Epoka ponura, uduchowiona, oderwana od spraw tego świata? To mit. Ale prawdą jest, że śmiech budził w średniowieczu obawy. Zwłaszcza, gdy rechotali ludzie, od których oczekiwano, że będą naśladować Chrystusa.
Czy człowiek średniowiecza się śmiał? Ba, notorycznie! Śmiały się do rozpuku wszystkie stany. Chłopi i mieszczanie, rycerze i kapłani, królowie i książęta, zakonnicy również.
Reklama
Mnisze dowcipy
We wczesnośredniowiecznej literaturze zakonnej znano gatunek „joca monachorum”, to znaczy „mnisze dowcipy”; sami zaś mnisi przez całe średniowiecze przepisywali Wieczerzę Cypriana (Coena Cypriani), późnoantyczną parodię, czyniącą z postaci biblijnych (od Adama i Ewy po Pana Jezusa) uczestników rubasznej biesiady, podczas której dochodzi do kompromitującej degeneracji wszystkich bohaterów.
Zdarzało się, że Wieczerzę Cypriana recytowano (po łacinie) na dworach władców, ku uciesze zgromadzonych.
Czy Jezus się śmiał?
Jednakże śmiech to rzecz jedna, a refleksja na temat śmiechu to rzecz druga. (…) Dla średniowiecznych uczonych – zawsze ludzi Kościoła – pytaniem podstawowym było: co mówią na ten temat Pismo święte i autorytety starożytne?
Znano stanowisko Arystotelesa, dla którego śmiech był cechą odróżniającą człowieka od zwierząt. Co zaś do Pisma świętego… nigdzie nie znajdziemy informacji, że Jezus się śmiał.
Reklama
Rzecz arcyważna, bo Chrystus, choć był Bogiem, to jednak również i człowiekiem, czyli wzorem do naśladowania dla wszystkich ludzi. Także w kwestii śmiechu.
Na tej podstawie św. Jan Chryzostom dowodził, że śmiech dobry nie jest. Także św. Benedykt nauczał, że mnichowi śmiech nie przystoi. Ale Pismo święte nie mówi też, że Jezus się nie śmiał.
<strong>Przeczytaj też:</strong> 20 najlepszych średniowiecznych dowcipówNierozstrzygnięte debaty
Sprawa była więc otwarta i dlatego w wieku XIII mistrzowie paryskiego uniwersytetu nieomal co roku ogłaszali otwartą debatę na temat: „Czy Chrystus się śmiał?”.
Podczas takich debat jedni obierali tę, drudzy ową stronę sporu i każdy usiłował znaleźć argumenty za swoim rozwiązaniem. A Kościół jako Kościół, nigdy nie wypowiedział się na ten temat oficjalnie i w związku z tym nikt nigdy nie nakazał głosić, że śmiech jest zły lub też, że jest dobry.
Król musi się śmiać
Ponadto, choć duchownym śmiać się nie wypadało (co nie znaczy, że się nie śmiali), to człowiek świecki, zwłaszcza – uwaga! – monarcha, miał nawet obowiązek okazywania dobrego humoru poprzez śmiech.
Święty Ludwik, król Francji, zbierał od biografów pochwały za to, że był „rex facetus”, to znaczy „królem dowcipnym”, który jedynie w niektóre dni postne powstrzymywał się od śmiechu za radą swoich spowiedników.
Reklama
Wedle [francuskiego mediewisty Jacquesa] Le Goffa wielkim dziełem wieków średnich był też „wynalazek uśmiechu”, a wzorem radosnego dobrodzieja okazywał się „hilaris dator” – „uśmiechnięty ofiarodawca”.
Jeden śmiech dla wszystkich
Tymczasem Pismo święte, mówiąc o śmiechu jako takim, ma na myśli albo prześmiewczy, wyszydzający rechot, albo szyderczy, triumfujący śmiech sprawiedliwego nad głupotą grzesznika i klęską niesprawiedliwego.
Natchnieni autorzy Psalmów przypisują więc dość podobny śmiech zarówno grzesznikom, jak i ludziom sprawiedliwym, a w pewnym sensie nawet i Bogu – w chwilach triumfu nad niesprawiedliwym. Bezrozumny rechot był też atrybutem głupca i wariata.
Wizerunki obłąkańców ilustrują Psalm: „Rzekł głupi w sercu swoim: «Nie masz Boga!»” (Ps 13, 1). Ale też Bóg, „Który mieszka w niebiesiech naśmieje się z nich: a Pan szydzić z nich będzie” (Ps 2, 4).
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W odniesieniu do Boga ów śmiech jest oczywiście literacką figurą, „uczłowieczającą” Tego, którego nie sposób zobaczyć, a co dopiero pojąć ograniczonym rozumem ludzkim. Inaczej wszakże jest z Panem Jezusem. Jezus z nikogo nie kpił, sam za to był przedmiotem kpin i urągań. (…)
Kpiny z ułomnych i nowe franciszkańskie otwarcie
Odchodząc na chwilę od Pisma świętego i teologii, przyznajmy, że świecka literatura średniowiecza aż pęka od rechotu bohaterów tak pozytywnych, jak i negatywnych, czyli że przepełnia ją śmiech, który bynajmniej nie jest nam bliski, często bowiem kpi z ułomnych, upośledzonych, szalonych i tych, którym się nie powiodło. Są to nader często kpiny mało wybredne. (…)
Reklama
Mnichów przestrzegano przed żywiołowym śmiechem, nakazując im zachowanie powagi. I dopiero w XIII wieku zdarzyło się franciszkanom (…) przeciągać strunę chrześcijańskiej radości w stronę śmiechu nieokiełznanego. (…)
Św. Franciszek zalecał wprawdzie swoim braciom coś innego: „w przeciwnościach, wobec tych, którzy was prześladują, bądźcie zawsze «hilari vultu»” – „radosnego oblicza”.
W latach dwudziestych XIII wieku angielscy nowicjusze z tak nadmierną swobodą rozumieli to zalecenie, że, jak pisze współczesny im brat Tomasz z Eccleston w De adventu fratorum minorum in Angliam, cały oksfordzki klasztor popadał w istne „napady szalonego śmiechu”, aż przełożony generalny musiał pouczać, „że nie należy przesadzać, a Franciszek nie przepędził całego swego żywota na szalonym śmiechu, ani też nie propagował takiego modelu «radowania się»”.
Źródło
Tekst, który przeczytałeś stanowi fragment książki prof. Jacka Kowalskiego pt. Średniowiecze. Obalanie mitów, która ukazała się nakładem Zony Zero. Możesz ją kupić w atrakcyjnej cenie w księgarni internetowej wydawcy.
Znany historyk sztuki obala przesądy i mity o średniowieczu
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony