Bajeczne bogactwa, dziesiątki pałaców, zastępy służących i rozrzutność, która zawstydziłaby nawet dzisiejszych miliarderów. Polscy magnaci robili co mogli, by dowieść, że świat do nich należy. To było jedno wielkie kłamstwo.
Polacy zawsze mieli talent do ostentacyjnych pokazów bogactwa. Magnackie wyczyny sprzed wieków wciąż rozpalają wyobraźnię historyków i są przytaczane na dowód wprost astronomicznej zamożności polskich elit.
Ciągle pisze się na przykład o niesamowitym wjeździe Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w 1633 roku. Polski możnowładca udawał się z poselstwem do samego papieża Urbana VIII, a jego orszak zrobił piorunujące wrażenie na mieszkańcach Wiecznego Miasta.
Reklama
Złote podkowy na kredyt
Szczególnie wierzchowce przykuwały uwagę gapiów. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Jak przypomina Tomasz Makowski w pracy Poselstwo Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w roku 1633:
Siodło pierwszego było wysadzane diamentami, drugiego turkusami, trzeciego rubinami, czwartego różnymi drogimi kamieniami, zaś piątego, wyjątkowo piękne, świeciło diamentami, a szczególnie rząd, którego nie było widać spod diamentów.
Umieszczono tam klejnot szacowany na 30 000 złotych. Na głowie miały konie kosztowne kity. Dwa z nich miały złote podkowy, które umyślnie źle przymocowane, rozpadły się między pospólstwo.
Czytając powyższy opis łatwo ulec złudzeniu, że Jerzy Ossoliński w ogóle nie liczył się z pieniędzmi. I że w swoim skarbcu musiał zgromadzić nieprzebrane góry złota i srebra. Prawda wyglądała zupełnie inaczej.
Reklama
Wystarczy sięgnąć po pracę profesorów Władysława Czaplińskiego i Józefa Długosza Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku, aby przekonać się, że Ossoliński miał w tym czasie:
(…) według swych własnych słów dochodu rocznego w wysokości 30 000 złotych polskich, a długów (zaciągniętych głównie w związku z tym poselstwem) 200 000, słownie dwieście tysięcy.
Półtora miliona długów
Jak łatwo policzyć Ossoliński, nawet nie wydając ani grosza, potrzebowałby prawie siedmiu lat do spłacenia zobowiązań. I chociaż 200 000 było olbrzymią sumą, to Ossolińskiego wcale nie należy uważać za rekordzistę. Jak zaważali Czapliński i Długosz wystawny tryb życia sprawiał, że „zazwyczaj magnaci tonęli w długach”.
Dobrym tego przykładem był wojewoda krakowski Stanisław Lubomirski, który w ciągu życia zapożyczył się na 525 000 złotych polskich. Jednakże przed śmiercią w 1649 roku zdołał spłacił z tego 374 000 złotych.
Reklama
W znacznie większe długi wpędził się książę Władysław Dominik Zasławski-Ostrogski, który w latach 40. XVII wieku miał 703 000 złotych polskich pożyczek zaciągniętych przez siebie oraz kolejne 750 000 złotych zobowiązań pozostawionych przez ojca. Łącznie zatem długi księcia wynosiły bagatela 1 453 000 złotych polskich!
Aby uzmysłowić sobie jak olbrzymia to była kwota wystarczy powiedzieć, że „w wypadku uchwalenia podatku tak zwanego podymnego z Korony wpłynąć winno było do skarbu 463 000 złp.”
Jak nietrudno policzyć dług księcia był zatem ponad trzykrotnie wyższy od państwowego podatku z całej Polski! Jeżeli to do Was nie przemawia, napiszę jeszcze, że za owe 1 450 000 złotych polskich można było w tym czasie kupić jakieś 2400 naprawdę pierwszorzędnych husarskich wierzchowców lub ponad 24 000 zwykłych koni pociągowych.
Kwotę tę można również spróbować przeliczyć na współczesne pieniądze stosując metodę zaproponowaną swego czasu przez historyka gospodarki, profesora Zbigniew Żabińskiego. Według takiego modelu zadłużenie księcia Zasławskiego-Ostrogskiego równało się niemal 250 000 000 złotych z 2024 roku!
Spirala zadłużenia
Na koniec należy jeszcze podkreślić, że zadłużenie (nawet liczone w dziesiątkach czy setkach tysięcy złotych) samo w sobie jeszcze nie było aż takim problemem. Ogromne dobra ziemskie jakie posiadał Lubomirski czy Zasławski zapewniały im teoretycznie dochody sięgające w dobrym roku nawet 200 000-300 000 złotych polskich.
Reklama
Rosnące długi sprawiały jednak, że spora część zysków trafiała nie do szkatuły magnata, ale do kieszeni pożyczkodawcy. W efekcie bezpośredni dochód księcia Zasławskiego w opisywanym okresie wynosił już „tylko” około 75 000 złotych polskich.
Nawykły do wystawnego trybu życia możnowładca musiał w związku z tym zastawiać kolejne dobra. Tym samym jeszcze bardziej uszczuplał dochody i nakręcał spiralę zadłużenia. Podobnie było w przypadku wielu innych ówczesnych magnatów, którzy – jak podkreślali profesorowie Czapliński i Długosz – prowadzili „gospodarkę z ręki do ust”.
Bibliografia
- Władysław Czapliński, Jan Długosz, Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku, Państwowy Instytut Wydawniczy 1976.
- Tomasz Makowski, Poselstwo Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w roku 1633, Wydawnictwo Warda&Kłosowski Consulting 1996.
- Radosław Sikora, Fenomen husarii, Wydawnictwo MADO 2005.
10 komentarzy