Liderka ruchu komunistycznego w Niemczech Róża Luksemburg zapowiadała zaraz po zakończeniu pierwszej wojny światowej: „Socjalizm nie oznacza zasiadania w parlamencie i uchwalania ustaw, dla nas socjalizm oznacza pokonanie klas panujących z całą brutalnością”. Zgodnie z taką wizją czerwoni radykałowie potępili rząd socjaldemokratów, sformowany w listopadzie 1918 roku. Własny porządek rzeczy zamierzali zaprowadzić siłą.
Cała brutalność miała wybuchnąć już na początku 1919 roku. Od 5 do 12 stycznia Berlinem wstrząsały kolejne zamieszki, które wkrótce nieco na wyrost nazwano „powstaniem Spartakusa”. Przyczyną jego wybuchu była dymisja szefa berlińskiej policji Eichhorna, opowiadającego się zawsze po stronie radykalnej lewicy.
Reklama
Demonstracja protestacyjna, zorganizowana z powodu tej dymisji, doprowadziła do zajęcia przez uzbrojonych demonstrantów, głównie komunistycznych, i „Rewolucyjnych Zwierzchników” (niem. Revolutionäre Obleute) budynku, w którym drukowano socjaldemokratyczny dziennik „Vorwärts” (Naprzód).
Zajęte zostały także budynki wydawnictw Scherl, Ullstein i Mosse oraz urząd telegraficzny Wolffa i redakcja „Berliner Tageblatt” – atak na prasę burżuazyjną wyraźnie sygnalizował, w jaki sposób radykalna lewica zamierza obchodzić się z wywalczoną zaledwie przed dwoma miesiącami wolnością wyrażania opinii.
Czy to faktycznie było powstanie?
Okupowanie budynków przebiegało początkowo bez skoordynowanego planu, dlatego określenie „powstanie Spartakusa” może wprowadzać w błąd. Dopiero po pewnym czasie Karol Liebknecht i Róża Luksemburg retorycznie stanęli na czele rewolty i próbowali wykorzystać ją do obalenia rządu [kanclerza Friedricha] Eberta.
„Berliński proletariat staje i walczy teraz dla siebie, dla Niemiec, dla Proletariatu całego świata. Nigdy jeszcze walka nie była piękniejsza, nigdy bardziej sprawiedliwa, nigdy w historii bardziej wartościowa” – wiwatował na swoich łamach „Die rote Fahne” w wydaniu z 10 stycznia.
Reklama
W Berlinie znów zaczęły krążyć dzikie plotki, jakoby w drodze miało być tysiąc rosyjskich bolszewików przebranych za niemieckich żołnierzy, gotowych wesprzeć sprzymierzeńców. Spartakusowcy mieli też rzekomo dysponować ponad dwudziestoma tysiącami karabinów maszynowych.
Wojna domowa w dzielnicy prasowej
Duża część prasy już widziała pogrążające się w chaosie Niemcy, gdyby socjaldemokraci nie poradzili sobie z powstańcami. Faktycznie ani Ochotnicza Służba Pomocy Partii Socjaldemokratycznej (niem. Freiwillige Helferdienst der Sozialdemokratischen Partei), ani bliskie SPD Republikańskie Oddziały Ochronne (niem. Republikanische Schutztruppen) nie okazały się na tyle silne, by uwolnić od rebeliantów okupowane budynki.
Ebert i [miniter Reischswehry Gustav] Noske (…) za pośrednictwem dowództwa armii wysłali przeciwko powstańcom [ochotnicze nacjonalistyczne] Freikorpsy, ale także regularny Pułk Poczdam (niem. Regiment Potsdam).
Wojna domowa w berlińskiej dzielnicy prasowej trwała przez wiele dni. „Małe oddziały uderzeniowe uzbrojone w miotacze ognia, pojazdy pancerne, karabiny maszynowe i granaty ręczne próbowały szturmować okupowane budynki, by zmusić rebeliantów do ucieczki – ci z kolei odpowiedzieli ogłuszającym ogniem z karabinów maszynowych i pistoletów”.
Powstańcy schronili się na ulicy za dużymi zwojami papieru i stertami wydrukowanych już gazet. Wolne słowo stanowiło teraz szczelną barykadę, za którą skrywali się zarówno mężczyźni w eleganckich garniturach, jak i w zniszczonych mundurach, wszyscy z karabinami gotowymi do strzału.
Ponad belami papieru ostrożnie wyglądali spod swoich kapeluszy i stalowych hełmów, obserwując okolicę. Byli to nie tylko pojedynczy robotnicy i rewolucyjni żołnierze, lecz także – a być może nawet przede wszystkim – przedstawiciele „inteligencji”, jak nazywano ich w lewicowym dyskursie.
Reklama
Niemieccy robotnicy wobec powstania Spartakusa
Robotnicy fabryczni z niemałym zdumieniem dowiadywali się o tych wydarzeniach. Setki tysięcy z nich demonstrowało w tym czasie w Spandau, Lichtenbergu i Wedding przeciwko krwawej „braterskiej walce” toczonej rzekomo w ich imieniu między zagorzałymi radykałami a rządowymi socjalistami.
Na próżno załogi różnych wielkich przedsiębiorstw tworzyły Komitet Braterstwa (niem. Verbrüderungsausschuss) składający się z członków SPD, USPD, Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, (niem. Unabhängige Sozialdemokratische Partei Deutschlands) i KPD, Komunistyczna Partia Niemiec (niem. Kommunistische Partei Deutschlands), głoszący hasło: „Proletariusze, porozumcie się, jeśli nie z waszymi przywódcami, to ponad ich głowami!”.
Niewinne ofiary rebelii
Każdy z ataków podczas styczniowych walk pochłonął wiele ofiar, w tym zwykłych, niezaangażowanych w walkę przechodniów. „Freiheit” (Wolność) organ USPD relacjonował, że nawet w pobliżu Reichstagu i ulicy Unter den Linden niemal nie było kwadransa, w którym nie zacząłby terkotać karabin maszynowy.
„Grupa osób padła ofiarą tej nikczemnej strzelaniny, wielu zostało rannych”19 – informowała gazeta. „Grupa”, precyzyjniej określić się nie dało. Sporządzane raporty płynnie przeradzały się w plotki i mgliste przypuszczenia. Na ulicach mówiło się, że oddziały rządowe używały amunicji dum-dum, która pozostawiała potworne rany.
Reklama
O świcie 11 stycznia oddziały uderzeniowe żołnierzy rządowych ruszyły w kierunku budynku redakcji „Vorwärts”. Pod ciężkim ostrzałem granatów zawaliła się środkowa fasada budynku, grzebiąc pod gruzami część rebelianckich stanowisk maszynowych. Spore trudności sprawiał jednak żołnierzom karabin maszynowy ustawiony w pobliżu narożnika budynku.
Czterdzieści pięć minut trwała walka, zanim wojskowi zdobyli w końcu stanowisko, które zgodnie z ich przekonaniem, zajmowała „Herod-baba” Róża Luksemburg.
Wielu rebeliantów przewieziono do koszar dragonów w dzielnicy Kreuzberg, nieustannie ich przy tym maltretując. Na miejscu, zanim zostali rozstrzelani, doświadczyli prawdziwej martyrologii. (…)
Upadek powstania Spartakusa
Cztery dni później, 15 stycznia, aresztowano [komunistycznych przywódców] Różę Luksemburg i Karla Liebknechta. Ale zamiast doprowadzić aresztantów do więzienia, trzydziestoośmioletni kapitan Waldemar Pabst, dowódca oddziału Freikorpsu, który dokonał tego aresztowania, postanowił ich zabić.
Reklama
Róża Luksemburg została pobita kolbą karabinu, a gdy straciła przytomność, została zastrzelona, a jej ciało wrzucono do kanału Landwehr. Kapitan Pabst skłamał prasie, jakoby Liebknecht został zastrzelony podczas ucieczki, a Różę Luksemburg zlinczował wściekły tłum.
Pojawiające się do dzisiaj twierdzenie, że zabójstwo obojga przywódców spartakusowców zlecił socjaldemokrata Noske, uznano za nieprawdziwe. Ale już to, że Noske po cichu je zaakceptował i tolerował, należy traktować jako prawdopodobne.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Haralda Jähnera pt. Rausz. Niemcy między wojnami (Wydawnictwo Poznańskie 2023).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.