Wciąż nie brakuje publicystów i historyków przekonujących, że życie chłopów pańszczyźnianych w Rzeczpospolitej wcale nie było pasmem udręk i wyzysku. Szczególnie chętnie podkreślają oni, że sytuacja wsi pogorszyła się radykalnie dopiero po potopie szwedzkim, w drugiej połowie XVII stulecia. Wcześniej, w czasie „złotego wieku”, nie tylko szlachcie, ale i chłopom miało się całkiem nieźle powodzić. W rzeczywistości jednak kryzys wcale nie zaczął się wraz z wrogim najazdem. Panowie długo się przed nim bronili, ale chłopi odczuwali tragiczne skutki załamania klimatu i zapaści gospodarczej już w środku ponoć najlepszego dla nich okresu.
Dobra koniunktura na zboże trwała w Polsce mniej więcej do roku 1630. Oznaki nadciągającego załamania dało się jednak dostrzec już sporo wcześniej.
Reklama
Kryzys w pierwszej kolejności dotknął rzecz jasna nie właścicieli folwarków, ale chłopów. Mniejsze gospodarstwa kmiece, już u schyłku XVI wieku z trudem utrzymujące się na powierzchni, w pierwszych latach kolejnego stulecia zaczęły popadać w nędzę i niszczeć.
Problemy były tym większe, że od dawna szlachcice dokładali starań, by ograniczać grunty poddanych. Z mniejszego pola dało się utrzymać i wyżywić w okresie świetnej koniunktury. Kiedy jednak plony zaczęły spadać, a możliwości zbywania urobku zmalały, gospodarze nie mieli jak bronić się przed głodem.
Pierwsze oznaki zapaści. Inwentarz chłopski na początku XVII wieku
Zdesperowani chłopi wyprzedawali dobytek, pozbywali się narzędzi. Przede wszystkim jednak stopniowo tracili żywy inwentarz, co wpędzało ich w jeszcze gorszą biedę. Inwentarz chłopów kurczył się równie szybko, a często nawet szybciej niż ich pola.
Na początku XVII wieku wielu kmieci gospodarujących na połowie łanu, półrolników, nie miał już żadnych koni – dużo trudniejszych i droższych do utrzymania niż bydło. Technika rolna w Polsce wracała do poziomu średniowiecznego: do czasów, gdy pracę wykonywano tylko ręcznie bądź powolnymi, ale mniej kosztownymi w utrzymaniu wołami.
Reklama
Bydła także ubywało. Policzono, że na przykład w dobrach biskupów chełmińskich w 1646 roku – a więc dekadę przed potopem – 7% poddanych nie miało żadnych zwierząt roboczych, a 47% miało ich zbyt mało, jak na potrzeby gospodarstwa.
„Musi woły sprzedać, choć ich w pług potrzeba”
Chłopi tracili dostęp do mleka, serów, jakkolwiek urozmaiconej diety. Brakowało im też nawozu, co prowadziło do spadku plonów. Ci, którym nie została już nawet jedna para wołów często byli zmuszeni porzucić rolę.
Najmowali się u innych gospodarzy, szukali zajęcia we dworze, albo uciekali do miast. W drugiej połowie XVI wieku Marcin Bielski dziwił się, że chłopi tak długo wytrzymują niedolę i wyzysk, mimo że „nigdy nie odpoczywają ręką ani nogą”. Teraz wielu już nie wytrzymywało. A słowa kronikarza okazały się iście prorocze:
Wielką plagę przepuszcza Pan Bóg często na nie.
Najpierw to on [chłop], nie kto inny, chleba nie dostanie.
Musi woły sprzedać, choć ich w pług potrzeba,
Ze złego wybierając, lepiej kupić chleba.
Reklama
Spustoszała wieś, porzucone gospodarstwa. Sytuacja chłopów w liczbach
Znane są dane z Mazowsza, według których w 1616 roku w dobrach królewskich było aż o ¼ gospodarstw chłopskich mniej niż pół wieku wcześniej. Upadłe, porzucone zagrody nazywano „spustoszonymi”.
Nic dziwnego, że już na początku XVII stulecia – konkretnie podczas wesela Zygmunta III Wazy z Konstancją Habsburżanką – po raz pierwszy rzucono sławny dzisiaj frazes, w myśl którego Polska stanowiła „piekło dla chłopów”, infernum rusticorum.
Wieśniacza nędza z czasem prowadziła też do zapaści gospodarstw pańskich. W 1630 roku tak pisano o sytuacji panującej w mazowieckich Strzelcach: „Jest w tej wsi folwark wielki, na dobrym gruncie, na którym przedtem wielkie urodzaje bywały. Teraz, gdy ta wieś sama bardzo spustoszała, wiele bardzo gruntu od dawnych lat odłogami leży”.
Kryzys wcześnie ogarnął też Lubelszczyznę, Wielkopolskę, do pewnego stopnia Małopolskę. Chłopskie domostwa popadały w ruinę, spłachetki uprawianej ziemi nadal się kurczyły, liczba pustych, porzuconych gruntów wystrzeliła w górę. Załamanie rynku zbożowego tylko spotęgowało problemy.
„Gorzej niż pijawka się przypiął do chłopskiego mienia”
Szlachcice bronili się przed spadkiem dochodów w jedyny znany sobie, umocniony długimi dekadami doświadczenia sposób. Przerzucali koszt na kmieci, wymagając od nich coraz dłuższej i intensywniejszej pracy na własnej ziemi. Na przełomie XVI i XVII wieku trafiali się jeszcze wśród elit ludzie krytykujący ten ucisk. Sebastian Fabian Klonowic – wykładowca Akademii Zamoyskiej, syn szlachcica gospodarującego na folwarku – grzmiał na swoich pobratymców:
Gorzej niż pijawka się przypiął [szlachcic] do chłopskiego mienia i do kropli ostatniej, co jeszcze dziś płynie, wysysa krew biedaka.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wypominał właścicielom ziemskim, że traktują poddanych jak osły i konie, bezwzględnie ich „zajeżdżając”. Potem zaś jeszcze „zdzierają skórę z wieśniaków”. Także Piotr Skarga ubolewał, że „krew albo pot poddanych i kmiotków ustawicznie bez żadnego hamowania ciecze” i że rolnicy są „pod swymi panami jak ziarna pod młyńskim kamieniem”.
Takie głosy nigdy nie były częste. Przede wszystkim zaś – nigdy nie cieszyły się poparciem, nie wywoływały odzewu w gronie ludzi korzystających na cudzej niedoli. Stanowiły margines. I nawet ten margines zaczął znikać, gdy pogorszenie klimatu i kryzys na rynku zagroziły ziemiańskiej sielance.
Reklama
Od drugiej ćwierci wieku XVII aż do kolejnego stulecia krytyka szlacheckiej swawoli wobec chłopów niemal się nie zdarzała. A w każdym razie: krytyka z ust innych nobilitowanych.
Sami chłopi rzecz jasna jęczeli na swoją niedolę. Znany jest nawet przypadek, gdy członkowie gromady wprost zwrócili panu uwagę, że na skutek wyzysku „nie tak dobre, jak przedtem urodzaje bywają”. Nie odnieśli rzecz jasna skutku.
Źródło
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą życiu i wyzyskowi dawnych chłopów pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Zobacz też jej kontynuację poświęconą dziejom polskich panów i ich drogi do rozpasania, warcholstwa oraz władzy nad resztą społeczeństwa: Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023).