Niecodzienna teoria na temat dinozaurów. Trzej uczeni zaryzykowali życiem, by udowodnić, że mają rację

Strona główna » XIX wiek » Niecodzienna teoria na temat dinozaurów. Trzej uczeni zaryzykowali życiem, by udowodnić, że mają rację

Gdy w 1910 roku Robert Falcon Scott wyruszał na biegun południowy jego celem było więcej niż tylko zdobycie tego punktu przed kimkolwiek innym. Anglik zabrał ze sobą również grono uczonych mających prowadzić pionierskie badania. Grupie naukowców przewodził Edward Wilson – polarnik, ornitolog i lekarz w jednej osobie. Zimą 1911 roku wraz z dwoma innymi śmiałkami podjął się wyzwania, które wcześniej nikomu nie przyszło do głowy.

Edward Wilson oraz towarzyszący mu Henry Bowers i Apsley Cherry-Garrard zamierzali dotrzeć podczas nocy polarnej na Przylądek Croziera. Znajdował się on niemal 100 kilometrów od Przylądka Evansa, gdzie Scott założył swoją bazę.


Reklama


Cel Wilsona

Wilson podjął się tak ryzykownego zadania ponieważ na Przylądku Croziera znajdowały się tereny lęgowe pingwina cesarskiego. Jak tłumaczy Anne Fletcher w książce pt. Wdowy Antarktydy uczony chciał „wykazać, że ptaki są spokrewnione z dinozaurami”.

W owych czasach panowało przekonanie, że rozwój organizmu stanowi ścisłe odzwierciedlenie dziejów ewolucji gatunku, do którego ów organizm należy.

Kierując się tym założeniem, Ted postanowił zdobyć jaja pingwina cesarskiego i zbadać znajdujące się w nich zarodki, spodziewał się bowiem, że natrafi na pozostałości dinozaurowych zębów oraz tkanki będące formą pośrednią między łuską a piórem.

Edward Wilson (Edward Thomas Wilson/domena publiczna).
Edward Wilson (Edward Thomas Wilson/domena publiczna).

Uczony wyrażał przekonanie, że „pingwin cesarski idealnie nadaje się do takich badań, jest bowiem nielotem, a więc szczególnie prymitywnym gatunkiem ptaka”.

Zresztą Wilson nie po raz pierwszy zainteresował się tematem – trafił na lęgowisko pingwinów już w 1902 roku podczas wcześniejszej wyprawy Scotta. Dziewięć lat później chciał za wszelką cenę tam wrócić, by zdobyć pingwinie jaja we wczesnym etapie wysiadywania.

Nikt przed nim tego nie zrobił

Problem polegał jednak na tym, że okres lęgowy pingwinów cesarskich przypadał na środek polarnej zimy (na półkuli południowej rozpoczyna się ona w czerwcu). Śmiałków czekał więc marsz w niemal całkowitych ciemnościach.


Reklama


Jakby tego było mało Brytyjczycy musieli mierzyć się z porywistym wiatrem oraz temperaturą spadającą do 57 stopni poniżej zera. Przed Wilsonem nikomu nie przyszło do głowy podjąć się takiego wyzwania. Zgodnie z tym, co pisze Anne Fletcher:

Cała trójka przez pięć tygodni wędrowała, ciągnąc ciężkie sanie; w ciemności ledwo byli w stanie dostrzec szczeliny w lodzie, z powodu nieprawdopodobnie niskich temperatur wydychana przez nich para wodna natychmiast zamarzała i twarze pokrywały się lodem.

Artykuł stanowi fragment książki Anne Fletcher pt. Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta (Wydawnictwo Poznańskie 2023).
Artykuł powstał w oparciu o książkę Anne Fletcher pt. Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

Gdy wreszcie dotarli w podliże lęgowiska zbudowali „szałas o kamiennych ścianach”, który nakryli kawałkiem płótna. Wilson nazwał go na cześć swojej żony Chatą Oriany. 23 lipca – tego dnia przypadały jego 39 urodziny – silny podmuch wiatru porwał jednak „dach” szałasu i „trzej polarnicy leżeli w śpiworach, bezbronni przed dziką wichurą”.

Po tym wydarzeniu Bowers i Cherry-Garrard przekonywali Wilsona, „że Chata Oriany to nieodpowiednia nazwa dla miejsca, z którym wiążą się tak okropne wspomnienia”. Ten jednak ani myślał zmieniać określenia szałasu.


Reklama


Dumna z męża

Ostatecznie 1 sierpnia tak zwana wyprawa zimowa zakończyła się sukcesem. Jak czytamy we Wdowach Antarktydy:

Wrócili z trzema jajami pingwinów, szkorbutem i odmrożeniami. Mieli szczęście, że przeżyli. Ponting, oficjalny fotograf ekspedycji, który popłynął z Antarktydy do Nowej Zelandii razem z załogą Terra Nova, opowiadał Orianie, że przykro było patrzeć na ich twarze, udręczone brakiem snu i niepokojem.

Wkrótce jednak doszli do siebie; Ory czuła ogromną dumę z powodu doświadczeń Teda, okropnych, a zarazem wspaniałych. Dokonał wyczynu, który nikomu się dotąd nie udał: przetrwał antarktyczną zimę.

Wilson, Bowers i Cherry-Garrard po powrocie z wyprawy (Herbert Ponting/domena publiczna).
Wilson, Bowers i Cherry-Garrard po powrocie z wyprawy (Herbert Ponting/domena publiczna).

Oriana nie miała pojęcia, że w momencie, gdy słuchała opowieści Pontinga i czytała listy od męża ten już nie żył. Terra Nova przybyła bowiem do portu w Lyttelton 3 kwietnia 1912 roku. Tymczasem Wilson zmarł 29 marca w trakcie drogi powrotnej z bieguna.

Jeżeli zaś chodzi o jaja pingwinów, dla których tak ryzykował to zostały one przekazane latem 1913 roku do Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Jedno z nich po 110 latach „nadal wchodzi w skład tamtejszej wystawy”.

Bibliografia

Ilustracja tytułowa: Uczestnicy wyprawy zimowej (Herbert Ponting/domena publiczna).

WIDEO: Słowiańska legenda, którą zna każdy

Autor
Daniel Musiał

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.