W wersji Irlandczyków Black and Tans wysypali się z samochodów, wbiegli na stadion i niesprowokowani otworzyli ogień, oddając w ciągu półtorej minuty dwieście dwadzieścia osiem strzałów. Zawodnik z Dublina wspominał: „Uciekaliśmy, sami nie wiedząc dokąd. Biegliśmy na środek boiska. Nie mogliśmy uwierzyć, że widzimy, jak pociski padają i trafiają”.
Trzynaście osób straciło życie, sześćdziesiąt zostało rannych. Wśród zabitych był gracz z Dublina i zarazem członek IRA, Michael Hogan. Tajne dochodzenie brytyjskie, ujawnione po kilkudziesięciu latach, wykazało, że nie padł rozkaz strzelania i cała akcja była nieuzasadniona.
Niezaprzeczalna zbrodnia
W urzędowej wersji Brytyjczyków strzelaninę rozpoczęli obecni w tłumie członkowie IRA. Niezaprzeczalną prawdą było, że siły porządkowe świadomie ostrzeliwały masowe zgromadzenie cywilów, powodując panikę. Dodatkowo dwie ofiary stratował na śmierć wystraszony tłum mężczyzn, kobiet i dzieci.
Opuszczający stadion jedną z dróg ujrzeli pojazd opancerzony posyłający w powietrze serię z karabinu maszynowego. Kierowcy ambulansów kierowanych na Croke Park zeznawali w śledztwie:
Reklama
Gdyśmy tam dotarli, znaleźliśmy w bramce martwego mężczyznę. Zabraliśmy go do karetki. Widzieliśmy, że ma straszliwie roztrzaskaną nogę. Po przeciwnej stronie boiska zobaczyliśmy kobietę; nie żyła.
Była nią dwudziestosześcioletnia Jane Boyle, pracownica miejscowej rzeźni, zaręczona z dublińskim mechanikiem samochodowym; za pięć dni mieli wziąć ślub.
Jej brata powołano na świadka w oficjalnym śledztwie, lecz adwokat rodziny zalecił mu nie stawiać się na wezwanie, wyjaśniając urzędnikom:
Odmawiam przedstawienia świadka, ponieważ postępowanie nie jest jawne […]. Protestuję przeciw temu, by w sprawie tragedii, jednej z najokropniejszych w dziejach naszego kraju, dochodzenie toczyło się za zamkniętymi drzwiami.
Wypadki z 21 listopada nazwano pierwszą „krwawą niedzielą” w historii Irlandii.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Davida Charlwooda pod tytułem Rok 1920. Świat po Wielkiej Wojnie. Ukazała się ona w Polsce nakładem wydawnictwa Bellona.