17-letni Patrick Ireland przebywał w licealnej bibliotece w Columbine High School, gdy nagle rozległy się strzały. Był 20 kwietnia 1999 roku: dzień najsłynniejszej szkolnej masakry w dziejach Stanów Zjednoczonych. Oto koszmarne przeżycia chłopaka postrzelonego przez rówieśnika i historia jego drogi po ratunek.
Tuż przed 14.30 policjant krążący w śmigłowcu razem z ekipą filmową zauważył ruch w czytelni. W wybitym oknie pojawił się chłopak, cały we krwi. Dziwnie się zachowywał: opierał się o ramę okna, oczyszczał je z odłamków. Zamierzał skoczyć!
Reklama
Policjant przekazał przez radio informację dla jednostki SWAT. Uruchomili ciężarówkę Loomis i ruszyli z impetem w stronę budynku.
– Trzymaj się, młody! – krzyknął jeden z policjantów. – Idziemy po ciebie.
Patrick Ireland był zdezorientowany. Słyszał, jak ktoś krzyczy, ale nikogo nie widział, nie mógł też domyślić się, skąd dochodzą te głosy. Kręciło mu się w głowie. Widział niewyraźnie, czasami nie widział nic.
Nie zorientował się, że oczy zalewała mu krew. Ważniejszy był krzyk, który słyszał w głowie: Uciekaj! Uciekaj! Ale te przytłumione krzyki na zewnątrz przykuły jego uwagę. Dlaczego mówili tak wolno? Wszystko było powolne i bełkotliwe, jakby tkwił pod wodą. Co to za miejsce? Nie miał pewności. Coś się stało, coś strasznego. Postrzelili go? Uciekaj! Uciekaj!
„Strzały ledwie ucichły, kiedy usłyszał jęki”
Kilka godzin wcześniej Patrick Ireland schronił się pod stołem, z Makaiem, Danem i dziewczyną, której nie znał. Corey i Austin poszli zorientować się w sytuacji – nie wiadomo gdzie. Patrick zwiesił głowę i zamknął oczy. Strzały w czytelni ledwie ucichły, kiedy usłyszał jęki Makaiego.
Patrick otworzył oczy. Kolano kolegi krwawiło. Nachylił się nad nim, żeby zacząć je uciskać. Czubek jego głowy pojawił się nad krawędzią blatu.
Zauważył go Dylan [Klebold, jeden ze sprawców masakry] – i wystrzelił w jego kierunku ze strzelby. Ireland stracił przytomność.
Reklama
„Przebiła się do mózgu, penetrując szarą materię”
Kilka odłamków wbiło się w jego czaszkę, tak samo jak drzazgi, które pocisk oderwał od stołu. Jedna śrucina przebiła się do mózgu, penetrując szarą materię na głębokość piętnastu centymetrów; wleciała tuż ponad linią włosów po lewej stronie i zatrzymała się pośrodku z tyłu głowy. Uszkodzeniu uległy fragmenty ośrodka wzroku.
Patrick utracił większość zdolności mowy. Odzyskał przytomność, ale trudno mu było sformułować wyrazy i rozumieć ich znaczenie. Zerwaniu uległy połączenia odpowiadające za całą listę czynności. Ograniczona została także jego zdolność percepcji, więc nawet nie wiedział, kiedy bełkotał lub mieszał dźwięki, które do niego dobiegały.
Lewa półkula mózgu kontroluje prawą stronę ciała – a śrut przerwał to połączenie. Jego prawa strona uległa paraliżowi. Dostał w prawą nogę, była złamana i krwawiła – ale on o tym nie wiedział. Nic nie czuł.
Tracił przytomność i ją odzyskiwał. Kiedy zamachowcy wyszli z sali, był półprzytomny. Wszyscy biegli w stronę wyjść z tyłu budynku. Makai i Dan próbowali skupić na sobie jego uwagę. Odpowiadał im pustym spojrzeniem.
– Dawaj, człowieku – powiedział jeden z nich. – Uciekamy!
Nie zarejestrował tego. Próbowali go pociągnąć, ale obaj dostali w nogi, a Patrick był bezwładny. Nie udało się. Zamachowcy mogli wrócić w każdej chwili. W końcu się poddali. Jakiś czas później Patrick znów odzyskał przytomność.
Reklama
Leżał na podłodze. Uciekaj! Podjął jeszcze jedną próbę. Połowa jego ciała odmówiła mu posłuszeństwa. Nie mógł ustać ani nawet się czołgać. Wyciągnął lewą rękę, złapał za coś i podciągnął się. Jego bezwładna połowa wlokła się po podłodze. Nie oddalił się zbytnio, gdy jego mózg znowu się poddał.
„Kierował się w stronę światła”
Za chwilę znowu się ocknął i zaczął ponownie. Nie wiadomo, ile razy tak próbował. Jego zawiłą ścieżkę zdradził krwawy ślad. Zaczął niedaleko okien – odległość dwóch stołów – ale ruszył w złym kierunku.
Potem natrafiał na przeszkody: ciała, nogi od stołów, krzesła. Niektóre z nich odepchnął, inne musiał wyminąć. Kierował się w stronę światła. Gdyby tylko udało mu się dotrzeć do okna, ktoś by go zauważył; jeśli trzeba będzie, skoczy – myślał.
Zajęło mu to trzy godziny. Pod oknem stało krzesło, na tyle stabilnie, że nie przewróciłoby się, a do tego mogło stanowić osłonę, gdyby zamachowcy wrócili. Oparł się o ścianę pod oknem i zaczął odpychać się nogami od podłogi. Złapał za krzesło i odepchnął się ostatni raz.
Reklama
Chwycił się słupka między dwiema szybami, by odpocząć chwilę i zregenerować siły. Potem się obrócił. Zanim się rzuci, musi zrobić coś jeszcze. Problem polegał na tym, że Patrick nie mógł skoczyć.
Musiał pokonać sięgający mu do pasa parapet. Najlepsze, co mógł zrobić, to wychylić się do przodu i wypaść głową w dół na chodnik. Kiedy się obracał, jego brzuch oparł się o parapet. Leżała tam masa ostrych odłamków.
Strzały rozbiły większość szkła w oknach, ale wokół ramy wciąż tkwiły fragmenty. Patrick stał na jednej nodze, opierał się ramieniem o słup i tą samą ręką odgarniał szkło. Był dokładny. Nie chciał się zranić. Wtedy usłyszał bełkotliwe głosy.
„Zgiął się w pasie na krawędzi okna, jego głowa wisiała ku ziemi”
– Nie ruszaj się! Idziemy po ciebie. Pod oknem toczyła się pancerna furgonetka. Wyskoczył z niej oddział SWAT. Z obu stron osłaniały go jednostki będące w pobliżu. Jedna grupa mierzyła z broni z pozycji za ciężarówką; kawałek dalej w gotowości czuwali snajperzy rozlokowani na dachu. Jeśli ktoś ostrzela tę misję ratunkową, będą gotowi.
Patrick wcale nie czekał, chociaż tak mu się później wydawało. Pamięta, że wołali: – OK, jest bezpiecznie! Skacz, złapiemy cię. Policjanci zapamiętali to inaczej. Także na filmie widać, że kiedy wypadł z okna, wciąż rozstawiali się na pozycjach.
Reklama
Chłopak rzucił się w przód. Zgiął się w pasie na krawędzi okna, jego głowa wisiała ku ziemi. Drużyna SWAT nie była na to gotowa, ale rozstrzęsiony Patrick nie rozumiał komunikatów. Próbował się wydostać, ale nie miał żadnego oparcia – jego nogi już wisiały nad podłogą.
Policjant z jednostki SWAT wspiął się na ciężarówkę i rzucił broń na ziemię. Jeszcze jeden zrobił to samo. Kiedy pierwszy z nich pojawił się na dachu pojazdu, Patrick zamachnął się sprawną nogą ku sufitowi i wyciągnął ręce ku chodnikowi. Prawie się udało. Jeszcze raz i będzie wolny.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Policjanci rzucili się ku niemu, każdy z nich złapał go za rękę. Patrick znowu się zamachnął nogą, leżąc już na parapecie. Jego nogi oderwały się od ramy okna.
Policjanci wzmocnili uścisk tak, że jego ręce ledwo się ruszyły, podczas gdy jego ciało okręciło się, jakby był gimnastykiem na drążku. W końcu spadł na dach ciężarówki. Nie puszczając go, policjanci opuścili chłopaka po boku pojazdu.
Próbował im się wyrwać, wciąż rozpaczliwie chciał uciec. Podali go innym funkcjonariuszom, ale zaczął wierzgać nogami, uderzając nimi o ziemię. Odprowadzili Patricka do stanowiska medyków, a potem prosto do karetki.
W portfelu miał sześć dolarów. Zgubił gdzieś buty
W drodze do St. Anthony Central Hospital ratownicy poprzecinali jego zakrwawione ubranie – zostawili tylko bokserki. Zdjęli też jego złoty wisiorek w kształcie narty wodnej. W portfelu miał sześć dolarów. Zgubił gdzieś buty.
Reklama
Stwierdzono rany postrzałowe lewej strony czoła i prawej topy, a także kilka powierzchownych ran głowy i zdarty łokieć. Sprawdzono również zdolności poznawcze. Lekarze próbowali utrzymać go w przytomności.
Czy wiesz, gdzie jesteś? Jak się nazywasz? Kiedy się urodziłeś? Patrick umiał odpowiedzieć na te pytania – powoli, z wysiłkiem. Odpowiedzi były łatwe, ale z trudem zamieniał je w słowa. Większość jego tkanki mózgowej pozostała nienaruszona. Indywidualne ośrodki wciąż funkcjonowały, ale połączenie między nimi było zaburzone.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Dave’a Cullena pt. Columbine. Masakra w amerykańskim liceum. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2022 roku.
Punkt zwrotny w najnowszej historii Ameryki
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.