Według założeń Związek Walki Zbrojnej, jako fundament Państwa Podziemnego, miał „stworzyć ośrodki czynnego oporu narodowego, przeciwdziałającego załamaniu się sił moralnych polskiego społeczeństwa”, a także „współdziałać w odbudowie Państwa na drodze walki orężnej”. ZWZ nie był jednak jedyną podporą, a Państwo Podziemne działało w znacznie szerszym zakresie – nie było wyłącznie strukturą wojskową.
29 września Ignacy Mościcki, prezydent Rzeczpospolitej od 1926 roku, napisał oświadczenie, antydatowane na 17 września, zgodnie z którym na swojego następcę wyznaczył Władysława Raczkiewicza, znajdującego się wtedy we Francji. Ten jeden dokument uruchomił całą lawinę decyzji.
Reklama
Polskie władze na uchodźstwie
Najpierw Mościcki ustąpił z urzędu, a już 30 września Raczkiewicz zdymisjonował rząd gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego, którego zastąpił gen. Władysław Sikorski. Niewiele ponad miesiąc później, 7 listopada, Sikorski otrzymał jeszcze jedną nominację – na Naczelnego Wodza.
Zanim skończył się listopad 1939 roku pozycja Sikorskiego ponownie się wzmocniła. 30 listopada przez radio Raczkiewicz ogłosił, że ze swoich prezydenckich prerogatyw będzie korzystał w ścisłym porozumieniu z Prezesem Rady Ministrów. Było to oczywiste odejście od zapisów konstytucji kwietniowej, która właśnie prezydentowi dawała największą władzę w państwie.
Nie była to jedyna zmiana, jaką wprowadzono w porównaniu do przedwojennych zasad. W listopadzie 1939 roku Raczkiewicz rozwiązał Sejm i Senat. Wybory do nich miały według zarządzenia odbyć się w ciągu dwóch miesięcy od zakończenia wojny. Wtedy jeszcze optymistycznie zakładano, że konflikt wygaśnie do połowy 1940 roku.
W miejsce obu izb tymczasowo pojawiła się Rada Narodowa, pełniąca funkcję doradczą przy prezydencie. Składać się miała z 12–24 osób. W zakres jej działań wchodziło ustalanie budżetu państwa, wysuwanie wniosków o wydanie dekretów, rozporządzeń, ale także planowanie odbudowy Polski z wojennych zniszczeń.
W ten sposób jeszcze przed końcem 1939 roku we Francji udało się odtworzyć zarówno Armię Polską, jak i najwyższe władze państwowe. W skład gabinetu premiera – łącznie do końca wojny cztery osoby pełniły tę funkcję, przy czym jedna, August Zalewski, zaledwie przez dwa dni – wchodzili przede wszystkim przedstawiciele czterech najważniejszych partii opozycyjnych z doby przedwrześniowej: Stronnictwa Ludowego (SL), Stronnictwa Narodowego (SN), Stronnictwa Pracy (SP) oraz Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS).
Podziemny parlament
Podobna była podstawa, na której rozpoczęto budowę podziemnego parlamentu na terenie okupowanego kraju. 10 października 1939 roku odbyło się pierwsze posiedzenie konspiracyjnej Głównej Rady Politycznej. Na jej czele stanął Mieczysław Niedziałkowski (PPS), w okresie dwudziestolecia międzywojennego jeden z twórców „Centrolewu”.
Reklama
GRP tworzyły cztery partie: SL, SN, PPS i Stronnictwo Demokratyczne. Układ ten jednak nie przetrwał długo. Już w lutym 1940 roku miejsce Rady zajął Polityczny Komitet Porozumiewawczy. Doszło w nim do jednej znaczącej zmiany – w miejsce SD pojawiło się Stronnictwo Pracy. Cztery partie – SL, SN, PPS i SP – od tego momentu tworzyły tzw.
Grubą Czwórkę, stanowiącą jeden z fundamentów Polskiego Państwa Podziemnego. Ponad trzy lata później, 15 sierpnia 1943 roku, miejsce Politycznego Komitetu Porozumiewawczego zajęła Krajowa Rada Polityczna, która w styczniu 1944 roku zamieniła się w Radę Jedności Narodowej. W jej pracach uczestniczyli najwybitniejsi polscy politycy tamtych czasów, m.in. Zygmunt Zaremba, Kazimierz Pużak czy Tomasz Arciszewski.
Nie byli oni jedynymi, którzy próbowali uchwycić stery politycznego życia konspiracji. 15 października 1939 roku powstał Centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych, na którego czele stanął Ryszard Świętochowski, wysłannik gen. Sikorskiego. Zebrał on wokół siebie osiem organizacji, m.in. Tajną Armię Polską, Organizację Wojskową „Wilki” czy też „Muszkieterów”.
Według badaczy Polskiego Państwa Podziemnego, to właśnie CKON miał, według pierwotnych zamierzeń, stać się ośrodkiem kierowania podziemiem. Nie potrafił jednak zyskać autorytetu, tak ważnego w tworzeniu tajnych struktur. Ostatecznie rozpadł się w kwietniu 1940 roku. Podobne próby podejmowane w kolejnych miesiącach i latach również nie przyniosły efektów. W efekcie na czoło wysunął się Polityczny Komitet Porozumiewawczy.
Reklama
Konspiracyjny rząd
Do zbrojnego ramienia podziemia, którym było ZWZ, dołączył podziemny parlament. Niezbędnym uzupełnieniem tego układu miało stać się jeszcze stworzenie konspiracyjnego rządu. Pierwsze pomysły i dyskusje nad powołaniem Delegatury Rządu na Kraj pojawiły się z początkiem 1940 roku. W kolejnych miesiącach intensywnie dyskutowano w podziemiu oraz między krajem a władzami na uchodźstwie na temat kształtu tego organu oraz jego zadań.
W dużym uproszczeniu miały się one sprowadzać do współpracy ze stronnictwami politycznymi i z ZWZ. Przede wszystkim zaś zakładaną rolą Delegatury Rządu było organizowanie życia społecznego, gospodarczego i politycznego na okupowanych ziemiach – także zaraz po zakończeniu wojny.
Koncepcje te długo nie mogły znaleźć finału. Dopiero połowa roku przyniosła przyspieszenie. Najpierw w czerwcu płk Jan Skorobohaty-Jakubowski „Vogel”, emisariusz władz na uchodźstwie, został tymczasowym Delegatem Rządu. Miesiąc później, 3 lipca, na bazie Politycznego Komitetu Porozumiewawczego powstała tzw. Zbiorowa Delegatura.
Na jej czele także stanął „Vogel”. Oprócz niego stanowiska zajęło sześć osób: Stefan Rowecki, Kazimierz Pużak, Stefan Korboński, Aleksander Dębski, Tadeusz Kruk-Strzelecki oraz Franciszek Kwieciński. Jednak już we wrześniu zespół ten rozpadł się. Tak wspominał wypadki Zygmunt Zaremba:
Reklama
Zdawało się, że przez powołanie delegatury zbiorowej (…) sprawa została ostatecznie uregulowana. W rzeczywistości daleko jeszcze było do końca. Zaledwie rząd usadowił się na dobre w Londynie, przyszło zdezawuowanie emisariusza i zawiadomienie, że rząd nie zatwierdzi delegatury zbiorowej. Jako motyw oficjalny decyzji rządu podano to właśnie, co uważaliśmy za dodatnie w konstrukcji delegatury: zjednoczenie organiczne władzy cywilnej i wojskowej.
Dalej dodawał, że „Kazimierz Pużak, zwykle pogodny i z humorem przyjmujący wszystkie trudności, tym razem nie krył wzburzenia i nie żałował ostrych słów pod adresem ludzi utrudniających zakończenie budowy Podziemia”. W decyzji władz londyńskich dopatrywano się chęci wyraźnego rozdzielenia władzy politycznej od wojskowej. Zbiorowa Delegatura, w której skład wchodził gen. Rowecki, była zaprzeczeniem tej idei.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wrócono więc do rozważań nad kształtem Delegatury, a Skorobohaty-Jakubowski nadal sprawował funkcję tymczasowego Delegata. Te dwa miesiące nie były jednak całkowicie stracone. Podjęto prace nad projektem administracji konspiracyjnej. Zaplanowano jakie departamenty powinny powstać, jak powinny funkcjonować, kto powinien w nich pracować. Wybrano szefów czterech departamentów – Rolnictwa, Pracy i Opieki Społecznej, Przemysłu i Handlu oraz Komunikacji.
W końcu w listopadzie stronnictwa znajdujące się w PKP podjęły wspólną decyzję, wysuwając kandydaturę prof. Jana Piekałkiewicza jako nowego, stałego Delegata Rządu. Jego zastępcami mieli zostać Cyryl Ratajski oraz Antoni Pajdak. Ponownie jednak rząd na uchodźstwie miał swoją wizję i w depeszy z 3 grudnia 1940 roku powiadomiono kraj, że Delegatem zostanie Ratajski.
Wywołało to wśród polityków podziemia sprzeciw. Zaremba smutno po latach stwierdzał: „Znów wypadło poprzestać tylko na formalnym proteście. Sformułowaliśmy go łącznie z ludowcami i załączyliśmy własną deklarację, podkreślając w tych dokumentach nasze rozczarowanie sposobami załatwienia sprawy delegatury”.
Decyzja jednak zapadła – Cyryl Ratajski został pierwszym stałym Delegatem Rządu RP na Kraj. Historia jego powołania i spory toczące się przy tej okazji pokazują, że proces tworzenia Polskiego Państwa Podziemnego nie należał do najprostszych. To nie był patriotyczny zryw, w którym każdy wspierał każdego. Ludzie dalej mieli swoje ambicje, idee, cele, które chcieli osiągnąć.
Reklama
Ten niezwykły organizm, jakim było PPP, rodził się więc w bólach, przy ciągłych utarczkach, przepychankach, udowadnianiu własnej siły. A jednak stworzono strukturę, która w skali całej okupowanej Europy nie miała sobie równych. Armia Krajowa nie była, jak często się twierdzi, największą armią podziemnej Europy. Była za to częścią państwa, które wszystkie istotne swoje elementy potrafiło przenieść do konspiracji. Najlepiej widać to właśnie na przykładzie Delegatury.
Po Ratajskim i Skorobohatym-Jakubowskim do końca wojny na jej czele stały jeszcze trzy osoby – Jan Piekałkiewicz, Jan Stanisław Jankowski i Stefan Korboński. Pełnię swojej sprawności Delegatura osiągnęła za Jankowskiego, który dodatkowo jako pierwszy połączył funkcję Delegata Rządu ze stanowiskiem wicepremiera.
Łącznie w Delegaturze pracowało nawet 50 000 ludzi, w tym około 1000 działało w centrali, czyli w Biurze Delegata Rządu. Szczególnie istotną rolę pełniła tam komórka łączności radiowej, zapewniająca tak ważny kontakt Delegatury z władzami w Londynie.
Podziemne ministerstwa
Biuro nadzorowało pracę poszczególnych działów Delegatury Rządu. W 1941 roku było ich 7, z czasem jednak liczba ta urosła do 13: Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Pracy i Opieki Społecznej, Rolnictwa, Skarbu, Przemysłu i Handlu, Poczt i Telegrafów, Likwidacji Skutków Wojny, Komunikacji, Informacji i Prasy, Robót Publicznych i Odbudowy, Oświaty i Kultury, a także Obrony Narodowej.
Reklama
Do tego dochodziły trzy sekcje: Spraw Zagranicznych, Finansowo-Budżetowa oraz Kontroli, a także cztery komitety: Ekonomiczny, Administracyjny, Polityczny, Koordynacji Ustawodawczej. Całość uzupełniało Kierownictwo Walki Cywilnej, Rada Narodowościowa, Centralna Komisja Badania i Rejestrowania Zbrodni Okupanta w Polsce, Krajowa Rada Odbudowy, a także samodzielna komórka odpowiedzialna za pomoc jeńcom angielskim.
Również w poszczególnych okręgach znajdowały się lokalne struktury Delegatury – łącznie było ich 16. Nie wszędzie działały identycznie. Zupełnie nieporównywalna była bowiem sytuacja w Okręgu Warszawskim czy Krakowskim z tą panującą na przykład na Wołyniu. Ostatnie komórki Delegatury swoją działalność zakończyły jesienią 1945 roku.
Część struktur tworzono bezpośrednio w odpowiedzi na nową, wojenną rzeczywistość. Zadania jakich się podejmowały dotykały spraw okupacyjnych oraz tego, jak urządzić kraj po odzyskaniu niepodległości. Takie prace wykonywały m.in. Centralna Komisja Badania i Rejestrowania Zbrodni Okupanta czy też Departament Likwidacji Skutków Wojny.
W tym drugim pracował m.in. prof. Stanisław Lorentz, wcześniej związany z Muzeum Narodowym w Warszawie. Wspominał, że:
Reklama
(…) przez cały okres okupacji Muzeum Narodowe w miarę możliwości nie tylko chroniło własne mienie, lecz pomagało też w ochronie zbiorów i kolekcji prywatnych. Inwentaryzowaliśmy rabowane dzieła sztuki i odnotowywaliśmy straty zadawane przez Niemców kulturze polskiej”.
Po wojnie miało to przyspieszyć odzyskiwanie skradzionych obrazów, rzeźb i innych eksponatów.
Duża część struktur Delegatury odpowiadała przedwojennym ministerstwom i urzędom. Tak było w przypadku Sekcji Kontroli, która kontynuując funkcje Najwyżej Izby Kontroli nadzorowała finanse DR, jak i Departamentu Oświaty i Kultury.
Tajne nauczanie
W Departamencie Oświaty i Kultury odbywały się dyskusje nad konspiracyjnym szkolnictwem, tam też planowano powojenne reformy systemu nauczania. Wiele uwagi poświęcano potrzebom bieżącym. Ustalano zasady prowadzenia nauki: przykładowo komplety nie mogły być większe niż 6–8 osób, a liczba godzin poszczególnych przedmiotów powinna wynosić połowę tego, co przed wojną. Delegatura wypłacała również pensje nauczycielom. Przykładowo honoraria profesorskie na uczelniach wyższych wahały się między 250 a 1000 złotych.
O skali wyzwania, jakim była organizacja podziemnej edukacji świadczy to, że w samej Warszawie tylko w szkołach powszechnych uczyło się od 66 295 uczniów (w roku szkolnym 1943/1944) do 77 560 (1942/1943).
Reklama
Liczby te okażą się jeszcze bardziej imponujące jeśli uwzględnimy, że w roku szkolnym 1939/1940, według założeń przedwojennych, do szkół powszechnych miało uczęszczać 138 654 dzieci, w tym blisko 40 000 uczniów pochodzenia żydowskiego. Jeśli tych ostatnich odejmiemy z ogólnej liczby, okaże się, że na tajne komplety trafiło blisko 80% warszawskiej młodzieży. A przecież nie wszystkie szkoły działały. Wrażenie robią także liczby związane z uczelniami wyższymi.
W Warszawie na kilku tajnych uniwersytetach studiowały 4 533 osoby, w Krakowie 1100 osób, w Lublinie 400, w Wilnie 200, we Lwowie i Kielcach po 150, a w Częstochowie 70. Łącznie daje to co najmniej 6 603 studentów. Wśród nich dyplomy magisterskie uzyskało 1371 osób. Zrobiono również w warunkach konspiracji 113 doktoratów i 33 habilitacje.
Tajne nauczanie było jednym z największych sukcesów Polskiego Państwa Podziemnego, dając nie tylko wykształcenie młodym ludziom, ale także nadzieję i chwilę oddechu od przerażających realiów okupacji. Tadeusz Wiwatowski „Olszyna”, oficer Armii Krajowej, poza pracą w dywersji zajmował się również prowadzeniem zajęć w szkole i na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Pisał także doktorat. Jak zauważył jego przyjaciel, „dość nieoczekiwanie zobaczył w książkach ratunek dla siebie. Tędy chciał wrócić do życia, do życia normalnego”.
Nie byłoby tajnego nauczania, gdyby nie podziemne wydawnictwa. W czasie okupacji wydano – a przynajmniej tyle naliczono – 1069 tytułów, wśród nich także podręczniki szkolne czy akademickie. Tych ostatnich powstało 470. Najwięcej, 188, z zakresu nauk humanistycznych.
Reklama
Podziemne sądownictwo
Osobne i szczególne miejsce na mapie Polskiego Państwa Podziemnego zajmowało sądownictwo. Już w kwietniu 1940 roku polskie władze emigracyjne zdecydowały o utworzeniu odrębnych konspiracyjnych sądów – cywilnego i wojskowego. Nazwano je sądami kapturowymi. Nad pierwszym kontrolę miała sprawować Delegatura Rządu, drugi podlegał komendantowi ZWZ.
Z powodu wydłużonego procesu tworzenia DR funkcje sądów cywilnych tymczasowo pełniły sądy wojskowe. Zanim doszło do rozdziału funkcji, sądy kapturowe przestały już istnieć. Ich miejsce zajęły pod koniec 1942 roku Wojskowy Sąd Specjalny oraz Cywilny Sąd Specjalny. Oba funkcjonowały w oparciu o przedwojenne przepisy polskiego prawa.
W rozprawach miało brać udział 5 osób, w tym 3-osobowy skład sędziowski, na czele którego stał zawodowy sędzia, a także prokurator oraz obrońca. Stefan Korboński pisał, że „postępowanie mogło być zaoczne, to jest bez obowiązkowej obecności oskarżonego.
Materiał dowodowy mogło stanowić wszystko, co sąd uznał za posiadające wartość dowodową. W praktyce były to zeznania świadków, raporty władz podziemnych, fotografie, dokumenty itp.” Wydawano trzy rodzaje wyroków – uniewinniający, do ponownego rozpatrzenia po wojnie, oraz skazujący – na śmierć.
Reklama
Gdy CSS powstał, powiązano go z Komitetem Walki Cywilnej, specjalnym organem Państwa Podziemnego odpowiedzialnym za organizację walki z okupantem, a także wyznaczanie społeczeństwu granic, których nie wolno było przekraczać – w tym granic zdrady. Na jego czele stał Korboński.
W połowie 1943 roku KWC połączono z Komitetem Walki Konspiracyjnej i stworzono Komitet Walki Podziemnej, którego pracami kierował dowódca Armii Krajowej. Władza cywilna i wojskowa znalazły miejsce, w którym mogły wspólnie działać. Stało się to trzy lata po tym, gdy władze londyńskie zlikwidowały Zbiorową Delegaturę w obawie przed rzeczoną współpracą. Praktyka życia podziemnego po raz kolejny okazała się ważniejsza od wszelkich planów i zewnętrznych decyzji.
***
Dziewczyny z Powstania Warszawskiego Marcina Lwowskiego to fabularyzowana historia, ukazująca udział kobiet w akcjach konspiracyjnych. Były to m.in. likwidacje konfidentek, wysadzenie mostu pod Łukowem czy zniszczenie torów kolejowych pod Radomiem. Więcej informacji w księgarni SwiatKsiazki.pl.