Nie brakuje autorów przekonanych o tym, że Napoleon prowadził wobec Polaków politykę nie zdradziecką albo wręcz zbrodniczą. Wykorzystywał ich do własnych celów, w zamian zaś nie składał żadnych wiążących obietnic. Ale czy na pewno?
Szymon Jagodziński, autor nowej książki z serii Historyczne Bitwy pt. Pomorze 1807, nie zgadza się z prostą, jednoznaczną krytyką postawy Napoleona wobec Polski.
Reklama
Poznański historyk przyznaje, że można wyliczać przeróżne oszustwa cesarza, przypominać rabunki dokonywane przez Francuzów nad Wisłą, czy wreszcie – podawać szokującą liczbę żołnierzy, jacy zginęli dla zaspokojenia ambicji Korsykanina. Zarazem podkreśla jednak, że politykę Napoleona należy rozumieć we właściwym kontekście. Ten był przywódcą Francuzów i „liczyła się dla niego przede wszystkim racja stanu Paryża”.
W jakichkolwiek kontaktach z Polakami Bonaparte zawsze myślał o tym, co sam na nich uzyska, albo co uzyska kraj, którym rządził. Nie traktował polskich żołnierzy czy elit jako partnerów, ale co najwyżej wygodne narzędzia.
Dowody cynizmu
Za najbardziej widomy dowód cynizmu Napoleona uchodzi jego wyjątkowa niechęć do składania Polakom jakichkolwiek obietnic.
Przyjęło się pisać, że władca Francji nigdy nie poparł odbudowy niepodległej Rzeczpospolitej, a naciskany w tej sprawie konsekwentnie udzielał wymijających odpowiedzi. Ciągle żądał od Polaków, by ci dowiedli, że są „godni” nazywać się narodem, a w zamian nie oferował nic poza swoją zmienną łaską.
Reklama
Z lektury książki Pomorze 1807 można jednak wyciągnąć wniosek, że rzeczywistość była bardziej skomplikowana. W decydującym momencie Bonaparte złożył polskim elitom jasną deklarację. Tyle, że potem się do niej nie przyznał.
Największa obietnica…
„Napoleon chyba najwięcej obiecał Polakom w Berlinie 19 listopada 1806 roku” – pisze Szymon Jagodziński.
Było to w okresie, gdy Francuzi wciąż nie byli pewni wyniku konfrontacji z Prusami Hohenzollernów. Paryż bardzo potrzebował przychylności polskiego społeczeństwa. Chodziło o sformowanie dodatkowych sił zbrojnych, ale też o zapewnienie Wielkiej Armii zaopatrzenia i wyżywienia podczas działań na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej.
Napoleon, świadomy pilnych potrzeb, przyjął na audiencji przedstawicieli szlachty wielkopolskiej. „Spotkaniu nakazał nadać specjalną oprawę. Delegacja została przeprowadzona przez tzw. Salę Marszałków na zamku królewskim, gdzie zaprezentowano jej 340 zdobycznych chorągwi i sztandarów pruskich” – wyjaśnia autor książki Pomorze 1807.
Wtedy to w gabinecie cesarza padła stanowcza deklaracja: że niepodległość Rzeczpospolitej zostanie ogłoszona o ile Polacy zdołają zmobilizować 40 000 żołnierzy.
Reklama
…Albo największe kłamstwo
„Przyrzeczenie to zostało wtedy dane bardzo wyraźnie. Dlatego chyba Bonaparte poprzestał na oświadczeniu ustnym i zabronił drukować i upubliczniać swej mowy” – pisze Szymon Jagodziński.
W oficjalnym „Biuletynie Wielkiej Armii” z 1 grudnia 1806 roku zapisano tylko mgliście, że „Bóg jeden rozstrzygnie trudny problem polityczny” polskiej niepodległości. W rzeczywistości jednak zdecydowała nie opatrzność, lecz wola Napoleona.
Armia kadłubowego Księstwa Warszawskiego, które Francuzi utworzyli na ziemiach polskich, osiągnęła ostatecznie liczebność przekraczającą 60 000 osób. Łącznie pod komendą Napoleona było ponad 100 000 polskich żołnierzy.
Mimo to cesarz Francuzów nie wywiązał się ze złożonej obietnicy, a pełnoprawna, niezależna i silna terytorialnie Rzeczpospolita nie powstała z martwych.
Bibliografia
Artykuł powstał w oparciu o książkę Szymona Jagodzińskiego pt. Pomorze 1807 (Bellona 2022).