Żaden inny rejon Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie mógł się równać bogactwem z tą prowincją. Obszar diametralnie różnił się od pozostałej części kraju nie tylko zamożnością. O tym dlaczego tak się działo pisze doktor Radosław Sikora w książce pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta.
Prusy Królewskie miały unikatowy charakter. John Peyton opisał stan tej części Rzeczpospolitej w 1598 roku:
Reklama
Prusy są najbogatszą i najludniejszą prowincją Korony Polskiej […] nazwaną tak (jak piszą niektórzy) z powodu Prusa, brata Czecha, Lecha i Rusa […] Gdańsk jest najsilniejszym, najpiękniejszym, najbogatszym i największym z miast Korony.
Największe miasto Rzeczpospolitej
Pozycję tę utrzymywał także w XVII wieku. A nawet ją umocnił, gdyż w stuleciu tym, jako jedno z niewielu miast Rzeczypospolitej, oparł się wszystkim agresorom, dzięki czemu rozwijał się i prosperował.
W połowie XVII wieku widział je mieszkaniec Italii Giacomo Fantuzzi. A gdy zobaczył, to zachwycił się i jego wielkością, i znaczeniem:
Na obiad dotarliśmy do Gdańska, miasta słynnego jako jedno z czterech głównych emporiów handlowych Europy. […] Miasto jest bardzo ludne, liczy sobie ponad 150 tysięcy dusz zamieszkujących nie tyle samo miasto, co jego przedmieścia, dwukrotnie odeń większe; zaś samo miasto nie jest zbyt rozległe, dobrze ze wszystkich stron obwarowane i otoczone pięknymi murami, umocnionymi wałami ziemnymi i fosami wielkiej głębokości.
Ma piękne, podwójne, warowne bramy z białego marmuru, podobnie jak mury miejskie dobrze strzeżone przez najlepszych żołnierzy, jakich spotkać można.
Reklama
Byłby więc Gdańsk jednym z czterech najważniejszych centrów handlowych w Europie? Może to i przesada. Jednak z pewnością robił wrażenie jeszcze po potopie szwedzkim, który spustoszył Rzeczpospolitą, choć jak wspomniałem, sam Gdańsk wyszedł z niego w miarę obronną ręką.
Niemiecki charakter Gdańska
W 1677 roku przez dłuższy czas przebywał w nim Robert South, kapelan angielskiego ambasadora w Polsce. Uważał on, że: „Mieszkańcy są w większości Niemcami, a ich liczbę określa się na ponad 200 tys. dusz”.
Niemiecki charakter miasta, jak i całej prowincji, podkreślało wielu obserwatorów. Na przykład wspomniany już Peyton pisał: „Sposób rządzenia naśladuje niemiecki, mieszczanie są z tego narodu i nie chcą dopuszczać Polaków do nauki swoich rzemiosł”. I to właśnie, oprócz protestanckiego charakteru elit miejskich, wyróżniało Prusy w Rzeczypospolitej.
A co jeszcze ciekawego było w Prusach do obejrzenia? Na przykład potężny zamek w Malborku:
Reklama
Malbork […] zamek jest nie do zdobycia, jako że jest umocniony potrójnym murem i otoczony rzeką. […] jest najsilniejszą fortecą w Prusach […], gdzie król Polski ma garnizon. Jest on wyposażony i zaopatrzony na sześć lat.
W Prusach było zresztą mnóstwo innych zamków, co przed rozwojem artylerii znakomicie zabezpieczało te ziemie przed agresorem. Mimo to prowincja ta już w XV wieku weszła w skład Królestwa Polskiego. Jakim cudem? Tu przechodzimy do polskiego modelu ekspansji. Otóż Królestwo to rozwijało się najczęściej nie drogą podbojów, lecz oferując sąsiadom różne korzyści.
„Słodycz polskiej wolności”
W wypadku Prus były to znakomite warunki dla funkcjonowania miast i mieszczan. Peyton zauważył, że zakon krzyżacki utracił Prusy „z powodu wielkiego ucisku, jaki cierpiały [miasta] pod rządami Zakonu. Polak [polski król], jako patron miast, mając zarówno ów tytuł do żądań oraz ich [pruskich miast] pomoc wewnątrz kraju, pokonał Zakon”. Podsumowując opis Prus, ponownie wrócił do tego tematu:
Jakie siły Prusy mogą wystawić i w jakiej mierze wzmocniły one polskie państwo, można łatwo oszacować przez długą wojnę Zakonu z Polakami i Litwinami, przeciw którym mieli oni w polu 50 tysięcy koni. Ani nie mógł być Zakon pokonany, póki poddani ich [Krzyżaków] nie opuścili.
Reklama
Peyton zauważył także:
Argumentem, który przekonałby ich [Niemców z Prus i Inflant] do odejścia ku Cesarstwu lub jakiemuś niemieckiemu księciu, może być ich naturalna nienawiść wobec Polaków, przeciwne humory, sposób życia i zarządzania państwem. Lecz prowincje te są utrzymywane [przy Rzeczypospolitej] przez słodycz polskiej wolności, immunitetów, przywilejów, godności i zabezpieczeniu przeciw obcym siłom na mocy unii, co sprawia, że nigdy nie będą tęsknić za innym rządem.
Fenomenem Rzeczypospolitej, jej wielką siłą, nie było to, że przymusem utrzymywała różne prowincje w poddaństwie, ale to, że choć były one tak różne od siebie, jak Prusy od Wołynia, to każda z nich dobrowolnie chciała być częścią tej Rzeczypospolitej. I dlatego właśnie, mimo słabości struktur centralnych, państwo to istniało tak długo, a jego mieszkańcy z czasem coraz bardziej poczuwali się do wspólnoty.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Radosława Sikory pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta (Zona Zero 2025). Dostępna z autografem w przedsprzedaży.