Stanisław Poniatowski został kochankiem Sophie von Anhalt-Zerbst, która później przeszła do historii jako Katarzyna II Wielka, w grudniu 1755 roku. Przez kilka miesięcy romans kwitł w najlepsze, w końcu jednak doszło do konfrontacji z mężem przyszłej carycy. Oto jak wielkie książę Piotr zareagował na zdradę żony.
[Poniatowski] w 1755 roku został stolnikiem wielkim litewskim, w następnym starostą przemyskim, ale to nie te doświadczenia miały się zaznaczyć w jego biografii.Reklama
Podczas pobytu na kuracji w Berlinie w 1750 roku poznał angielskiego dyplomatę Charlesa Hunbury’ego Williamsa, ambasadora brytyjskiego w Dreźnie, od roku 1747 w Warszawie.
Wyjazd do Petersburga
Ten Walijczyk z urodzenia szybko stał się mentorem i deprawatorem dziewiętnastoletniego Poniatowskiego, wprowadzał go w towarzystwo Wiednia, Hanoweru, Hagi, Drezna i Paryża.
Williams sprzyjał Czartoryskim i umożliwił im pogłębienie relacji z Londynem. Młody Poniatowski za zgodą rodziców zadeklarował, że gdy tylko Brytyjczyk zostanie wysłany z misją do Rosji, będzie mu towarzyszył. Okazja nadarzyła się w 1755 roku.
Poniatowski otrzymał wiadomość od Brytyjczyka, że udaje się do Petersburga jako brytyjski ambasador. Rodzice Stanisława z entuzjazmem wysłali syna, rozpoczynając kluczowy moment w jego życiu, a także w dziejach Familii i Rzeczypospolitej.
Reklama
Sekretarz ambasadora brytyjskiego – taką formalnie miał funkcję – dotarł na miejsce z końcem czerwca, w grudniu został kochankiem Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst, która później przeszła do historii jako Katarzyna II Wielka.
Wieść o romansie dotarła do cesarzowej Elżbiety i Poniatowski znalazł się w autentycznym niebezpieczeństwie, więc Williams w sierpniu 1756 roku odesłał Poniatowskiego – szczerze zakochanego w Katarzynie – do Polski. Poniatowski mógł wrócić do Rosji jako dyplomata, mimo utrudnień ze strony Mniszcha, ale w dramatycznym czasie – latem Prusy napadły na Saksonię – nie mógł liczyć na finansowanie przez Drezno.
Feralne spotkanie
Rodzice Poniatowskiego mieli wahania, szczególnie matka, która chciała kariery ukochanego syna, ale jej pobożność przeszkadzała w akceptowaniu ryzykownego romansu Stanisława. Decydujące były wstawiennictwo i pieniądze księcia Augusta Czartoryskiego (ciekawe, ile razy w przyszłości to sobie wypominał), również dlatego, że aktywnym adwokatem Poniatowskiego była ukochana córka wojewody ruskiego.
„Ta śliczna i pod każdym względem przyjemna kobieta” w rzeczywistości wysłała stolnika litewskiego do kochanki w Petersburgu. Wyjazd powrotny do Petersburga przyszłego króla rozpoczął się 13 grudnia (!) 1756 roku.
Reklama
Podczas składania listów uwierzytelniających zrobił na cesarzowej Elżbiecie bardzo dobre wrażenie, w swoich notach bronił interesów Saksonii i Polski, wykazując dyplomatyczny talent.
Nie dało się go połączyć z dyskrecją, romans z Katarzyną kwitł aż do zdarzenia, które mogło mieć finał tragiczny, a skończyło się farsą. Kochanek, wracając powozem ze schadzki, minął się z wielkim księciem Piotrem, mężem Katarzyny, który jechał ze swoją kochanką, hrabiną Woroncową. Gdyby nie wybuch wesołości hrabiny, incydent przeszedłby może bez echa.
„Oto go masz”
Kilka godzin później Poniatowski po wyjściu z łaźni został doprowadzony przed oblicze Piotra. Następca tronu zapytał bez ogródek: czy pie***li jego żonę? Poniatowski zaprzeczył, wykręcał się. Trzymany pod strażą, po dwóch godzinach został przesłuchany przez szefa tajnej kancelarii.
Teraz przydały się zdolności dyplomatyczne uwięzionego. Przekonał swojego rozmówcę, że dla honoru dworu sprawie nie powinno nadawać się rozgłosu. Poniatowski został zwolniony, a ciąg pikantnych zdarzeń galopował.
Katarzyna interweniowała u kochanki swojego męża, Poniatowski pojawił się na balu i tańcząc z hrabiną, powiedział: „Mogłabyś, pani, dwie osoby bardzo uszczęśliwić”. „To już prawie załatwione” – usłyszał w odpowiedzi.
W rezultacie hrabina zaprowadziła Poniatowskiego na pokoje księcia, od którego usłyszał: „Skorośmy się tak zaprzyjaźnili, to nam jeszcze brak kogoś”. Wyciągnął z łóżka Katarzynę, która ledwie włożyła pończochy i szlafroczek z Batawii, ale „już bez trzewiczków”, i dodał: „Oto go masz. Mam nadzieję, że teraz będziecie radzi ze mnie”.
Reklama
Trwało to jeszcze czas jakiś, chociaż Poniatowski obawiał się, „że coś za tym się kryje”, i nie chcąc potwierdzać swych obaw, wrócił do kraju latem 1758 roku.