Rozpoczęta w 1187 roku kampania, która doprowadziła do zwycięstwa w bitwie pod Hittinem, a następnie do zdobycia Jerozolimy była dla Saladyna i jego wojsk kolejną akcją militarną przeciwko krzyżowcom. Długotrwałe zmagania, toczone z krótkimi przerwami już od lat 40. XII wieku, uczyniły z muzułmańskich wojowników sprawdzoną i świetnie wyszkoloną siłę zbrojną. Najważniejszym jej elementem, trzonem armii, byli mamelucy.
Tradycja istnienia elitarnej gwardii kalifów sięgała kilku wieków wstecz, gdy Arabowie toczyli intensywne walki z chrześcijanami. Nad Nil masowo zaczęli wtedy docierać niewolnicy, przede wszystkim tureccy, pojmani podczas kampanii prowadzonych przeciwko Bizancjum.
Reklama
Początki mameluków
Okazali się doskonałymi żołnierzami, znakomicie sprawdzającymi się szczególnie jako konni łucznicy. Jednak muzułmanie szybko doszli do wniosku, że bardziej opłaca się sprowadzać małoetnich tureckich chłopców i wychowywać ich w rzemiośle wojennym oraz przywiązaniu do rodziny panującej.
Arabscy kupcy właśnie niewolników uważali za najlepszy towar. Wywodząca się z nich formacja mameluków, szybka, zwrotna, znakomicie posługująca się łukiem, była świetnym uzupełnieniem dla arabskiej jazdy, która preferowała starcia na białą broń. Z czasem to właśnie kawalerzyści pochodzący z azjatyckich stepów stali się przybocznym wojskiem kalifów.
Główną bronią mameluków był kompozytowy łuk, zwany tureckim, wykonany z warstw rogu i ścięgien; w stanie nienapiętym miał on około metra rozpiętości. Jego „klasyczna” forma wykształciła się już w VI wieku. Standardowy zestaw składał się z sajdaka (kołczan na strzały oraz łubie, czyli futerał na łuk) oraz specjalnego pierścienia zakładanego na palce, służącego do napinania cięciwy.
Skuteczne wykorzystanie łuku przez pędzącego jeźdźca wymagało sporej wprawy i długotrwałych ćwiczeń. Broń ta była groźna, jej zasięg wynosił nawet 200 metrów. Nie zawsze jednak okazywała się wystarczająca wobec rycerzy europejskich chronionych przez zbroje kolcze. Mogły je przebić jedynie strzały wypuszczone przez wytrawnego łucznika i to z niewielkiej odległości.
Reklama
W okresie krucjat rozmiary łuku tureckiego zmniejszyły się, by nie dochodziło do przypadków kaleczenia końskiej szyi jego ostrymi końcami oraz aby jeszcze łatwiej móc operować tą bronią podczas szarż.
Łucznicy zamieniają się w ciężką jazdę
Taktyka walki konnych łuczników, wywodząca się ze sposobu prowadzenia boju przez koczowników, polegała na podjechaniu do przeciwnika, oddaniu strzału i wycofaniu się. Czynności te powtarzały się, tak więc przed frontem wrogich wojsk tworzył się krąg konnych strzelców.
Chodziło o to, by zadać nieprzyjacielowi jak najwięcej strat (celowano zazwyczaj w jeden punkt, wyznaczony przez dowódcę), pozostając poza zasięgiem jego broni drzewcowej, sprowokować go do rozluźnienia szyku i próby kontrataku.
W takim wypadku szybka i zwrotna jazda, wycofując się, prowadziła ostrzał od tyłu, zazwyczaj w konie wrogiej kawalerii. Przeciwnik, odcięty od swoich sił głównych, stawał się łatwym łupem, był otaczany i likwidowany. Tego rodzaju taktyka wymagała stałego zaopatrzenia w strzały, sprawny jeździec mógł ich bowiem zużyć nawet 15 podczas jednej szarży.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W dobie wypraw krzyżowych mamelucy musieli poradzić sobie w walce z kawalerią rycerzy frankijskich noszących zbroje kolcze. To spowodowało konieczność przekształcenia gwardii kalifów w ciężkozbrojną jazdę.
Potrzebna była przede wszystkim zmiana uzbrojenia ochronnego. W powszechnym użyciu znalazły się kolczugi, osłaniające ciało jeźdźca do połowy łydki. Na przedramionach mocowane mogły być dodatkowo metalowe płytki.
Reklama
Pod zbroję zakładano pikowany kubrak, czyli akneton, zaś głowę osłaniał szyszak z przymocowanym zazwyczaj na stałe czepcem kolczym. Dodatkowym elementem ochronnym był kałkan, lekka tarcza z prętów drewna figowego z metalowym krążkiem pośrodku. Konie chronione były pikowaną tkaniną. Zwierzęta te musiały być w stanie udźwignąć jeźdźca w ciężkiej zbroi oraz przejść specjalistyczne szkolenie do walki w szyku.
Uzbrojenie mameluków
Płochliwe araby nie nadawały się do tego zupełnie. Sprowadzano więc konie z Persji, choć bardziej cenione były europejskie rumaki. W handlu z muzułmanami wyspecjalizowały się miasta włoskie, one też sprzedawały konie w portach egipskich. Był to dochodowy proceder, skoro budowano nawet specjalne statki do przewozu tych zwierząt.
Główną bronią ciężkozbrojnych mameluków ery krucjat były spisy, lżejsze niż lance i łatwiejsze w manewrowaniu. Wynikało to z charakteru tej jazdy, która miała służyć nie do szarż przełamujących szyk przeciwnika, lecz do obrony przed takimi atakami (formacja ta była bowiem tworzona przede wszystkim dla celów obronnych). Szable okazały się zupełnie nieprzydatne do walki z zachodnim rycerstwem.
Stosowano więc buzdygany i topory. Dobrą opinią cieszyły się europejskie miecze. Towarem tym także handlowały z muzułmanami włoskie republiki. Znane są egzemplarze mieczów wykonane w Europie, a zdobione cytatami z Koranu. Saladyn miał mawiać, że otrzymuje broń od Franków służącą do zwalczania innych Franków.
Reklama
Ślepo służyli władcy
Sułtan obsadzał mamelukami strategiczne twierdze, arsenały, stanowili oni jego elitarną, przyboczną gwardię. Kilkakrotnie ratowali życie Jusufowi, np. po klęsce, jaką poniósł w bitwie pod Montgisard.
Imiona mameluków wpisywano do specjalnych rejestrów prowadzonych przez Ministerstwo Wojny (Diwan al Dżajisz). Na ich podstawie wypłacano żołd lub nadania ziemskie oraz pieniężne, zwane ikta.
Broń z arsenałów wydawano za darmo, lecz kto ją zgubił, musiał pokryć koszty. Centralizacja i zjednoczenie państw muzułmańskich na Bliskim Wschodzie pozwalały na stałe utrzymywanie zawodowych wojowników. Nur ad-Din opłacał sześciotysięczny kontyngent, Saladyn miał do dyspozycji już 14 tysięcy mameluków.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że rozległość państwa wymagała równomiernego rozlokowania tych sił. Mamelucy, dumni ze swego statusu, ślepo służyli władcy. Byli groźnym przeciwnikiem, ich zbroje nie ustępowały frankijskim, a we współdziałaniu z własną piechotą byli w stanie pokonać łacinników.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Piotra Biziuka pt. Hattin 1187. Jej limitowana edycja ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.