Gmach aresztu przy Daniłowiczowskiej i Aleksandra Szczerbińska

Polskie kobiety w rękach Ochrany. Jak carska policja przesłuchiwała i zastraszała aresztowane Polki?

Strona główna » XIX wiek » Polskie kobiety w rękach Ochrany. Jak carska policja przesłuchiwała i zastraszała aresztowane Polki?

– „Przecież pani nie jest dzieckiem…. Dlaczego pani udaje, że mnie pani nie rozumie?” – niecierpliwie dopytywał komisarz rosyjskiej policji. Aleksandra uparcie milczała, choć zza ścian dobiegały ją krzyki torturowanych.

To była jedna z najgorszych decyzji, jakie Aleksandra Szczerbińska (przyszła żona Józefa Piłsudskiego) podjęła w życiu. W 1906 roku zarządzała nielegalnymi składami broni Polskiej Partii Socjalistycznej. Podlegali jej kurierzy szmuglujący karabiny, pistolety, materiały wybuchowe. Gdy jeden z nich nie dotarł do celu, zbrojmistrzyni postanowiła osobiście go poszukać.


Reklama


Odwiedziła rodziców kuriera w ich mieszkaniu. Niczego nie podejrzewając, niemal beztrosko podeszła do drzwi i zapukała. Spodziewała się ujrzeć służącą. Ale zamiast niej drzwi otworzyli dwaj rosyjscy policjanci.

„Nigdy jej w życiu nie widziałam”

Mieszkanie – jak twierdziła sama Aleksandra – wyglądało tak, jakby z całą mocą przewalił się przez nie huragan. Meble poprzewracano, poduchy i obicia zostały pocięte i poszarpane. Ze ścian zdarto obrazy i firanki, a bibeloty i szpargały, najwidoczniej powyrzucane z półek i szuflad, walały się po podłodze. W środku poza żandarmami znajdowali się także rodzice nieobecnego kuriera: pobladli i milczący.

Aleksandra Szczerbińska na fotografii z młodości.
Aleksandra Szczerbińska na fotografii z młodości.

Szczerbińska wiedziała, że dobrze orientują się oni w partyjnej działalności syna, nie była jednak w stanie przewidzieć, do czego posuną się w krytycznej sytuacji. Gdyby dla dobra dziecka zaczęli sypać, nie mogłaby nawet mieć do nich pretensji. Ci jednak do ostatniej chwili zachowali zimną krew.

– „Kto jest ta młoda pani?” – tonem nie znoszącym sprzeciwu dopytywał jeden z policjantów. Matka kuriera szła tymczasem w zaparte. – „Nigdy jej w życiu nie widziałam” – powtarzała raz za razem. Ani nie chciała potwierdzić, że syn zna Aleksandrę, ani przyznać, że kiedykolwiek widziała ich razem. Nic nie wiem – brzmiała jej jedyna odpowiedź.


Reklama


Zniecierpliwiony policjant zwrócił się wreszcie do niezapowiedzianej przybyszki. Szczerbińska zdążyła już ułożyć sobie w głowie odpowiedzi na każde z pytań, których mogła się spodziewać. Twierdziła uparcie, że jest korepetytorką i że usłyszała, iż tutejsza rodzina może mieć dla niej zajęcie. W związku z tym postanowiła zadzwonić i zapytać, czy to prawda.

Odpowiedź nie była nawet zupełnym kłamstwem. W miarę jak obowiązki partyjne zajmowały jej coraz więcej czasu, Aleksandra zrezygnowała z pracy biurowej i utrzymywała się właśnie z udzielania lekcji francuskiego. Mogła łatwo udowodnić, że ma wykształcenie, kompetencje i grono uczniów. Policjantów to wszystko jednak nie interesowało.

Podczas gdy panna Szczerbińska wciąż liczyła, że wyprowadzi żandarmów w pole, oni już doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia. Zbrojmistrzyni socjalistycznej Bojówki została zatrzymana i odstawiona do carskiego aresztu śledczego przy ulicy Daniłowiczowskiej. Na miejscu zrewidowano ją, a następnie zaprowadzono do ciasnego pokoju przesłuchań. Tam czekał już na nią komisarz policji.

„Nie wiem jakiej partii czyni mnie pan członkiem”

– „Pani jest Aleksandra Szczerbińska i w partii znana jest pani jako »Ola«” – zaczął, nawet nie próbując kryć się z tym, jak wiele posiada na jej temat informacji.

– „Nie wiem, jakiej partii czyni mnie pan członkiem. Ola nazywano mnie od dziecka” – odpowiedziała hardo aresztantka. Ale w głębi serca zaczęła chyba robić sobie wyrzuty, że nigdy nie podeszła z odpowiednią powagą do kwestii partyjnych pseudonimów.

Aresztowanie przez Ochranę. Obraz Ilji Repina.
Aresztowanie przez Ochranę. Obraz Ilji Repina.

Rzeczywiście kazała towarzyszom mówić na siebie „Ola”, co niespecjalnie pomagało w zakamuflowaniu jej tożsamości. Teraz nie zostawało nic innego, jak tylko iść w zaparte i wypierać się wszelkiej wiedzy. O sobie, o partii, o polityce czy o czymkolwiek innym, o co zostanie zapytana.

– „Przecież pani nie jest dzieckiem…. Dlaczego pani udaje, że mnie pani nie rozumie?” – rozzłościł się wreszcie komisarz. – „Proszę odpowiadać na pytania, bo jak nie, to ja już znajdę środki, żeby panią zmusić”. Szczerbińska jednak uparcie milczała.


Reklama


Gdzie znajduje się siedziba partii? Cisza. Kto jest przywódcą organizacji? Cisza. Jak długo zna Józefa Piłsudskiego? Nic, tylko milczenie i wzrok pełen obojętności.

„Policjantowi widocznie znudziła się zabawa” – relacjonowała po latach Aleksandra. Nie znaczy to jednak, że dla świętego spokoju zwolniono ją z aresztu, zanim na dobre zdążyła się w nim rozgościć.

Noce bez snu, dni w letargu

Zamiast do drzwi wyjściowych, została odprowadzona do celi. Rozległego, wilgotnego i cuchnącego pomieszczenia, w którym na brudnej podłodze leżały pokotem na barłogach dziesiątki zabiedzonych i zawszonych kobiet.

Gmach aresztu przy Daniłowiczowskiej i Aleksandra Szczerbińska
Gmach aresztu przy Daniłowiczowskiej i Aleksandra Szczerbińska

Za ubikację służyło jedno wiadro, nad którym unosił się odór moczu, a za prowiant uznawano gorącą wodę pokrytą warstwą cuchnącego tłuszczu. Jeść trzeba było z ziemi, myć wolno było się tylko w lodowatej wodzie z jednej miednicy.

Poza garstką aresztantek politycznych w celi przebywały głównie kobiety, które sama Olka określała mianem społecznych mętów. Złodziejki, prostytutki, „kryminalistki różnego typu”.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Pomieszczenie wypełniały płacz i histeryczne wrzaski. Największe niebezpieczeństwa czaiły się jednak poza czterema ścianami tej zatęchłej, ciemnej nory. Nocami, około drugiej, do sali wkraczał strażnik z latarnią, wzywając tę czy inną aresztantkę na przesłuchania.

„Nigdy przed jego przyjściem nie usnęłam, bojąc się stanąć przed policjantem zaspana, niepanująca zupełnie nad sobą” – relacjonowała kierowniczka składów broni. W efekcie sypiała krótko, a dnie spędzała w półprzytomnym letargu. I w strachu, bo zza ściany stale dobiegały potworne krzyki torturowanych.


Reklama


Kurort na Pawiaku

Trzy tygodnie w zawszonej celi i seria brutalnych przesłuchań nie zdołały złamać Aleksandry Szczerbińskiej. Konsekwentnie milczała, tak długo, aż zdecydowano o przeniesieniu jej do niesławnego więzienia na Pawiaku. A więc do miejsca, które okazało się… przyjemną i wręcz cywilizowaną odskocznią od ohydnego lochu, w którym dotąd przebywała.

„Warunki były bez porównania lepsze” – zanotowała aresztantka. – „Mieszkałyśmy w małych, kilkuosobowych celach, zupełnie wygodnych, z krzesłami, stołami i składanymi łóżkami. Co dzień wolno nam było wychodzić na półgodzinny spacer na dziedziniec. Pozwolono mieć książki i inne rzeczy pierwszej potrzeby”. Na tle katowni na Daniłowiczowskiej to był najprawdziwszy kurort.

Źródło

Artykuł przygotowałem pracując nad książką Niepokorne damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę (Kraków 2018). Do kupienia na przykład w Empiku.

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.