Członkowie karnej kompanii z Auschwitz-Birkenau wiedzieli, że czeka ich śmierć. Nie mieli wiele do stracenia. 10 czerwca 1942 roku gdy tylko nadarzała się okazja zaryzykowali. Wielu zginęło, ale kilku zdołało wyrwać się z fabryki śmierci. Rozwścieczeni Niemcy wzięli na ich towarzyszach okrutny odwet.
Wiosną 1942 roku większość członków karnej kompanii w obozie Auschwitz-Birkenau stanowili Polacy. I nic dziwnego. Przez pierwsze półtora roku działalności obozu za jego druty trafiali głównie nasi rodacy (kliknij przeczytaj artykuł na ten temat).
Reklama
Nie mieli nic do stracenia
Sama karna kompania do maja 1942 roku roku pracowała na terenie Auschwitz I. Następnie została przeniesiona do niedawno uruchomionego Auschwitz II – Birkenau. W tym samym czasie jej szeregi zasiliło około 400 Polaków, skierowanych do Auschwitz w latach 1940-1941 z dystryktów krakowskiego i warszawskiego.
Więźniów wyznaczono do najcięższych robót. Była to katorżnicza harówka, urągająca wszelkiej ludzkiej godności. Dodatkowy Niemcy systematycznie przeprowadzali egzekucje kolejnych nieszczęśników.
W takiej sytuacji więźniowie, wśród których spore grono stanowili członkowie konspiracyjnej siatki założonej w obozie przez rotmistrza Witolda Pileckiego, postanowili uciec.
Jeden z nich, Tadeusz Julian Chrościcki junior, po wojnie tak opisywał okoliczności podjęcia ostatecznej decyzji:
<strong>Przeczytaj też:</strong> „Mengele nie mógł w to uwierzyć”. Najlepsza akuszerka w AuschwitzW czasie obiadu przywożący kotły ostrzegli nas, że Makaliński i inni nie wrócili, a na drugi dzień jest wyznaczona nowa grupa pięćdziesięciu na „badanie”. Wtedy już nie wahaliśmy się i rozpuściliśmy wiadomość, że ucieczka ma się zacząć w momencie, gdy kapo zagwiżdże na koniec pracy.
Bunt i ucieczka
Nie wszystko poszło z zgodnie z planem. Naoczny świadek Józef Kret następująco relacjonował wydarzenia z 10 czerwca 1942 roku:
Początkowo dzień był upalny, ale po południu ok. godziny 15.00 zaczęło się chmurzyć, a następnie zaczął padać deszcz. W pewnym momencie usłyszeliśmy sygnał dany gwizdkiem, który oznaczał zakończenie pracy — wcześniejszy sygnał z powodu deszczu. Mogło to być ok. godziny 16.00 lub 16.30.
Reklama
Nieoczekiwane zakończenie robót wprowadziło w szeregach konspiratorów pewne zamieszanie. Niemniej jednak do ucieczki „w stronę grobli, za którą rozciągał się młody, krzewiasty las, ciągnący się do Wisły” rzuciło się około 50 więźniów. Ci, którzy się na to nie odważyli i pozostali w miejscu:
(…) otrzymali rozkaz ustawienia się w piątki, a następnie wydano rozkaz, aby wszyscy więźniowie padli, twarzą ku ziemi. Kommandoführer Moll oświadczył, że jak któryś z leżących więźniów poruszy się, zostanie zastrzelony.
Leżących więźniów esesmani zaczęli okładać kijami. Moll zebrał następnie kapów i polecił im ustawić całą grupę w piątki. Po ustawieniu kilkakrotnie musieliśmy na rozkaz padać i podnosić się. (…)
Przy akompaniamencie bicia i znęcania się nad nami biegiem doprowadzono nas do obozu. Po drodze widzieliśmy auta wypełnione esesmanami, które jechały w kierunku lasu, gdzie miała miejsce ucieczka.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ucieczka we wspomnienia radzieckiego jeńca
Całemu wydarzeniu sporo miejsca poświęca również Andriej Pogożew w swojej książce zatytułowanej Ucieczce z Auschwitz. Przebywał on w tym czasie w obozie, jako jeden z tysięcy radzieckich jeńców.
W spisanych po latach wspomnieniach jest sporo nieścisłości jeżeli chodzi o sam przebieg akcji, ale doskonale oddają one to, co wiedzieli na jej temat inni osadzeni. Według Pogożewa:
Więźniowie napadli na oprawców i na miejscu zabili esesmana z kijem oraz jednego z uzbrojonych w pistolet maszynowy. Ostatni strażnik pozbierał się i uciekł. Więźniowie, którzy ocaleli, zamiast użyć broni, biegali we wszystkie strony. Pozostawiony przy życiu esesman, wspomagany przez strażników na wieżyczkach, otworzył ogień.
Reklama
Podajcie nazwiska prowodyrów ucieczki
Kilkunastu śmiałków natychmiast złapali Kapo. Niemcy przystąpili natomiast do energicznej pogoni za pozostałymi. Dwóch rychło wpadło w ich łapy. Dalszych 13 zginęło w trakcie pościgu. Ich ciała przywieziono do obozu. Jednakże dziewięciu Polakom udało się umknąć. Wśród nich był cytowany wcześniej Chrościcki.
Rozwścieczeni tym faktem esesmani za wszelką cenę chcieli poznać nazwiska prowodyrów, którzy stali za buntem. Następnego dnia przeprowadzono apel, podczas którego więźniowie przez wiele godzin musieli pozostawać w przysiadzie z wyciągniętymi przed siebie rękoma.
To co działo się później na placu także opisał Józef Kret. Według jego relacji Lagenführer Hans Aumeier:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Piekło dla Polaków. Polscy więźniowie i ofiary obozu w Auschwitz(…) zwrócił się osobiście do wszystkich więźniów, aby podali nazwiska prowodyrów ucieczki. Odpowiedzi nie było. Aumeier powtórzył pytanie, podkreślając, że w razie braku odpowiedzi więźniowie poniosą surową karę. Odpowiedzi nie było.
Wówczas Aumeier wywołał jednego z więźniów i zapytał się go, kto zorganizował ucieczkę. Wywołany więzień milczał. Na oczach wszystkich więźniów Aumeier własnoręcznie rozstrzelał tego więźnia.
Krwawy spektakl
Na Polakach ten pokaz bestialstwa nie wywarł większego wrażenia. Zdążyli już przywyknąć do tego, że w każdej chwili mogą zginąć. Tymczasem Aumeier, w dalszym ciągu niezdolny uzyskać odpowiedzi, wywołał tym razem 10 więźniów, których zamordował strzałem w tył głowy.
Reklama
Po raz kolejny nic nie wskórał, więc cała upiorna procedura została powtórzona, ale zabrani na placu nadal milczeli. W tej sytuacji esesman:
(…) oświadczył, iż zostawia im czas do namysłu. Zapowiedział jednocześnie, że gdy przyjedzie i nie zostaną mu podane nazwiska sprawców ucieczki, zostaną wszyscy rozstrzelani. Po tych słowach Aumeier i towarzyszący mu esesmani opuścili dziedziniec.
„Polacy umierali z dumą”
Groźba zwyrodnialca z trupią główka na czapce nie przyniosła oczekiwanych przez niego rezultatów. W związku z tym po południu około 320 członków kompanii karnej rozebrano do naga i ze związanymi drutem kolczastym rękoma pognano w kierunku komory gazowej, gdzie wszyscy zostali zamordowani.
Według wspomnień Pogożowa, który miał styczność w tym czasie z pracującymi w krematorium członkami Sonderkommando, ci ostatni powiedzieli mu, że „Polacy umierali z dumą i godnością. Spokojnie weszli do komory gazowej, śpiewając hymn narodowy. Nawet strażników zadziwiła ich siła”.
Andriej Pogożow sam kilka miesięcy później wziął udział w udanej ucieczce z Auschwitz, przeprowadzonej przez radzieckich jeńców (kliknij i przeczytaj jego relację na ten temat).
Polecamy
Bibliografia
- Kazimierz Albin, Franciszek Piper, Irena Strzelecka, Księga pamięci. Transporty Polaków z Warszawy do KL Auschwitz 1940-1944, Tom 1, Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem 2000.
- Danuta Czech, Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz, Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 1992.
- Franciszek Piper, Głosy Pamięci 8. Polacy w KL Auschwitz, Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 2012.
- Andriej Pogożew, Ucieczka z Auschwitz, Świat Książki 2020.
Ilustracja tytułowa: Brama KL Auschwitz-Birkenau (Piotr Drabik/CC BY 2.0).
2 komentarze