Zamek królewski na Wawelu, gruntownie przerobiony i rozbudowany w pierwszej połowie XVI stulecia, składał się z wielu odrębnych mieszkań, przeznaczonych dla członków rodziny monarszej i jej otoczenia. Sam król, Zygmunt Stary, miał dwa apartamenty w skrzydle północnym rezydencji. Korzystał z obu, ale w praktyce mieszkał przede wszystkim na pierwszym piętrze.
Zachodnią część kondygnacji zajmowała jadalnia monarsza wraz z zapleczem. Po wschodniej stronie piętra pałacu mieściły się z kolei prywatne pokoje królewskie.
Reklama
W samym skrzydle północnym Zygmunt Stary zajmował klasyczny, trzypokojowy apartament, złożony z sieni, izby i komnaty. Do jego mieszkania przynależał także belwederek, zwany obecnie mylnie Kurzą Stopką. Za część pokojów monarszych należałoby poza tym uznać pokój w wieży Duńskiej, przez który przechodziło się do belwederku. Razem jego wysokość dysponował więc sześcioma pomieszczeniami na swoje bezpośrednie potrzeby.
Nie ma spokoju dla służących
Sień rozpoczynająca apartament królewski znajdowała się bezpośrednio obok izby srebrowych – dworzan odpowiedzialnych za opiekę nad drogimi talerzami, misami i inną zastawą stołową króla. Miała drzwi prowadzące na krużganki i zapewne większość gości pałacu wchodziła do niej właśnie z loggii. Poza tym do pomieszczenia można się było dostać przez wspomniane mieszkanie służących.
Wydaje się, że przynajmniej zimą i przy złej pogodzie król szedł na swoje posiłki, a potem wracał na pokoje właśnie przez izbę srebrowych. Jej lokatorzy musieli zatem utrzymywać tam idealny porządek, a przestrzeń, gdzie spali, była zapewne odgrodzona w jakiś sposób od reszty wnętrza.
Sień apartamentu królewskiego
Sama sień miała kształt bliski kwadratu i niemal 110 m2 powierzchni. Znajdowała się przy niej, w grubości muru, toaleta, ulokowana tu zapewne również z myślą o dworzanach i petentach, przybywających na spotkanie z władcą.
Reklama
Ściany pokoju były obwieszone kobiercami, wieńczył go strop, a we wnętrzu niewątpliwie ustawiono ławy dla oczekujących. Z rachunków wiadomo, że siedziska znajdowały się także na zewnątrz, na krużgankach – zarówno przed wejściem do tego, jak i do innych apartamentów na zamku.
Wiadomo, że sień służyła głównie za rodzaj sali recepcyjnej. Łukasz Górnicki zanotował anegdotę o dworzanach czekających na spotkanie z królem właśnie w tym pomieszczeniu. O dziwo jednak tak ważne miejsce, sąsiadujące bezpośrednio z wnętrzami, gdzie monarcha spędzał większość czasu, nie było w ogóle ogrzewane.
Izba zimowa króla
Do sieni przylegała izba króla. Różniła się już na pierwszy rzut oka, ponieważ zamiast drewnianego stropu miała sklepienie wykonane z cegły. Wydaje się, że na takie, w XVI wieku już niemodne, rozwiązanie zdecydowano się z powodów przeciwpożarowych. Murowany sufit zmniejszał ryzyko rozprzestrzeniania się ognia w sercu rezydencji.
Jak na warunki Wawelu pomieszczenie było niewielkie, porównywalne z mieszkaniem srebrowych. Zygmunt miał do dyspozycji około 80 m2.
Reklama
Izbę, położoną niemal w rogu pałacu, wyposażono wyłącznie w jedno okno, skierowane na północ, trudno więc nazywać ją pokojem dziennym. Był to raczej pokój zimowy. Król przesiadywał w nim wyjątkowo chętnie, gdy panowały mrozy, a po innych, wielookiennych salach hulał chłodny przeciąg.
Pokój miał malowane ściany, zastawiały go ciemne meble, w tym zamykane szafy. Te nie mieściły, jak domyślalibyśmy się dzisiaj, ubrań, ale jakieś inne przedmioty będące w posiadaniu króla. Do przechowywania strojów w XVI wieku wciąż używano raczej skrzyń, podobnie jak w średniowieczu. Ciepłotę zapewniał piec ustawiony w rogu. Służący palili w nim przez czeluść z sieni.
Pokój, w którym umarł Zygmunt Stary
U schyłku jego życia członkowie służby pokojowej codziennie przenosili zniedołężniałego Zygmunta z sypialni do izby zimowej na krześle pokrytym szkarłatną materią. W izbie monarcha przyjmował posłów – w tym reprezentantów domu habsburskiego, którzy narzekali, że zachowywał się już jak „posąg albo niema osoba”.
Wreszcie właśnie w opisywanym pomieszczeniu leciwy Jagiellon wyzionął ducha. Według Stanisława Mossakowskiego po raz ostatni zamknął powieki, najprawdopodobniej gdy siedział swoim zwyczajem w fotelu i grzał zmęczone kości.
Reklama
Sypialnia monarchy
Z izby przechodziło się do Kurzej Nogi. Ze względu na kilkudziesięciocentymetrową różnicę poziomów trzeba było w tym celu wspiąć się po czterech kamiennych schodkach. Pomieszczenie, kiedyś stanowiące salę tronową, po wprowadzeniu nowego podziału kondygnacji stało się sypialnią monarszą.
Władca miał tu około 100 m2 przestrzeni. Pośrodku pokoju nadal znajdował się słup, niegdyś najważniejsza ozdoba wnętrz zamku Kazimierza Wielkiego. Bezpośrednio do pokoju przylegał prywatny ustęp króla. Ciepłotę i oświetlenie nocą zapewniał kominek, z kolei za dnia światło wpadało przez dwa okna umieszczone od północy.
Zygmunt, jak chyba wszyscy władcy tej epoki, spał w łożu z baldachimem. Kotary wokół monarszego materaca pełniły dwie funkcje. Zapewniały minimum prywatności, w sytuacji gdy wybrani dworzanie i służący, w tym palacze dokładający do kominka, mieli dostęp również do tej najbardziej intymnej części rezydencji. Przede wszystkim jednak zatrzymywały ciepło.
Oprócz łoża w pokoju stały między innymi stół z kamiennym blatem oraz krzesła obite skórą.
Belwederek z widokiem na miasto
Kolejne drzwi z sypialni monarszej prowadziły do nieogrzewanej sieni w wieży Duńskiej. Pokój był jakby węzłem komunikacyjnym tej części zamku. Znajdowało się w nim przejście na wewnętrzne schodki, prowadzące na drugie piętro.
Poza tym przez sień można było dostać się do wschodniego skrzydła pałacowego, do pozostałych pokojów wieży oraz do reprezentacyjnego belwederku. Król najczęściej obierał tę ostatnią drogę.
Reklama
Belwederek składał się, jak dawniej, w średniowieczu, z dwóch pomieszczeń: kwadratowej sionki (20 m²) i sześciobocznej izdebki (26 m²), wyposażonej w aż siedem okien, z których rozciągał się widok na cały Kraków, Stradom i znaczną część Kazimierza.
Pierwszy pokój miał charakter przechodni, wiadomo, że stała w nim szafa. Główne pomieszczenie belwederku służyło z kolei jednocześnie za przebieralnię oraz prywatny gabinet króla, gdzie ten pracował w otoczeniu najbliższych dworzan lub prowadził narady w węższym gronie.
Ogrzewanie podłogowe, służące wcześniejszym Jagiellonom, ale zawsze nastręczające problemów, zostało zlikwidowane. Sionka w ogóle nie była opalana, natomiast w gabinecie stanął piec, zdobiony złoconymi kulami.
Oba pomieszczenia miały kasetonowe stropy, na których umieszczono przeszło czterdzieści również pozłacanych rozet. Ściany były malowane, przytwierdzono też do nich listwy do zawieszania ozdobnych tkanin. Poza tym przy korytarzyku, którym przechodziło się do belwederku, został umieszczony ustęp. Król miał w efekcie w pokojach nawet nie jedną, ale dwie prywatne toalety.
Reklama
Słudzy na każde zawołanie
Resztę piętra wieży Duńskiej, po przeciwległej stronie sieni łączącej pokoje monarsze, zajmowało dwupokojowe mieszkanie podkomorzego królewskiego, o łącznej powierzchni ponad 50 m2.
Profesor Bożena Czwojdrak wyjaśnia, że był to urzędnik odpowiedzialny za nadzór nad sypialnią królewską i właściwą pracę łożnych oraz pokojowców, którzy służyli w apartamencie władcy.
Kronikarz Marcin Kromer podawał poza tym, że podkomorzy miał kontrolę nad garderobą monarchy. Wszystkie te funkcje wymagały jego obecności w bezpośrednim otoczeniu króla zarówno za dnia, jak i w nocy. Ponieważ zaś podkomorzy mieszkał tak blisko monarchy i miał wpływ na najbardziej intymne aspekty jego życia, urząd stopniowo zyskał sobie wielki prestiż.
Sięgnięcie po niego było marzeniem większości dworzan. W praktyce podkomorzy mógł mieć na najjaśniejszego pana wpływ większy niż formalni ministrowie, o czym nieraz przekonywano się w późniejszej, wazowskiej epoce.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.