Zwarte oddziały pikinierów uzbrojonych w długą broń drzewcową stanowiły niezwykle trudnego przeciwnika dla kawalerii. Husarze jednak niejednokrotnie udowodnili, że są w stanie pokonać tak uzbrojonego wroga. O tym, jak skrzydlata kawaleria tego dokonywała pisze Kuba Pokojski.
Można powiedzieć, że ze względu na długie (dłuższe od pik piechurów) kopie, umiejętność posługiwania się nimi, uzbrojenie ochronne, wyszkolone konie i wysokie morale to husaria predestynowana była do tego arcytrudnego zadania.
Reklama
Różne fortele husarii
I takie wypadki, w różnorodnych, czasami nieoczywistych sytuacjach, nierzadko miały miejsce. By pokonać pikinierów stojących w szyku, stosowano różne fortele, wykorzystywano różne sposoby i taktyki oraz korzystano z nadarzających się okazji na polu bitwy.
Husaria uderzała zanim szyk wroga został w pełni zorganizowany albo w sytuacji, gdy pikinierzy byli zmieszani uciekającymi własnymi oddziałami. Mogła również natrzeć po wcześniejszym ostrzale wroga przez własne oddziały, w wyniku czego nieprzyjaciel został zmieszany.
Zdarzał się również atak z flanki na oddział wroga. Czasami decydowały po prostu dłuższe od broni przeciwnika husarskie kopie podczas ataku na wprost. Zdarzyło się nawet, że w specyficznej sytuacji husaria przełamała oddział pikiniersko-muszkieterski nie mając kopii, a tylko z szablami i pałaszami w rękach. Przyjrzyjmy się, (…) kilku przykładowym starciom husarii i pikinierów.
Bitwy pod Lubieszowem i Kircholmem
Pod Lubieszowem, 17 czerwca 1577 roku, husarze najpierw rozbiwszy niemieckich rajtarów, wpadli „na ich karkach” w szyki piechoty pikinierskiej, zmieszanej własną uciekającą kawalerią i ją również przełamali i rozproszyli, o czym pisze Heidenstein:
Reklama
W tem jazda królewska po raz drugi na gdańską się rzuciła i tę ostatnią rozpędziła. Jazda gdańska wpadła we własną piechotę i jeszcze bardziej ją pomieszała, a tak całe wojsko poszło w rozsypkę.
Pod Kircholmem, 27 września 1605 roku, po ostrzale litewskiej artylerii, o czym pisze Piasecki:
[…] dano z dział ognia i pułk hetmański pod przywodztwem Wincentego Wojny wpadł pierwszy na piechotę szwedzką, długiemi kopijami [pikami] i muszkietami od czoła nasrożoną, ale cokolwiek natarczywem uderzeniem [pułku hetmańskiego] zmieszaną.
W rozciągnięty wcześniejszym marszem szyk Szwedów uderzyła husaria Wincentego Wojny i w krwawym boju go przełamała: „Napadli na spiśniki, bo inaczej nie mogło być, przełomili nieprzyjaciela, nie bez szkody swej”.
Również inny czworobok piechoty został przełamany, tym razem przez atak z flanki, co świetnie widać na obrazie Petera Snayersa Bitwa pod Kircholmem. Najprawdopodobniej z racji tego, że front szarżującej chorągwi husarii był szerszy od frontu czworoboku piechoty, podczas ataku doszło do zawinięcia części frontu oddziału husarii na flankę piechurów.
Starcia pod Mitawą i Smoleńskiem
Pod Mitawą, 3 sierpnia 1622 roku, doszło do szarży dwóch chorągwi husarskich na oddział 2000 piechoty szwedzkiej, która zajęła wzgórze w pobliżu armii litewskiej. Jak pisał Krzysztof Radziwiłł:
Znalazły się dwie tak cnotliwe chorągwie [husarskie], pomimo że teren nie był sprzyjający kawalerii, choć miejsce ni po husarzu [niedogodne] było, to husarze mimo ognia z muszkietów uderzyli w sam ogień hufiec nieprzyjacielski skoczyli i odnieśli sukces – wielką szkodę w nich [Szwedach] uczynili.
Reklama
Jednakże mimo przebicia się przez tak licznego przeciwnika na wylot husarze nie otrzymali wsparcia, by zająć wzgórze i do końca rozbić wroga, który po tym starciu otrzymał posiłki: „[chorągwie husarskie] przebiwszy się i bez posiłku zostawszy, nie mogły odwrotu uczynić”.
Pod Smoleńskiem 22 września 1633 roku wzgórze identyfikowane w literaturze jako Góra Pieczarska zostało zajęte przez około 1000 piechoty moskiewskiej muszkietersko-pikinierskiej, zorganizowanej na wzór szwedzki i niderlandzki, dowodzonej przez oficerów z Europy Zachodniej.
Do likwidacji tego zagrożenia przeznaczono trzy chorągwie husarskie i jedną kozacką o etatowej liczebności łącznie 480 kawalerzystów, ale najprawdopodobniej liczące łącznie około 300–350 kawalerzystów. Uderzenie polskich kawalerzystów na gotową do boju piechotę zakończyło się sukcesem:
Nasi ich gromić, bić, gonić poczęli, i aż za most zagnali; w której to utarczce p. wojewodzic nowogrodzki [Tomasz Sapieha] ze swoją chorągwią napadłszy na piechotę, o nią uderzył się i wielką w nich szkodę poczynił. Legło tam ze strony nieprzyjacielskiej do 500, z naszych jeden towarzysz zabity a kilku postrzelonych; koni dość napsowali.
Reklama
„Jako w ścianę do nas palono”
(…) Pod Mohylewem 26 lutego 1655 roku, jak pisze husarz Krzysztof Vorbek-Lettow w liście do ojca, doszło do zakończonej sukcesem szarży husarii na moskiewską piechotę pikiniersko-muszkieterską. Mimo znacznej przewagi liczebnej wroga szarża husarzy po zamarzniętym Dnieprze odniosła powodzenie, przełamano wroga i zaczęto „golić” go bronią białą:
Gdyśmy podpadli pod samo miasto górne, nie żałując prochów i kul, z domów i z parkanów do nas strzelano. [Z] samego miasta wysypał się spiśnik i muszkietyr przed bramę na Dniepr. Rozkazał jwp. Hetman nasz polny [Wincenty Korwin Gosiewski] nam usarzom do nich skoczyć, jakoż skoczyliśmy jak w ogień resolute [odważnie].
Dano ogień dobrze po kilkakroć i jako w ścianę do nas palono, ażeśmy za łaską Bożą żadnego szwanku nie odnieśli. Moskwa poczęła zaraz nazad ustępować do miasta, zaczym my kopie postradawszy, pałaszami za uchodzącą Moskwą i Kozakami uganiali […].
„Z kopiami na tabor i piki odważnie skoczył”
Pod Domanami, 22 lutego 1655 roku, chorągiew husarska Jakuba Teodora Kuncewicza, licząca etatowo 100 koni (a w bitwie zdecydowanie mniej, być może około 50–60 rycerzy), szarżując wąskim frontem wśród wielkich zasp śnieżnych, brodząc niejako kopytami w głębokim śniegu, pokonała trzy kompanie moskiewskiej piechoty z artylerią.
Janusz Radziwiłł pisał: „[Jakub Kuncewicz] Usarzów stylo [stylem] tylko z kopiami na tabor i piki odważnie skoczył”. Jak pisał moskiewski uczestnik tej walki:
A przed taborem szły trzy roty sołdackie, które rozpoczęły [starcie] z Litwinami, osłaniając się ostrożkiem z pik, walcząc i strzelając z dział. I te trzy sołdackie roty zostały rozbite uderzeniem kopii polskich i litewskich husarzy.
Reklama
Triumf husarii pod Połonką
Na zakończenie tego krótkiego opisu zwycięskich starć husarii z piechotą muszkietersko-pikinierską zajmijmy się szarżą husarii koronnej pod Połonką 28 czerwca 1660 roku. Szarży wykonanej bez kopii, z bronią białą w ręku.
Gdy moskiewska piechota wzoru zachodniego w sile około 1300 ludzi zajęła groblę na rzece Połonka i rozstawiła się po drugiej, „polskiej” stronie, po uprzednim cofnięciu się oddziałów polskich, dwie chorągwie husarskie liczące najprawdopodobniej około 250 husarzy ruszyły do ataku.
Wsparcia miały udzielić jej dwie chorągwie kozackie, ale o ich wyczynach źródła milczą. Towarzysz pancerny Jakub Łoś relacjonował:
Zaczęła się potem bitwa takim sposobem: najpierw piechoty moskiewskiej tysiąc siedmiuset przeszło przez przeprawkę, za którą nasze pomienione chorągwie ustąpiły. […] na tę piechotę chorągwie usarskie z pałaszami skoczyły i w wodę je po najpierwszym wystrzeleniu napędziły, że im do drugiego nie przyszło [nie trzeba było ponawiać ataku], bo samych [piechurów] w błocie niemało i z muszkietami potonęło. Z dział poczęto od Moskwy strzelać, ale i te nie szkodziły.
Reklama
Po rozbiciu piechoty i zepchnięciu jej na bagna wokół przeprawy, husarze wrócili na pozycje wyjściowe, a do ataku przystąpili dragoni, którzy zaczęli ostrzeliwać pokonanego i zepchniętego na bagno przeciwnika. Husarze w walce ponieśli bardzo niskie straty, przy wysokich stratach przeciwnika.
Nie zdążyli postawić muru z pik
Zastanówmy się teraz, jak to możliwe, że husarze bez kopii, szarżując z szablami i pałaszami (ponieważnie do końca wiadomo, co kryje się pod nazwą pałasz w źródłach), nie mając przewagi długości broni nad pikinierami, bez wstępnego ostrzału sił wroga, w szarży na wprost, na przygotowanego przeciwnika, wygrali i ponieśli jednocześnie niskie straty. Szczególnie że wcześniej opisane wyczyny husarzy wyposażonych w kopie wiązały się nieraz z dużymi stratami (…).
Analizując przebieg starcia, można wysnuć hipotezę, że po salwach muszkieterów, które nie szkodziły zbyt mocno atakującej husarii, Moskale nie zdążyli postawić muru z pik. Husaria uderzyła na właśnie przeformowujący się szyk wroga, gdy muszkieterzy po ostatniej salwie cofali się za własną piechotę, a pikinierzy przygotowywali się do osłonięcia pikami.
Błyskawiczna szarża husarii
Jak to się stało? Można przyjąć, że moskiewska piechota stała się ofiarą bezrefleksyjnego stosowania zachodnich regulaminów i musztry. Szkoleni i wyposażeni na wzór zachodni rekruci moskiewscy używali również zachodnioeuropejskich regulaminów.
Reklama
A były one dostosowane do warunków walk na zachodzie Europy, gdzie kawaleria atakowała ze znacznie mniejszą szybkością niż kawaleria polska. Regulaminy miały wyliczone, jaki czas po ostatniej salwie z określonej odległości do wrogiej kawalerii mieli muszkieterzy, by schować się bezpiecznie za ścianą z pik.
Jednakże, atakująca galopem i cwałem (nawet 40 km na godzinę, czyli około 11 metrów na sekundę) polska husaria poruszała się szybciej od swoich kolegów na zachodzie Europy. I tak też działający zgodnie z wyuczonymi schematami, niedostosowanymi do walki z Polakami, piechurzy moskiewscy po ostatniej salwie nie zdążyli po prostu się schować za piki.
I husaria cwałem, z szablami i pałaszami w rękach, wpadła w ponad pięciokrotnie liczniejszą piechotę moskiewską, z bardzo niewielkimi stratami ją przełamała i zepchnęła w bagna.
Źródło
Tekst stanowi fragment Wielkiej księdze husarii Kuby Pokojskiego. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.