Gdyby, rozpoczęta 17 września 1944 roku operacja Market Garden się powiodła alianci zachodni mogliby zakończyć II wojnę światową kilka miesięcy wcześniej. Zdobycie przepraw na Renie w Holandii pozwoliłoby ominąć linię Zygfryda i uderzyć na przemysłowe serce Niemiec – Zagłębie Ruhry. Powodzenie powietrznego desantu w rejonie Arnhem było jednak od samego początku mało realne. Jak pisał Cornelius Ryan w książce O jeden most za daleko generał Stanisław Sosabowski był „wręcz przerażony”, gdy dowiedział się, co dokładnie planują Brytyjczycy.
12 września plan [generała Roberta] Urquharta był gotowy. Na mapie zaznaczono pięć stref zrzutów i lądowania, leżących „okrakiem” na linii kolejowej Arnhem–Amsterdam w pobliżu Wolfheze, około czterech mil na północny zachód od Arnhem.
Reklama
Plan generała Urquharta
Trzy znajdowały się na północ od Wolfheze, dwie – na południe. Południowe strefy tworzyły nieregularny prostokątny obszar o powierzchni ponad mili kwadratowej. Wszystkie znajdowały się co najmniej sześć mil od mostu w Arnhem, a najodleglejsze, leżące na północny zachód od Wolfheze, dzieliło od Arnhem osiem mil.
W dniu D miały wejść do akcji dwie brygady – 1. Szybowcowa brygadiera Philipa „Pipa” Hicksa, której zadaniem było utrzymanie stref zrzutu, oraz 1. Spadochronowa brygadiera Geralda Lathbury’ego, która miała uderzyć na Arnhem i opanować drogowe, kolejowe i pontonowe mosty w tym rejonie.
Przodem miał iść zmotoryzowany szwadron rozpoznawczy na jeepach i motocyklach. Urquhart bardzo liczył na ten świetnie wyszkolony pododdział do zadań specjalnych, jedyny tego rodzaju w armii brytyjskiej. Ufał, że nacierający w czterech plutonach szwadron majora C.F.H. „Freddiego” Gougha, liczący 275 ludzi, zdobędzie most drogowy w Arnhem i utrzyma go do przyjścia głównych sił brygady.
Następnego dnia, D + 1, miała przybyć 4. Brygada Spadochronowa brygadiera Johna „Shana” Hacketta z resztą 1. Brygady Szybowcowej, a trzeciego dnia miała desantować polska 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa generała Stanisława Sosabowskiego. Urquhart wyznaczył dla Polaków szóstą strefę zrzutu.
Reklama
Zakładano, że do dnia D + 2 most w Arnhem będzie już zdobyty, a baterie artylerii przeciwlotniczej zostaną zniszczone. Toteż Polacy mieli skakać na południowy brzeg Dolnego Renu w pobliżu wsi Elden, około mili na południe od Arnhem.
„Czeka nas ciężka przeprawa”
Pomimo ryzyka, które musiał podjąć, Urquhart był przekonany o powodzeniu akcji. Miał, jak mówił, „sensowną operację i dobry plan”. Straty szacował „na jakieś trzydzieści procent”, ale biorąc pod uwagę wszystkie trudności, nie uważał, że to za wysoko. Wczesnym wieczorem 12 września Urquhart zarządził odprawę dowódców oddziałów dywizji na temat „Market-Garden”.
Jak sobie przypomina, „wydawało się, że wszyscy są z tego planu zadowoleni”. Jeden z dowódców miał jednak poważne zastrzeżenia. Dla generała brygady Stanisława Sosabowskiego, pięćdziesięciodwuletniego krzepkiego dowódcy polskiej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że „czeka nas ciężka przeprawa”.
Były wykładowca w polskiej Wyższej Szkole Wojennej już wcześniej przedstawił swój pogląd generałom Urquhartowi i Browningowi, kiedy po raz pierwszy usłyszał o operacji „Comet”. Wówczas zażądał od Urquharta rozkazu na piśmie, aby – jak stwierdził – „nie uznano mnie odpowiedzialnym za tę katastrofę”.
Reklama
Browningowi, do którego udał się wraz z Urquhartem, powiedział wręcz, że „zadanie to nie ma najmniejszych szans powodzenia”. Gdy Browning zapytał dlaczego, „powiedziałem mu – wspominał Sosabowski – że samobójstwem jest kusić się o to siłami, jakimi rozporządzamy”.
– Ależ mój drogi Sosabowski – powiedział Browning – „Czerwone Diabły” i dzielni Polacy mogą się pokusić o wszystko!
Nie doceniali Niemców
Teraz, tydzień później, kiedy słuchał Urquharta, Sosabowski pomyślał sobie, że „karygodnym błędem Brytyjczyków jest nie tylko to, że nie doceniają siły Niemców w rejonie Arnhem, ale też, jak się wydaje, że nie zdają sobie sprawy, jakie znaczenie ma Arnhem dla Niemców”.
Zdaniem Sosabowskiego Arnhem stanowiło dla Niemców „bramę do Rzeszy”. Nie sądził, aby „pozostawili ją otwartą”. Nie wierzył też, że „wojska niemieckie w tym rejonie mają niską wartość bojową i rozporządzają tylko niewielką liczbą czołgów w nie najlepszym stanie”.
A już był wręcz przerażony, kiedy Urquhart powiedział dowódcom brygad, że 1. Dywizja Powietrznodesantowa zostanie zrzucona „co najmniej sześć mil od celów”. Do mostu w Arnhem główne siły dywizji będą mieć „pięć godzin marszu; jak więc tu mówić o zaskoczeniu? Najgłupszy Niemiec natychmiast zorientuje się w naszych planach”.
Reklama
Sosabowskiemu nie podobała się jeszcze inna część planu. Ciężki sprzęt i amunicję dla jego brygady miały dostarczyć szybowce wcześniejszym rzutem. Tak więc zaopatrzenie dla niego miało być zrzucone w północnej strefie lądowania, podczas gdy jego żołnierze desantowa liby na południowym brzegu.
A co będzie, jeżeli most nie zostanie zdobyty do czasu lądowania Polaków? Ku swemu zdumieniu, w miarę jak Urquhart podawał szczegóły planu, Sosabowski dowiedział się, że jeśli do tego czasu most w Arnhem będzie wciąż w rękach niemieckich, to zdobędzie go polska brygada.
„On nie może tego mówić serio”
Pomimo obaw i zastrzeżeń Sosabowski na odprawie 12 września nie zabrał jednak głosu. „Pamiętam – wspominał później – że Urquhart zapytał, czy ktoś ma jakieś pytania, ale nikt o nic nie pytał. Wszyscy siedzieli niedbale, z założonymi nogami; sprawiali wrażenie znudzonych. Chciałem coś powiedzieć o tym niewykonalnym planie, ale po prostu nie mogłem się na to zdobyć. Nie cieszyłem się popularnością w tym gronie, a poza tym – kto by chciał tego słuchać?”
Później, kiedy całą tę operację jeszcze raz omawiano u Browninga, także inni dowódcy mieli duże wątpliwości co do brytyjskiej części planu, ale również milczeli. Kiedy generał James M. Gavin, dowódca amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej, usłyszał o wybranych przez Urquharta miejscach desantowania, był tak zaskoczony, że powiedział do swego szefa operacyjnego, podpułkownika Johna Nortona:
Reklama
– Na Boga, on nie może tego mówić serio.
Norton był równie zdumiony.
– Może – odparł ponuro – ale nie chciałbym się o tym przekonać.
Zdaniem Gavina lepiej było założyć „dodatkowe dziesięć procent strat przy lądowaniu na moście czy tuż obok, niż podejmować ryzyko desantowania w odległych strefach zrzutu”. Gavin „był zaskoczony, że Browning nie odrzucił planu Urquharta”. Niemniej się nie odezwał, ponieważ – jak mówił później – „sądziłem, że Brytyjczycy, mając tak duże doświadczenie, wiedzą, co robią”.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Corneliusa Ryana pt. O jeden most za daleko. Historia operacji „Market Garden” wrzesień 1944 (Rebis 2025). Przekład: Tadeusz Wójcik.