Maciejowice 1794. Ostatnia bitwa Tadeusza Kościuszki

Strona główna » Nowożytność » Maciejowice 1794. Ostatnia bitwa Tadeusza Kościuszki

Pod koniec września 1794 roku insurekcja kościuszkowska chyliła się ku upadkowi. W kierunku Warszawy zbliżały się dwa silne rosyjskie korpusy generałów Fersena i Suworowa. Kiedy wojska tego pierwszego 4 października sforsowały Wisłę Tadeusz Kościuszko musiał działać błyskawicznie, aby nie dopuścić do połączenia obu armii przeciwnika. Tak doszło do stoczonej 10 października 1794 roku bitwy pod Maciejowicami. O przebiegu słynnej batalii pisze Sławomir Leśniewski.

Przed wyjazdem z Warszawy Naczelnik ustanowił [generała Józefa] Zajączka dowódcą oddziałów stacjonujących w obozie mokotowskim i w okolicy miasta. Ten zaś, mocno wspierany przez Kołłątaja, wręcz błagał Kościuszkę, aby zrezygnował z niepotrzebnego ryzyka i nie wystawiał na niebezpieczeństwo własnego życia w starciu z dużo silniejszym przeciwnikiem.


Reklama


Plan Kościuszki

Powstańczy wódz pozostał głuchy na ich argumenty, a jego zachowanie zdawało się świadczyć o pewności siebie. Ale było to raczej zaklinanie rzeczywistości i przywdzianie maski heroizmu niż głębokie przekonanie o możliwości pokonania wroga.

Kościuszko, po przybyciu w towarzystwie Niemcewicza do obozu [generała Karola] Sierakowskiego, zrezygnował z pierwotnego planu zebrania wszystkich sił w całość na rzecz wzięcia Fersena „w dwa ognie”.

Tadeusz Kościuszko na portrecie pędzla Karla Gottlieba Schweikarta (domena publiczna).
Tadeusz Kościuszko na portrecie pędzla Karla Gottlieba Schweikarta (domena publiczna).

Liczył przy tym, że wraz z posiłkami idącymi z Warszawy polskie oddziały będą odpowiadały liczbą nieprzyjacielowi. Poniński miał się oddalić ze swoją dywizją nad Wieprz i czekać na rozkazy, aby zaatakować tyły carskiego wodza już po wciągnięciu go w bój z pozostałymi jednostkami. Plan wydawał się sensowny, ale w praktyce jego wykonanie zawiodło na całej linii.

9 października nawiązano kontakt wzrokowy z nieprzyjacielem, a Naczelnik uszykował swoje oddziały na niewielkim wzniesieniu koło wsi Oronne i nakazał sypanie polowych fortyfikacji. Traktował je trochę niczym cudowne panaceum gwarantujące zwycięstwo. Podczas rozpoznania terenu Kościuszko znalazł się w niebezpieczeństwie, obskoczony przez Kozaków, ale uratowała go szybka interwencja szwadronu jazdy.

Swoje siły, 7,5 tysiąca ludzi, uszykował w dość płytką linię z centrum na wniesieniu dowodzonym przez generała Sierakowskiego, prawym skrzydłem pod komendą generała Ignacego Kamieńskiego, wysuniętym najbardziej w kierunku Maciejowic, i lewym, dowodzonym przez Kniaziewicza, zdecydowanie słabszym od dwóch pozostałych ugrupowań, gdyż z tej strony spodziewał się nadejścia Ponińskiego.

„Tu bić się do upadłego potrzeba”

W odwodzie, skryte przed wrogiem przez wzgórze, pozostawił trzy pułki piechoty i cztery pułki jazdy. Powierzenie dowództwa nad centrum Sierakowskiemu było zaskakujące. Kościuszko nie przepadał za nim i dawał mu to odczuć. Przed bitwą pod Krupczycami jego raport o nadciąganiu wielkich sił Rosjan skwitował kwaśnym komentarzem, „że trzeba mniej pisać, a więcej działać”.


Reklama


Na złośliwość wobec generała pozwolił sobie również przed bitwą pod Maciejowicami, kiedy w towarzystwie kilku innych dowódców i Niemcewicza żachnął się na uwagę Sierakowskiego, że w przypadku konieczności zarządzenia odwrotu poważną przeszkodą może się okazać rzeczka Okrzejka na tyłach polskich pozycji. Ofuknął podkomendnego stwierdzeniem: „Tu bić się do upadłego potrzeba, a o cofaniu bynajmniej nie myśleć”, jakby jego uwaga, najzupełniej sensowna z wojskowego punktu widzenia, była nie na miejscu.

Człowiek, którego jeszcze niedawno wychwalano za delikatność i umiarkowanie w wygłaszaniu sądów, coraz częściej pokazywał bardziej szorstkie oblicze. Tracił pewność siebie, czuł to, i to nieznośne, coraz bardziej doskwierające mu odczucie starał się zagłuszyć nieprzyjemnymi słowami i wybuchami złości.

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Sławomira Leśniewskiego pt. Kościuszko. Rysa na pomniku? (Wydawnictwo Literackie 2023).
Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Leśniewskiego pt. Kościuszko. Rysa na pomniku? (Wydawnictwo Literackie 2023).

Spóźniona decyzja Kościuszki

Gorzej, że zaczynał również robić coraz większe błędy. Dopiero przed drugą w nocy posłał kuriera do Ponińskiego z rozkazem pospiesznego przybycia pod Maciejowice. To było zdecydowanie zbyt późno. W tym momencie bowiem [liczące około 12 tysięcy żołnierzy] rosyjskie oddziały skrycie zaczęły już podchodzić pod polskie pozycje, dokonując oskrzydlenia oddziałów Kniaziewicza.

Fersen podzielił je na cztery kolumny pod komendą generałów: Tormasowa, Rachmanowa, Denisowa i Chruszczowa. O brzasku rozpoczął się bój z atakującą na lewej flance piechotą Denisowa i osłaniającymi ją Kozakami. Mimo zwycięskiego kontruderzenia brygady Józefa Kopcia sytuacja zaczęła się komplikować i Kościuszko już na początku bitwy musiał sięgnąć po część odwodu.


Reklama


Sam również ruszył ku stanowiskom Kniaziewicza i zaangażował się w prowadzenie ognia artyleryjskiego. W tym był mistrzem i kolejne, świetnie wymierzone salwy z dwunastofuntowych armat żłobiły krwawe place w gęstych szeregach atakujących Moskali. Nawała ogniowa szybko odebrała im animusz i powstrzymała atak.

Denisowa udało się odeprzeć, ale wyczuwało się, że jeśli wróg uderzy jednocześnie na całym froncie, niemal dwukrotnie słabsi Polacy nie utrzymają pozycji — chyba że na pole walki nadejdzie Poniński. Ale jego z coraz większą nadzieją wypatrywana dywizja wciąż się nie pojawiała…

XIX-wieczny plan bitwy pod Maciejowicami (domena publiczna).
XIX-wieczny plan bitwy pod Maciejowicami (domena publiczna).

Rosjanie biorą górę

Koło południa, przy ogłuszającym akompaniamencie bijącej ze wszystkich dział artylerii, Rosjanie ruszyli do szturmu na całej linii. Ich gęste szeregi, czując nad sobą parasol artyleryjskiego ognia, nieubłaganie zbliżały się do pozycji Polaków.

Ich obrona zaczęła się chwiać. Polskie armaty, jedna po drugiej, milkły, rozbijane ogniem przeciwnika lub z braku ładunków. Ze strony wyższych dowódców rozległy się głosy o wydanie rozkazu do natychmiastowego odwrotu, dopóki nie wszystko stracone.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Ale rozgrzany walką, zdeterminowany w najwyższym stopniu Kościuszko, który omal nie poległ od artyleryjskiego pocisku, nie chciał o nim słyszeć i jak w amoku powtarzał słowa podobne do tych sprzed kilkunastu godzin, jakie rzucił w twarz Sierakowskiemu. Ale jego postawa, chociażby najbardziej heroiczna, nie mogła już wpłynąć na wynik bitwy i dać Polakom zwycięstwo.

Część oddziałów złamała szyki i rzuciła się do ucieczki. Sygnał do niej dał dowódca ułanów mirowskich, pułkownik Franciszek Wojciechowski. Wedle podbrygadiera Józefa Drzewieckiego, porzucając wraz ze swoim pułkiem towarzyszy broni, miał zakrzyknąć, „że mu sumienie każe go odprowadzić królowi, bo tu by zginął niezawodnie”.


Reklama


„Byli twardzi w walce jak mur”

W bardzo specyficzny sposób rozumiał ów dzielny kawalerzysta kwestię sumienia i honoru. Jego kolega, pułkownik Krzycki, żołnierz z krwi i kości, zapewne jednak mniej miłujący króla, wolał wybrać śmierć, prowadząc swoich żołnierzy w desperackim kontrataku wprost na ziejące ogniem rosyjskie armaty. Podobnie zachowali się krakowscy kosynierzy i generał Kopeć. Ich bohaterstwo utonęło w fontannach krwi.

Niewzruszone, nie poddające się panice bataliony muszkieterskie Działyńczyków, może najlepsze w armii, padły w równej linii przyozdobionej żółtym kolorem naramienników. Bohaterstwem dorównali im kanonierzy, trwający do końca przy swoich armatach i wycięci niemal do nogi przez moskiewską jazdę.

Kościuszko pod Maciejowicami (Józef Kaufmann/domena publiczna).
Kościuszko pod Maciejowicami (Józef Kaufmann/domena publiczna).

Być może to oni wraz z Działyńczykami w największym stopniu zapracowali na opinię, którą już po bitwie na temat Polaków wyrażali rosyjscy oficerowie, mówiąc, że „byli twardzi w walce jak mur”. Niemniej, pomimo licznych przykładów heroizmu ze strony kościuszkowskich żołnierzy, mur się zawalił.

Straty walczących stron

Po godzinie trzynastej było już po bitwie. Trwały jeszcze rozpaczliwe starcia niewielkich grupek polskiej piechoty i jazdy, bezlitośnie wyrzynanych przez wroga i skazanych już jedynie na honorową śmierć. Resztki rozbitych oddziałów rozbiegły się w różnych kierunkach, część wybrało kierunek na Górę Kalwarię. Tam pozbierał ich generał Adam Skilski i umiejętnie unikając podjazdów kozackich, zdołał doprowadzić na Pragę.

Maciejowickie pobojowisko przedstawiało upiorny widok. Zaległy go tysiące trupów. Polacy stracili około 4 tysięcy ludzi, zabitych i rannych, Rosjanie o połowę mniej, około 2 tysięcy polskich żołnierzy dostało się do niewoli. Zwykle w opracowaniach padają takie właśnie liczby, choć zdarzają się dane podnoszące liczbę zabitych po polskiej stronie do 4 tysięcy. Rannych zwycięzcy Rosjanie bezpardonowo dobijali.

Porucznik von Heiligenstadt, Prusak uczestniczący w bitwie, zanotował w pamiętniku: „Rosyjska piechota mordowała wszystkich tak, jak leżeli, z okrzykiem: to za Warszawę! […] Wszyscy zabici, po godzinie obdarci do naga, leżeli w linii. Po południu wszystkich spalono”.


Reklama


Kontuzjowany Niemcewicz, opadnięty przez Kozaków, niemal cudem uniknął śmierci; z niego jedynie zdarto ubranie i obrabowano, a jeden z oficerów, nie mogąc zdjąć mu pierścienia z palca, usiłował go odgryźć. Adiutant Naczelnika po zranieniu, na moment przed zwaleniem się z konia, przeżył niezwykłą chwilę:

Na widok krwi oblewającej mnie i konia mego, nie chełpliwie, lecz szczerze wyznaję, iż pierwsze uczucie moje było nie bólu, lecz słodkiej — iż tak rzekę — chluby, że krew moja przelała się za Ojczyznę […].

Kościuszko ranny pod Maciejowicami. Wyobrażenie nieznanego artysty z przełomu XIX i XX wieku (domena publiczna).
Kościuszko ranny pod Maciejowicami. Wyobrażenie nieznanego artysty z przełomu XIX i XX wieku (domena publiczna).

Kościuszko ledwie uszedł z życiem

Mniej szczęścia, choć i on przeżył, miał Kościuszko. Ścigający go Kozacy nie rozpoznali nieprzyjacielskiego wodza w niepozornym jeźdźcu w fioletowej kamizelce i szarych spodniach, jadącego na lichej szkapie, bo dwa inne konie pod nim wcześniej zabito. Kozacy go dopadli, zwalili w grzęzawisko i spisami niemal nie zakłuli na śmierć.

Uratował go jakiś leżący nieopodal rodak, krzycząc, że mordują owianego legendą Kościuszkę. Dramatycznie brzmią wspomnienia młodziutkiego podówczas, bo zaledwie dwudziestodwuletniego pułkownika Józefa Drzewieckiego, któremu Rosjanie nakazali odszukać na polu bitwy Naczelnika:


Reklama


Leżał człowiek z większego odzienia odarty, głowa na ręce oparta, krew nasączyła włosy jego długie, bo był w głowę ranny […] buty nawet były zdjęte, tem bardziej zegarek, co go na złotym łańcuszku nosił. […] Ukląkłem, szukając w nim śladu życia. […] Wkrótce sprowadzono wóz z paru wołami, aby go zabrać, gdy stary Kozak zawołał, że się tak jenerała, choć nieprzyjacielskiego nie posyła.

Nie na wozie, ale na pałatce (wojskowym płaszczu) zarzuconej na związane ze sobą spisy paru sołdatów zniosło półprzytomnego, uwalanego błotem i krwią Naczelnika z pobojowiska. Złożony został w niewielkim pałacyku, w którym poprzedniego dnia kwaterował. Tam też umieszczeni zostali inni, najwyżsi rangą polscy jeńcy. (…)

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Sławomira Leśniewskiego pt. Kościuszko. Rysa na pomniku? (Wydawnictwo Literackie 2023).
Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Leśniewskiego pt. Kościuszko. Rysa na pomniku? (Wydawnictwo Literackie 2023).

Rosjanie nie chcieli wymiany

Ciężko ranny Kościuszko zdołał przeżyć. Pierwszej pomocy udzielili mu Rosjanie, zdając sobie sprawę, jak drogocenny jeniec wpadł im w ręce. 14 listopada pod Maciejowice przybył z Warszawy, przysłany przez Radę Najwyższą Narodową, generalny chirurg sztabowy Piotr Maignien.

Towarzyszyli mu kucharz Stanisław Baliński i czarnoskóry kamerdyner Jean Lapierre. Ich pojawienie się wyraźnie podniosło cierpiącego Naczelnika na duchu, podobnie jak serdeczne wyrazy wsparcia i przywiezione przez nich rzeczy.


Reklama


Fersen, jakby pragnąc ukazać się w innym świetle i zatrzeć poprzednie fatalne wrażenie, nie oponował przed ich przekazaniem wyjątkowemu jeńcowi. Połowę z 3 tysięcy dukatów Kościuszko przeznaczył na rzecz rannych żołnierzy, dla siebie zachował trzy zegarki i tyleż baranich kożuchów, złotą tabakierkę, kocz, dużą ilość bielizny i pościeli.

Generał swoją wspaniałomyślność posunął jeszcze dalej i zwolnił z aresztu „na parol honoru” polskich oficerów. Rosyjski wódz odrzucił natomiast kategorycznie zawartą w przekazanym mu liście Rady Najwyższej Narodowej propozycję wymiany Kościuszki na trzy tysiące pozostających w polskich rękach jeńców.

Kościuszko pod Maciejowicami (Jan Bogumi Plersz/domena publiczna).)
Kościuszko pod Maciejowicami (Jan Bogumi Plersz/domena publiczna).)

Trudno było się spodziewać innej odpowiedzi; w moskiewskiej tradycji żołnierze niewiele znaczyli, ich życie miało znikomą wartość, a już szczególnie w sytuacji, kiedy na drugiej szali tej samej wagi miała złożona wolność dla powstańczego wodza.

Członkowie Rady, którzy wpadli na pomysł tak określonej wymiany, zgrzeszyli niemałą naiwnością, myśląc, że uwalniając parę tysięcy prostych sołdatów i garść oficerów, którzy zgrzeszyli, dając się schwytać przeciwnikowi, zdołają wyrwać z moskiewskich łap Kościuszkę.

Biografia Kościuszki bez retuszu

WIDEO: Dlaczego Polacy nie mówią do siebie na TY?

Autor
Sławomir Leśniewski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.