W obrębie folwarku życie chłopa miało tylko taką wartość, jaką przypisał mu szlachcic. Poza prywatnymi „państwami”, latyfundiami też jednak obowiązywały reguły, zgodnie z którymi wieśniak był wart wielokrotnie mniej niż pan herbowy. W początkach epoki nowożytnej – dokładnie dwanaście razy mniej.
Tak zwana główszczyzna była finansową nawiązką, jaką w dawnych wiekach należało zapłacić rodzinie ofiary za dokonane morderstwo. W Polsce jej wysokość była zależna od statusu zabitego.
Reklama
Od lat 90. XV wieku główszczyzna wynosiła w przypadku szlachcica 192 złote polskie, odpowiednik 350 000 złotych w dzisiejszych pieniądzach. Jej uiszczenie chroniło przez wyrokiem, a przede wszystkim – przed zemstą krewnych zabitego.
Gdy ofiarą był (cudzy) chłop, płacono jednak skromne szesnaście złotych – niespełna 30 000 w złotówkach z 2023 roku, z czego i tak tylko niespełna połowę otrzymywała rodzina, a resztę inkasował pan zabitego.
„Nie wszyscy jesteśmy tacy sami”
Kronikarz Marcin Bielski z niesmakiem porównywał oficjalną wartość chłopskiej głowy z rynkową ceną dobrego konia. „Człowiek za dziesięć grzywien, szkapa za sto złotych [ponad 60 grzywien]” – pisał. W opinii przytłaczającej większości szlachciców dysproporcja była jednak uzasadniona i nieodzowna.
Na propozycję, by każdego mordercę, bez względu na stan, karać śmiercią, XVI-wieczny humanista Łukasz Górnicki odpowiadał z oburzeniem: „Ja nie pozwolę, żeby to być u nas miało. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Kim innym jest chłop, a innym szlachcic”.
Reklama
„Kto wieśniaka, albo chłopa zabił, jest to tak, jakby psa zabił”
W sytuacji, gdy zabicie cudzego poddanego kosztowało szlachcica jedną szóstą tego, co wydawał na wierzchowca, mnożyły się przypadki morderstw z wyrachowania i złośliwości. Gdy sąsiad napadał na sąsiada, było rzeczą zwyczajną, że plądrował jego zabudowania dworskie, zadeptywał pola, ale też – zabijał chłopów, by utrudnić mu prowadzenie gospodarki.
Wiadomo na przykład o staroście nakielskim, Stanisławie Kościeleckim, który w drugiej połowie XVI wieku urządził zajazd na wieś innego magnata, Stanisława Górki, gdzie „kazał schwytać, męczyć i okrutną śmiercią zamordować jego poddanych”.
W źródłach można odnaleźć dziesiątki podobnych historii. Dla sprawcy morderstwo nie niosło żadnej kary; tylko symboliczny, z góry skalkulowany wydatek, który i tak często był nie do wyegzekwowania.
Poszkodowany szlachcic, jak komentuje profesor Adam Leszczyński, „stawiał okrutną śmierć [chłopa] w jednym rzędzie ze zniszczeniami materialnymi”. Widział w niej problem czysto finansowy. Tragedią wiejskich rodzin nikt się nie przejmował.
Reklama
„Kto wieśniaka, albo chłopa zabił, jest to tak, jakby psa zabił” – podkreślał Andrzej Frycz Modrzewski na kartach traktatu O poprawie Rzeczypospolitej z 1551 roku. Próbował napominać szlachciców, że nie powinni stosować nierównej główszczyzny, jeśli wszyscy ludzie zostali stworzeni tak samo „na wyobrażenie Boga”. Kryła się w tym, jak twierdził, „wielka nieprawość”.
Słowa nie przekonały przedstawicieli elit, bo przecież za czasów Modrzewskiego już królowała opinia, że chłop to cham – człowiek inny, gorszy, duchowo upośledzony. I na pewno nie taki sam, jak szlachcic.
W interesie panów. Wzrost główszczyzny w XVII wieku
Spadek wartości pieniądza sprawiał, że kwoty główszczyzny stopniowo podnoszono. Kurczyła się zarazem różnica między karą za zamordowanie chłopa i pana herbowego. To też działo się jednak wyłącznie w interesie nobilitowanych.
Zmiana odzwierciedlała, jak stwierdził historyk prawa Stanisław Kutrzeba, „podniesienie wartości ekonomicznej poddanych dla ich panów”. Im drożej płacono za zabicie chłopa, tym większą dziedzic miał gwarancję, że nikt nie będzie złośliwie przetrzebiać jego siły roboczej. I tym większe „ubezpieczenie”, bo przecież przeważająca część opłaty szła do jego skarbca.
Reklama
W 1581 roku główszczyznę chłopską podniesiono do czterdziestu ośmiu złotych polskich, w 1631 roku – gdy w obliczu postępującego upadku wsi coraz bardziej obawiano się utraty niewolników – do 160. Inflacja sprawiła jednak, że nawet ta zwielokrotniona opłata odpowiadała tylko 22 000 dzisiejszych złotych.
Za śmierć szlachcica płacono dla porównania maksymalnie 768 złotych (w przypadku najostrzej traktowanego zabójstwa z rusznicy). Niemal pięć razy więcej, i odpowiednik 104 000 w naszych pieniądzach.
***
O tym jak wyglądało życie na polskiej wsi, czym naprawdę była pańszczyzna i jak chłopi nad Wisłą stali się niewolnikami przeczytacie w mojej książce pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021). Do kupienia na Empik.com.