30 stycznia 1649 roku przed domem bankietowym w Whitehall obalony angielski król Karol I Stuart położył głowę pod katowski topór. Egzekucja stanowiła zwieńczenie trwającego od 1642 roku konfliktu władcy z parlamentem. O tym, co stało się z olbrzymimi monarszymi skarbami pisze Adrian Tinniswood w książce Brytyjska monarchia od kuchni.
10 stycznia 1642 roku król Karol I opuścił Londyn. Następnym razem zobaczy miasto dopiero za siedem lat, gdy wróci, by tu umrzeć. na tydzień przed wyjazdem wysłał do parlamentu wiadomość z żądaniem wydania pięciu jego najbardziej zażartych przeciwników spośród członków Izby Gmin oraz przywódcy fakcji purytańskiej w Izbie Lordów, oskarżając ich wszystkich o zdradę.
Reklama
Jedyne w pełni wierne miasto
Parlament odmówił, zaniepokojony król wycofał się zatem najpierw do pałacu Hampton Court, a potem na północ, do Yorku. Przez wiosnę i wczesne lato 1642 roku zarówno król, jak i jego przeciwnicy w parlamencie, po kilku latach sporów o religię, konstytucyjną rolę monarchy i prawa jego poddanych, zaczęli szykować wojska do wojny domowej, której zbliżanie się widzieli wszyscy, ale nikt nie był w stanie jej zapobiec.
22 sierpnia Karol z grupą szlachetnie urodzonych przyjechał do Nottingham, gdzie przyglądał się, jak na najwyższej wieży tamtejszego zamku zatknięto królewski sztandar, a herold odczytał proklamację wzywającą królewskich poddanych, by przyszli mu z pomocą.
Nie była to udana uroczystość. Król w ostatniej chwili wprowadził do proklamacji tak wiele zmian, wymazując część pisma i robiąc dużo dopisków, że herold nie był w stanie właściwie jej odczytać. Tej nocy silny wiatr zrzucił czerwony sztandar z królewskim herbem i mottem „Oddajcie cesarzowi, co cesarskie”. Tego też dnia rozpoczęła się krwawa czteroletnia wojna domowa.
Dwa miesiące później, 29 października 1642 roku, król zjawił się w Oxfordzie, „jedynym mieście Anglii, o którym mógł powiedzieć, że jest całkowicie mu oddane”, jak stwierdził jego zaufany doradca Edward Hyde. W następnym miesiącu, gdy siły parlamentu dowodzone przez hrabiego Essex zatrzymały marsz wojsk królewskich na Londyn w bitwie pod Turnham Green, Karol wycofał się do Oxfordu, który pozostał kwaterą rojalistów aż do poddania się parlamentarzystom w czerwcu 1646 roku.
Wraz z napływem do miasta ludzi wiernych królowi tymczasowy dwór królewski zaczął nabierać kształtów, a królewskie kwatery w Christ Church zaczęły naśladować organizację pałacu Whitehall, choć z większym naciskiem na osobiste bezpieczeństwo władcy. (…)
Akty wandalizmu
Rojaliści zostali rozgromieni przez parlamentarną Armię nowego Wzoru w bitwie pod Naseby w czerwcu 1645 roku. Porażka ta zwiastowała koniec Karola I. Zanim rok później Oxford poddał się głównodowodzącemu zwycięskiej armii Thomasowi Fairfaxowi, król uciekł na północ, aby stać się pionkiem w większej grze rozgrywanej pomiędzy dwiema rywalizującymi fakcjami parlamentu.
Reklama
19 stycznia 1649 roku, gdy wojna się zakończyła, a wyżsi dowódcy rojalistów znaleźli się bądź na wygnaniu, bądź w rozsypce, pokonanego Karola I przywieziono w charakterze więźnia do pałacu św. Jakuba, gdzie miał spędzić ostatnie jedenaście nocy swego życia.
Podczas jego nieobecności parlament uczepił się idei, że prowadzi wojnę nie z królem, lecz z jego złymi doradcami. nie było zamiaru zdetronizowania Karola, a tym bardziej skrócenia go o głowę. Członkowie izb zastanawiali się, co zrobić z jego pałacami i rezydencjami do czasu, gdy wróci i znów zasiądzie na tronie, tym razem jako człowiek smutniejszy i mądrzejszy.
Według jednej z opowieści na początku wojny domowej radykalny polityk Henry Marten i purytański poeta George Wither wpadli do Opactwa Westminsterskiego i włamali się do wielkiej żelaznej skrzyni, w której złożone były insygnia królewskie.
„Z pogardą większą niż jego chciwość i reszta jego przywar [Marten] otwarcie oświadczył, że nie będzie już pożytku z tych królewskich zabawek i drobiazgów”, napisał kronikarz Anthony à Wood. następnie Marten przyodział Withera w królewskie szaty i poeta paradował w koronie króla Edwarda Wyznawcy na głowie, „z tysiącem małpich i prześmiewczych gestów, wystawiając te święte ozdoby na pogardę i pośmiewisko”.
Reklama
To pachnie propagandą rojalistyczną. Pozostaje jednak faktem, że na pewno dochodziło do pożałowania godnych aktów wandalizmu napędzanych przez konflikt religijny. W Wielkanoc 1643 roku, na przykład, żołnierze pod dowództwem Martena włamali się do kaplicy królowej w Somerset House, gdzie rozbili posągi i spalili szaty liturgiczne. Sir John Clotworthy, zagorzały antykatolicki członek parlamentu, wspiął się na ołtarz i zwróciwszy się do jednego ze swoich żołnierzy, by podał mu halabardę, zniszczył nastawę ołtarzową – Ukrzyżowanie Rubensa.
Grabieże w królewskich pałacach
W następnym miesiącu powołana została parlamentarna komisja w celu „niszczenia pomników zabobonów i bałwochwalstwa”, na której czele stanął sir Robert Harley. W 1644 i 1645 roku komisja nakazała zniszczenie wizerunków w kaplicach pałaców św. Jakuba, Whitehall, Greenwich i Hampton Court.
Witraże zastąpiono zwykłym szkłem, usunięto balaski komunijne i zlikwidowano schody ołtarzowe. Zmyto freski ze ścian, zdemolowano rzeźby i figury, zniszczono obrazy. Z Greenwich i Hampton Court usunięto organy. W grudniu 1645 roku John Rutland otrzymał 9 funtów 16 szylingów za rozmontowanie wschodniego okna kaplicy w Hampton Court.
Izba Gmin nakazała dalszą grabież w pałacach królewskich, co nie miało nic wspólnego z narzucaniem protestanckich wartości. W listopadzie 1644 roku jakieś 13 tysięcy uncji zastawy z pałaców królewskich przetopiono i wybito z nich monety na finansowanie wojennego wysiłku parlamentu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W roku 1648, w obliczu konieczności zdobycia pieniędzy na wypłacenie zaległego żołdu dla armii, parlament uświadomił sobie, że pobożna reformacja i przedsiębiorczość nie wykluczają się wzajemnie. Została powołana kolejna komisja parlamentarna, której zadaniem było oszacowanie gobelinów w pałacach i wybranie „tych z nich, które przedstawiają sceny zabobonów i bałwochwalstwa”. Miały one zostać sprzedane, aby zapewnić „ogień, świece i inne niezbędne rzeczy” dla żołnierzy w Whitehall.
Skazany na „śmierć przez odcięcie głowy od ciała”
Przez cały czas trwania wojny domowej parlament miał świadomość, że odpowiada za zabezpieczenie dóbr króla w czasie jego nieobecności (tych, które nie zostały zniszczone, zburzone lub przetopione). Izba Lordów zwróciła się do hrabiego Pembroke, który był lordem szambelanem dworu królewskiego, dopóki nie wystąpił przeciwko królowi i nie został zdjęty z urzędu, aby dopilnował, by żadna z rzeczy należących do monarchy nie opuściła pałacu Whitehall bez odpowiedniego zezwolenia.
Reklama
Członkowie parlamentu mieli być obecni przy tym, jak poszukiwacze wchodzili do któregokolwiek pałacu, aby szukać dóbr należących do dworzan, którzy wzięli stronę Karola I, a także mieli pilnować, aby w tym czasie nie zniknęła żadna z rzeczy monarchy. W styczniu 1649 roku, kiedy coraz bardziej realna stawała się perspektywa drastycznego przeniesienia prawa własności z króla na państwo, Izba Gmin zażądała nazwisk osób odpowiednich „do przeprowadzenia inwentaryzacji i zachowania wszystkich dóbr w kilku rezydencjach królewskich”.
Owo przewłaszczenie dokonało się w dramatyczny sposób 30 stycznia przed zaprojektowanym przez Inigo Jonesa domem bankietowym w Whitehall. To właśnie w tym miejscu i tego dnia wykonano wyrok na Karolu Stuarcie, królu Anglii, „uznanym za winnego i skazanym za zdradę stanu i inne zbrodnie […] na śmierć przez odcięcie głowy od ciała”.
Decyzja Rady Państwa
Trzy tygodnie później Oliver Cromwell, członek parlamentu i zastępca naczelnego dowódcy armii, donosił z Rady Państwa, która stała się organem wykonawczym odpowiedzialnym za rządy w kraju pod kierownictwem Izby Gmin: „Rozmaitym dobrom należącym do państwa grozi, że zostaną sprzeniewierzone”. Księgi, rzeźby i obrazy należące niegdyś do króla powinny zostać przekazane Radzie Państwa, która musi „dostać uprawnienia dysponowania nimi, tak jak uzna za stosowne”.
czerwcu Rada Państwa zaleciła parlamentowi zatrzymanie głównych rezydencji nieżyjącego króla: Whitehall, pałaców: westminsterskiego, św. Jakuba, Somerset House, Hampton Court, Theobalds, Windsor i Greenwich. Co do reszty królewskich posiadłości, 4 lipca 1649 roku parlament przyjął ustawę o sprzedaży dóbr i osobistych posiadłości króla, a także tych należących do wdowy po nim, Henrietty Marii, oraz jego najstarszego syna, księcia Walii, przebywających na wygnaniu na kontynencie.
Wyznaczono specjalnych zarządców, którzy mieli wyszukać, zabezpieczyć i wycenić obrazy, meble, gobeliny – jednym słowem, wszystko, od kryształowych gablotek po nocniki. Anglia miała stać się świadkiem największej wyprzedaży dzieł sztuki w swoich dziejach.
Grupa zarządców, która nadzorowała wyprzedaż rzeczy należących do nieżyjącego króla, składała się z osób najrozmaitszego rodzaju. jednym z nich był George Wither – ów poeta, który swego czasu paradował po Opactwie Westminsterskim w koronie Edwarda Wyznawcy. Kolejny to Edward Winslow, ongiś gubernator Kolonii Plymouth, który przybył do Anglii w 1646 roku jako reprezentant interesów Massachusetts i doszedł do wniosku, że raczej zbuduje miasto na wzgórzu w Londynie.
Reklama
Nie mniej 3% od sprzedaży każdego przedmiotu
Jednym z najaktywniejszych zarządców był Anthony Mildmay, który na dworze służył królowi w prywatnych apartamentach, a także był przy nim w czasie jego uwięzienia. Wiedza Mildmaya na temat dworu musiała być szczególnie użyteczna. jego brat sir Henry był zarządcą królewskiej jubilerni, a przy tym aktywnym zwolennikiem parlamentu. (…)
Zarządcom wyznaczono kwaterę w Somerset House, rezydencji królowych małżonek – Anny Duńskiej i Henrietty Marii. Została ona przekształcona w biura i kwatery mieszkalne, salę reprezentacyjną zaś zamieniono w salę sprzedaży. Przez następne pięć lat zarządcy sprowadzali tu rzeczy należące do króla, wyceniali je i przekazywali pośrednikom, którzy mieli prawo negocjować cenę. Zarządcom przysługiwało prawo pobierania siedmiu pensów z funta szterlinga, czyli nieco mniej niż 3 procent wartości każdej sprzedanej rzeczy.
Oprócz tego czerpali rozmaite korzyści w naturze. na przykład niektóre przedmioty znajdowały drogę do kwater zarządców: George Wither wyposażył swój apartament w królewskie przedmioty o wartości 238 funtów i 15 szylingów, łącznie z kompletem brukselskich gobelinów, piętnastoma krzesłami i stołkami oraz zestawem adamaszkowych kap na łóżka „z wyszywanymi srebrnymi i złotymi sznurami, z lamówkami i frędzlami”, jak zanotowali rzeczoznawcy.
Dzieła sztuki warte fortunę
Pierwsze 30 tys. funtów ze sprzedaży przedmiotów należących do króla przeznaczono na potrzeby marynarki wojennej. W następnej kolejności pierwszeństwo przyznano wierzycielom rodziny królewskiej i służbie.
Reklama
Niektórzy z wierzycieli otrzymali zapłatę w gotówce z pieniędzy uzyskanych z wyprzedaży, inni zgodzili się przyjąć w zamian sprzęty o wartości określonej przez zarządców i odsprzedali je. Utworzono czternaście syndykatów wierzycieli, zwanych dywidendami, w celu przejęcia królewskich przedmiotów na miejscu lub ich zakupu.
Następnie kolektorzy i ich agenci układali się bezpośrednio z przewodniczącym syndykatu, który negocjował sprzedaż i rozdzielał profity pomiędzy swoich kolegów. W 1652 roku królewscy rzemieślnicy – hafciarz, tapicer i szklarz – mieli w swoich domach obrazy i antyczne rzeźby należące do zgładzonego monarchy i oczekujące na sprzedaż.
Emanuel de Critz, który później, opierając się na mocno niepewnych dowodach, utrzymywał, że był królewskim starszym malarzem, miał pokój pełen królewskich obrazów oraz rzeźbione przez Berniniego królewskie popiersie z Greenwich, wycenione przez zarządców na 800 funtów.
Wspomnianym wyżej królewskim tapicerem był Ralph Grynder, który w latach dwudziestych XVII wieku zmienił wystrój sypialni Henrietty Marii w posiadłości Somerset House. Grynder przewodził szczególnie aktywnemu syndykatowi. jednego dnia, 23 października 1651 roku, wynegocjował zakup czterdziestu obiektów wycenionych na zawrotną kwotę 4775 funtów 10 szylingów.
Reklama
Wśród nich były obrazy: Dürera, Tycjana, Carracciego i Mijtensa, antyczne posągi Diany i jupitera z pałacu Greenwich oraz dwie barki królewskie należące do Karola I i księcia Walii. najdroższym pojedynczym nabytkiem było „dziesięć sztuk arrasów wiszących, ze starym i nowym prawem” z pałacu w Richmond, wycenionych na 1817 funtów 10 szylingów. Komplet gobelinów pod taką samą nazwą znajdował się w inwentarzu sporządzonym po śmierci Katarzyny Aragońskiej w 1536 roku.
Kupić tanio, sprzedać drogo
Nabytki na taką skalę sugerują, że albo syndykat Gryndera składał się z wierzycieli, którym król winien był bardzo dużo pieniędzy, albo miał wsparcie potężnych bankierów, którzy dostrzegli możliwość zarobku. To ostatnie z pewnością można powiedzieć o niektórych osobach prywatnych. Hohn Hutchinson, ziemianin z Nottinghamshire, żołnierz i członek parlamentu, jeden z sygnatariuszy wyroku śmierci Karola I, zakupił 23 obrazy za sumę 1349 funtów, a poza tym dywany, meble i figurki z brązu.
„Przywiózł je do swojego domu na wsi – wspominała jego żona – zamiarując zgrabną dla nich gablotę”. W owej gablocie nie stały jednak długo. Najlepszy swój nabytek – Wenus z Pardo Tycjana – sprzedał kardynałowi Mazariniemu, ministrowi małoletniego króla Francji Ludwika XIV. Powiedział agentowi Mazariniego w Londynie, Antoine’owi de Bordeux-Neufville’owi, że zapłacił za obraz 6 tys. funtów, zatem sprzeda za 7 tys.. nie może w żaden sposób wziąć mniej.
„Aby więc go [obrazu] nie stracić – donosił Bordeux-Neufville – musiałem dokonać zakupu za 7 tys. funtów […] Obiecałem 2 tys. funtów na poniedziałek, a pozostałą część za trzy tygodnie”. Hutchinson tak naprawdę zapłacił za obraz 600 funtów. W celu nabycia królewskich popiersi i gobelinów Bordeux-Neufville układał się także z pośrednikami, syndykatami i handlarzami.
Inni nabywcy z kontynentu rywalizowali o najlepsze obrazy: hiszpański ambasador Don Alonso de Cárdenas nabył 24 skrzynie obrazów, gobelinów i innych domowych sprzętów, po czym wysłał je morzem do swojego pana Filipa IV do Madrytu, uprzednio wynegocjowawszy z Radą Państwa zwolnienie nabytków od podatku. Wyprzedaże nie były ograniczone wyłącznie do królów i spółek.
Niewłaściwy lew
Edward Miller z Drury Lane kupił cały zbiór rozmaitych przedmiotów, łącznie z „wieloma potłuczonymi kryształami w otwartym skórzanym futerale”, wycenionymi na jednego funta, ale sprzedanymi mu za dwa funty, wazon, „bardzo starą” skórzaną kołyskę i jakieś gobeliny z Hampton Court, ponoć również „bardzo stare”.
Za 38 funtów Miller nabył również lwa, który jednak okazał się niewłaściwym lwem, zatem Miller zażądał zwrotu pieniędzy. Rada Państwa zarezerwowała na rzecz użytku publicznego przedmioty o wartości 20 tys. funtów i powołała kolejną komisję parlamentarną do ich wyboru.
Te zarezerwowane rzeczy były potrzebne do umeblowania budynków rządowych. Komplet arrasów z Armadą, który Elżbieta I zażyczyła sobie od lorda Howarda z Effingham w czasie wizyty u niego, udekorował Izbę Lordów. Inne gobeliny i meble ozdobiły Izbę Gmin, gmach Sądu Sprawiedliwości i oficjalne mieszkania rozmaitych cudzoziemskich ambasadorów. Główną część przeznaczono do pałacu w Whitehall.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Adriana Tinniswooda Brytyjska monarchia od kuchni. Jej nowe polskie wydanie ukazało się nakładem wydawnictwa Bellona.
Kulisy prywatnego życia brytyjskich monarchów
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.