Podobno decyzja przyszła od samego Führera. Skrzętnie zaplanowany spisek odwołano. Został zastąpiony czystą prowizorką. Niespodziewanie na drodze do realizacji celu stanął polski oficer.
W maju 1939 roku berlińskie MSZ poleciło swojej ambasadzie w Warszawie zapowiedzenie wizyty w Wolnym Mieście Gdańsku lekkiego krążownika „Königsberg”.
Reklama
Zgodnie z oficjalnymi wyjaśnieniami załoga niemieckiego okrętu pod koniec sierpnia miała wziąć udział w uroczystościach ku czci poległych marynarzy krążownika „Magdeburg”, wysadzonego przez własną załogę podczas walki z rosyjską flotą w Zatoce Fińskiej na początku Wielkiej Wojny.
Mogiła upamiętniająca 15 poległych marynarzy z tego okrętu znajdowała się na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Oczywiście termin tej wizyty był nieprzypadkowy i zbiegał się z pierwotną datą planowanej przez Niemców agresji na Polskę.
Sam wybór „Königsberga” zapewne również został należycie przemyślany. Okręt ten przebywał już w Polsce – w trzeciej dekadzie sierpnia 1935 roku zawinął na trzy dni do Gdyni z tzw. „wizytą przyjaźni”. Nie powinien był więc wzbudzać w Polakach niepokoju.
Rozkaz przyszedł od Hitlera
Gdy szczegóły misji niemieckiego krążownika w Gdańsku zostały dopięte na ostatni guzik, niespodziewanie przedstawiciele Oberkommando der Wehrmacht i Kriegsmarine poinformowali niemiecki MSZ, że do portu wpłynie inny okręt: stary pancernik „Schleswig-Holstein”.
Potajemnie argumentowano, że jego artyleria główna kalibru 280 mm może się okazać zdecydowanie bardziej przydatna w rozprawie z Polakami niż 150-milimetrowe armaty lekkiego krążownika. Chodziło tu nie tylko o porażenie celów na Westerplatte, ale również o ostrzał polskich stanowisk na Półwyspie Helskim.
O wprowadzonych zmianach, zgodnie z zaleceniami z Berlina, nie poinformowano już strony polskiej. Najciekawsza jest jednak wiadomość przekazana przez Alberta Forstera – gauleitera (szefa NSDAP) w Gdańsku. Według jego zapisków, pomysłodawcą zamiany okrętów był sam Adolf Hitler.
Reklama
Bohater, który zatrzymał „Schleswiga-Holsteina”
25 sierpnia 1939 roku, łamiąc dyplomatyczne konwenanse przestrzegane dotąd w stosunkach polsko-niemieckich, u wejścia do portu w Gdańsku pojawił się więc „Schleswig-Holstein”.
Wprowadzenie okrętu do portu wymagało pomocy ze strony gdańskiego pilota. Naczelnikiem (komandorem) Urzędu Pilotów Rady Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku był polski kapitan żeglugi wielkiej Tadeusz Ziółkowski.
53-letni wówczas Ziółkowski był doświadczanym, cenionym i szanowanym oficerem o nieskazitelnej reputacji, któremu młodość upłynęła na służbie na statkach i okrętach niemieckiej, cesarskiej floty. W odrodzonej Rzeczypospolitej był m.in. pierwszym komendantem żaglowca szkolnego „Lwów”.
Jak zapamiętał kapitana jeden z podwładnych: „Był dla nas (…) ucieleśnieniem żeglarza z powieści Londona. Niewysoki, rozrośnięty w barach (…) ogorzały na twarzy, zwracał się do nas twardym głosem, krótko, nie używając zbytecznych słów”.
Reklama
Kapitan Ziółkowski, który w czasie swojej kariery pilota w Gdańsku niejednokrotnie chronił zawijające tam polskie statki przed szykanami ze strony proniemiecko nastawionych władz Wolnego Miasta, miał osobiście wprowadzić anonsowany pierwotnie krążownik „Königsberg” do portu.
Kiedy zobaczył że wbrew wcześniejszym ustaleniom, przypłynął pancernik „Schleswig-Holstein”, kategorycznie, w mocnych, marynarskich słowach odmówił udzielenia zgody na wprowadzenie go do Gdańska.
Egzekucja mężnego oficera
Niemcy, nie zważając na to że Ziółkowski jest oficjalnym przedstawicielem suwerennego państwa, aresztowali dzielnego kapitana. Tadeusz Ziółkowski został zwolniony po energicznych protestach strony polskiej jeszcze tego samego dnia. Niestety, najeźdźcy nie zapomnieli mu jego nieprzejednanej i heroicznej postawy w wyżej opisanym incydencie.
Prawdopodobnie już rankiem 1 września 1939 roku kapitan Tadeusz Ziółkowski został ponownie aresztowany przez tajną komórkę Gestapo w Wolnym Mieście Gdańsku i uwięziony w obozie koncentracyjnym w Stutthofie.
11 stycznia (lub 22 marca, nie ma co do tego pewności) 1940 roku został tam rozstrzelany w zbiorowej egzekucji. Jego szczątki zostały ekshumowane w grudniu 1946 roku i pochowane na gdańskim cmentarzu na Zaspie
Tymczasem podstępnie sprowadzony „Schleswig-Holstein” już bez przeszkód, samodzielnie wszedł do Gdańska. Salwy jego dział wystrzelone w kierunku Westerplatte stały się symbolem niemieckiej agresji na Polskę i wybuchu drugiej wojny światowej.
Reklama
Bibliografia
- Marek Cieślak, Waldemar Danielewicz, Krążowniki typu K cz. 2. Königsberg, Köln, Karlsruhe, AJ-PRESS, Gdańsk 2002.
- Eugeniusz Guz, Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej, Bellona SA, Warszawa 2015.
- Edmund Kosiarz, Bitwy na Bałtyku, Wydawnictwo MON, Warszawa 1978.
- Jerzy Miciński, Księga statków polskich 1918-1945 tom 1, Polnord – Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 1996.
- Brunon Zwarra, Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1984.