Scena szlachecka. Obraz Henryka Weyssenhoffa.

Nazwiska szlacheckie w dawnej Polsce. Czy trzy litery rzeczywiście dowodzą, że należy się do ziemiaństwa?

Strona główna » Nowożytność » Nazwiska szlacheckie w dawnej Polsce. Czy trzy litery rzeczywiście dowodzą, że należy się do ziemiaństwa?

Przez pierwsze stulecia polskiej historii przedstawiciele elit nie używali jeszcze nazwisk. Moda na nie zaczęła rozpowszechniać się wśród szlachty dopiero na przełomie średniowiecza oraz czasów nowożytnych. To wówczas, zwłaszcza w pierwszej połowie XVI wieku, pojawiła się też opinia, że prawdziwie szlacheckie nazwisko powinno mieć na końcu trzy odpowiednie litery: „ski” lub „cki”.

Typowe nazwisko szlacheckie nawiązywało do głównego źródła dumy każdego pana herbowego: jego posiadłości ziemskiej.


Reklama


W średniowieczu o ludziach dzierżących własne wioski mówiono na przykład: „Jan pan na Kucharach” albo „Jan z Kuchar”. Na Zachodzie podobne formy dały początek specjalnym przyimkom łączącym imię z nazwiskiem, które stopniowo zostały zastrzeżone wyłącznie dla nobilitowanych.

Jeśli we Francji doby nowożytnej ktoś nosił nazwisko z „de”, na przykład Jean de Mésil, niechybnie był szlachcicem, z rodziny pierwotnie posiadającej właśnie posiadłość Mésil. Podobnie w Niemczech tylko szlachta mogła rościć sobie prawo do szacownego „von”.

W Polsce ewolucja języka poszła jednak w innym i, jak miało się okazać, bardzo niewygodnym dla herbowników kierunku.

Dworek szlachecki w Zaosiu
Dworek szlachecki w Zaosiu. Grafika XIX-wieczna.

Dlaczego ceniono nazwiska ze „ski”?

Nazwiska ziemian najchętniej urabiano, dodając do miejscowości końcówkę -ski. W ten sposób Jan z Kuchar stawał się Janem Kucharskim, Wincenty z Granowa – Granowskim.

Nazwiska zakończone na -ski (lub ewentualnie, choć mniej chętnie, -cki) szybko zaczęły uchodzić za najbardziej polskie i szlacheckie – wyrażała się w nich w końcu podstawa uprzywilejowania danej osoby. Ponieważ jednak nazwiska przyjmowano oddolnie i bez nadzoru jakiejkolwiek oficjalnej instytucji, rodziło się całe zatrzęsienie wyjątków.


Reklama


Chyba od początku większość szlachciców nosiła nazwiska zakończone na -ski lub -cki, ale zdecydowanie nie wszyscy. Rozwiązania nietypowe, niezgodne z wiodącym zwyczajem, okazywały się tym częstsze, że na swój sposób wyrażała się w nich wolność. Nikt przecież nie mógł zabronić panu przyjęcia takiego miana, jakie sobie wymyślił.

Pełno było na przykład niewątpliwie szlacheckich, bardzo starych nazwisk „zwierzęcych”, jak Chrząszcz, Lis, Dzik, Łoś czy Zając. Także przezwiska albo codzienne przedmioty mogły dać początek szlacheckim nazwiskom. Starczy przypomnieć chociażby pamiętnikarza Jana Chryzostoma Paska – nie zaś Paskowskiego.

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj.

Upragniona końcówka i podejrzane alternatywy

Już u schyłku XVI wieku, gdy pierwsi mieszczanie, a w odosobnionych przypadkach i chłopi przyjęli modę na nazwiska, szlachta poczęła z rosnącą rezerwą spoglądać na wszelkie warianty bez dumnych trzech liter na końcu.

Walerian Nekanda Trepka, autor napastliwej Księgi chamów, tropiącej rzekomych oszustów, fałszywie podających się za szlachciców,o niemal każdym takim nazwisku pisał, że zdradzało plebejskość rodziny, sugerowało, że dochrapała się ona herbu nielegalnie. Zającami czy Paskami w jego opinii mogli być tylko ludzie niskiego stanu, szlachcic wymagał końcówki -ski.


Reklama


Pan Walerian formułował przy okazji dość wstrętne żarty, na przykład twierdził, że jakiś Golian był tak nazwany z uwagi na parchy, grzybiczne narosty na głowie, które wymuszały nieustanne golenie. Nie krytykował tylko… samego siebie. Nazwisko Trepka, choć nie miało -ski ani -cki i nie wywodziło się od nazwy miejscowości, wyjątkowo brzmiało dla niego zupełnie w porządku.

Obsesja na punkcie trzech liter

Narastająca fiksacja na punkcie trzech, ponoć szlacheckich, liter sprawiła, że w XVII wieku herbownicy zaczęli masowo zmieniać swoje miana. Czajkowie stawali się Czajkowskimi, Łapowie – Łapińskimi. Trend objął nawet najmożniejsze, najbardziej szacowne rodziny senatorskie. Etnograf Jan Bystroń wskazywał chociażby przykład Kisieli, którzy choć zajmowali urzędy wojewodów i obejmowali starostwa, to czuli, że lepiej im będzie jako Kiślańskim.

Także przy formalnych nobilitacjach, gdy tworzono nową szlachtę, nadawano nazwiska zakończone na -ski bądź -cki, jak Feliński, Trecki czy Pleszkowski. Stary zwyczaj nakazywał przy okazji zakupić odpowiednią miejscowość. Coraz częściej jednak nazwiska odrywały się od tego oczekiwanego źródła. Mogły mieć dowolną formę i genezę, byle kończyły się w dumny sposób.

Dlatego Krzysztof Opaliński szydził w połowie XVII wieku, że zgodnie z modą można by ukuć choćby formę Skicki, a więc zbitkę wymarzonych końcówek -ski i -cki. Takie nazwisko faktycznie zresztą powstało i wciąż jest używane. W 2022 roku nosiło je w Polsce sto jeden osób.

Scena szlachecka. Obraz Henryka Weyssenhoffa.
Scena szlachecka. Obraz Henryka Weyssenhoffa.

Walka skazana na porażkę

Panowie wyrażali nie tylko przekonanie, że nazwiska zakończone na -ski są najbardziej szlacheckie, ale też starali się zarezerwować je dla siebie. Kampania była z góry skazana na porażkę.

Niemieckie „von” czy francuskie „de” dało się obwarować ograniczeniami, bo postawione przed nazwiskiem miały w epoce nowożytnej tylko jedno znaczenie – wyrażały szlachectwo. Z końcówką -ski rzecz wyglądała inaczej. Pełniła ona w języku różne funkcje, nie można było wykluczyć jej z codziennych zastosowań.


Reklama


O właścicielu Konar mówiono Konarski, ale przecież kowal z tej miejscowości, zapytany, kim jest, też odpowiadał: kowalem konarskim. Jak podkreślał profesor Matuszewski, wystarczyło podmienić małą literę na dużą, a przymiotnik stawał się nazwiskiem. Podobnie: Sułkowskim był pan na Sułkowicach, ale i wieśniak z tej wioski był przecież chłopem sułkowskim.

Plebeje chętnie i pomimo oburzenia szlachciców przyjmowali nazwiska zakończone na -ski i -cki, a nie tylko takie urobione od przezwisk lub przedmiotów. Robili to oczywiście ci, którzy pragnęli wkraść się do warstwy uprzywilejowanej. Walerian Nekanda Trepka złorzeczył, że synowie Matrasza robią z siebie Matraszowskich, a potomkowie Lorkówny – Lorkowskich.

Polskie portrety szlacheckie z XVII i XVIII wieku
Polskie portrety szlacheckie z XVII i XVIII wieku.

Na temat etymologii innych, jego zdaniem, kłamliwych nazwisk szlacheckich miał nawet gorsze zdanie. Opowiadał na przykład, że Fabrycki wziął się od sfabrykowania szlachectwa, Weszłowski od wesz, które łowił, a Jaszczyński… od spełniania fizjologicznej potrzeby.

To wszystko były, rzecz jasna, bzdury. Wulgarne wywody autora Księgi chamów świetnie odzwierciedlają jednak rosnące oburzenie szlachty, bezradnej wobec utraty monopolu na upragnione końcówki.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Wielka uzurpacja

W wieku XVIII nazwiska ze -ski lub -cki były już dość powszechne wśród mieszczaństwa. Na wsiach rozprzestrzeniły się jednak dopiero w następstwie upadku Rzeczpospolitej szlacheckiej, gdy panowie folwarczni stopniowo tracili kontrolę nad ludem i nie mogli dłużej batożyć każdego, kto poważył się określać w nieodpowiedni sposób.

W XIX stuleciu Kowale masowo stawali się Kowalskimi, Garncarze Garncarskimi. Kucharscy nie oznaczali już dawnych panów na Kucharach, ale Kucharzy, którzy chcieli przydać sobie nieco chwały. Pewne regiony, jak choćby zachodnia Małopolska, okazały się względnie odporne na ten proces. W innych jednak, jak na Mazowszu, wszelcy wiejscy Wilcy zamienili się w Wilkowskich, a Sikory w Sikorskich.


Reklama


Językoznawca Stanisław Rospond przed laty próbował ocenić skalę zjawiska, opierając się na księgach adresowych. Jak stwierdził, w Warszawie na początku XX wieku notowano tylko trzech Kowali, ale aż dwustu trzydziestu sześciu Kowalskich. Z kolei pod literą „B” aż 30 procent wszystkich osób nosiło nazwiska zakończone na -ski.

Ilu Polaków nosi dzisiaj „szlacheckie” nazwiska?

Praca Rosponda o nazwiskach szlacheckich ukazała się we wczesnym PRL-u, gdy brakowało kompleksowych danych, a analiza statystyk nastręczała poważnych trudności. Dzisiaj rzecz wygląda inaczej. Każdy może ściągnąć podstawowe dane z bazy PESEL, obejmującej łącznie ponad 40 milionów żyjących osób.

XVI-wieczni polscy szlachcice na rysunku Juliusza Kossaka.
XVI-wieczni polscy szlachcice na rysunku Juliusza Kossaka.

Wynika z nich, że najpopularniejszym nazwiskiem nad Wisłą w roku 2022 był Nowak (niemal 203 000 kobiet i mężczyzn), ale już na drugim miejscu znalazł się Kowalski. Takie nazwisko noszą 136 972 osoby i raczej nikła część z nich ma wśród antenatów szlacheckich właścicieli wioski Kowale czy Kowalów. Ogółem wśród dwudziestu obecnie najpopularniejszych nazwisk dwanaście kończy się na -ski.

Najciekawsze dane przynosi jednak analiza całej bazy. Jak się okazuje, obecnie w polskim społeczeństwie, które w sporo ponad 90 procentach wywodzi się od „plebejów”, aż 32 procent kobiet i 31 procent mężczyzn posługuje się nazwiskami ze -ski lub -cki. Walerian Nekanda Trepka musi przewracać się w grobie wobec tej największej chyba w naszej kulturze uzurpacji reliktów szlachectwa.

***

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj. Dowiedz się więcej na Empik.com.

WIDEO: Jak naprawdę wyglądały polskie dworki szlacheckie?

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.