Dla średniowiecznych krakowian prawdziwość legendy o smoku wawelskim nie była tematem dyskusji. Wierzono, że taka bestia faktycznie istniała i że w zamierzchłych czasach prześladowała króla Kraka oraz jego poddanych. Za najlepszy dowód uznawano samo wzgórze Wawel. Pierwotnie całe było ono poznaczone lejami, rozpadlinami i pęknięciami.
Wincenty Kadłubek – który na przełomie XII i XIII stulecia spisał najstarszą znaną wersję legendy o smoku wawelskim – mógł oglądać nie jedną, ale przynajmniej kilka jam przywodzących na myśl legowiska „przedpotopowej” bestii.
Reklama
Jeszcze Jan Długosz, w wieku XV, pisał o Wawelu: „Widzieć można do dziś dnia na tej górze wiele jaskiń, w których miał przebywać osławiony w pisemnych i ustnych podaniach smok, czyli zwierz przedziwnej wielkości, który dużo szkód mieszkańcom tutejszym miał zadawać”.
Załomy skalne, początkowo trudno dostępne, stały się z czasem kryjówkami zbirów i szeroko rozumianego hultajstwa. Zapewne dlatego król Zygmunt August w 1565 roku nakazał zasypać „smocze jamy”. Nie wszystkie jednak.
„Jest jeszcze jego jama pod zamkiem”
W XVI wieku z legendarnym potworem wiązano już bardzo konkretny otwór u podnóża Wawelu. Marcin Kromer notował po łacinie, że ta „głęboka jaskinia wydrążona w skałach” była zwana „specum draconis”.
Joachim Bielski, syn Marcina, jako pierwszy zapisał nazwę po polsku. „Jest jeszcze jego [smoka] jama pod zamkiem, zowią [ją] Smocza Jama” – stwierdził na kartach Kroniki świata, wydanej drukiem w roku 1597.
Reklama
Na myśli miał tę samą jaskinię z wylotem położonym nad Wisłą po południowo-wschodniej stronie wzgórza, która jest obecnie udostępniana turystom.
Nieznane korytarze i rozwidlenia
Kilka stuleci temu pieczara wyglądała oczywiście inaczej. Otwór wejściowy był znacznie mniejszy, wnętrze ciaśniejsze, pozbawione obmurowań, schodków i filarów. Jama miała poza tym dodatkowy wylot dalej na północ, w zakolu rzeki. Nie dało się natomiast pomaszerować nią prosto na szczyt wzgórza.
Obecne kręcone schody na Wawel biegną wewnątrz studni z czasów zaborów. Przed wiekami musiała różnić się też sieć korytarzy. Aktualnie trasa zwiedzania obejmuje trzy połączone komory, ciągnące się na przestrzeni około 80 metrów. U schyłku XX wieku odkryto też dawniej zablokowane, a kilka razy dłuższe, boczne korytarze. Podobnych rozgałęzień pierwotnie było zapewne więcej.
„Po dziś dzień widać w skale z dawną dziurą”
Obecność jaskini pobudzała zainteresowanie opowieścią o smoku wawelskim. Z czasem pieczara stała się wręcz swoistą wizytówką Krakowa.
Reklama
W dobie sarmatyzmu ochoczo pisali o niej szlacheccy poeci. Stanisław Szemiot rymował o Kraku, że „smoka z porady szewca struł pod górą, którą po dziś dzień widać w skale z dawną dziurą”. Samuel Twardowski opowiadał o „smoczej głowie” w „stołecznym Krakowie”.
Z kolei Wespazjan Kochowski ułożył fraszkę, w której wyśmiewał grecki mit o Apollinie zabijającym smoka. I zrobił to, aby zaraz podkreślić, że rzeczą o wiele pewniejszą jest pradawny sukces Kraka w walce ze smokiem grasującym u podnóży polskiej stolicy.
Do smoczego tematu autor powrócił też w wierszu sławiącym koronację króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1669 roku. Stwierdził w nim, że jeśli nawet bestia żyje „w podziemnej kawernie”, to na wieść o przybyciu nowego monarchy sama z siebie „zdechnie mizernie”.
Karczma w smoczej jamie
Wszyscy wymienieni artyści mogli czerpać inspirację z natury i to niekoniecznie na trzeźwo. Przynajmniej od 1616 roku bezpośrednio przed wejściem do smoczej jamy działała karczma.
„Nie bez przyczyny wyszynk założono właśnie tutaj, blisko chłodnego w upalne dni wnętrza” – komentuje badaczka dziejów jaskini Elżbieta Firlet. – „Z pewnością w letniej porze roku trunki serwowano w najbliższej części jaskini, którą odgrodzono murem z drzwiami od głębiej położonych korytarzy”.
Karczmę chętnie odwiedzali nie tylko miejscowi, ale i goście z zagranicy. Węgier Marton Csombor opowiadał na początku XVII wieku, że „bawił się tam wyśmienicie przy piwie”.
Reklama
Andreas Cellarius, autor niezwykle poczytnej kosmografii – a więc swoistego przewodnika po Europie – z 1659 roku opowiadał z kolei: „W Krakowie pod zamkiem jest wielka i daleko w głąb sięgająca jaskinia, w lecie bardzo zimna, a w jej wnętrzu szynkują wino i piwo”. Dodał przy tym, że miejsce nosi nazwę smoczej jamy – „antrum draconis”.
Ostatnia wzmianka o wyszynku pod Wawelem pochodzi prawdopodobnie z roku 1754. Benedykt Chmielowski, autor sławnej sarmackiej encyklopedii znanej pod skróconym tytułem Nowe Ateny zachwalał: „W tej to teraz jamie smoczej smokczą piwo i wino zimne od skał zimnych”.
****
Niemy świadek koronacji i upadków, ceremonii i pożarów, schadzek i skrytobójstw. Wawel. Biografia to pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski. Powyższy tekst powstał na jej podstawie. Dowiedz się więcej o książce na Empik.com.