Dowódcą roty husarskiej był rotmistrz. Z reguły kandydatów na rotmistrzów przedstawiał królowi hetman wielki. Rotmistrz dowodził chorągwią, odpowiadał za dyscyplinę podległych mu husarzy oraz przekazywanie żołdu w ręce towarzyszy. To on nadzorował poza tym prowadzenie ćwiczeń zespołowych rycerstwa. O całej pracy rotmistrza pisze Kuba Pokojski.
Przez długi czas, gdy rotmistrz dostał się do niewoli, król miał obowiązek go wykupić. Prawo wojskowe chroniło rotmistrza przed zamachem ze strony jego żołnierzy, niemniej, w wypadku zdrady tegoż rotmistrza, jak pisał hetman Florian Zebrzydowski w 1559 roku:
Reklama
Jeśliby też rotmistrz chciał zdradzić albo zamek podać [poddać], tedy mu się mają towarzysze zmocnić [wspólnie przeciwstawić] i zwiezać i sadzić [uwięzić], a o tym do hetmana dawać znać, a porucznika [odtąd] słuchać; a jeśliby beło periculum [niebezpieczeństwo] z jego więzieniem, tedy go zarąbać [zabić] między sobą i każdego, ktoby mu przyzwalał, boby ich to nie wymówiło [nie usprawiedliwiło], iż rotmistrz podał zamek, nie my [a nie towarzysze], gdyż oni nie są słudzy, ale towarzysze, bez których rotmistrz nie ma nic czynić.
Wsparcie husarzy przez rotmistrza
Jednakże rola rotmistrza nie ograniczała się tylko do zarządzania i dowodzenia swoim oddziałem, ale również do wspierania poszczególnych rycerzy czy to finansowo, czy w drodze zyskiwania apanaży od króla (urzędy, nadania ziemskie). Do zwyczajowych obowiązków rotmistrza należał szereg działań.
I tak, dowódca często wypłacał towarzyszowi kontentację, czyli niezależną od żołdu pensję, która mogłaby być zarówno jej niewielką częścią, jak i ją wielokrotnie przewyższać. Jak pisał Dalerac: „Chorągiew, Wodza swego kosztuie, wiecey niż Dwadzieścia Pięć Tysięcy Złotych; nie rachując tego, co Rzecz Pospolita płaci”. Kolejnym przyjętym zwyczajem było goszczenie towarzyszy na ucztach: „Albowiem Officyer taki, powinien mieć Stoł otworem, zawsze dla Woyskowych”.
W tym wypadku charakterystyczne jest wspominane w listach przypowiednich „kuchenne” jako element żołdu, ale należy pamiętać, że koszty uczt były o wiele wyższe niż owo „kuchenne”. Husarze oprócz tego, że byli elitarnymi wojownikami, a może właśnie również dlatego, żyli pełnią życia i korzystali z niego także w zakresie kulinariów czy napitków. Im znaczniejszy i bogatszy był rotmistrz, tym większe, wystawniejsze i częstsze uczty mógł organizować dla swoich rycerzy, co przekładać się mogło oczywiście na wzrost popularności danego dowódcy.
Podarki dla towarzyszy husarskich
Jednakże znamy liczne wypadki, że sama sława i „szczęście wojenne”, tak cenione przez dawnych wojowników, wystarczały, by być kochanym przez swoich żołnierzy. Zresztą zauważano również problematyczne skutki tego zwyczaju nadmiernego biesiadowania. Jak pisał na początku XVIII wieku Stanisław Dunin-Karwicki:
Należy ubolewać, że przy powierzaniu chorągwi [danemu rotmistrzowi] zważa się więcej na bogactwo niż na męstwo i doświadczenie wojenne [rotmistrza]; tego bowiem rodzaju rotmistrzowie, którzy rosną nie tyle własnymi zasługami, lecz jedynie zasobami swych przodków, sprzyjając łasce, biesiadom i hulankom, pozyskując towarzyszy broni, osłabiają dyscyplinę wojskową, wsławiając się bardziej ucztami niż wojennymi czynami.
Reklama
Rotmistrz mógł również sprawiać rozmaite podarki towarzyszom, np. w celu zachęcenia ich do ćwiczeń, biorąc ich niejako „sposobem”, ponieważ, jakkolwiek gruntownie wyszkoleni indywidualnie, polscy rycerze nie przepadali za ćwiczeniami grupowymi. Jak pisał Łaski w XVI wieku: „[…] towarzysze niektorzy nie radzi [temu są, tj. ćwiczeniom], a owszem pachołcy, ale im na tym mało ma być folgowano”.
Pieniądze na zachętę
Podobnie zauważał Fulwiusz Ruggieri w 1565 roku: „[…] mimo to jednak nie ma wielkiego porządku w wojsku polskim, ani wielkiej karności zwłaszcza w konnicy szlacheckiej nie lubiącej ćwiczyć się w obrotach”. Dobrym przykładem takich działań „na zachętę” jest zachowanie Tomasza Zamoyskiego w 1619 roku:
[…] zabawy i exercytacye [ćwiczenia] wojenne zwykłe z żołnierzami czyniąc, którym więc kazał kłaść różne bronie, oprawne rzędy, konie, bławaty, aby ten, który dzielniejszym pokazował się w gonieniu kopia, z rozsądku samego pana [Tomasza Zamoyskiego], brał praemium [nagrodę] sobie ukazaną.
Innymi prezentami były podarki tzw. na kopię, czyli przekazywanie po 100 talarów (w okresie Jana III Sobieskiego) każdemu towarzyszowi na początku kampanii.
Również, niczym pater familias, rotmistrz mógł wesprzeć jednorazową zapomogą pieniężną rycerza, który popadł w problemy finansowe, zakupić jakieś elementy wyposażenia (np. skóry czy skrzydła) czy wreszcie roztaczał opiekę nad rodzinami towarzyszy podczas kampanii wojennych czy też gdy dany towarzysz zginął. Z powyższych powodów koszty dowodzenia chorągwią elitarnej jazdy, jaką była husaria, były bardzo znaczne.
Reklama
Jak widać, rotmistrz to nie tylko dowódca i organizator, ale także opiekun i protektor chorągwi i jej żołnierzy. Dlatego im znaczniejszy, bogatszy i wpływowy był rotmistrz, tym chętniej pod jego nomen omen skrzydła garnęli się towarzysze.
Kto zostawał rotmistrzem husarskim?
W XVI wieku i w pierwszej połowie XVII rotmistrzami husarii byli nie tylko magnaci, ale również przedstawiciele zamożnej szlachty, gdzie doświadczenie wojskowe, a nie pozycja w państwie miały charakter decydujący. Po bitwie pod Batohem w 1652 roku wśród rotmistrzów można znaleźć praktycznie już tylko przedstawicieli magnaterii.
Było to związane z faktem, że szybka odbudowa husarii wymagała dużych nakładów finansowych ze strony dowódców, a temu sprostać mogli tylko najbogatsi. Efektem tego było również to, że baza rekrutacyjna dla towarzyszy pokrywała się z reguły z obszarem wpływów politycznych i społecznych danego rotmistrza. Niestety, poza plusami większych możliwości rekrutacji, ograniczenie kadry rotmistrzowskiej do grona magnaterii oznaczało z reguły większy wpływ polityki na działania wojska.
Również regularna nieobecność rotmistrza przy jednostce (rotmistrzowie stali się już tylko tytularnymi dowódcami) i cedowanie obowiązków na poruczników, miało długofalowo negatywne skutki dla funkcjonowania husarii (jako element poruszanej w literaturze „armii zastępców”, będącej jednym z powodów kryzysu husarii i całej polsko-litewskiej kawalerii).
Reklama
Następni w husarskiej hierarchii
Zastępcą rotmistrza był porucznik (od słowa „poruczyć”, pojawiającego się po raz pierwszy w 1525 roku). Był on zastępcą i pomocnikiem dowódcy. Początkowo wybierali go spośród siebie towarzysze, później kompetencje jego nominacji przejął sam rotmistrz.
W czasach, gdy rotmistrzowie coraz rzadziej osobiście dowodzili chorągwiami, faktycznie to porucznik zaczął dowodzić daną rotą. Ranga porucznika chorągwi husarskiej była bardzo wysoka, czego przykładem jest zrównanie go z pułkownikiem oddziału autoramentu cudzoziemskiego w 1775 roku.
W miarę upływu czasu także sam porucznik cedował obowiązki na swojego zastępcę – namiestnika, choć początkowo nie było to stanowisko formalne. W XVIII wieku w obrębie chorągwi jazdy autoramentu narodowego (więc również husarii) panowała następująca hierarchia wojskowa: rotmistrz – porucznik – chorąży – namiestnik – towarzysz – dobosz – trębacz – pocztowy.
Widać to dobrze w kolejności wymieniania odbiorców w Ordynacji hetmańskiej z 1704 roku: „[…] wszystkim komendantom, pułkownikom, rotmistrzom, porucznikom, chorążym, namiestnikom i całemu rycerstwu […]”.
Reklama
W początkowym okresie istnienia husarii rzadko występowały chorągwie o jednolitym składzie, tzn. składające się tylko z jednego rodzaju kawalerii. Najczęściej były to oddziały mieszane, w których skład wchodziła np. jedna trzecia kopijników i dwie trzecie husarzy.
O tym, czy dana rota była uznana za husarską, kopijniczą czy strzelczą (lub kozacką), decydowała przewaga przedstawicieli danego rodzaju kawalerii w rocie. Jeśli najliczniejsi byli husarze, to oddział taki uznawany był za chorągiew husarii. Dopiero reforma Jana Zamoyskiego z 1598 roku wprowadziła jednolite chorągwie.
Źródło
Tekst stanowi fragment Wielkiej księdze husarii Kuby Pokojskiego. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.