W wielkiej ekspedycji przeciwko Turkom, zorganizowanej w 1396 roku przez króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego wzięło udział nawet 60 000 żołnierzy – nie tylko Węgrów, ale też Chorwatów, Bułgarów, Wołochów, Francuzów, Niemców czy nawet Polaków. Krzyżowcy stanęli do boju 25 września 1396 roku pod Nikopolis nad Dunajem, na obecnej granicy między Bułgarią i Rumunią. Ponieśli absolutną klęskę, zginęła ¼ z nich. Dla reszty zwycięski sułtan nie miał żadnej litości.
Sułtan Bajezyd I powinien mieć powody do satysfakcji. Odniósł przecież kolejne wielkie zwycięstwo nad chrześcijanami, znacznie większe i bardziej zdecydowane niż na Polu Kosowskim przed siedmiu laty. Był jednak wściekły, gdyż armia osmańska też poniosła w bitwie ogromne straty ludzkie.
Reklama
Zły humor, bardzo zresztą z natury skłonnego do ulegania napadom gniewu i porywczego władcy, pogłębiła nie tylko pamięć o wybiciu w Orjachowie przez krzyżowców osmańskiej załogi i jeńców koło Nikopolu, lecz także choroba sułtana. Boleśnie dokuczała mu dna moczanowa. Bardzo źle wpaść bezbronnym w ręce despoty! Ale jeszcze gorzej, gdy despota jest wściekły i chory!
Bajezyd rozkazał obejrzeć zwłoki krzyżowców, aby się zorientować, ilu możnych zginęło, i aby ustalono, co stało się z królem [Węgier] Zygmuntem [Luksemburskim]: czy zginął, czy też dostał się do niewoli. Wydał także natychmiast straszny rozkaz zgładzenia jeńców.
„Przysiągł, że nie pozostawi swoich bez pomsty”
Johann Schiltberger, naoczny świadek, tak o tym opowiada:
Sułtan przysiągł, że nie pozostawi swoich bez pomsty. Rozkazał swoim żołnierzom pod groźbą kary fizycznej i konfiskaty dóbr, aby następnego dnia przyprowadzili do niego wszystkich jeńców. Nazajutrz jeden z nich związał pojmanych liną i przyprowadził przed oblicze swego pana.
Wśród wziętych do niewoli znalazłem się też i ja. Staliśmy wszyscy przed Bajezydem, a ten wybrał sobie księcia Burgundii, chcąc się na nim zemścić za śmierć swojego ludu. Książę Burgundii [od 1406 roku; w czasie wyprawy – hrabia Nevers, Jan Bez Trwogi] widząc jego złość, prosił go, aby pozostawił przy życiu kilku ludzi, których on mu wybierze.
Reklama
Ten zgodził się. Wtedy [hrabia de Nevers] wybrał 12 panów ze swojego kraju oraz panów Stefana Schmichera i Hannsena von Bodmanna.
Ocalało znacznie więcej możnych panów z różnych narodów, ale ich liczba jest sporna. Wiadomo, że do niewoli dostał się także palatyn Węgier Jolsvai Leustak wraz z kilkoma innymi magnatami z jego kraju. Liczba ocalonych przez hrabiego de Neversa waha się, zależnie od opracowania, od około 20 do 25. Na pewno ocalało, w wyniku różnych okoliczności, 25 możnych. (…)
„Wzięto mojego giermka i ścięto mu głowę”
Następnie rozpoczęła się rzeź. Oto kolejny fragment relacji Schiltbergera: sułtan nakazał, aby każdy z jego wojowników:
(…) zabił swojego jeńca, a temu, kto nie zechce tego zrobić – kazał dać innego w jego miejsce, aby to zrobił. Wzięto mojego giermka i ścięto mu głowę. Potem przyszła kolej na mnie. Wtedy spojrzał na mnie syn króla [sułtana – S.R.] i rozkazał zostawić mnie przy życiu.
Zaprowadzono mnie do innych chłopców, ponieważ nie zabijano nikogo, kto nie miał dwudziestu lat, a ja miałem ledwie szesnaście.
Widziałem, jak prowadzono na sznurku pana Hansena Greiffena z Bawarii razem z trzema innymi rycerzami. Kiedy ten zobaczył wielką zbrodnię na tym placu, krzyknął donośnie: „Pamiętajcie rycerze i giermkowie, jeżeli nasza krew zostanie dzisiaj przelana za chrześcijańską wiarę, tak jak Bóg chce, będziemy na pewno Dziećmi Bożymi”.
A kiedy on tak mówił, przyklęknął i położył głowę na pień. Wraz z nim zginęli i jego towarzysze. Mordowanie jeńców zaczęło się rano i trwało do późnego popołudnia. [Liczbę] ludzi, którzy zostali wymordowani na rozkaz króla, ocenia się na dziesięć tysięcy osób.
Reklama
Spośród Francuzów zapamiętano śmierć dzielnego rycerza Henryka d’Antoinga. Mimo że oprócz dostojników wskazanych przez hrabiego de Neversa i młodych jeńców pewną liczbę osób udało się jeszcze uratować, to długotrwała rzeź towarzyszy broni wywarła nieprzemijający, głęboki wpływ na osobowość młodego następcy tronu Burgundii.
Stał blady, starając się zachować zmysły podczas straszliwej hekatomby składanej na jego oczach ku czci najpotężniejszego z bogów pola bitwy – boga krwawej zemsty. Jan Bez Trwogi nigdy nie zapomniał o strasznych przeżyciach swej młodości i o późniejszych upokarzających doznaniach w niewoli, a towarzyszy niedoli uważał do końca swych dni za najbliższych przyjaciół i zaufanych.
Dali się rozpoznać
Wśród szczęśliwców, którzy uniknęli egzekucji, znaleźli się również dwaj dzielni rycerze. Byli to: późniejszy szambelan Burgundii, a następnie Francji pan de Crecquy, znany jako Jakub de Helly, oraz Jakub du Fay, pan de Tournai.
Pierwszego uratował sam sułtan, który rozpoznał go jako dawnego, walczącego przez ponad trzy lata najemnika na służbie jego ojca Murada I. Drugiego rozpoznali jako dawnego towarzysza broni wojownicy posiłkowego oddziału przysłanego przez samego Timura Kulawego lub, co pewniejsze, przez jego lenników z zachodniej Persji.
Reklama
Najprawdopodobniej to owi szczęśliwcy, krzyczący o ratunek do swych zwycięzców, „dali się rozpoznać”, gdyż wątpliwe, aby inaczej można byłoby ich odróżnić od reszty równie jak oni nagich i brudnych jeńców. Obu sułtan polecił wskazać najmożniejszych spośród jeńców, tak by oddzielić ich od szeregowego rycerstwa, niezbyt majętnego, za których krewni raczej nie byliby w stanie zapłacić okupu.
Wschodnie okrucieństwo
Jeden szczegół, mimo całego uznania, jakie żywimy dla wybitnych zdolności Bajezyda I, rzuca światło na mroczną stronę jego osobowości. Otóż nie ulega wątpliwości, że mimo gniewu i wściekłości z powodu wielkich strat, których w bitwie doznała jego armia, sułtan działał na zimno i w sposób wyrafinowany, chciał bowiem wzbudzić jak największe przerażenie u swoich bezbronnych jeńców.
Z prawdziwie wschodnim okrucieństwem napawał się ich lękiem. Poprosił na przykład hrabiego de Neversa, aby spośród trzech rycerzy wybrał posła do króla Francji i księcia Burgundii. Gdy hrabia wskazał na de Helly’ego, pozostałych dwóch stracono.
300 czy 10 000? Ilu jeńców naprawdę stracono?
W literaturze toczy się spór o kształt interpretacji, a nawet zasadniczych faktów dotyczących opisanej rzezi. Zazwyczaj odrzuca się liczbę zabitych w masakrze podaną przez Schiltbergera – naocznego świadka, potem pozostającego aż do bitwy, po Ankarą na służbie Domu Osmana.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Uznano ostatnio, że wypada przyjąć jako bardziej prawdopodobną liczbę trzech tysięcy jeńców, w tym 300 straconych, co podaje relacja innego uczestnika bitwy ze współczesnej wydarzeniom kroniki.
David Nicolle, autor ostatniej monografii bitwy, przypuszcza, że sułtan zamierzał stracić przynależną mu zgodnie z prawodawstwem islamskim jedną piątą jeńców, a zaprzestał rzezi – zgodnie zresztą z przekazami źródeł – albo z powodu choroby, albo przekonany przez doradców, że tak wielki rozlew krwi wywoła gniew Boga.
Reklama
Moim zdaniem – nie negując całkowicie wpływu gniewu sułtana ze względu na ogromne straty poniesione w bitwie przez Osmanów – Bajezydowi I chodziło o szantaż wobec dworów, zwłaszcza Francji i Burgundii.
Nie można wykluczyć, że władca kazał naprawdę stracić wiele tysięcy jeńców, chociaż rzeczywiście liczba ponad 10 tysięcy wydaje się przesadzona, a liczba 300 zbyt mała. Może doradcy, obawiając się sułtana, lecz bardziej jeszcze wstrząśnięci rozmiarem rzezi podjęli się interwencji. Najprawdopodobniej liczba zgładzonych znacznie przekroczyła liczbę jeńców, których krzyżowcy stracili [przed bitwą] pod miastem, i dlatego doradcy, kierując się poczuciem sprawiedliwości, mogli uznać odwet sułtana za występek.
Umierali jak muchy
Pokazując, co jest w stanie zrobić z szeregowymi jeńcami – gdyż nic nie słyszymy o straconych magnatach – sułtan zapewniał sobie po pierwsze gwarancję pokoju ze strony Francji i Burgundii tak długo, jak miał w ręku ich elitę, a po drugie mógł wymusić realną, lecz jednak wygórowaną kwotę okupu.
I jeszcze jedno. Wyrzynanie jeńców chrześcijańskich po bitwach nie było charakterystyczne tylko dla oskarżanego czy to o nadpobudliwość, czy chęć zemsty, czy wyrachowaną, a więc logiczną politycznie decyzję sułtana Bajezyda I. Wiele wskazuje, że Osmanowie raczej niezbyt przejmowali się tym, co tak bulwersuje współczesnych badaczy – poszanowaniem życia bezbronnych jeńców.
Reklama
Powszechnie przecież wiadomo, że po wielkiej klęsce Węgrów pod Mohaczem (1526) sułtan Sulejman Wspaniały (1520–1566), sławiony wszak za charakteryzującą go sprawiedliwość, rozkazał stracić 1500, a według jego własnych słów aż 2 tysiące bezbronnych jeńców węgierskich szlachetnego urodzenia! Szeregowymi jeńcami w ogóle się nie przejmowano.
Różnica pomiędzy liczbami ocalałych jeńców w dwóch bardzo wiarygodnych źródłach (2 i 3 tysiące) spowodowana jest olbrzymimi stratami w trakcie pieszej wędrówki podczas surowej jesieni i zimy 1396 roku. Kiepsko żywieni i niemal nadzy, a często i pokryci ranami, wymierali jak muchy. (…)
Usprawiedliwiony obraz
Rzeź jeńców wywarła wstrząsające wrażenie nie tylko na naocznych świadkach, lecz w całej Europie, wzmacniając negatywny, choć w świetle zniszczeń i okrucieństw, którymi w ciągu wieków gnębili chrześcijan, całkowicie usprawiedliwiony obraz Turków.
Należy jednak przypomnieć, że władcy chrześcijańscy także nie mieli w tej mierze czystych rąk. Dość przypomnieć wymordowanie tureckiej załogi w Orjachowie i jeńców pod Nikopolis, a rozsławiony tragedią Szekspira wielki rycerz Henryk V, król Anglii, bezwzględnie kazał stracić kilkuset bezbronnych jeńców francuskich w trakcie zwycięskiej dla Anglików bitwy pod Azincourt (1415).
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Stanisława Reka pt. Nikopolis 1396. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona w 2021 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.
1 komentarz