Podbój obszaru dzisiejszej Hiszpanii zajął starożytnym Rzymianom dwieście lat. Armie Proroka dokonały tego samego w ciągu zaledwie pięciu wiosen, choć sprawa była rozstrzygnięta już pierwszego dnia walk. W 711 roku islam zdobył swój bastion w Europie.
Geneza wyprawy, jak zwykle w przypadku przełomowych zdarzeń, które popchnęły losy świata na nowe tory, nie jest oczywista. Tylko jedno wiadomo z całą pewnością.
Reklama
Pomysł przekroczenia przesmyku dzielącego Afrykę od Europy i podjęcia podboju Półwyspu Iberyjskiego wyszedł od Musy Ibn Nusajra – namiestnika Al-Kajrawanu w dzisiejszej Tunezji.
Wojownicza królowa Berberów
Być może do działania popchnęła go kobieta. Arabowie stale zmagali się z zagrożeniem ze strony rdzennych mieszkańców Północnej Afryki: Berberów. Toczyli z nimi wojny, odpierali ich najazdy, zmuszali ich do przyjęcia islamu i ze zgrozą obserwowali, jak ci przy pierwszej sposobności odrzucają wiarę Proroka.
U samego schyłku VII stulecia opór skupił się wokół wojowniczej królowej znanej tylko jako Kahina – a więc prorokini. Początkowo kierowała ona plemieniem nomadów Dżerewa, ale zdołała podporządkować sobie także szereg innych berberyjskich ludów.
„Obdarzona temperamentem, który sprawiał, że jej rude włosy jeżyły się w walce, zjednoczyła podobno Berberów, albo też ich zastraszyła na tyle, że udało im się tymczasowo odpędzić najeźdźców aż do Libii” – pisze o niej Stephen O’Shea w książce Morze wiary.
Reklama
Lukratywna propozycja
Kahini splądrowała Tunezję i Algierię, wreszcie jednak uległa pod naporem wojsk Proroka. W 704 lub 705 roku jej armię rozbito, a ona sama zginęła w bitwie. Głowę buntowniczej kobiety wysłano do Damaszku, w darze kalifowi. Samych Berberów nie spotkały jednak represje.
Namiestnik Musa Ibn Nusajr nie wierzył, że przymus i brutalność pozwolą poskromić nomadów. Zamiast tego zaoferował im lukratywną współpracę: wspólny podbój nowych, żyznych ziem, nieznających jeszcze islamu.
Ostatni namiestnik
Kobiet w tej historii było więcej. Choć nie o wszystkich można powiedzieć – jak o Kahini – że istniały naprawdę. Brian A. Catlos, autor książki Królestwa wiary. Nowa historia muzułmańskiej Hiszpanii podkreśla, że Musa Ibn Nusajr mógł pragnąć podboju Półwyspu Iberyjskiego, ale nie posiadał potrzebnych ku temu narzędzi i doświadczenia.
„Syryjscy Arabowie nie mieli żadnych tradycji morskich” – pisze Catlos – „W kampaniach morskich oraz w kwestii wywiadu i kierunku działań byli zależni od współpracujących z nimi ludów podbitych”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Sewillę plądrowali przez tydzień, Lizbonę przez 13 dni. Wyprawy wikingów na muzułmańską AndaluzjęTym razem muzułmanie zdali się na niejakiego hrabiego Juliana. W gąszczu mitów, przekłamań, propagandy i iście telenowelowych opowieści trudno rozstrzygnąć kim właściwie był ten człowiek. Według tradycji: ostatnim komesem, a więc namiestnikiem, Imperium Bizantyńskiego w Afryce Północnej. Urzędnikiem o dumnym tytule, tak naprawdę zarządzającym już tylko Ceutą i jej okolicami.
Według Briana A. Catlosa za tą półlegendarną postacią niekoniecznie krył się Grek. Julian mógł być ochrzczonym Berberem, albo wizygockim możnowładcą.
Reklama
Piękna córka komesa
Zgodnie z baśnią, którą z rozmiłowaniem powtarzano przez całe średniowiecze, a nawet później, Julian miał piękną córkę. Miał też bliskie kontakty z Półwyspem Iberyjskim.
Obszar dzisiejszej Hiszpanii od 250 lat znajdował się pod kontrolą „barbarzyńskiego”, ale rzecz jasna schrystianizowanego ludu Wizygotów. Na początku VIII stulecia ich królem był Roderyk. Wkrótce miało się okazać, że to nie tylko obecny monarcha, ale też – ostatni. W świetle umoralniającej historyjki do upadku przyprowadziła go nieopanowana lubieżność.
Roderyk miał poprosić hrabiego Juliana, by ten wysłał piękną córkę na jego dwór, gdzie będzie mogła nabrać ogłady i poznać obyczaje wysokich sfer. Bizantyński namiestnik ochoczo przystał na tę propozycję. I szybko pożałował zgody.
„Wezbrała w nim wielka chuć”
W książce Królestwa wiary. Nowa historia muzułmańskiej Hiszpanii możemy przeczytać:
Powiadano, że gdy wzrok Roderyka spoczął na dziewczynie o olśniewającej urodzie – która w końcu stała się znana jako Florynda lub La Cava („kobieta upadła”) – wezbrała w nim tak wielka chuć, że ją zgwałcił.
Wiadomość o gwałcie dotarła wkrótce do Ceuty i Julian poprzysiągł Roderykowi zemstę.
Reklama
W efekcie przybycie muzułmańskiego wojska, dowodzonego przez „prawą rękę” Musy, Tarika Ibn Zijada, stało się dla niego „niemal boskim zrządzeniem i podbój stał się narzędziem osobistej zemsty”.
Niemal wszyscy naukowcy badający temat uważają, że w rzeczywistości nie istniała żadna Florynda, a mit ukuto po fakcie, by powiązać klęskę Wizygotów z konkretną skazą niegodną królowania.
Fakty musiały wyglądać inaczej. Julian zapewne kierował się chęcią zysku, a zwłaszcza – pragnieniem utrzymania wpływów w zmienionych okolicznościach. Aby zachować władzę i majątek wszedł w pakt z największym dotychczasowym wrogiem i udostępnił Arabom swoje okręty.
Na górze Tarika
Niemal równie ważna co wsparcie silnych sojuszników i dostęp do floty była kondycja przeciwnika. Wiele wskazuje na to, że państwo Wizygotów znajdowało się w kryzysie, a elitom brakowało jedności.
Reklama
W kwietniu 711 roku roku Tarik Ibn Zijad, sam będący Berberem, zaokrętował swoje wojska i nakazał wiosłować na północ. Wylądował na skale, którą od jego imienia nazwano Dżabal Tarik – a więc „Góra Tarika”. Stąd wzięło się używane po dziś dzień określenie „Gibraltar”.
Jak pisze Brian A. Carlos na kartach Królestw wiary:
Po zejściu na drugi brzeg oddziały Tarika, które mogły liczyć kilka tysięcy wojowników, lekkiej jazdy i piechoty, wraz z ich rodzinami, zaczęły się posuwać na północ, ku ośrodkom miejskim nad rzeką Baetis, nazwaną przez Arabów Al-Wadi l-Kabir, „Wielką Rzeką” ( po hiszpańsku „Guadalquivir”).
W jakimś momencie napotkały armię Roderyka, złożoną z jego świty i ludzi wiernych mu magnatów, i starły się z nią na brzegu Wadi Lakku (po hiszpańsku „Guadalete”), prawdopodobnie nieco na wschód od Kadyksu.
Tam w ciągu jednego dnia rozstrzygnął się los królestwa Wizygotów. Wojsko Roderyka zostało okrążone i wycięte w pień; on też zginął.
Reklama
Arabskim odpowiednikiem słowa „podbój” jest fath, co znaczy też „otwarcie”, więc po pogromie wizygockiej armii cała Hiszpania stała przed Tarikiem otworem.
Najlepsza książka o muzułmańskiej Hiszpanii i epoce rekonkwisty
Bibliografia
- Catlos Brian A., Królestwa wiary. Nowa historia muzułmańskiej Hiszpanii, Rebis 2019.
- O’Shea Stephen, Morze wiary. Islam i chrześcijaństwo w świecie śródziemnomorskim doby średniowiecza, Rebis 2009.
3 komentarze