Żaden konflikt zbrojny nie przyniósł Polsce tak ogromnych strat materialnych i nie odcisnął się w podobnym stopniu na dalszej historii. W połowie XVII wieku – w dobie tak zwanego potopu szwedzkiego – populacja Rzeczpospolitej zmniejszyła się nawet o 30%. Samego Wielkiego Księstwa Litewskiego – niemal o połowę.
W roku 1655, po zakończonej pełnym sukcesem inwazji, król Szwecji Karol X Gustaw znalazł się w pozycji pozwalającej przyłączyć znaczną część Wielkiego Księstwa Litewskiego i przynajmniej część ziem koronnych do jego państwa. Nie to jednak było celem tak zwanego potopu.
Reklama
Szwedzi przystąpili do największej grabieży w dziejach Polski. Nie mieli żadnych oporów przed rabunkiem i rozbojem, nie przestrzegali jakichkolwiek obyczajów wojennych i nie okazywali krztyny litości mieszkańcom podbitego kraju.
Orgia grabieży
„Ogałacali wnętrza zamków, pałaców i świątyń z wszelkiego dobytku, nawet z detali architektonicznych” – wyjaśnia Maria Romanowska-Zadrożna z Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów. – „Nie miało dla nich znaczenia, czy miasto zdobyli szturmem, czy się samo poddało. Warunki podpisanej kapitulacji zupełnie się dla nich nie liczyły”.
Od ofiar wyciskano haracz, a potem i tak łupiono wszystko, co zostało. Miasta były puszczane z dymem, domy niszczone; biblioteki, archiwa, zbiory sztuki, skarbce prywatne oraz kościelne ogałacane.
Zamek na Wawelu był grabiony osiem razy. Dowódca szwedzkich wojsk w mieście osobiście zdzierał srebrne blachy z ołtarza świętego Stanisława. Wyrwano nawet, robiące wrażenie wartościowych, gwoździe z trumny Władysława IV Wazy.
Reklama
W okolicy splądrowano i zniszczono wszystkie cenne zamki: w Lanckoronie, Lipowcu, Łobzowie, Tenczynie, Pieskowej Skale i wiele innych. Tylko z Wiśnicza łupy wywieziono na stu pięćdziesięciu wozach. Z całej Małopolski – na tysiącach, z kraju – przynajmniej dziesiątkach tysięcy.
Zabierali wszystko
Warszawa – trzy razy zdobywana i odbijana – padła też ofiarą trzech wielkich rabunków. „Zabierano nie tylko meble, srebra, biżuterię, sprzęty, zastawy stołowe, obrazy, rzeźby, dywany i kobierce, ale nawet »suknie panien fraucymeru«” – wylicza Romanowska-Zadrożna.
Również tutaj obrócono w ruinę wszystkie najokazalsze i najbardziej wartościowe pałace: biskupi, kardynalski, dwa królewskie, Kazanowskich, Ossolińskich… W Poznaniu ograbiono i zdewastowano czternaście kościołów.
Skarby były ładowane na barki i statki, po czym spławiane Wisłą bądź Odrą ku Bałtykowi. Trudno nawet szacować liczbę tych transportów. Było ich w każdym razie tak wiele, że nie wszystkie docierały do celu, tonąc po drodze.
Wyłowione skarby
W XXI wieku podjęto szeroko zakrojone badania dna rzeki na wysokości stolicy. W ciągu ośmiu lat udało się wydobyć kilkaset zabytków, o których szczegółowo piszą autorzy książki Uratowane z potopu. To między innymi „marmurowe rzeźby, dekoracje i elementy architektoniczne, a także koła armatnie, kule i same armaty z rezydencji polskiego króla”.
Te relikty stanowią tylko kroplę z morza precjozów do dzisiaj znajdujących się w szwedzkich rękach. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w latach potopu całe niemal bogactwo Polski trafiło na północ.
Reklama
Jak podkreślają Marcin Jamkowski i Hubert Kowalski w Uratowanych z potopu, w szwedzkich „muzeach, kościołach i pałacach” wciąż znajduje się „wiele tysięcy drogocennych zabytków” zwiezionych z Rzeczypospolitej. Największa ich liczba zalega w świątyniach – żołnierze szczególnie chętnie grabili bowiem polskie kościoły, by obdarowywać własne.
Straty materialne kraju były olbrzymie i niepowetowane. Nie one jednak stanowiły główną tragedię potopu. Z polskiej pamięci historycznej zupełnie zniknęła podstawowa prawda o szwedzkim najeździe. Z atakiem wiązała się największa katastrofa demograficzna w całych, przeszło tysiącletnich, dziejach kraju.
Szarańcza z północy
Na poziomie lokalnym skala śmierci i zniszczeń jest znana dzięki prowadzonym po ustaniu wojny lustracjom, oficjalnym spisom. Urzędnicy notowali liczbę domów czy też gospodarstw. Jej spadek często był równoznaczny z fizycznym zniszczeniem budynków. Przede wszystkim jednak stanowił symptom monstrualnego skurczenia się liczby ludności.
„Na Mazowszu ubytek domów szacują badacze w miastach królewskich średnio na 78%” – podawała znawczyni tematu, profesor Maria Bogucka.
Reklama
Stolica, dzieląca się na miasto Stare, Nowe i liczne przedmieścia oraz jurydyki, ucierpiała w stopniu wprost porażającym. Nowe Miasto spalono „do fundamentów”, podobnie jak wiele peryferyjnych dzielnic. Na Krakowskim Przedmieściu przed wojną stały sto osiemdziesiąt cztery domy, w 1660 roku – było ich już tylko czterdzieści. Liczba ludności skurczyła się w Warszawie o przynajmniej 50%. Zdaniem części specjalistów: nawet o 90%.
Gdzie indziej sytuacja wyglądała równie dramatycznie. W Gnieźnie „bywało sto trzynaście domów”. Po tym, jak przez kraj przeszła skandynawska szarańcza, ostało się tylko siedem.
W całym województwie poznańskim „ubytek domów w miastach” wyniósł 56%, w kaliskim – 68%. W Małopolsce podobnie: 60%, a na Rusi Czerwonej – najbardziej spośród ziem koronnych dotkniętej przez grabieże – około 80%. Straty ludzkie był mniejsze, ale i tak wprost niewiarygodne. Populacja wszystkich miast w Koronie skurczyła się ogółem o 40%.
Największa katastrofa demograficzna w dziejach
Skutków potopu nie da się łatwo oddzielić od następstw innych katastrof tego strasznego dla Polski okresu. Wojnom towarzyszyły masowe epidemie, klęska głodu, a wreszcie – bolesne straty terytorialne, zwłaszcza na rzecz Rosjan.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ogółem, jak podaje profesor Cezary Kuklo w pracy Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, wydarzenia z lat 50. i 60. XVII stulecia sprawiły, że populacja całego kraju spadła nawet o 30%. Najgorzej było w Wielkim Księstwie, pustoszonym jednocześnie przez dwóch agresorów. Szacuje się, że „pomiędzy 1660 a 1670 rokiem Litwa straciła około 48% mieszkańców”.
W połowie XVII stulecia Rzeczpospolita, wciąż ciesząca się statusem mocarstwa, miała jedenaście milionów mieszkańców. Półtorej dekady później zostało ich mniej niż osiem milionów, kraj był zrujnowany, miasta spalone, zamki i pałace zrównane z ziemią, a wsie pogrążone w nędzy i głodzie. Katastrofa była bezprecedensowa. I państwo nigdy się z niej nie podniosło.
Reklama
W liczbach bezwzględnych polskie straty były znacznie większe podczas II wojny światowej. Brutalna, ludobójcza okupacja niemiecka oraz sowiecka przyniosły nad Wisłą – według ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej – od pięciu i sześciu dziesiątych do pięciu i ośmiu dziesiątych miliona ofiar. Procentowo jednak nawet ta hekatomba nie może się równać z potopem szwedzkim i towarzyszącymi mu katastrofami.
Największa wojna XX wieku przyniosła śmierć około 16% mieszkańców Rzeczypospolitej. Straty ludzkie w połowie XVII stulecia nawet według najbardziej ostrożnych, konserwatywnych szacunków wynosiły przynajmniej ⅕ populacji.
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Chwile przełomu (Bellona 2021). To wspólna praca autorstwa publicystów portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca kluczowe punkty zwrotne w dziejach Polski.
Nasi najlepsi publicyści o wydarzeniach, które zmieniły dzieje Polski
Bibliografia
- Bogucka M., Samsonowicz H., Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986.
- Ciesielski Z., Grabieże dóbr kulturalnych w Polsce przez Szwedów w XVII i w początkach XVIII wieku, „Zapiski Historyczne”, t. 68 (2003).
- Filipczak-Kocur A., Skarb litewski za pierwszych dwu Wazów 1587-1648, Wrocław 1994.
- Gąsowski T., Ronikier J., Wróbel P., Zblewski Z., Bitwy polskie. Leksykon, Kraków 1999.
- Jamkowski M., Kowalski H., Uratowane z potopu, Warszawa 2018.
- Kuklo C., Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, Warszawa 2009.
- Nagielski M., Źródła dotyczące zniszczeń wojennych w połowie XVII w. w świetle regresu demograficznego Rzeczypospolitej po potopie [w:] Życie gospodarcze Rzeczypospolitej w XVI–XVIII wieku. Materiały konferencji naukowej, red. J. Wijaczka, Toruń 2007.
- Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655–1660, t. 1–4, red. K. Lepszy, A. Przyboś, M. Krwawicz, Warszawa 1957.
- Romanowska-Zadrożna M., Grabieże szwedzkie w Polsce. Przyczyny, charakterystyka i skutki, „Cenne Bezcenne Utracone”, nr 3 (2005).
- Wasilewski T., Ostatni Waza na polskim tronie, Katowice 1984.
- Wójcik Z., Jan Kazimierz Waza, Wrocław 2004.
- Zniszczenia szwedzkie na terenie Korony w okresie potopu 1655–1660, oprac. M. Nagielski, Krzysztof Kossarzecki, Ł. Przybyłek, A. Haratym, Warszawa 2015.
4 komentarze